Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Saryusz-Wolski: Sprawa budżetu Unii nie rozstrzygnie się na tym szczycie [WYWIAD]

Sławomir Sowa
Grzegorz Gałasiński/archiwum
Z Jackiem Saryusz-Wolskim, europosłem PO, członkiem komisji spraw zagranicznych i komisji budżetowej Parlamentu Europejskiego, rozmawia Sławomir Sowa

Według propozycji Hermana van Rompuya, przewodniczącego Rady Europejskiej, Polska w budżecie Unii na lata 2014-2020 miałaby dostać 73,9 miliarda euro, ale Donald Tusk już mówi, że sytuacja jest trudna. Czyli na ile realnie możemy liczyć?
Wszystko zależy od tego, jaki będzie cały budżety unijny, a propozycji było już kilka. Pierwotna propozycja zakładała 1 033 miliardy euro. Propozycja Cypru pomniejszyła tę kwotę o 50 miliardów, propozycja van Rompuya, o którą Pan pyta, zakłada cięcia o 75 miliardów, ale ona w zasadzie jest już nieaktualna, ponieważ tak zwany "klub skąpców", czyli m.in. Niemcy, Holandia, Szwecja, czy Dania mówi o cięciach rzędu 100-120 miliardów euro. Ta ostatnia propozycja wydawała się skrajna, dopóki Brytyjczycy nie zażądali cięć o 200 miliardów euro. Jeżeli weźmiemy pod uwagę największe cięcia, to Polska zamiast pierwotnie spodziewanych około 450 miliardów złotych na politykę spójności i rolnictwo łącznie- bo właśnie tyle w rzeczywistości moglibyśmy otrzymać w pierwszym wariancie budżetu - teoretycznie mogłaby mimo wszystko liczyć na około 400 miliardów złotych. Ale nie sądzę, by na szczycie w tym tygodniu udało się dojść do ostatecznego porozumienia w sprawie unijnego budżetu.

Nie wierzy Pan?
Są zbyt wielkie rozbieżności i jest już cała grupa krajów, które zapowiedziały weto. Dania, Austria, Wielka Brytania, a także Francja. W przypadku Francji to efekt propozycji van Rompuya, która zakłada duże cięcia we Wspólnej Polityce Rolnej, na co Francja absolutnie się nie godzi. Ja oczywiście bardzo chciałbym tego porozumienia na najbliższym szczycie, ale z realnego punktu widzenia uważam, że im bliżej szczytu, tym mniejsze szanse. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, możliwy jest wariant prowizorium budżetowego, czyli budżet na rok 2013 powiększony o dwuprocentowy wskaźnik inflacji. Całkowicie realne jest też powtórne podejście do budżetu Unii wiosną przyszłego roku, kiedy prezydencja w Radzie Unii Europejskiej będzie w rękach Irlandii.

Co miałaby zmienić prezydencja irlandzka?
Może być łatwiej rozmawiać, ponieważ Irlandia ma dobre doświadczenia jeśli chodzi o korzystanie z funduszy europejskiej polityki spójności.

Mówi Pan o prowizorium jako alternatywie na całą siedmioletnią perspektywe budżetową Unii, gdyby nie doszło do porozumienia w sprawie budżetu. Co by to właściwie oznaczało dla Polski? Czy prowizorium byłoby dla nas do przyjęcia?
Prowizorium nie jest rozwiązaniem optymalnym, gdyż ogranicza horyzont planowania przy dłuższych inwestycjach. Ale można z nim żyć. Budżety narodowe też realizują wieloletnie inwestycje, a są budżetami kroczącymi. Jeśli chodzi o interes Polski, jakiekolwiek rozwiązanie poniżej prowizorium jest dla nas całkowicie nieopłacalne.

Jarosław Kaczyński oznajmił, iż PiS otrzymał zapewnienie od premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona, że cięcia nie powinny dotykać Polski, a tylko krajów zamożnych. Na tej podstawie stwierdził, że Polska powinna zawetować budżet Unii, jeśli takie cięcia nas dotkną.
Po pierwsze, weto jest instrumentem ostatecznym. Po drugie, z weta najpierw skorzystają inne kraje, a także Parlament Europejski. Wreszcie trzecia rzecz. Obietnica Davida Camerona jest złudna i bez pokrycia, oferuje nam jak Zagłoba Niderlandy. Stanowisko Brytyjczyków jest od kilku lat znane i ono jest dla nas tylko pozornie korzystne. Bo jeżeli z funduszy spójności, o które teraz w dużej mierze toczy się walka, będą korzystać tylko kraje ubogie, a nie regiony ubogie we wszystkich krajach, to wtedy grupa krajów korzystających tak bardzo się zawęzi, że szybko zaniknie podstawa polityczna i poparcie dla polityki spójności. W efekcie polityka spójności zostałaby w ogóle zlikwidowana. Stracilibyśmy wielkie pieniądze, o które teraz walczymy.

Są głosy, że nawet jeśli dostaniemy mniej pieniędzy w Unii niż się spodziewamy, to i tak możemy tego nie odczuć, jeżeli właściwie wykorzystamy to co mamy. Tak mówi na przykład Leszek Balcerowicz.
Odczujemy brak tych pieniędzy. Trzeba walczyć o każdy miliard. To nam da także większą swobodę przy konstruowaniu budżetu krajowego. A dobre wykorzystanie jest ważne zawsze.

Po Europie rozlewa się fala strajków i demonstracji przeciwko cięciom finansowym. Czy ta presja wpływa na negocjacje w sprawie budżetu Unii?
Pośrednio tak. Jeżeli nie nastąpi porozumienie w sprawie budżetu, to do rynków finansowych popłynie bardzo zły sygnał, który może spowodować podwyższenie oprocentowań obligacji. Negatywny efekt może być wówczas większy niż te setki i dziesiątki miliardów euro,o które toczy się teraz cała batalia. A to może przyczynić się do jeszcze większych napięć społecznych w krajach Unii. Moim zdaniem te napięcia i niezadowolenie społeczne w krajach Unii powinny teraz grać na rzecz zawarcia kompromisu w sprawie budżetu.

Rozmawiał Sławomir Sowa

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki