Rzymskie wakacje A.D. 115. Zwiedzamy metropolię sprzed 1900 lat

Paweł Stachnik
Rysunek ukazujący Forum Romanum w dawnym Rzymie
Rysunek ukazujący Forum Romanum w dawnym Rzymie archiwum
STAROŻYTNOŚĆ. W 115 r. n.e. Rzym jest w stanie świetności. Mieszka w nim półtora miliona ludzi. Miasto zapiera dech w piersiach. Ale też zmaga się z dobrze znanymi nam problemami.

Jest wczesny świt, nad miastem budzi się dzień. Na pustych ulicach pojawiają się pierwsi ludzie, słuchać kroki przechodniów, turkot kół wozu, szczekanie psa. Szerokie arterie powoli wyłaniają się z porannej szarówki. Ulice wyłożone są bazaltowymi płytami, wzdłuż nich stoją wysokie, piętrowe domy.

Na placach widać fontanny, posągi i efektowne kolumnady. Gdyby spojrzeć na miasto z lotu ptaka, można by dostrzec wzgórza wyłaniające się z białych kłębów mgły. Metropolia rozłożyła się bowiem na siedmiu wzgórzach oraz nad dużą rzeką, a spora część jej obszaru leży na terenie podmokłym.

Gdy mgła opadnie ujrzymy zapierający dech w piersiach widok: wielkie, gęsto zabudowane miasto, poprzecinane siecią szerokich, reprezentacyjnych ulic połączonych węższymi traktami, małymi uliczkami i wreszcie wąskimi zaułkami. Pomiędzy nimi rozciągają się eleganckie, rozległe place ze wspaniałymi budowlami: świątyniami, gmachami publicznymi, łukami triumfalnymi, pomnikami.

Półtora miliona ludzi

Tak wygląda starożytny Rzym w 115 r. naszej ery, za panowania cesarza Trajana. Miasto jest stolicą imperium rzymskiego, które właśnie osiągnęło apogeum swojej ekspansji terytorialnej. Państwo rozciąga się od Szkocji po Persję i od Sahary po Morze Północne. Jego granice liczą ponad 10 tys. km długości. Wytyczono w nim około 100 tys. km solidnych dróg, służących do sprawnego przemieszczania się. W państwie rzymskim kwitną handel, rzemiosło, rolnictwo, rozwija się kultura i sztuka. Porządku w rozległych prowincjach strzeże 150-190 tys. legionistów.

Stolicą tego potężnego państwa był Rzym, wówczas najludniejsze miasto świata. Żyło w nim - bagatela! - półtora miliona osób. Metropolia stale się rozwijała, przyciągając nowych mieszkańców ze wszystkich krańców imperium. Rosła jej powierzchnia, zabudowa i liczba ludności. Każdy z władców (ale też bogaci patrycjusze i kupcy) starał się upiększyć stolicę i zostawić coś po sobie - nowe forum, świątynię, pomnik, gmach użyteczności publicznej.

Za czasów Konstantyna (panował jakieś 200 lat po Trajanie) w Rzymie było 40 łuków triumfalnych, 12 forów, 28 bibliotek, 12 bazylik, prawie 1000 łaźni publicznych, 100 świątyń, 1352 fontanny uliczne, dwa cyrki do wyścigów konnych, z których jeden mógł pomieścić prawie 400 tys. widzów, i dwa amfiteatry do walk gladiatorów, z których jeden miał 50-70 tys. miejsc.

Ale i teraz, w czasach Trajana, jest w Rzymie co oglądać. W II w. naszej ery Rzym znajduje się w stanie świetności. Nie brakuje w nim wspaniałych obiektów, budowli i miejsc. Po upadku cesarstwa rzymskiego Europa będzie musiała czekać kilkanaście wieków, by znów stworzyć coś podobnego. Zapraszamy na spacer po starożytnym Rzymie sprzed 1900 lat. Naszym przewodnikiem będzie książka włoskiego pisarza Alberto Angeli zatytułowana „Jeden dzień w starożytnym Rzymie”, która się we Włoszech stała bestsellerem.

Szafa to nowość

Jak mieszkano w stolicy imperium? Wbrew temu, co pokazują filmy historyczne, w dużych eleganckich domach z kolumnami mieszkali tylko najbogatsi: patrycjusze, arystokraci, kupcy. Dom taki (określany po łacinie jako „domus”) był strukturą zamkniętą na zewnątrz. Solidne ściany bez okien (lub z małymi i wysoko umieszczonymi) odgradzały go od ulicy. Wejścia broniły solidne drewniane drzwi, nabijane guzami z brązu.

Za drzwiami do wnętrza prowadził wyłożony mozaiką korytarz. Wiódł do prostokątnego dziedzińca nazywanego atrium. Atrium miało otwór w dachu, przez który wpadało światło słoneczne, ale i deszcz. Deszczówka spływała specjalnymi rynnami do zbiornika umieszczonego na środku i połączonego z podziemną cysterną, skąd następnie była czerpana na potrzeby domu. Za atrium znajdował się perystyl, czyli wewnętrzny ogród, otoczony kolumnami, z kwiatami, roślinami i rzeźbami oraz fontanną. Było to wspaniałe miejsce do odpoczynku.

Wbrew filmowym przekazom, ściany rzymskich domów nie były białe. Malowano je w żywe kolory, przedstawiano krajobrazy, postacie, sceny z mitologii. Cóż jednak z tego, skoro większość pomieszczeń była niewielka, nie miała okien (lub tylko małe świetliki), a oświetlano je oliwnymi lampkami. Wspaniałe mozaiki pokrywające podłogi i malowidła na ścianach rzymianie oglądali więc zawsze w półmroku…

Stosunkowo skromne było też wyposażenie wnętrz. Używano wprawdzie stołów, krzeseł, taboretów i łoży biesiadnych, ale meble nie miały dekorować wnętrz, tylko służyć, dlatego było ich niewiele i raczej ich nie eksponowano. Powszechne u nas szafy wtedy dopiero pojawiały się w domach i były nowym wynalazkiem. Nie trzymano w nich ubrań, lecz cenne przedmioty: szklane naczynia, kałamarze, przybory toaletowe. Ubrania i bieliznę przechowywano za to w drewnianych skrzyniach. W dobrym guście było prezentowanie na niewielkich stolikach pięknych przedmiotów: marmurowych popiersi, srebrnych i szklanych naczyń, a także antyków, czyli przedmiotów etruskich lub egipskich.

Wille i bloki

Tak mieszkali bogaci. A jak mieszkała cała reszta? Podobnie jak my - w wielopiętowych domach i kamienicach zwanych „insulae”. Budowano je wzdłuż ulic tworząc pierzeję, a przepisy mówiły, że nie mogą mieć więcej niż 18 m wysokości, czyli sześć dzisiejszych pięter. Na parterze umieszczano sklepy lub kilkupokojowe mieszkania dla zamożnych. Im wyższe piętro jednak, komfort spadał, a zajmowali je coraz biedniejsi. Na wysokich piętrach gnieździli się robotnicy, posługacze, nosiwody, uliczni handlarze…

Właściciele domów upychali do dzielonych na małe klitki mieszkań jak najwięcej osób, by zarobić na czynszu. Insule przypominały więc współczesne blokowiska w slumsach wielkich miast. Czynszówki budowano, gdzie się tylko dało i jak najtańszym kosztem, co skutkowało często katastrofami budowalnymi. Raz do roku, w porze odnawiania umowy najmu, ulice zapełniały się bezdomnymi, których nie stać było na podwyższony czynsz. W insulach mieszkała większość rzymian: za czasów Konstantyna w stolicy naliczono 46 602 insuli i tylko 1797 domów.

W małych pokojach insuli nie było prawie w ogóle mebli, ubrania i worki z rzeczami wieszało się na gwoździach wbitych w ścianę. W rzymskich mieszkaniach nie było pieców ani kominków. Ogrzewano je węglem drzewnym spalanym w niewielkich metalowych piecykach, gotowano na rusztach (stąd też częste pożary). Nie było też łazienek ani toalet. Potrzeby fizjologiczne załatwiano do naczyń, a kąpano się w łaźniach publicznych.

Rzymski street food

Zanim wyjdziemy z insuli dla ulicę, zobaczmy, jak ubierają się rzymianie. Jako bieliznę nosili przepaskę biodrową wiązaną w talii. Na to powszechnie zakładano tunikę, czyli sięgającą kolan szatę z krótkimi rękawami, przepasaną sznurem, bardzo wygodną i praktyczną. Na nią bogatsi obowiązkowo nosili togę, czyli odpowiednio udrapowany pas materiału, mający nieraz i sześć metrów długości, którego połę podtrzymywano ręką.

Rano rzymianie nie brali kąpieli, lecz przemywali tylko twarz i ręce wodą. Później szli do łaźni i dokonywali gruntownego obmycia. Za to śniadanie jadali całkiem solidne. Złożone było zwykle z chleba, sera, mięsa, owoców, mleka i oczywiście wina. Obiad - inaczej niż u nas - był lekki. Główny posiłek stanowiła natomiast kolacja, na którą często zapraszano znajomych. Tak jadali ci, których było stać. Reszta pożywiała się chlebem, wodą, podpłomykami.

W Rzymie dobrze rozwinięta była infrastruktura gastronomiczna. Łatwo znaleźć można było winiarnie. Podawano w nich wino i podpłomyki, które klienci spożywali na stojąco. Za długą ladą taberny stały amfory, a na długim pręcie wisiały małe dzbanki. Był to jakby bar z przekąskami z naszych czasów. Z kolei w gospodach można było zjeść na siedząco, za stołem Tam również był kontuar, z wstawionymi dużymi amforami, z których chochlą nakładano klientom na talerze a to oliwki, a to gotowaną pszenicę, a to warzywa. Do tego serwowano grzane wino z pieprzem, miodem, ziołami i ciepłą wodą.

Ścisk, hałas, przestępczość

Wyjdźmy na rzymską ulicę. Od razu porywa nas tu tłum spieszących gdzieś ludzi. Są wśród nich przedstawiciele wszystkich warstw: urzędnicy, kupcy, patrycjusze otoczeni służbą i niewolnikami, eleganckie damy niesione w lektykach, uliczni sprzedawcy zachwalający swój towar, niewolnicy niosący pakunki, żołnierze na przepustkach. Są rzymianie, Grecy, czarnoskórzy z Północnej Afryki, jasnowłosi przybysze z północy, Egipcjanie, mieszkańcy Bliskiego Wschodu. W Rzymie nie ma dyskryminacji ze względu na pochodzenie lub kolor skóry. Jest za to dyskryminacja społeczna.

Jak pisze Alberto Anglela, starożytny Rzym zadziwiająco przypominał współczesne wielkie metropolie, takie jak Nowy Jork czy Londyn. Był wielkim centrum cywilizacji, handlu i kultury przyciągającym imigrantów z całego imperium. Tak samo jak współczesne wielkie miasta zmagał się z różnymi problemami: chaotycznym ruchem drogowym, hałasem, brudem, wysokimi cenami mieszkań, nadmiernym i niekontrolowanym rozrostem przestrzennym oraz przestępczością (któryś z rzymskich literatów napisał, że wyjście na kolację bez przygotowania testamentu jest poważnym błędem).

Ale są też w Rzymie miejsca, które i dziś potrafiłyby wprawić w zachwyt. Ot, choćby Forum Romanum: ogromnych rozmiarów plac otoczony portykami, kolumnami, rzeźbami i wysokimi budynkami.

Są tu też konne posągi cesarzy na wysokich postumentach. Kolorowa trybuna dużych rozmiarów ozdobiona jest… dziobami okrętów, zdobytych przez Rzymian w rozmaitych wojnach. Z trybuny tej politycy wygłaszają przemówienia. Przed świątynią Saturna stoi natomiast złota kolumna, Miliarium Aurelium. Stąd rozchodzą się wszystkie rzymskie drogi. Na pozłacanej blasze z brązu wypisano odległości do najważniejszych miast.

Na Forum stoi też potężna Bazylika Julijska. To nie świątynia, lecz gmach publiczny, w którym odbywają się rozprawy sądowe. Budynek rzeczywiście jest monumentalny i w środku przypomina katedrę. Ma pięć długich naw, oddzielonych od siebie kolumnadami.

Cuda stolicy

W miarę, jak Rzym się rozrastał pojawiała się potrzeba kolejnych placów publicznych o charakterze rynku. Tak więc kolejni cesarze budowali własne fora. Zrobili to Juliusz Cezar, Oktawian August, Wespazjan, Nerwa i Trajan. W ten sposób powstała cała dzielnica połączonych ze sobą rynków, przez które przewijają się nieustannie tłumu ludzi. Na tej eleganckiej przestrzeni publicznej odbywają się spotkania zawodowe i towarzyskie, ogłasza się urzędowe obwieszczenia, prowadzi kampanie polityczne wśród wyborców, zawiera interesy, handluje albo przychodzi dla przyjemności, by popatrzeć na tłum, budynki i wielkomiejski ruch. Dziś rzymskie fora to kolekcja ruin.

Jak pisze autor, stało się tak dzięki… wielbiącym antyk ludziom renesansu. Oto w XVI w. papież Juliusz XVI wydał polecenie, by traktować fora jako źródło budulca. Znajdujące się wtedy jeszcze w całkiem dobrym stanie świątynie i budynki zaczęto rozbierać, by pozyskać marmur i trawertyn do trwającej właśnie przebudowy Rzymu.

Na razie jednak fora istnieją i służą rzymianom. Inny cud stolicy imperium to Termy Trajana - przemyślnie zaprojektowany wielki kompleks budynków, przypominający trochę współczesny aquapark. Można w nich skorzystać z kąpieli w dużym basenie, pospacerować po ogrodach i zagajnikach, skorzystać z biblioteki, obejrzeć występy, pożywić się, uprawiać sporty, a wreszcie skorzystać z łaźni i masażu. W Termach Trajana mogło zmieścić się jednorazowo trzy tysiące osób.

Jeszcze inne miejsce, które odwiedził kiedyś każdy rzymianin to Koloseum, wielki amfiteatr zbudowany na planie elipsy, mogący pomieścić od 50 do 70 tys. widzów. Jego trawertynowe mury wznosiły się na wysokość 50 m, a budowla miała cztery kondygnacje. Na trybuny prowadziły odpowiednio zaprojektowane korytarze i schody, uwzględniono też ubikacje i krany z wodą. Pod spodem znajdowało się kilka podziemnych poziomów, kryjących zaplecze techniczne, klatki dla zwierząt, koszary dla gladiatorów, cele dla skazańców. Dzięki systemowi zapadni, pochylni i wind na arenę (75 m długości i 44 m szerokości) można było wynieść skazańców, gladiatorów, dzikie bestie i elementy scenografii (np. wielkie sztuczne wieloryby, z których paszcz wychodziło 50 żywych niedźwiedzi, albo bitwę morską…). Jak ostrożnie szacuje Alberto Angela, w ciągu 450 lat użytkowania Koloseum mogło w nim zginąć od 270 do 500 tys. ludzi. A wszystko to w Rzymie - kulturalnym i cywilizacyjnym centrum ówczesnego świata…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rzymskie wakacje A.D. 115. Zwiedzamy metropolię sprzed 1900 lat - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl