Sławomir Napłoszek, 55-letni informatyk na igrzyskach. "Zawsze przed pierwszymi strzałami jest niepewność"

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Sławomir Napłoszek podczas piątkowych (23 czerwca) zawodów na obiekcie Płaszowianki
Sławomir Napłoszek podczas piątkowych (23 czerwca) zawodów na obiekcie Płaszowianki Tomasz Bochenek
Igrzyska Europejskie 2023. - Tak, to jest ekscytacja, sportowa ekscytacja. I dodatkowo zawsze przed pierwszymi strzałami niepewność. Ten worek emocjonalny rozwiązuje się w trakcie strzelania - mówi Sławomir Napłoszek, rocznik 1968, informatyk pracujący w banku, reprezentant Polski w łucznictwie. Miesiąc przed 55. urodzinami bierze udział w rywalizacji na torach Płaszowianki. W piątkowej rundzie kwalifikacyjnej - która miała kilkudziesięciominutowy poślizg z powodu porannej ulewy - zajął 40. miejsce, uzyskując wynik 636 pkt.

Przypomina pan sobie, kiedy występował tu pierwszy raz?

Sławomir Napłoszek: - No, to było bardzo dawno temu. Przypuszczam, że w okolicach 1990 roku.

Pana kariera zaczęła się jeszcze wcześniej.

Rzeczywiście, strzelałem już kilka lat wcześniej, zaczęła się w 1984 roku. Na pierwsze igrzyska olimpijskie pojechałem w 1992.

Pan ma chyba wciąż przyjemność z tego strzelania, skoro cały czas się nim zajmuje.

Oczywiście, że mam. Ale prawda też jest taka, że mimo iż strzelam już tak długo, to dzisiaj totalnie sobie nie poradziłem w pierwszej odległości. Czym jestem totalnie zaskoczony. To dwa razy "totalnie" jest dzisiaj bardzo odpowiednie. I muszę przyznać, że przez to jestem zły, tak sportowo zły, a słowa, które się cisną, nie nadają się do powiedzenia. Dobrze, że drugą odległość strzeliłem już normalnie, zacząłem normalnie reagować na kliker, oddawałem normalnie strzały. W pierwszej odległości strzelałem tak, jakbym był pierwszy raz na tego typu zawodach... To runda rankingowa i wiadomo, że lepiej byłoby być w samym czubie i w kolejnej fazie zawodów trafiać na słabszych zawodników. Z drugiej strony - żeby wygrać zawody, i tak trzeba wygrać wszystkie pojedynki. Więc tak czy inaczej w którymś momencie pewnie bym któregoś z tych mocnych zawodników spotkał.

Obiekt Płaszowianki trzydzieści lat temu i dziś - jak się zmienił?

Nie no, w tej chwili tory są w zasadzie na światowym poziomie. Nie można powiedzieć, żeby były źle przygotowane. Trochę miałbym uwag do torów bocznych. Tam można było to bardziej obanerować, żeby nie było widać tego, co na zewnątrz. Ale to specyfika wielu obiektów. Tutaj strzelamy po prostu na stadionie. W porównaniu z innymi imprezami, teraz wytyczono te wszystkie przejścia, zawodnicy poruszają się bezkolizyjnie. To zawsze sprawia dużą frajdę. Tak jak i to, że można państwa spotkać właśnie w określonych miejscach.

Jakie uczucia towarzyszą panu, po tylu latach kariery, kiedy staje pan na starcie? Jest w dalszym ciągu jakaś ekscytacja?

Tak, to jest ekscytacja, sportowa ekscytacja. I dodatkowo zawsze przed pierwszymi strzałami jest niepewność. Jak mi pójdzie? I dopiero rozwiązuje się ten worek emocjonalny w trakcie strzelania. Oczywiście, im szybciej wejdziemy w dobre strzelanie, tym jest łatwiej. A dzisiaj, tak jak mówię, zacząłem po prostu fatalnie. Zacząłem od serii za 50 (maksymalny wynik przy sześciu strzałach to 60 pkt - przyp. boch), gdzie warunki były na 57-58. I od razu wiadomo, że coś nie gra. Na początku trochę przestraszyliśmy się tego deszczu, że wróci, ale warunki rzeczywiście były na te wszystkie rekordy, które tutaj dziś padły. Mogę powiedzieć tak: super, że w tej drugiej odległości udało mi się strzelić już normalny wynik (329 pkt, w pierwszej części rundy było to 307 - przyp.). Może mógłbym jeszcze 2-3 punkty wyciągnąć, ale to jest wynik, który strzelam na treningu. Taki mamy w Polsce poziom, że 330 punktów to jest dla nas bardzo dobry wynik. Mnie do tych 330 zabrakło jednego punktu, Kacper Sierakowski w drugiej odległości strzelił 333. Ja po ostatnich treningach spodziewałem się, że strzelę w rundzie rankingowej pewnie 660 punktów. Niestety, pierwsza odległość mi zabrała tę szansę. Ale w zasadzie nie odległość, tylko sam sobie zabrałem.

W ramach przygotowań do tej imprezy zintensyfikował pan treningi?

Jest cały szereg rzeczy, które robi się w roku jakichkolwiek igrzysk. Musimy się zastanowić, jak rozplanować trening ogólnorozwojowy. Ja zimę poświęciłem dosyć mocno na to, żeby wspomóc się basenem, bo pływanie to dla nas sport mocno uzupełniający. I wydawało mi się, że tej siły już nabieram. Łuk jest dosyć twardy w naciągu. Ja na palcach mam prawie 48 funtów - bo my operujemy właśnie funtami a nie kilogramami. Dwadzieścia parę kilogramów. Ze sprzętem musieliśmy trochę kombinować sami, bo były zawirowania w związku, ministerstwo nie podpisało umowy z Polskim Związkiem Łuczniczym. W związku z tym nie było pieniędzy na sprzęt. Więc każdy z nas kupił sobie tyle, co mógł. To wygląda trochę na taką zapaść, ale myślę, że do przyszłego roku, do tego czasu, kiedy będziemy walczyli już o nominacje olimpijskie, będzie to wszystko miało ręce i nogi. Że przystąpimy do tej rywalizacji tak jak przed igrzyskami w Tokio, kiedy te kwalifikacje robiliśmy, byliśmy dobrze przygotowani. Choć oczywiście moglibyśmy myśleć o tym, że da się więcej.

Brzmi pan tak, jakby mówił, że powalczy o kolejne igrzyska olimpijskie.

Tak, jak najbardziej, chciałbym się zakwalifikować. Cały czas mówiłem w związku, że chcę jeszcze popracować i zależy mi tylko i wyłącznie na tym jednym starcie. Jeżeli nie będę się pewnie czuł, to mogę nawet odpuścić mistrzostwa świata, żeby po prostu popracować nad techniką, popracować nad pewnością siebie i nad tymi wszystkimi elementami, które decydują u nas o trafieniu. Popracować, żeby móc starać się o igrzyska w Paryżu. System kwalifikacji jest niesamowicie trudny, kwalifikują się tylko 64 osoby. Za każdym razem zakwalifikowanie się na igrzyska olimpijskie trochę graniczy z cudem w tych słabszych zespołach. A nie ma co ukrywać, nie jesteśmy liderem światowym ani nawet europejskim.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tomasz Bajerski po meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - Orzeł Łódź

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sławomir Napłoszek, 55-letni informatyk na igrzyskach. "Zawsze przed pierwszymi strzałami jest niepewność" - Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl