Skatował psa, ledwo żywego włożył do worka i wyrzucił do rowu w Ślęzakach! Oprawcy szuka policja

luks
Mieszkanka gminy Baranów Sandomierski znalazła w rowie, w foliowym worku, ciężko rannego psa. Policjanci przewieźli czworonoga do weterynarza.

Do zdarzenia doszło w Ślązakach (gm. Baranów Sandomierski) koło Tarnobrzega. Porzuconego czworonoga usłyszała 52-letnia kobieta, która szła z przystanku autobusowego. Kiedy podeszła bliżej zobaczyła w rowie czarny foliowy worek, który lekko się ruszał. Okazało się, że w worku był pies. Zwierzę posiadało liczne rany, a z pyska lała mu się krew.

Kobieta zabrała czworonoga do domu. Pies był bardzo słaby i wystraszony. 52-latka powiadomiła policjantów o znalezieniu skatowanego psa. Funkcjonariusze przewieźli ranne zwierzę do weterynarza. Stan czworonoga jest poważny. Od kilku dni przebywa pod stałą opieką lekarza weterynarii.

Policjanci z posterunku w Baranowie Sandomierskim prowadzą czynności wyjaśniające, mające na celu ustalenie sprawcy tego przestępstwa.

Osobie, która znęca się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem grozi kara pozbawienia wolności do 5 lat.

W Medyce pod Przemyślem w jednym z wagonów towarowych znaleziono psa. Był w bardzo złym stanie. Pies trafił do lecznicy dla zwierząt "Ada".

W Medyce w wagonie towarowym wypełnionym solą znaleziono psa...

Zobacz także: Dwie opiekunki karmią watahę wilków prosto z ust. Chcą zbudować z nimi bliska relację

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Skatował psa, ledwo żywego włożył do worka i wyrzucił do rowu w Ślęzakach! Oprawcy szuka policja - Nowiny

Komentarze 39

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

W
Wioletta

Uważam ,ze nie należy nawoływać do nienawiści .Pokażmy ,ze jesteśmy inni , niż ci co w zaciszu domu zabijają zwierzęta , lub znęcają się nad rodziną, lub co gorsza nad takimi osobami słabymi jak dzieci . Tutaj nie ma licytacji i nie powinno być , kiedy ma się reagować ...zawsze kiedy ktoś przekracza normy społeczne . Uważam ,ze wtedy tylko małymi kroczkami razem zwalczymy to zło .

 Jasny przekaz ....Nie zgadzam się na to ...nie wyrażam zgody . Zawsze i wszędzie powinien być stosowany , tam gdzie są przekraczane granice .

O
Obciaznik na szyje sprawcy
Powinno byc tak samo jak z pedofilami. Chcę widzieć zdjecie tego scierwa i rejestr jawny oraz informacja ile więzienia mu jeszcze zostało... Jak wyjdzie to się spotkamy...
G
Gość

Widze, że taki sam artykuł ukazał się w Echu Dnia. Pozostaje mi ponownie zadać pytanie do pani Rzecznik Policji w Tarnobrzegu? Mianowicie, z informacji jakie posiadam to pani zadzwoniła pod nr 112 a dyspozytor przełaczył ja na tel. alarmowy Strazy Miejskiej w Nowej Dębie, któa nie mogła pojechać na miejsce zdarzenia ponieważ nie jest to jej gimna. W związku z powyższym Strąznik Miejski powiadomił o zaistniałym fakcie dyżurnego Policji w Tarnobrzegu. Moje pytanie brzmi nastepująco: To jakim cudem pani zadzwoniła na Policję, skoro dzwoniła na 112 i dodzwoniła się do Strązy Miejskiej w Nowej Dębie. Jestem bardzo ciekawy odpowiedzi.

Z
Zachodnie Wybrzeże
Powiesić kur.we za nogi i lać do bólu jak można tak zrobić, przecież to najlepszy nasz przyjaciel oddaje swe serce i miłość bdla nas
G
Gość
Bracia mniejsi i bezbronnii. Bo nie maja fb gdzie opisza swoja historie.
G
Gość
Bracia mniejsi i bezbronnii. Bo nie maja fb gdzie opisza swoja historie.
G
Gregor
Psychol żeby go złapali jak najszybciej
F
File
Złapać tego skurw.....,pobić,połamać mu nogi i rece wsadzić go do worka i wypieprzyc go do rowu. Może by się nauczył że zwierzęta tez mają uczucie. Pluje na takie scierwa.
A
Aga
Do pana February!!!!
Czyli co!!!???
Pozwólmy zakompleksionym psycholom, znęcać się nad słabszym stworzeniem. Pewnie ten czubek poczuł się panem świata kiedy zmasakrował tego psiaka.
Ciekawe czy w starciu z człowiekiem byłby też taki mocny.
Drogi February chyba coś Ci się pomyliło, a może sam nie masz jaj, a innym, którzy wiedzą co piszą ubliżasz.
S
Sylwia
Pan się naćpał albo pan jest nienormalny
Z ogromną niecierpliwością, jak też z nieukrywaną satysfakcją spieszę podzielić się z wami, drogie lecz egzaltowane panienki o proeuropejskim i postępowym ekoświatopoglądzie, wielce optymistyczną wiadomością o jednym ze sposobów rozwiązania „psich” problemów. Otóż kilka lat temu w Warszawie ruszył pierwszy w Polsce ekskluzywny lokal o jakże wdzięcznej nazwie „Hau-Hau”, w którym są podawane dania sporządzane wyłącznie z psiego mięsa, przypominającego w smaku delikatną wołowinę lub kozinę w zależności od rasy i miejsca pochodzenia pozyskanego surowca. Na ten wyjątkowo ciekawy pomysł wpadł, urodzony w naszym kraju i mieszkający w Wólce Kosowskiej, pewien Wietnamczyk, gdy dowiedział się o likwidacji schroniska dla zwierząt w Celestynowie w powiecie otwockim. Uznał, że polskie prawo zakazuje obcowania płciowego, porzucania lub znęcania się nad psami, ale nie zabrania uśmiercania ich przez upoważnione osoby w celu skrócenia cierpień, a następnie wykorzystania pozyskanego w ten sposób surowca do celów kulinarno-konsumpcyjnych, oczywiście po uprzednim odpchleniu, odrobaczeniu, no i też po przeprowadzeniu wymaganych polskim prawem, wzorowanym na unijnych standardach, niezbędnych badań weterynaryjnych i sanitarno-epidemiologicznych. Około dwieście bezpańskich, bezdomnych psiuń i suń czekało tam na potencjalnych właścicieli, a później, jak się okazało, na potencjalnych konsumentów.
Podzielam ten pogląd, gdyż, zgodnie z niepisaną starą rzymską zasadą „co nie jest zabronione, jest dozwolone”, nie było żadnych przeciwwskazań prawnych zabraniających temu odważnemu człowiekowi wejść na rynek z tak śmiałą inicjatywą. Lokal ten na pewno cieszy się dużym wzięciem i powodzeniem wśród smakoszy, a zwłaszcza wśród przyjaciół i miłośników psów, ponieważ konsumpcja potraw z psiny pozwala im, według wierzeń i przekonań ludów zamieszkujących wschodnią Azję, w pełni fizycznie i duchowo zespolić się z naszymi, mającymi duszę, (która w trakcie kulinarnej obróbki oddziela się od psiny i po „tęczowym moście” udaje się do psiego nieba), zdolnymi do miłości ulubieńcami i to bez naruszania zakazu zawartego w art. 6 ust. 2 pkt 16 ustawy o ochronie zwierząt. Należy przy tym zwrócić uwagę, że nasz stosunek do psów jest miarą naszego człowieczeństwa. Nie zapominajmy o tym.
Myślę też, że realizacja tego interesującego zamierzenia jest konkurencyjna cenowo do dań serwowanych w innych naszych lokalach, chociażby ze względu na fakt powszechności występowania w naszym kraju tzw. „wsadu do garnka” oraz łatwość jego pozyskania i to bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. Ponadto muszę stwierdzić, iż wyjście z tak interesującą ofertą na nasz ubogi rynek kulinarny bez cienia wątpliwości, wzbudziło żywe zainteresowanie wśród wszystkich wielbicieli psiuniek i suniek oraz pozwoliło nam Polakom, słynącym w świecie z tolerancji oraz otwartości do innych narodów i kultur, spojrzeć bardziej przyjaznym okiem na imigrantów ze wschodniej Azji, a szczególnie na ich bogate upodobania i doświadczenia kulinarne. Otwarcie tego lokalu na pewno spotkało się z życzliwym przyjęciem wśród warszawiaków i gości odwiedzających naszą stolicę. Przypuszczam również, że to niecodzienne wydarzenie odbiło się szerokim echem w pozostałych krajach Unii Europejskiej słynących z otwartości do wielokulturowości, a nam wypada złożyć temu Wietnamczykowi serdeczne gratulacje za nowatorski pomysł i życzyć mu samych sukcesów w prowadzeniu interesu.
Już widzę oczyma wyobraźni kartę dań w tym lokalu – zupa „brązowe oczko” z fasolką, pekińczyk w warzywach, amstaf duszony w kapuście, jamnik w sosie koperkowym, doberman zapiekany w rondlu, marchewka z ozorem azora, befsztyk z buldoga, cynaderki z charta w buraczkach, pieczeń z owczarka, gulasz z bulteriera, brodacz po monachijsku, seter po irlandzku, rottweiler z pieca, potrawka z pudla, płucka z wyżła w sosie słodko-kwaśnym, kotlet mielony „a la kundel” z ziemniakami, a na deser – galaretka z suni w musie owocowym. No to cóż, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko życzyć wszystkim miłośnikom psów przystępnych cen, no i oczywiście, „smacznego”.
S
Sylwia
Pan się naćpał albo pan jest nienormalny
Z ogromną niecierpliwością, jak też z nieukrywaną satysfakcją spieszę podzielić się z wami, drogie lecz egzaltowane panienki o proeuropejskim i postępowym ekoświatopoglądzie, wielce optymistyczną wiadomością o jednym ze sposobów rozwiązania „psich” problemów. Otóż kilka lat temu w Warszawie ruszył pierwszy w Polsce ekskluzywny lokal o jakże wdzięcznej nazwie „Hau-Hau”, w którym są podawane dania sporządzane wyłącznie z psiego mięsa, przypominającego w smaku delikatną wołowinę lub kozinę w zależności od rasy i miejsca pochodzenia pozyskanego surowca. Na ten wyjątkowo ciekawy pomysł wpadł, urodzony w naszym kraju i mieszkający w Wólce Kosowskiej, pewien Wietnamczyk, gdy dowiedział się o likwidacji schroniska dla zwierząt w Celestynowie w powiecie otwockim. Uznał, że polskie prawo zakazuje obcowania płciowego, porzucania lub znęcania się nad psami, ale nie zabrania uśmiercania ich przez upoważnione osoby w celu skrócenia cierpień, a następnie wykorzystania pozyskanego w ten sposób surowca do celów kulinarno-konsumpcyjnych, oczywiście po uprzednim odpchleniu, odrobaczeniu, no i też po przeprowadzeniu wymaganych polskim prawem, wzorowanym na unijnych standardach, niezbędnych badań weterynaryjnych i sanitarno-epidemiologicznych. Około dwieście bezpańskich, bezdomnych psiuń i suń czekało tam na potencjalnych właścicieli, a później, jak się okazało, na potencjalnych konsumentów.
Podzielam ten pogląd, gdyż, zgodnie z niepisaną starą rzymską zasadą „co nie jest zabronione, jest dozwolone”, nie było żadnych przeciwwskazań prawnych zabraniających temu odważnemu człowiekowi wejść na rynek z tak śmiałą inicjatywą. Lokal ten na pewno cieszy się dużym wzięciem i powodzeniem wśród smakoszy, a zwłaszcza wśród przyjaciół i miłośników psów, ponieważ konsumpcja potraw z psiny pozwala im, według wierzeń i przekonań ludów zamieszkujących wschodnią Azję, w pełni fizycznie i duchowo zespolić się z naszymi, mającymi duszę, (która w trakcie kulinarnej obróbki oddziela się od psiny i po „tęczowym moście” udaje się do psiego nieba), zdolnymi do miłości ulubieńcami i to bez naruszania zakazu zawartego w art. 6 ust. 2 pkt 16 ustawy o ochronie zwierząt. Należy przy tym zwrócić uwagę, że nasz stosunek do psów jest miarą naszego człowieczeństwa. Nie zapominajmy o tym.
Myślę też, że realizacja tego interesującego zamierzenia jest konkurencyjna cenowo do dań serwowanych w innych naszych lokalach, chociażby ze względu na fakt powszechności występowania w naszym kraju tzw. „wsadu do garnka” oraz łatwość jego pozyskania i to bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. Ponadto muszę stwierdzić, iż wyjście z tak interesującą ofertą na nasz ubogi rynek kulinarny bez cienia wątpliwości, wzbudziło żywe zainteresowanie wśród wszystkich wielbicieli psiuniek i suniek oraz pozwoliło nam Polakom, słynącym w świecie z tolerancji oraz otwartości do innych narodów i kultur, spojrzeć bardziej przyjaznym okiem na imigrantów ze wschodniej Azji, a szczególnie na ich bogate upodobania i doświadczenia kulinarne. Otwarcie tego lokalu na pewno spotkało się z życzliwym przyjęciem wśród warszawiaków i gości odwiedzających naszą stolicę. Przypuszczam również, że to niecodzienne wydarzenie odbiło się szerokim echem w pozostałych krajach Unii Europejskiej słynących z otwartości do wielokulturowości, a nam wypada złożyć temu Wietnamczykowi serdeczne gratulacje za nowatorski pomysł i życzyć mu samych sukcesów w prowadzeniu interesu.
Już widzę oczyma wyobraźni kartę dań w tym lokalu – zupa „brązowe oczko” z fasolką, pekińczyk w warzywach, amstaf duszony w kapuście, jamnik w sosie koperkowym, doberman zapiekany w rondlu, marchewka z ozorem azora, befsztyk z buldoga, cynaderki z charta w buraczkach, pieczeń z owczarka, gulasz z bulteriera, brodacz po monachijsku, seter po irlandzku, rottweiler z pieca, potrawka z pudla, płucka z wyżła w sosie słodko-kwaśnym, kotlet mielony „a la kundel” z ziemniakami, a na deser – galaretka z suni w musie owocowym. No to cóż, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko życzyć wszystkim miłośnikom psów przystępnych cen, no i oczywiście, „smacznego”.
S
Sylwia
Policja powinna sprawdzić wszystkie info,na wsi ludzie wszystko wiedzą.Gad który to zrobił niech siedzi kilka lat.ja bym z nim zrobiła to co zrobił z pieskiem.informujcie co z pieskiem.chciałabym mu pomóc
M
Mikko
Dobrze że nie spotkałem tego Ch... co robi takie rzeczy zwierzęciu bo bym zabił i poszedł do paki. Trzeba walczyć z takimi śmieciami ludzkimi
M
Malaczarna
Faktycznie kary są zdecydowanie za niskie.Ale tą kanalje bym rozdarła żywcem a w pysk wsadziła granat bez zawleczki
k
korek
Zdecydowanie w Polsce sa male kary nawet niewiadomo czy oprawcy zostaja skazani.Panstwo polskie powinno byc bardziej surowsze stanowcze wobec kar.Codziennie jest jakis biedny zwierzak znaleziony.i na tym koniec.Nigdy nie slychac zeby ktos ponosil kare tylko pisze co grozi za znecanie sie.To takie bezbronne zwierzeta kto im pomoze jesli nie my.
Wróć na i.pl Portal i.pl