Ktoś, kto to słyszy, a nie zna treści wystąpienia szefa polskiej dyplomacji wygłoszonego w Berlinie w Niemieckim Towarzystwie Polityki Zagranicznej, może łatwo ulec wrażeniu, że Sikorski rzeczywiście dopuścił się, jeśli nawet nie zdrady stanu - jak chce Kaczyński - to z pewnością czegoś mocno kontrowersyjnego.
Czytaj też:"Stany Zjednoczone Europy"? Sikorski postuluje wzmocnienie centralnych organów Unii Europejskiej
Tymczasem jednak okazuje się, że dla Kaczyńskiego i Ziobry albo przestały mieć jakąkolwiek wagę pojęcia takie jak "trybunał stanu" i "wotum nieufności", albo też do mowy Sikorskiego nie zaglądali, albo wreszcie przeczytali ją, lecz gorzej poszło im z jej zrozumieniem.
To ostatnie wydaje się akurat najmniej prawdopodobne, bo to niezbyt trudny, niedługi, napisany ze swadą i przejrzysty tekst. W dodatku tekst ważny. Ważniejszy nawet od tego, który jakiś czas temu opublikował na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung" niemiecki kolega Sikorskiego wraz z trzema byłymi szefami niemieckiego MSZ. Guido Westerwelle napisał tam wprost, że Berlin powinien skończyć z konsultowaniem najważniejszych kwestii jedynie z Paryżem i włączyć do tego grona Warszawę, bo tandem Merkel - Sarkozy ma zbyt mały potencjał jak na skalę obecnego kryzysu w Europie.
Czytaj też:Po wystąpieniu Sikorskiego: Prezydent chwali, PiS straszy wotum nieufności i Trybunałem Stanu
Najważniejsza część wystąpienia Sikorskiego to długa lista napomnień wobec Niemiec
Choć więc w rzeczywistości to Berlin kłania się w tej chwili Warszawie, a nie - jak twierdzi polska prawica - Warszawa Berlinowi, Sikorski wcale nie był wobec Niemców przesadnie uprzejmy. Wystąpił z pozycji ministra spraw zagranicznych silnego europejskiego kraju, którego gospodarka rozwija się znacznie szybciej niż te krajów Zachodu, co zresztą podparł konkretnymi liczbami. Wyliczył Niemcom, o ile wzrosła wartość ich eksportu po rozszerzeniu Unii, nazwał wspieranie przez Berlin polskich starań o akcesję dobrą inwestycją.
Ale przede wszystkim przedstawił ponurą, choć rzetelną diagnozę sytuacji w strefie euro i w całej Europie. "Stoimy na skraju przepaści" - nie owijał w bawełnę Sikorski. Nie poprzestał jednak na biadoleniu, tylko zarysował ciekawą wizję wzmocnienia instytucji europejskich w obliczu kryzysu. Jak dotąd jedyną, którą odważył się sformułować jakikolwiek liczący się polityk Europy spoza Eurostrefy.
Czytaj też:PiS nie chce poprzeć wniosku SP o wotum nieufności dla Sikorskiego, zgłasza swój... identyczny
Tak naprawdę jednak najważniejsza część tego wystąpienia to lista poważnych napomnień pod adresem Niemiec. Sikorski wezwał Berlin do uznania między innymi własnej współodpowiedzialności za doprowadzenie do kryzysu, uprzywilejowanej pozycji w Unii, wreszcie do specjalnej odpowiedzialności za ochronę pokoju i demokracji "z racji na rozmiary i historię waszego kraju". Sikorski powiedział zatem Niemcom kilka słów gorzkiej prawdy, wykorzystując zresztą okazję do zaznaczenia naszej pozycji na tle reszty Europy. Zrobił to jednak w stylu, który nikogo nie uraził, nie spowodował kolejnych napięć na linii Warszawa - Berlin.
Może właśnie dlatego, gdy opiniotwórcze gazety i klasa polityczna całej Europy są pod mocnym wrażeniem mowy Sikorskiego, akurat u nas znaleźli się mainstreamowi ponoć politycy, którzy uważają ją za sprzeczną z polskim interesem. Bo przecież nie było tupania!
Czytaj też:Pozostałe komentarze Witolda Głowackiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?