Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sierpień miesiącem trzeźwości? Znalezienie abstynenta w sierpniu nie jest łatwe

Matylda Witkowska
Łódzki franciszkanin o. Tomasz organizuje pielgrzymki trzeźwościowe
Łódzki franciszkanin o. Tomasz organizuje pielgrzymki trzeźwościowe archiwum prywatne
Od ponad trzydziestu lat sierpień jest w Polsce miesiącem trzeźwości. Tak przynajmniej wynika z apeli biskupów, którzy z uporem godnym podziwu grzmią z ambon o abstynencji w imię takich wartości, jak Bóg, bliźni czy ojczyzna. Tymczasem od gór do morza właśnie w sierpniu odbywa się wakacyjne picie. Znalezienie abstynenta w sierpniu nie jest łatwe.

31-letnia Jola z Łodzi mocno się zdziwiła, gdy w ubiegłą sobotę wybrała się na mocno zakrapianą imprezę z okazji urodzin znajomej.

- Gospodarz wyjął z lodówki zmrożoną wódkę i postawił na stole kieliszki. Jak byśmy ich nie liczyli, wychodziło za mało - wspomina Jola. Po chwili okazało się, że sam pić nie będzie. - Sto razy przepraszał, że trafiło akurat na nas, ale od czterech lat w sierpniu "oszczędza wątrobę" - wspomina łodzianka, która z imprezy wyszła tuż po północy, zamiast jak planowała, o czwartej nad ranem. Bo bez pijącego gospodarza impreza jakoś się nie rozkręciła.

Nie powinna się dziwić, bo w ostatnią niedzielę lipca w kościołach całego kraju odczytywany jest list biskupów, którzy w podniosłych słowach zachęcają do sierpniowej abstynencji. Miesiąc wybrano nieprzypadkowo - to czas wielkich uroczystości maryjnych, pieszych pielgrzymek na Jasną Górę, rocznicy Powstania Warszawskiego i Cudu nad Wisłą.

W 1984 roku, gdy po raz pierwszy sierpień nazwano "miesiącem trzeźwości", hasło cieszyło się sporą popularnością - popierał je co trzeci warszawiak, bractwa trzeźwościowe w całej Polsce urządzały nawet demonstracje przed sklepami monopolowymi, a sam generał Wojciech Jaruzelskiego wspomniał o nim na zjeździe Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, proponując przedłużenie trzeźwości na cały rok.

Od tego czasu trzeźwy sierpień wszedł na stałe do kalendarium polskiego lata. Hasłem na ten rok jest "Komunia z Bogiem źródłem trzeźwości". Także w naszym regionie wierni mogli usłyszeć, że "alkohol to cichy, codzienny wróg życia duchowego i religijnego, rodzinnego i społecznego" a "troska o trzeźwość narodu jest sprawą nie tylko wierzących, ale wszystkich".

Jednak do kościoła nie każdy zajrzał. 17-letni Tachi, który na ulicy Piotrkowskiej gra często szlagier Dżemu "Whisky moja żono", o miesiącu trzeźwości nie słyszał, podobnie jak jego dziewczyna, też 17-latka.

- Serio, jest coś takiego? Przecież teraz są wakacje! - dziwi się.

Licealistkę do sierpniowej abstynencji próbowali zmusić rodzice, nakładając szlaban na wyjazd na Woodstock. Nic to jednak nie pomogło. Wraz z grupą przyjaciół spotykają się średnio dwa razy w tygodniu na domówkach, oczywiście alkoholowych. Pieniądze na tanie wino i niedrogie szampany mają z grania.

Jednorazowo zbierają nawet po 80 zł, bo Tachi śpiewa także swoje autorskie piosenki, które bardzo się podobają. Pomysłów na teksty dostarczają alkoholowe imprezy. Po jednej wyjątkowo szalonej, na której znajomy zwymiotował do swojej starej bejsbolówki zanotował: "budzę się rano, widzę czapkę zarzyganą, patrzę na prawo, widzę siostrę naje... ną". I jakoś się lato kręci.

Także ogródki na Piotrkowskiej w weekendy są pełne. Adam Kubicki, który prowadzi w Łodzi pub Rademenes, sierpniowego abstynenta nigdy jeszcze w życiu nie widział, choć ma jednego klienta, który rezygnuje z piwa w Wielkim Poście.

Nikogo, kto by rezygnował w sierpniu z alkoholu nie widział też Marek Skrzymowski, który w Pabianicach prowadzi Stowarzyszenie Abstynentów Granica.

- Latem w moim schronisku jest najwyżej kilkanaście osób. Ludzie zaczną pojawiać się w październiku, by przezimować, a z pierwszym letnim słonkiem ruszają w swoją drogę, by dalej pić - wyjaśnia.

Ojciec Grzegorz Piórkowski, proboszcz łódzkiej parafii Matki Bożej Anielskiej na Chojnach, zapewnia jednak, że "sierpniowi abstynenci" naprawdę istnieją.

- Wierni przy spowiedzi czy w rozmowach przyznają, że rzeczywiście podejmują takie postanowienia. Choć nie jest to jakiś masowy ruch - przyznaje.

Sierpniowych abstynentów dzieli na dwie kategorie: jedna to osoby religijne, które nie nadużywają alkoholu ale podejmują postanowienie o abstynencji, by ofiarować ją Bogu w intencji alkoholików, druga to ci, którzy czują, że " mają z tym problem", a sierpień jest dla nich okazją do zrobienia porządków w życiu.
Jak podkreśla, samo picie alkoholu nie jest grzechem. Grzechem natomiast zdecydowanie jego nadużywanie. Dlatego o. Grzegorz Piórkowski kilkanaście razy w roku, a zwłaszcza w sierpniu, przypomina w ogłoszeniach o działającej przy parafii grupie Anonimowych Alkoholików.

- Założyłem ją pięć lat temu, zaraz po tym, gdy zostałem proboszczem. Nie mogłem patrzeć na dramaty, które dzieją się w okolicy z powodu alkoholu - wyjaśnia.

Bo w starych kamienicach wokół parafii i na pobliskiej melinie hasło abstynencji nie jest zbyt popularne - ani w sierpniu, ani w żadnym innym miesiącu. Nie brakuje za to ludzi, którzy "wypili, zasnęli i nigdy więcej się nie obudzili".

Sporo takich historii zna pani Kasia, która od czterech miesięcy jest niepijącą alkoholiczką.

- Jeden z sąsiadów po pijanemu wdał się w bójkę. Dostał mocno w oko. Zaczęło się paprać, potem gnić - opowiada pani Kasia. Nie miał ubezpieczenia, by iść do lekarza, a był ciągle zbyt pijany, by dotrzeć do urzędu i je sobie załatwić. - Przez dwa dni nikt na ulicy go nie widział, potem okazało się, że nie żyje - relacjonuje łodzianka.

Franciszkanie z Chojen mogliby dorzucić jeszcze kilka smutnych, alkoholowych historii: o matkach, które pijane odbierają maluchy z przykościelnej świetlicy, o 23-letniej dziewczynie, która jest już na wykończeniu, bo alkohol zniszczył jej trzustkę i o sąsiedzie, który poszedł do MOPS-u po zapomogę, ale już nie wrócił, bo po drodze zapił i został znaleziony nieżywy i okradziony.

Według badań przeprowadzonych w 2009 roku przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że w ciągu ostatnich lat w całym kraju alkoholu do ust nie bierze prawie 2 mln mężczyzn i ponad 5 mln kobiet w wieku powyżej 15 lat. W ciągu ostatnich lat liczba pań-abstynentek nieznacznie wzrosła - z 33 w 2004 roku do 35 proc. w 2009, za to odsetek panów odmawiających sobie kieliszka spadł w tym samym czasie z 17 do 15 proc. dorosłych.

Region łódzki pod względem liczby abstynentów jest raczej w ogonie niż w czołówce krajowej. Wprawdzie wśród osób powyżej 15 roku życia jest u nas aż 464 tys. niepijących (czyli 23 proc. dorosłej populacji regionu), to jest to nieco mniej niż w średnio w Polsce, gdzie nie pije 25,3 proc. ludności. Abstynentów jest u nas mniej niż w województwach: świętokrzyskim, lubelskim, podkarpackim i kujawsko-pomorskim, gdzie alkoholu do ust nie bierze 29 proc. osób powyżej 15 roku życia. Za to trudniej niż u nas jest spotkać abstynenta na Śląsku i Mazurach - tam do tego grona należy 21-22 proc. populacji.

Ze statystyk można wyczytać jeszcze coś innego - ci, którzy piją, piją coraz więcej. Jeszcze w 1993 roku przeciętny Polak wypijał 6,5 litra czystego spirytusu na głowę, a w 2000 - 7,12, to w 2009 już 9,06 litra.

Wprawdzie co trzecia kobieta pijąca nigdy nie przekroczyła niebezpiecznej normy, ale już wśród pijących panów umiar zachowywał tylko co dziesiąty. Uzależnionych jest prawie milion osób, w ich najbliższym otoczeniu żyje 1,5 mln dzieci...

Wśród alkoholi wino i trunki wysokoprocentowe wypiera piwo. Niby to dobrze, ale między innymi z tego właśnie względu wzrasta liczba sięgających po alkohol nastolatków. I to najbardziej martwi lekarzy i terapeutów.

Marek Skrzymowski, który sam jest niepijącym alkoholikiem i dorosłemu jest w stanie wytłumaczyć, jakie szkody w życiu może wyrządzić alkohol, w stosunku do pijących nastolatków jest bezradny.

- Przychodzą do mnie pijące 12 czy 13-latki, pokazuję im człowieka, który zapił esperal i sparaliżowało go od pasa w dół, albo kogoś z odciętymi palcami, bo odmarzły mu, gdy zapił na mrozie. Ale do nich to nie dociera. Są zdrowi i nie wierzą, że coś im się może stać - wyjaśnia.

Niewątpliwie zgodzić się z nim mogą Tachi i jego dziewczyna. U niego w technikum pije cała klasa, u niej w liceum abstynencję zachowują może ze trzy dziewczyny.

- Pierwszy raz piwo wypiłam w drugiej klasie gimnazjum - mówi łodzianka. - Wraz z całą klasą poszliśmy do zaprzyjaźnionego sklepu, a potem na kolejowe tory. Spokojnie, były od dawna nieużywane - dodaje.
Tachi miał w szkole pogadankę o niebezpieczeństwach alkoholu. Ale wiele się nie nauczył.

- To była najweselsza lekcja w moim życiu - wspomina.- Wraz z paczką, którą zazwyczaj pijemy, tak się śmialiśmy, że prowadzący musiał wyjść z sali - cieszy się Tachi.

Więcej optymizmu co do trzeźwości młodzieży ma pracujący w chojeńskiej parafii ojciec Tomasz. Od lat jest przewodnikiem Płockiej Pielgrzymki w Intencji Trzeźwości Narodu z jego rodzinnego Bieżunia do Niepokalanowa. Wierni pokonują trasę, którą 600 lat temu przebył w drodze na Grunwald znany ponoć z abstynencji król Władysław Jagiełło.

- 85 procent uczestników to osoby w wieku od 15 czy 30 lat. Idea trzeźwości jest wyśmiewana, ale nie brakuje takich, którzy chcą się w to zaangażować- wyjaśnia.

Sam ojciec Tomasz też jest abstynentem, bo w wieku czternastu lat, zanim jeszcze myślał o powołaniu, podpisał deklarację Krucjaty Wyzwolenia Człowieka czyli zobowiązanie do rezygnacji z alkoholu na całe życie. Ludziom, którzy wytykają mu, że jako ksiądz abstynentem z definicji być nie może, bo na każdej mszy pije przecież wino, odpowiada teologicznie.

- Ludzie wierzący nie mają tu problemu, bo wierzą, że po konsekracji jest to krew Pana Jezusa - wyjaśnia.

Bycie abstynentem nie jest jednak oczywiste, nawet jeśli nosi się sutannę. O tym, że księdzu abstynentowi nie jest łatwo, doskonale wiedzą bohaterowie wydanej zaledwie przed kilkoma dniami przez wydawnictwo Znak książki "Wyznania księży alkoholików".

Można w niej wyczytać o alkoholu lejącym się strumieniami na niektórych plebaniach i podczas wizyt po kolędzie, mrożące krew w żyłach historie księży, którzy pijani odprawiali msze, czy podbierali na alkohol pieniądze z zakonnej kasy.

Problem nie jest rzadki - według szacunków wśród polskich księży problemy z alkoholem ma nawet co dziesiąty.

Pomiędzy tymi, co piją na umór i tymi, co dla idei odwracają kieliszki do góry dnem jest jeszcze morze Polaków, którzy alkohol piją z umiarem. GUS wylicza, że 41 proc. Polaków pije raz w miesiącu lub rzadziej, 23 proc. dwa do trzech razy w miesiącu.

Ideologiczni abstynenci zapewniają, że do umiarkowanie pijących "nawracać" nie zamierzają.

- Alkohol jest dobrem, nawet jeśli ja z tego dobra rezygnuję, to nie przeszkadza mi, jeśli ktoś na imprezie rodzinnej czegoś się napije - wyjaśnia. - Ale jeśli zapowiada się ostre picie, to takich zaproszeń po prostu nie przyjmuję - zastrzega.

O. Grzegorz Piórkowski dodaje, że we franciszkańskim refektarzu alkohol w niewielkich ilościach czasem się pojawia, choć poza Adwentem i Wielkim Postem, bo wtedy to nawet małe piwo nie wchodzi w grę.

Problem pojawia się wtedy, gdy trzeba określić bezpieczną granicę picia, bo dla każdego pijącego jest ona inna. Za standardową granicę uznaje się 3-4 dawki alkoholu dziennie dla mężczyzny i dwie dla kobiety, co daje dla pań jedno małe piwo, albo dwa kieliszki wina dziennie. Wypicie wszystkiego naraz, np. podczas weekendowej imprezy, bezpieczne nie jest, nie jest też łatwo w czasie picia wyliczać dawki.

Dr Paweł Czerniak, który przez kilka lat kierował Miejskim Ośrodkiem Profilaktyki Terapii Uzależnień w Łodzi i od lat jest znanym w środowisku abstynentem, radzi przede wszystkim przyjrzeć się sygnałom, które wysyłają nam nasi bliscy.

- Jeżeli komukolwiek z naszych bliskich przeszkadza nasze picie, bo na przykład nie chce się całować z browarem, to znak, że powinniśmy przyjrzeć się swojemu piciu. Jeśli okaże się, że potrafimy na imprezie rzeczywiście ograniczyć się do jednego kieliszka, to wszystko w porządku. Jeśli nie, powinniśmy poszukać pomocy - wyjaśnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki