Samotne wilki, czyli terroryzm w wersji 2.0

Wojciech Rogacin
Wojciech Rogacin
Wojciech Rogacin Fot. Polskapresse
FBI i policja wczoraj wciąż tropiły potencjalnych sprawców zamachu w Bostonie i nie poznaliśmy ani ich tożsamości, ani motywów, jakimi się kierowali. Jednego mogliśmy być pewni już w pierwszych chwilach po zamachu - zagrożenie terrorystyczne na świecie nie minęło wraz z przetrąceniem kręgosłupa terrorystycznej islamskiej Al-Kaidzie. W dodatku tym razem zagrożenie to może być jeszcze bardziej niepokojące, bo trudniejsze do zidentyfikowania i wykrycia.

Dzieje się tak zawsze, gdy mamy do czynienia z zamachowcem samotnikiem, niezwiązanym z określoną grupą terrorystyczną. Zachodziło podejrzenie, że tak było w przypadku zamachu w Bostonie. Grupy terrorystyczne zazwyczaj po zamachu "chwalą się", że to one dokonały rzezi, oraz informują, jakie motywy im przyświecały. W tym przypadku nie było podobnych deklaracji.

Eksperci są zgodni, że łatwiej służbom specjalnym wpaść na trop spisku organizowanego przez jakąś grupę terrorystyczną o określonej ideologii - osoby te spotykają się, wymieniają informacjami, używając np. telefonów - niż tzw. samotnego wilka. Przekonali się o tym Norwegowie w 2011 roku, kiedy Anders Breivik dokonał masakry młodzieży związanej z partią rządzącą na wyspie Utoya.

Przekonali się o tym zresztą sami Amerykanie w kwietniu 1995 roku, kiedy Timothy McVeigh zdetonował olbrzymi ładunek wybuchowy w Oklahoma City, zabijając 168 osób.

O ile grupy terrorystyczne, np. islamscy ekstremiści, mogą być stale monitorowane przez agentów służb specjalnych, a ich poszczególni członkowie śledzeni, o tyle samotnych zamachowców nie sposób zidentyfikować przed dokonaniem przez nich zamachu. Kupowanie przez Breivika materiałów, które posłużyły mu do konstruowania bomby, nie zwróciło uwagi służb. Podobnie jak zakupy szybkowarów użytych do zamachów w Bostonie.

Samotne wilki kierują się w swych zbrodniczych działaniach logiką paranoika, niemal szaleńca, który myśli, że odbierając życie innym, przywraca sprawiedliwość na świecie. Bardziej przydatni w rozpracowywaniu takich terrorystów są psychologowie niż antyterroryści.

Gdyby zatem okazało się, że za zamachem w Bostonie stoi samotny zamachowiec lub może dwóch zamachowców - jak podejrzewa FBI - znaczyłoby to, że możemy mieć do czynienia z pewną zmianą strategii terroryzmu. Jedynym skutecznym - w miarę - sposobem walki z takimi osobnikami jest niestety większa inwigilacja obywateli w miejscach publicznych - więcej kamer, zwiększenie sił policyjnych i bezpieczeństwa. A i tak nie da to nigdy pełnej gwarancji bezpieczeństwa. Wygląda na to, że epoka terroryzmu nie przeminęła po wojnach w Iraku i Afganistanie, ale wciąż trwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl