Sławomir Nitras: Budżet bez deficytu to wyborcza sztuczka i propaganda, jak za Gierka

Czytaj dalej
Fot. Sebastian Wołosz
Witold Głowacki

Sławomir Nitras: Budżet bez deficytu to wyborcza sztuczka i propaganda, jak za Gierka

Witold Głowacki

Odpowiedzią PiS na wszystkie wyzwania współczesności jest próba zapychania nam buzi 500 plus. Tymczasem potrzeby społeczne są nieporównywalnie bogatsze - mówi Sławomir Nitras z Platformy Obywatelskiej.

Wśród części komentatorów bardzo sprzyjających Platformie i tak zwanemu liberalnemu centrum, słychać coraz głośniejszy zbiorowy pomruk, że przed tymi wyborami zdecydowanie za mało się staracie o wygraną, tak jak byście już odpuścili w obliczu niezbyt obiecujących sondaży. Proszę mi zatem powiedzieć - chcecie wygrać te wybory?
Pytanie jest co najmniej zdumiewające. Oczywiście, że chcemy wygrać wybory. Jest natomiast jasne, że nie będzie to łatwe. Jesteśmy niedługo po wyborach europejskich, które dość wyraźnie pokazały poparcie społeczne dla zjednoczonej opozycji. Możemy dyskutować, dlaczego nie powstał duży, wspólny blok na wybory parlamentarne - ja jestem przekonany, że wina nie leży tu po stronie Platformy. Możemy też się zastanawiać, jak wyglądałyby sondaże, gdybyśmy szli do tych wyborów wspólnie - ja jestem pewien, że wyglądałyby lepiej. Byłoby nam z pewnością łatwiej. Dziś rozmawialibyśmy o tym, jak zniwelować te 6 czy 7 punktów procentowych, których zabrakło nam do zwycięstwa w maju, a nie o tym, jak tu gonić PiS, który ma notowania na poziomie grubo powyżej 30 procent, tymczasem listy opozycyjne muszą nadrabiać. Niemniej wierzę, że i tak uda nam się osiągnąć wynik, który będzie pozwalał nam na zbudowanie koalicji w nowym parlamencie, która sprowadzi PiS do roli opozycji parlamentarnej.

Skoro to nie wina Platformy, że opozycja nie idzie wspólnie do wyborów, to proszę mi powiedzieć, czyja? To się rozstrzygnęło prawie 2 miesiące temu, na pewno ma pan już wypracowaną analizę przyczyn.
Powiedzmy, że raczej opinię. Kluczowe było stanowisko PSL-u, który chyba troszeczkę przestraszył się wtopienia w szerszy, większy ruch polityczny. Koledzy z PSL obawiali się, moim zdaniem, że się w tym wszystkim jakby rozpuszczą - czy, jak sami to nazywają, „stracą tożsamość”. Czym to się dla nich skończy, to dopiero zobaczymy. Jest natomiast jasne, że na pewno nie ułatwia to nam wszystkim batalii o parlament i kampanii, którą właśnie obserwujemy.

Motywacje PSL można zrozumieć. Idąc z wami do wyborów europejskich wcale nie umocnili swojej pozycji na wsi. Ich obecność nie umocniła też pozycji KE wśród wyborców wiejskich. Może z punktu widzenia szerokiego interesu opozycji jest tak, że PSL wręcz „powinien” startować osobno, by podjąć na wsi próbę efektywnego konkurowania z PiS?
Odpowiedź będziemy mieli za trzy tygodnie. Prawda jest taka, że i Platforma, i Koalicja na prowincji (nie chcę mówić wyłącznie o wsi - bo przecież do prowincji zaliczają się również małe miasteczka) od lat miały lepsze wyniki niż PSL. To zadaje kłam wciąż powtarzanej teorii, że my nie jesteśmy w ogóle na tych terenach obecni. Tak się składa, że ja bardzo dobrze znam polską prowincję - owszem, może trochę bardziej tę z zachodu Polski. I wiem, że tam jest wielu ludzi, którzy myślą bardzo podobnie jak my. Może nie stanowią oni większości - ale są jak najbardziej obecni i słyszalni. My musimy do nich mówić językiem współczesności - bo dokładnie takiego języka oni oczekują. Świadomość i mentalność polskiej prowincji bardzo głęboko i szybko się zmienia. Jej mieszkańcy też są ludźmi współczesnymi, też chcą być obywatelami Europy, nie możemy ich traktować jak jakiegoś skansenu, nastawionego wyłącznie na konserwowanie tego, co odziedziczyliśmy po ojcach i dziadach. To już jest inna rzeczywistość. Najbliższe lata - może jeszcze nie dni i tygodnie - nam to bardzo wydatnie pokażą. Modernizacja tej Polski prowincjonalnej i związane z nią zmiany mentalne następują w tej chwili szybciej niż w największych aglomeracjach.

Nie wiem, czy nie patrzy pan jednak przez pryzmat pańskiego regionu. Jest pan pewien, że Podkarpacie modernizuje się szybciej niż Warszawa?
Przyznaję, że od Podkarpacia znam lepiej Mazowsze czy Lubelskie. I tak, podtrzymuję swoje słowa. Owszem, o ile pokolenia moich babć czy moich wujków są rzeczywiście bardzo konserwatywne, o tyle z pokoleniem moich rówieśników jest zupełnie inaczej. A już ich dzieci? One się kompletnie niczym nie różnią od młodych Polaków wychowanych w aglomeracjach. Mają podobne aspiracje, sposób myślenia, działania, widzenia rzeczywistości i świata.

Nie wiem, czy pan i pańska partia powinniście lokować w tym jakieś szczególne nadzieje. Socjologowie wskazują na przykład, że istotna część elektoratu PiS - czyli partii konserwatywnej - wcale nie jest konserwatywna światopoglądowo. Wyborcy PiS-u, ich część przynajmniej, miewają bardzo ambiwalentny stosunek na przykład do Kościoła, tzw. polityki tożsamościowej czy polityki historycznej.
Jasne, i ja to dobrze wiem. Ale to proszę mi powiedzieć, co w takim razie skłania ich do głosowania na PiS? Co jest ich motywacją?

Przemysław Sadura i Sławomir Sierakowski w świeżo opublikowanym raporcie z badań elektoratu PiS mówią wprost - coś w rodzaju myślenia kalkulacyjnego…
… czy, powiedzmy, merkantylnego, prawda?

Owszem. Pada nawet określenie „polityczny cynizm”. Liczy się to, kto zaoferuje bardziej wymierne korzyści, kto da więcej. A wy dacie więcej?
Cóż, w tej konkurencji chyba nigdy nie będziemy najmocniejsi. Ja bardzo wysoko cenię te 30 lat ciężkiej pracy Polaków, budowania naszej zamożności, pewnej stabilności państwa i finansów publicznych. Nie śmiałbym traktować tego tak lekceważąco, by choćby pomyśleć, że można by to wszystko roztrwonić w błyskawicznym tempie, tylko po to, żeby wygrać wybory. I właśnie dlatego, my nigdy nie będziemy tutaj silnym konkurentem dla PiS-u. Owszem, mamy świadomość potrzeb społecznych, doskonale zdajemy sobie z nich sprawę - również z potrzeb o charakterze stricte socjalnym. Chcielibyśmy sprawić, żeby nasze społeczeństwo było lepsze. I wiemy, że musimy pracować nad infrastrukturą społeczną. Mowa o lepszych szkołach, o lepszych przedszkolach czy domach opieki, o całej infrastrukturze niezbędnej seniorom. Ale dla nas to kwestia służącej całym pokoleniom infrastruktury wspólnej - a nie przekupywania wyborców. Owszem, to ostatnie na krótką metę może się podobać, ale w dłuższej perspektywie wyborcy doskonale zrozumieją, że to prosta droga do budowy zatomizowanego społeczeństwa, bez żadnych wspólnych wartości, bez żadnej wspólnej infrastruktury społecznej.

Tymczasem beneficjenci 500 plus czy 13. emerytury mówią zupełnie co innego. Mówią „może i to jest trochę przekupywanie, ale po raz pierwszy czujemy, że państwo o nas pamięta” - to także niemal dosłowny, bardzo powtarzalny cytat z wywiadów focusowych na potrzeby badań socjologicznych.
Jasne. Ja w ogóle nie zamierzam z tym dyskutować - tym bardziej że jako ojciec córek też mam to 500 plus w kieszeni. Sądzę jednak, że to nie jest koniec potrzeb - nie tylko moich, ale i przeciętnego Polaka. To jasne, że wszyscy potrzebujemy tych 500 złotych. Ale w tym samym czasie mamy na przykład do czynienia z kompletną zapaścią w służbie zdrowia. To też jest nasza potrzeba - moich, moich dzieci, pańska i wyborców, także wyborców PiS. Wszyscy chcemy czuć się bezpiecznie. W momencie, kiedy potrzebujemy pomocy medycznej, nie chcemy czekać doby na SOR-ze, zanim ktoś się nami zajmie. Wśród nas jest coraz więcej osób starszych. Tymczasem u nas w Szczecinie nie ma ani jednego stałego ośrodka, w którym z fachowej pomocy mogłyby na przykład skorzystać osoby chore na Alzheimera.

Pozostało jeszcze 59% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Witold Głowacki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.