Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słońce – zapewnia ludziom zdrowie, ale potrafi również zdrowie odebrać

Dorota Dejmek
Badania pokazały, że – paradoksalnie – stosowanie preparatów przeciwsłonecznych może zwiększyć ryzyko zachorowania na czerniaka
Badania pokazały, że – paradoksalnie – stosowanie preparatów przeciwsłonecznych może zwiększyć ryzyko zachorowania na czerniaka Fot. 123RF
Rozmowa z dr. med. Markiem Ziobro, zastępcą kierownika Kliniki Nowotworów Układowych i Uogólnionych w Instytucie Onkologii w Krakowie, o tym, że wcześnie wykryty czerniak jest wyleczalny i o najnowocześniejszych metodach terapii zaawansowanego nowotworu.

– O czerniaku zdecydowanie częściej mówimy latem niż w innych porach roku. Boimy się tego nowotworu, ponieważ ma opinię podstępnego i trudno się leczącego. W jakim zakresie czerniak ma związek ze słońcem?
– Czerniak jest nowotworem najczęściej umiejscowionym na skórze i jest wyraźnie skorelowany z różnymi czynnikami, które skórę drażnią. Do takich drażniących i najczęściej wymienianych jako przyczyna powstawania czerniaka czynników należy intensywna ekspozycja na promieniowanie ultrafioletowe. Stwierdzono, że wśród ludzi o białej skórze, którzy intensywnie się opalają – czy to w warunkach naturalnych, czy w solariach – czerniak jest częściej spotykany niż wśród ras o skórze ciemnej. Populacja o białej skórze jest bowiem przystosowana ewolucyjnie do przebywania w szerokościach geograficznych, gdzie słońca jest znacznie mniej. Skóra jest jasna dlatego, aby poprawić absorpcję promieni słonecznych, co umożliwia wytworzenie witaminy D. Kiedy ludzie o białej skórze zaczynają się przemieszczać w rejony, gdzie jest duża ekspozycja na promieniowanie słoneczne, liczba poparzeń oraz nowotworów skóry, w tym czerniaków, gwałtownie wśród nich narasta. Można to było zaobserwować np. w Australii, gdzie osiedliło się wielu przybyszów z krajów anglosaskich. W Australii do dziś diagnozuje się najwięcej czerniaków, ale także energicznie walczy się z tym nowotworem, m.in. poprzez odpowiedni ubiór, sadzenie drzew, które dają cień.

– Lekarze apelują, aby każdy z nas oglądał znamiona na swojej skórze i w razie wątpliwości zgłaszał się na badanie.
– To bardzo ważne, ponieważ umożliwia wczesne wykrycie czerniaka. Także lekarz przy każdym badaniu fizykalnym powinien obejrzeć skórę pacjenta. Obecnie standardem stają się wśród dermatologów i chirurgów badania dermatoskopowe; w przyszłości będą zapewne wykonywane także w gabinetach lekarzy rodzinnych. Dermatoskop pozwala na oglądanie podejrzanych znamion za pomocą specjalnej, silnie oświetlającej i powiększającej lupy. Jest to dużo skuteczniejsze niż badanie gołym okiem i umożliwia prawidłowe wytypowanie ponad 90 procent podejrzanych znamion.

– Wytypowanie do usunięcia?
– Tak, podejrzane znamię usuwa się i bada histologicznie. Każde znamię jest zawsze wycinane z wąskim marginesem skóry. Jeśli badanie histologiczne wykaże, że jest to czerniak, zabieg się poszerza. Standardem jest przy mało zaawansowanych zmianach poszerzenie przez docięcie samej blizny albo wykonuje się tzw. biposję węzła wartownika, czyli poszerzenie zabiegu ze sprawdzeniem stanu okolicznych węzłów chłonnych za pomocą specjalnej procedury chirurgicznej.

– Jakie jest dalsze postępowanie po usunięciu nowotworu?
– Wycięcie w większości przypadków jest wystarczającą procedurą leczniczą. Należy jednak pamiętać, że wyniki leczenia zależą w dużym odsetku od wyjściowego zaawansowania czerniaka. Stąd tak duży nacisk kładzie się na profilaktykę i edukację pacjentów. Czerniak wcześnie wykryty, o grubości poniżej milimetra, jest wyleczalny w ponad 90 procentach przypadków.

– Co oznacza grubość czerniaka, jak się ją ocenia?
– W trakcie badania mikroskopowego mierzy się, jak głęboko czerniak nacieka od jego powierzchni w głąb skóry. Jest to specjalny rodzaj pomiaru nazywany głębokością naciekania Breslow, od nazwiska naukowca, który ten pomiar jako pierwszy zastosował. Wiedząc, jak głęboko czerniak nacieka, możemy z grubsza ocenić, jakie jest zagrożenie dla chorego nawrotem nowotworu. Przy wczesnych zmianach, gdzie głębokość naciekania jest niewielka, szansa na wyleczenie po zabiegu usunięcia czerniaka wynosi ponad 90 proc. Im głębsze naciekanie, tym ryzyko nawrotu nowotworu jest większe. Ale nawet przy głębokim naciekaniu, rzędu 4-10 milimetrów, istnieje szansa, że chory zostanie wyleczony samym zabiegiem chirurgicznym. Oczywiście, ta szansa jest mniejsza niż przy wczesnych zmianach.

– Czerniak występuje na skórze pojedynczo, czy może być więcej takich zmian?
– Większa liczba czerniaków na skórze związana jest z predyspozycjami genetycznymi. W niektórych rodzinach może więc występować tzw. zespół znamion dysplastycznych i u jej członków usuwa się w trakcie życia nawet kilka czerniaków. Takie rodziny wymagają specjalnego nadzoru lekarskiego. Jednak zwykle jest jedno, rzadko dwa ogniska nowotworu. Częściowo jest to uwarunkowane karnacją oraz tym, jak chory postępuje – czy naraża się na duże ilości promieniowania UV, czy chroni skórę, czy nie.

– Prawie połowa Polaków przyznaje, że w ogóle nie używa kosmetyków chroniących skórę przed słońcem.
– Używanie preparatów z filtrami słonecznymi jest sprawą kontrowersyjną. Zaleca się używanie filtrów o wysokich numerach, np. 30, 50, ponieważ chronią przed poparzeniami i mogą zmniejszać ryzyko nowotworów skóry. Nie należy ich jednak traktować jako bezwzględnego mechanizmu zapobiegania i w złudnym poczuciu bezpieczeństwa opalać się na słońcu godzinami. Badania pokazały bowiem, że – paradoksalnie – użycie preparatów przeciwsłonecznych może zwiększyć ryzyko czerniaka właśnie dlatego, że ekspozycja na promieniowanie trwa zbyt długo. Kolejna sprawa – filtry blokują syntezę tak potrzebnej witaminy D. Dlatego optymalne postępowanie leży gdzieś pośrodku.

– Jakie leczenie wdraża się, jeśli czerniak nawraca?
– Wszystko zależy od miejsca nawrotu i stopnia zaawansowania czerniaka. Generalnie istnieje zasada, że jeśli nowotwór można usunąć chirurgicznie, jest to optymalne postępowanie. Jeśli więc mamy do czynienia z nawrotem czerniaka w regionalnych węzłach chłonnych, z pojedynczym, wolno narastającym przerzutem, nawet odległym, preferowaną metodą jest zawsze leczenie chirurgicznie. Czasem jednak przebieg nowotworu jest bardzo dynamiczny – dochodzi do licznych, odległych przerzutów o szybkim tempie narastania. Wówczas w grę mogą wchodzić jedynie systemowe metody leczenia. Przez całe lata była to chemioterapia. Niestety, jej skuteczność w czerniaku była niewielka, od momentu stwierdzenia rozsiewu chorzy żyli średnio 6-9 miesięcy. W ostatnich pięciu latach mamy jednak do czynienia z bardzo dużymi zmianami w leczeniu tego nowotworu.

– Leczenie jest skuteczniejsze?
– Zdecydowanie tak. Dość powiedzieć, że jeśli od lat 60. ubiegłego wieku zarejestrowano zaledwie dwa leki do leczenia czerniaka – w tym w Europie praktycznie jeden – o niewielkiej tak naprawdę skuteczności, to od roku 2010 zarejestrowano sześć nowych preparatów, których skuteczność może napawać optymizmem. Obecnie w terapii zaawansowanego czerniaka stosowane są leki z dwóch grup. Jedne leki opierają się na oznaczeniach zmian genetycznych, które leżą u podłoża tego nowotworu. U pacjenta bada się, jakie mutacje spowodowały powstanie czerniaka i usiłuje się leczyć chorego preparatami, które są specjalnie opracowane do blokowania konkretnej mutacji, konkretnego białka. Najczęściej występującą mutacją jest mutacja białka BRAF – stwierdza się ją u ok. 40 proc. chorych. U tych pacjentów optymalnym leczeniem jest stosowanie inhibitora BRAF, czyli leku blokującego to białko.

– Te leki są u nas dostępne?
– W Polsce mamy obecnie dwa inhibitory – jeden jest dostępny już od przeszło dwóch lat, drugi w tym momencie jest wprowadzany do leczenia – są to wemurafenib i dabrafenib. Co ważne, zastosowanie tych leków prowadzi do szybkich, spektakularnych remisji czerniaka. W przeciągu paru tygodni może dojść do znacznej poprawy zdrowia chorych, pacjenci żyją średnio od kilku do kilkunastu miesięcy dłużej, zdarzają się także incydentalnie dłuższe remisje. Warto dodać, że na świecie są już dostępne kolejne, nowe leki z tej grupy. W USA zarejestrowana została 2-lekowa terapia, gdzie lek blokujący białko BRAF jest skojarzony z lekiem blokującym inne zmutowane białko – NRAS – i leczenie jest jeszcze skuteczniejsze.

– Druga grupa leków oparta jest na podobnych założeniach?
– Nie, są to leki, które nie uderzają bezpośrednio w nowotwór, ale opierają się na koncepcji odblokowania aktywności układu immunologicznego. Ta grupa leków, rozwi- jana równolegle do poprzedniej, budzi jeszcze większe nadzieje na poprawę wyników leczenia czerniaka. Już w latach 50. ubiegłego wieku opracowano teorię, że nowotwór powstaje wtedy, kiedy patologicznym komórkom organizmu udało się wydostać spod nadzoru układu immunologicznego. Później okazało się, że nie jest to takie proste – nowotwór wprawdzie wymknął się spod nadzoru, jednak układ odpornościowy wciąż ma na niego pewien wpływ. Podstawowym problemem jest to, że nowotwór pochodzi przecież z własnych tkanek organizmu. Systemowi immunologicznemu trudno jest go odróżnić i zniszczyć, ponieważ istnieją pewne mechanizmy zabraniające ataku na własne tkanki. To logiczne, bo jeśli system immunologiczny atakuje własne tkanki organizmu, to mamy do czynienia z bardzo poważnymi chorobami, tzw. autoimmunologicznymi.

– Czyli leki mają pobudzić system odpornościowy do ataku?
– Otóż to. Ta nowa grupa leków, nazywana inhibitorami punktów kontrolnych systemu odpornościowego, ma za zadanie zmodyfikować jego działanie – pobudzić aktywność przeciwnowotworową przy równoczesnym obniżeniu działania mechanizmów hamujących, zapobiegających w normalnych warunkach atakom na własne tkanki. Stosując tę grupę leków mamy więc do czynienia z wejściem systemu immunologicznego na wyższy poziom aktywności, co może się z jednej strony objawić skutecznym atakiem na nowotwór i spowodowaniem jego remisji, ale czasem też, niestety, atakiem na własne tkanki.

– Jest więc pewne ryzyko.
– Tak, ale trzeba porównać potencjalne zyski i straty. Jeśli mamy chorego z czerniakiem, którego nie udaje się skutecznie leczyć, to jego życie może być mierzone pojedynczymi miesiącami. Tymczasem zastosowanie leków modyfikujących działanie systemu immunologicznego pozwala u części pacjentów to zmienić – chorzy żyją, czasem wiele lat, często doświadczając objawów będących skutkiem autoagresji po pobudzeniu systemu immunologicznego, ale jednak żyją. Wyniki badań przeprowadzonych na grupie 5 tysięcy pacjentów leczonych lekiem z tej grupy – ipilimumabem – pokazały, że około 20 procent chorych żyje 5-10 lat z remisją czerniaka, czasem nawet mówi się o wyleczeniu. Obecnie w Polsce ipilimumab jest dostępny w ramach programu lekowego NFZ. A na świecie już są rejestrowane kolejne preparaty z tej grupy leków, jeszcze nowocześniejsze, jeszcze skuteczniejsze. Są one także badane u pacjentów z innymi nowotworami, na przykład rakiem płuca – i również w tych przypadkach okazują się skuteczne.

– Czy na takie nowoczesne leczenie czerniaka mogą liczyć pacjenci w krakowskim Instytucie Onkologii?
– Jesteśmy jedną z większych placówek, dlatego dysponujemy programami lekowymi NFZ do leczenia czerniaka. W chwili obecnej w programie lekowym w ramach immunoterapii mamy dostępny ipilimumab stosowany u chorych w drugim rzucie leczenia. Natomiast dla pacjentów z mutacją białka BRAF w ramach programu lekowego dysponujemy lekiem wemurafenib, a w najbliższym czasie zapowiadane jest wprowadzenie kolejnego – dabrafenibu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski