Rzym - państwo nowoczesne

Paweł Stachnik
Brukowana rzymska droga wiodąca do miasta
Brukowana rzymska droga wiodąca do miasta Fot. archiwum
STAROŻYTNOŚĆ. Cesarstwo Rzymskie było krajem wysoko rozwiniętym. Po jego upadku na przywrócenie niektórych rozwiązań cywilizacyjnych trzeba było czekać setki lat.

Państwo to w szczytowym momencie leżał o na trzech kontynentach. Rozciągało się od dzisiejszej Wielkiej Brytanii na północnym-zachodzie po Kuwejt na południu, i od Algierii w Północnej Afryce po Krym nad Morzem Czarnym. Dzięki sile militarnej, świetnej organizacji wewnętrznej oraz umiejętności przejmowania wartościowych rozwiązań od obcych, niewielkie początkowo państwo zdołało podbić wszystkie te ziemie, scalić je i zbudować silny, sprawnie działający organizm. Organizm, który nie tylko podbijał, ale przyciągał innych.

Imperium przez wiele stuleci stanowiło najwyższy wykwit cywilizacji. Funkcjonowało w nim zadziwiająco wiele r ozwiązań, instytucji i zwyczajów, które znamy z naszych czasów. Nie wydaje się przesadzone stwierdzenie, że aż do współczesności żadna inna kultura nie zdołała tyle dokonać. Dość powiedzieć, że po upadku imperium na przywrócenie niektórych cywilizacyjnych czy technicznych rozwiązań z czasów Rzymu trzeba było czekać setki lat.

Przyjrzyjmy się więc, jak wyglądało życie w Cesarstwie Rzymskim w 115 r. n.e., w czasach cesarza Trajana, jednego z najlepiej ocenianych władców. To za jego czasów państwo osiągnęło największy zasięg terytorialny. Zamieszczane w podręcznikach mapy Rzymu u szczytu potęgi pokazują je właśnie w czasach Trajana. Naszym przewodnikiem będzie pisarz Alberto Angela, autor książki „Imperium. Podróż po Cesarstwie Rzymskim śladem jednej monety”, w której przedstawił funkcjonowanie tego państwa oraz życie jego mieszkańców.

Caput mundi

Zacznijmy od Rzymu, stolicy imperium i centrum świata. To nie przesada - wszystko w ówczesnej cywilizowanej Europie nakierowane było na Rzym. Nie tylko w cywilizowanej zresztą, także barbarzyńcy o Rzymie słyszeli, bali się go, nienawidzili, ale też pożądali (o czym za chwilę).

W 115 r. n.e. stolica liczyła 1,5 mln mieszkańców (dla porównania: Warszawa milion ludzi osiągnęła dopiero w 1925 r., Kraków formalnie nadal nie ma miliona…). Była metropolią rozłożoną na siedmiu wzgórzach i wzdłuż Tybru. Jej centrum mogło oszołomić szerokimi brukowanymi ulicami, pięknymi placami, wspaniałymi domami i gmachami publicznymi.

Mieszkańcy imperium wyprzedzali plemiona żyjące poza jego granicami o całe lata świetlne

Szczególne wrażenie robiło Forum Romanum, wielki plac otoczony wysokimi budynkami - urzędami i świątyniami - ozdobiony posągami bogów, cesarzy i bohaterów. Plac zwykle zatłoczony ludźmi - przechodniami, interesantami, osobami, które umówiły się tu na spotkanie. Rzym jest bowiem miastem zatłoczonym. Przez ważniejsze trakty trudno się przecisnąć w ciżbie mieszkańców gnających przed siebie i zajętych swoimi sprawami: tragarzy niosących pakunki, ulicznych sprzedawców jedzenia i drobnych towarów, niewolników wykonujących polecenia swoich właścicieli, żołnierzy na przepustkach, bogaczy niesionych w lektykach.

Rzym pod niektórymi względami nie różnił się od współczesnych metropolii. Zmagał się z przeludnieniem (wszyscy chcieli mieszkać w stolicy), brakiem mieszkań, wysokimi czynszami, katastrofami budowlanymi (ówcześni deweloperzy budowali jak najtańszym kosztem), hałasem, ruchem ulicznym (dostawcze wozy mogły poruszać się tylko w nocy). Miał też dzielnice nędzy, w których w strasznych warunkach wegetowali najbiedniejsi.

Centrum logistyczne

By zaopatrzyć tak wielką metropolię konieczny był dobrze zorganizowany system dostaw. Towary z całego imperium dopływały statkami do portu w Ostii, która była wielkim centrum przeładunkowym. Leżał niedaleko Rzymu, u ujścia Tybru do morza. Cesarz Klaudiusz kazał tam wybudować wielki port. Tworzyły go dwa mola w kształcie łuków, obejmujące obszar o powierzchni 64 hektarów. Do środka mogło wpłynąć co najmniej 200 jednostek. W pobliżu zatopiono wielki statek wypełniony cementem, a na tak utworzonej sztucznej wyspie zbudowano latarnię morską.

Później powstał drugi port, stworzony z rozkazu Trajana. Miał kształt regularnego sześcioboku, co dawało 2 tys. metrów nabrzeża, przy którym zbudowano ciąg magazynów na towary. A do Ostii przypływały statki ze wszystkich krańców imperium. Przede wszystkim ze zbożem z Egiptu, Sycylii i Afryki Północnej, oliwą z Grecji, tkaninami z Bliskiego Wschodu, dzikimi zwierzętami i niewolnikami z Afryki, drewnem z Galii…

Towary przeładowywano na małe statki rzeczne i wysyłane do Rzymu. Jako że musiały płynąć pod prąd, były ciągnięte przez woły lub niewolników. Odległość wynoszącą 16 km pokonywano w ciągu dwóch dni.

Podstawą wyżywienia mieszkańców było zboże. Potrzeba go było wiele, tym bardziej, że części rzymian przysługiwał co miesiąc darmowy przydział ziarna w wysokości około 35 kg na głowę. Otrzymywali go wolni obywatele mieszkający w Rzymie, tylko mężczyźni, bez kobiet, dzieci i niewolników, w sumie - 200 tys. osób.

Każdy z zarejestrowanych w urzędzie uprawnionych otrzymywał drewnianą lub ołowianą tabliczkę, na której wyryto jego imię, miejsce, w którym zboże było wydawane (zwykle to jeden z teatrów) oraz datę. Wydawanie zboża było dobrze zorganizowanym systemem nazywanym „annona”. Kierował nim „praefectus annonae”, czyli urzędnik odpowiedzialny za dostawy zboża oraz jego rozdział.

Zboża i drewna

Początki tego zwyczaju, ujętego przez poetę Juwenalisa w haśle „Chleba i igrzysk” („Panem et circenes”), sięgały czasów republiki, gdy z gospodarstw w pobliżu Rzymu ściągano zboże i gromadzono jako rezerwę na wypadek wojny lub głodu. Gdy zaś cena ziarna nadmiernie wzrosła, sprzedawano zapasy po cenie niższej niż rynkowa. Natomiast w 58 r. p.n.e. uchwalono prawo o rozdawaniu zboża wszystkim obywatelom, przede wszystkim najbiedniejszym.

Drogi zbudowane przez Rzymian stanowiły prawdziwą rewolucję

Wspólnota kultury, handlu i prawa

Jak podaje Alberto Angela, uprawnionych było do tego najpierw 300 tys. ludzi, potem liczbę obniżono do 200 tys. Oznaczało to, że potrzebne jest miesięcznie 84 tys. ton zboża. Skąd je brano? Z tych rejonów imperium, które były dużymi producentami: Hiszpanii, Sycylii, Sardynii, Afryki Północnej i Egiptu. Według historyka z epoki Józefa Flawiusza sama prowincja Afryka Prokonsularna (czyli Tunezja) mogła karmić Rzym przez osiem miesięcy. Prowincje były zobowiązane do dostarczania odpowiednich kontyngentów zboża w ramach danin dla metropolii.

Ale zboże to tylko jeden z wielu towarów, jakie codziennie docierają do Rzymu. Innym, kto wie czy nie równie ważnym, było drewno. Służyło jako opał w piecach do gotowania i ogrzewania, ale też materiał produkcyjny i budowlany. Miasto pochłaniało go codziennie w ogromnych ilościach. Obliczono, że wielkie publiczne łaźnie zwane termami Karakalli potrzebowały co najmniej 10 ton drewna codziennie. A równie dużych term było w Rzymie 11, natomiast mniejszych - 800.

A to tylko termy. Bo były przecież jeszcze domy i gospodarstwa indywidualne, karczmy, gospody, jadłodajnie, koszary, warsztaty pracy, itd., itd., We wszystkich tych miejscach codziennie rozpalano ogień, by ugotować strawę i ogrzać się w chłodniejsze dni. Cały czas też przecież w Rzymie coś budowano przy użyciu drewna, cały czas coś z drewna wytwarzano: meble, narzędzia, wozy, łodzie…

By pozyskać drewno rzymianie robili to, co my robimy dziś: ogałacali z niego ziemię. Ogromne połacie lasów zostały wycięte najpierw na Półwyspie Apenińskim, potem zaś w basenie Morza Śródziemnego, a wreszcie w Europie. Zniszczono wiele ekosystemów, wyginęły mieszkające tam zwierzęta. Drewno stało się towarem importowym przypływającym do Rzymu na statkach.

Drogowa rewolucja

Ale towary docierały do stolicy imperium nie tylko morzem. Duża ich część docierała słynnymi rzymskimi drogami. Sporo z tych traktów istnieje w Europie Południowej i Zachodniej do dziś i z powodzeniem pełni swoją rolę. Alberto Angela zadaje pytanie jak to jest, że mające tysiące lat starożytne drogi trwają w dobrym stanie, a nasze współczesne już krótko po oddaniu do użytku wymagają napraw.

Otóż budowa dróg - jako sprawa zasadnicza dla funkcjonowania państwa - była starannie przemyślana i tak samo realizowana. Inwestycję rozpoczynano od wykopania długiego rowu o szerokości od czterech do sześciu metrów i głębokości do dwóch metrów. Następnie wypełniano go trzema warstwami kamieni. Na dnie kładziono duże głazy, na nich tłuczeń średniej wielkości, a na nim żwir zmieszany z gliną. Taka struktura zapewniała odpowiednie odprowadzanie wody i zapobiegała rozmiękaniu drogi.

Na drogach ważnych ostatnią, wierzchnią warstwę stanowiły duże prostopadłościenne kamienne bloki, wkopane ciasno obok siebie. Zapewniały odpowiednią wytrzymałość traktowi. Powierzchnia drogi była nieco wypukła, dzięki czemu woda spływała na boki i nie tworzyły się kałuże. Oczywiście warunki geologiczne w różnych częściach imperium były tak różne, że budowniczowie dróg musieli dostosowywać technologię do miejscowych realiów. Nie zmieniało to wysokiej jakości budowanych przez nich traktów.

Tak zbudowana droga miała jezdnię o szerokości czterech metrów, na której mogły minąć się dwa wozy, a po bokach chodniki dla pieszych o szerokości trzech metrów. Chodniki oddzielał od jezdni krawężnik. Co parę metrów umieszczano niewielki kamień służący do zsiadania lub wsiadania z konia. Co tysiąc kroków, czyli co rzymską milę (łac. „mille” - tysiąc) umieszczano słupy milowe z informacjami dla podróżnych: liczbą mil od miasta będącego początkiem drogi, liczbą mil do końca drogi, czasem też z imionami urzędników odpowiedzialnych za jej utrzymanie. W Italii bowiem każdy trakt miał swojego opiekuna odpowiedzialnego za jej stan. W prowincjach za trakty odpowiadały władze lokalne, które nie zawsze odpowiednio się z tego wywiązywały (skąd my to znamy?).

Drogi budowano na lekkim wzniesieniu (lub większym nasypie), by łatwo można było je dostrzec, ale też zapobiec zasypywaniu śniegiem czy zalewaniu wodą podczas powodzi. W sposób przemyślany wytyczano trakty. W dolinach puszczano je stokami, a nie dnem, by w razie powodzi nie zostały przykryte, a podczas wojny zapewniały przewagę wysokości.

Rzymianie wymyślili też autostrady - ich drogi konsularne biegły prosto, omijały miasta i nie zakłócały ich przeszkody naturalne. Te bowiem usuwano: skuwano skały, przebijano tunele, budowano mosty, łagodzono wzniesienia. Potrafili poprowadzić drogi na przełęczach górskich o wysokości 2,5 tys. metrów (Przełęcz Św. Bernarda), a ich nachylenie wynosiło maksymalnie 8-9 proc. (w wyjątkowych przypadkach 10-12 proc.).

„Drogi zbudowane przez Rzymian stanowiły prawdziwą rewolucję: po raz pierwszy Europa została połączona siecią stałych i trwałych arterii” - pisze Angela. Nie trzeba chyba wyjaśniać, jaki wpływ miało to na rozwój komunikacji, handlu, mobilności ludzi, obronności i zarządzania państwem. Przypomnijmy też, że Polska jeszcze w XVII i XVIII w. słynęła jako kraj z kiepskimi drogami lub bez dróg…

Rzymska wspólnota

Zboże, drewno i drogi to tylko trzy ciekawostkowe przykłady obrazujące stopień rozwoju starożytnego Rzymu. A przecież były jeszcze inne, znacznie poważniejsze elementy tego organizmu. Rozbudowany system prawny, którego zasadnicze elementy są obecne do dziś. Równie rozbudowana, acz sprawna administracja, zapewniająca kierowanie tak rozległym państwem. Siły zbrojne, którym przez całe wieki nikt nie mógł się skutecznie przeciwstawić. Atrakcyjna kultura i sposób życia przyciągające do Rzymu inne ludy i cywilizacje (niewolnictwo uznawane było powszechnie za normalny element systemu społecznego i gospodarki).

Termy Karakalli potrzebowały co najmniej 10 ton drewna codziennie

Bo jak pisze autor książki, imperium było dla innych atrakcyjne. Wszystkie dobra podstawowe - jedzenie, wino, kąpiele, seks - były tanie. Wszyscy (albo prawie wszyscy) umieli pisać i czytać. Każdego dnia odbywały się widowiska: wyścigi kwadryg, przedstawienia teatralne, walki gladiatorów. „Mieszkańcy imperium wyprzedzali plemiona żyjące w lasach poza jego granicami o całe lata świetlne” - czytamy w książce.

Dlatego barbarzyńcom życie w cesarstwie musiało wydawać się rajem. Najeżdżali jego granice nie po to, by je zniszczyć, lecz by stać się jego częścią. Tak jak dzisiejsi imigranci z Afryki i Bliskiego Wschodu przybywają do Europy, nie po to by - wbrew temu co wielu twierdzi - ją zniszczyć, lecz by w niej zamieszkać i korzystać z jej dobrobytu.

Bo Rzym stworzył coś, na co Europa musiała potem czekać jakieś półtora tysiąca lat. Państwową wspólnotę, w której od pustyni południa po lasy północy obowiązywał ten sam system prawny, w użyciu były te same monety, stosowano te same rozwiązania urbanistyczne, panowała swoboda handlu. Można było zasiąść w gospodzie w Aleksandrii albo w Rzymie czy w Londynie, porozumieć się w tym samym języku zamawiając to samo wino, tę samą oliwę, ten sam chleb. I komu to przeszkadzało?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rzym - państwo nowoczesne - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl