Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Mila: Ze Śląskiem Wrocław może być trudniej niż z Legią Warszawa [ROZMOWA]

Paweł Stankiewicz
Sebastian Mila z córeczką Michaliną po zwycięskim meczu Lechii Gdańsk z Legią Warszawa
Sebastian Mila z córeczką Michaliną po zwycięskim meczu Lechii Gdańsk z Legią Warszawa Tomasz Bolt/Polska Press
Sebastian Mila znowu zagra we Wrocławiu. W sobotnim meczu o godz. 15.30, ale tym razem w barwach Lechii przeciwko drużynie Śląska. Nikogo nie trzeba przekonywać, że będzie to dla niego mecz wyjątkowy, bo gra w drużynie którą kocha przeciwko tej, której wiele zawdzięcza.

Jesienią Lechia przegrała w Gdańsku ze Śląskiem 1:4, a Ty byłeś jednym z katów. Może teraz sytuacja się odwróci?
Mam nadzieję, że to się spełni i wygramy we Wrocławiu. To będzie szalenie trudny mecz dla nas. Śląsk raczej nie przegrywa u siebie i wbrew pozorom gra dobrą piłkę.

To ważny mecz w kontekście walki o grupę mistrzowską, bo Śląsk ma nad Lechią tylko dwa punkty przewagi.
Wiemy, jakie drużyny nas wyprzedzają w tabeli, ale też wiemy, jak wygląda sytuacja za nami, dlatego też chcemy wygrać te trzy mecze, które nam zostały.

Spodziewasz się ciepłego przywitania we Wrocławiu?
Trudno powiedzieć. Na pewno kibice nie muszą nic dla mnie robić, bo zrobili bardzo wiele przez ten czas, kiedy grałem w Śląsku. Wspierali mnie w naprawdę trudnych momentach. Jeśli ktoś jest komuś coś winien, to ja im.

Z czego wynika kryzys Śląska, który wiosną jeszcze nie wygrał i zdobył zaledwie 5 punktów? Z braku Sebastiana Mili?
Nie łączyłbym tego. W futbolu zdarzają się takie sytuacje, że drużyna wpada w dołek i to jest tylko kwestia czasu, kiedy z niego wyjdzie. Śląsk ma bardzo dobrych zawodników i będzie chciał nas pokonać.

Z którymi zawodnikami Śląska wciąż utrzymujesz bliski kontakt?
Z Krzysiem Ostrowskim, Piotrkiem Celebanem, Mariuszem Pawelcem czy Mariuszem Pawełkiem, który został nowym kapitanem. Spędzałem z nimi bardzo dużo czasu, a teraz po raz pierwszy będziemy się konfrontować.

Masz z pewnością kilku dobrych znajomych we Wrocławiu. Będą mieli rozdarte serca?
Myślę, że tak. Będą kibicować swojej drużynie, ale jednocześnie mi trochę też. Wygra drużyna lepsza, ale mam nadzieję, że to będziemy my. Zostawiłem we Wrocławiu nie tylko piękne wspomnienia, ale i świetnych ludzi, więc wracam tam z przyjemnością.

A o tych rzeczach nieprzyjemnych dla Ciebie we Wrocławiu już zapomniałeś? Może chcesz komuś coś udowodnić?
Absolutnie nie. Były sytuacje trudne, z którymi ciężko mi się żyło, ale tego staram się nie pamiętać. We Wrocławiu byłem dobrze traktowany i do wszystkich mam szacunek.

Mariusz Pawełek powiedział dla Radia Wrocław, że nie wie, jak mają przywitać Sebastiana Milę, bo on się z nimi jeszcze nie pożegnał...
Znowu nie było bankietu. (śmiech) Sytuacja była jasna. O 23 dostałem informację, że sprawy transferowe zostały załatwione, a o 7 rano drużyna Śląska wyjeżdżała na obóz. Nie było jak tego załatwić. Może Mariusz nie oglądał konferencji prasowej, na której pożegnałem się i podziękowałem całej drużynie, kibicom i trenerom. Musiałbym zrezygnować z meczu Lechii, żeby się z nimi pożegnać, więc myślę, że "Mario" mi wybaczy.

W Śląsku miałeś kilku trenerów. Był Ryszard Tarasiewicz, Orest Lenczyk, Tadeusz Pawłowski. Któremu zawdzięczasz najwięcej?
Przede wszystkim trenerowi Tarasiewiczowi, który uwierzył we mnie i postawił na mnie od samego początku. Bardzo nalegał na moje przyjście i od niego brała się wielka wiara, że możemy w Śląsku coś osiągnąć. Również wiele zawdzięczam trenerowi Lenczykowi, który spełnił moje dziecięce marzenia o mistrzostwie Polski. A trener Pawłowski poświęcił mi bardzo dużo czasu i pracy, żebym mógł spełniać się w reprezentacji i to dzięki niemu strzeliłem gola i miałem niesamowity wieczór w meczu z Niemcami. Ci trenerzy są dla mnie wyjątkowi.

A trener Stanislav Levy?
Trener Levy nie.

Jak odbierasz zamieszanie w Śląsku, kolejną zmianę kapitana?
Trener siedzi w środku i pewnie wie, co trzeba było zrobić, żeby było lepiej. Jest to małe trzęsienie ziemi i sam byłem zaskoczony, ale gratuluję Mariuszowi Pawełkowi. Musimy być bardziej skoncentrowani, bo ta sytuacja spowoduje, że Śląsk będzie bardziej zdeterminowany, żeby nas pokonać.

Lechia też chce wygrać, bo niby jesteście w "8", ale patrząc na różnice punktowe to możecie z niej jeszcze wypaść.
Zdążyliśmy pocieszyć się zasłużonym zwycięstwem nad Legią. Jednak już w tygodniu świadomość drużyny była ogromna, że we Wrocławiu być może czeka nas trudniejszy mecz. Grupa mistrzowska wciąż jest bardzo daleko, bo przed nami trzy bardzo trudne spotkania. Piłka nożna jest taką dyscypliną, że w pewnym momencie możemy nabić sobie guza i będzie problem.

Bierzesz pod uwagę, że usiądziesz na ławce, a mecz we Wrocławiu zacznie drużyna, która wygrała z Legią?
Jak wchodziłem na boisko, to było 0:0. Skoro miałby zagrać skład zwycięski, to dobrze, bo znaczy, że wystąpię od początku. (śmiech) Będę czekał na decyzję trenera. Cały tydzień trenowałem z zespołem i jestem w pełni gotowy do gry.

Na koniec roku traciliście do Śląska 14 punktów, a dziś już tylko dwa. Spodziewaliście się, że tak szybko odrobicie straty i już po dziewiątym meczu będziecie mogli minąć w tabeli drużynę z Wrocławia?
Trudne pytanie. Ja wierzyłem w zespół Lechii, któremu bacznie się przyglądałem na obozie w Hiszpanii. Widziałem młodych chłopaków, którzy wcześniej grali w dobrych klubach, a teraz chcą się identyfikować z Lechią i odnosić z nią sukcesy. Śląsk stracił trochę punktów, ale zostawiłem go na dobrym miejscu w tabeli jak odchodziłem i wciąż na takim jest. Jak po meczu z nami zacznie punktować w dwóch ostatnich kolejkach, to utrzyma tę dobrą pozycję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki