Siedem medali Polaków na mistrzostwach Europy w podnoszeniu ciężarów 2018

Jakub Guder
Aleksandra Mierzejewska i prezes PZPC Mariusz Jędra
Aleksandra Mierzejewska i prezes PZPC Mariusz Jędra fot. archiwum mariusza jędry
Takiego sukcesu nikt się nie spodziewał. Polscy sztangiści zdobyli aż siedem medali ma mistrzostwach Europy w podnoszeniu ciężarów, które w niedzielę zakończyły się w Bukareszcie. To najlepszy wynik biało-czerwonych w historii tej imprezy.

Nie ma co ukrywać - po igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro i wpadce dopingowej Adriana Zielińskiego w polskiej sztandze nastąpiło mocne tąpniecie. Zmiana prezesa, obcięcie ministerialnych dotacji, nowy trener kadry. Zaczęto to wszystko pomału odbudowywać i chyba teraz można śmiało powiedzieć, że mamy pierwsze efekty.

Siedem medali na mistrzostwach Europy zdobyliśmy wcześniej tylko raz - w 1957 roku. Wówczas jednak po pierwsze byliśmy gospodarzami imprezy (mistrzostwa organizowano w Katowicach), a po drugie: wywalczyliśmy tylko jedno złoto. Z Rumunii przywieźliśmy trzy krążki z tego najcenniejszego kruszcu. Najpierw Mazurka Dąbrowskiego grano dla Joanny Łochowskiej (UKS Zielona Góra), która obroniła tytuł w kategorii do 53 kg. W ostatnim dniu imprezy na najwyższym stopniu podium stanęli Aleksandra Mierzejewska (+90 kg, Legia 1926 Warszawa) oraz Arkadiusz Michalski (105 kg, Budowlani Opole).

Srebrny medal dorzucił Kacper Kłos (85 kg, Tarpan Mrocza), a brązowe Łukasz Grela (94 kg, Budowlani Opole), Patrycja Piechowiak (69 kg, Budowlani Nowy Tomyśl) i Kinga Kaczmarczyk (90 kg, MAKS Tytan Oława). Więcej krążków wywalczyli w Bukareszcie tylko gospodarze. W klasyfikacji medalowej wyprzedziła nas jeszcze Gruzja, która co prawda zaledwie cztery razy była na podium, ale zawsze ze złotem.

Mogliśmy wypaść jeszcze lepiej, ale przed mistrzostwami z kłopotami zdrowotnymi zmagał się nasz wicemistrz świata Krzysztof Zwarycz (85 kg, Budowlani Opole), który ostatecznie zajął szóste miejsce.

- Jestem mile zaskoczony tymi wynikami - mówi prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów Mariusz Jędra, który święta spędził w Bukareszcie. Przed wylotem do Rumunii liczył po cichu na trzy medale. - Miałem trochę obowiązków, więc nie śledziłem na miejscu przygotowań zawodników do mistrzostw Europy. Rozmawiałem jednak telefonicznie z trenerami podczas zgrupowań - wyjaśnia Jędra, który na co dzień jest wojskowym i właśnie zmienia jednostkę. Teraz będzie żołnierzem II Wojskowego Szpitala Polowego, a jego dowódcą został płk. Jarosław Bukwald.

My osobiście cieszymy się oczywiście z dolnośląskich akcentów, czyli z sukcesu Kingi Kaczmarczyk (trenującej na co dzień pod okiem Waldemara Ostapskiego) oraz Arkadiusza Michalskiego, wychowanka polkowickiego pomostu. Co ważne - wszystkich najlepszych, rodzimych sztangistów w październiku będziemy mogli oglądać w Kobierzycach. Wiele bowiem wskazuje, że to podwrocławskie miasto ugości mistrzostwa Polski. - Jesteśmy już po pierwszych rozmowach z wójtem Ryszardem Pacholikiem. To człowiek przyjemny i otwarty na sport - mówi szef PZPC.

Teraz polscy sztangiści myślą już pomału o kwalifikacjach olimpijskich, bo - jak uspokaja kibiców Jędra - nie ma groźby, że ten sport wypadnie z olimpijskiego programu. Choć w Bukareszcie obradowały światowe władze, to jednak nie ustalono jeszcze szczegółowych zasad przyznawania paszportów do Tokio. Plan jest taki, że jeśli ktoś chce jechać na igrzyska, to będzie musiał przynajmniej pięć razy w roku wystartować w oficjalnych zawodach - w tym na mistrzostwach świata i Europy (kontynentu). - Nie będziemy mieli dzięki temu sytuacji, że ktoś przyjedzie na dużą imprezę i od razu zostanie mistrzem. Chodzi o to, żeby zawodnicy nie szukali drogi na skróty - wyjaśnia Jędra, który podkreśla, że polska sztanga musi wykorzystać sukces z ME.

Kolejny duży, międzynarodowy test czeka biało-czerwonych w listopadzie, kiedy to w uzbeckim Taszkiencie odbędą się mistrzostwa świata. Na tej imprezie zobaczymy kilka reprezentacji, które w ostatnich miesiącach były wykluczone z powodu problemów z dopingiem. Jedni powiedzą: to będzie prawdziwy egzamin. Inni jednak słusznie zauważą, że może gdyby w ciężarach więcej byłoby sportowców uczciwych, to i my zdobylibyśmy więcej medali.

ZOBACZ TAKŻE:
* Krzysztof Zwarycz: Marzy mi się medal w Tokio
* Podsumowanie sezonu Dolnośląskiego Związku Podnoszenia Ciężarów ZDJĘCIA
* Mariusz Jędra, prezes PZPC: Trudnych rozmów się nie boję [WYWIAD]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Siedem medali Polaków na mistrzostwach Europy w podnoszeniu ciężarów 2018 - Gazeta Wrocławska

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

m
matador
Panie Redaktorze Jakubie R! Od kiedy to Kobierzyce, z całym szacunkiem dla tej dynamicznej miejscowości, są miastem? Trochę wstyd nie znać podstawowych informacji o miejscowości, którą wymienia się w tekście. Po drugie, szanującemu się dziennikarzowi sportowemu, mającemu jako takie pojęcie o dyscyplinie opisywanej w artykule, NIE WYPADA, A NAWET NIE WOLNO, popadać w hura optymizm z powodu rzekomego, niestety, sukcesu polskich ciężarowców płci obojga. Prawda jest mniej radosna. Z takimi wynikami jakie w 2018 r "dawały" medale, ponad 50 lat temu, w erze jeszcze przedkoksowej, o medalach raczej nie byłoby co marzyć. A na pewno byłoby trudno. Pół wieku temu!!! Może za wyjątkiem wyniku w podrzucie Pana Michalskiego. Panie wtedy nie startowały, ale warto przypomnieć Panią Agatę Wróbel, która po prostu była SILNA i UTALENTOWANA, co pozwoliło Jej, wiele lat temu uzyskiwać wyniki o jakich obecna mistrzyni w tej kategorii, z całym szacunkiem, nawet nie może pomarzyć. Nie ten " materiał", nie te talenty. Na marginesie- gdyby do startu w tych mistrzostwach, dopuszczono reprezentantów państw wykluczonych z zawodów z powodu afer dopingowych, wielu z nich, nawet bez wspomagania, osiągnęłoby wyniki znacznie lepsze od naszych orlic i orłów.
No, ale wygląda na to, że Pan Redaktor wpisuje się w narrację tzw. dobrej zmiany, która ŻĄDA WYNOSZENIA POD NIEBIOSA SUKCESÓW "narodu". Najlepiej tych nie istniejących. Zgodnie z zasadą, że " kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą". Kto to powiedział?
Wróć na i.pl Portal i.pl