Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowy pomogły

Jacek Żukowski
Dla 54-letniego Jacka Zielińskiego piątkowy mecz Zawisza – Cracovia był dwusetnym w ekstraklasie w roli szkoleniowca
Dla 54-letniego Jacka Zielińskiego piątkowy mecz Zawisza – Cracovia był dwusetnym w ekstraklasie w roli szkoleniowca Fot. PAWEŁ SKRABA
Rozmowa. Trener Jacek Zieliński miał prawdziwe „wejście smoka” w piłkarskiej Cracovii – swą pracę zaczął od efektownego 3:0 z Zawiszą w Bydgoszczy.

Przed meczem liczył Pan, że Cracovia się przełamie, ale pewnie nawet w głębi duszy nie przypuszczał, że wygrana będzie tak efektowna.

Myślę, że nikt się nie spodziewał. Nie jechaliśmy do Bydgoszczy po to, by się okopać, tylko chcieliśmy zaatakować i powalczyć o trzy punkty. Cieszę się, że to się udało, mimo że w pierwszej połowie nasza gra nie wyglądała jeszcze tak jak trzeba. Byliśmy za mało zorientowani ofensywnie, ale w drugiej połowie wyglądało to już lepiej. Mamy ważne trzy punkty, jednak to dopiero początek walki. Ten mecz potraktujmy jako zdobycz bardziej z punktu widzenia psychologicznego, mentalnego, natomiast statystycznie to zdobyliśmy półtora punktu, uwzględniając podział, jaki nastąpi przed fazą finałową sezonu.

Zwycięstwo mogło być zresztą bardziej okazałe, choć to już byłoby chyba za dużo szczęścia...

Sytuacje były. Musimy sobie to wyjaśnić z zawodnikami, bo przyjdą takie mecze, w których będziemy mieli dwie okazje i trzeba będzie je wykorzystać. Wkradło się lekkie rozluźnienie, nie dobiliśmy rywala. Cieszę się jednak z tego, że chłopcy zrealizowali to, co sobie założyliśmy.

Co było główną przyczyną odmiany zespołu? Przeprowadził Pan z zespołem cztery treningi, cudotwórcą Pan nie jest, a tymczasem Cracovia to był inny zespół niż w poprzednich spotkaniach.

Zwróciłem uwagę na detale przy stałych fragmentach gry, inaczej chcieliśmy bronić i poruszać się w defensywie. Zagraliśmy w innym ustawieniu niż do tej pory Cracovia stosowała. Bardziej jednak liczyła się praca nad głowami piłkarzy, z każdym rozmawiałem. Najważniejsze, że chłopcy uwierzyli, że potrafią grać w piłkę. Cały czas twierdziłem, że to nie jest zespół, który powinien grać o utrzymanie. Cieszę się, że przełożyło się to na ich sposób myślenia. Widać było pewność w wielu zagraniach, myśl taktyczną.

Był Pan więc raczej psychologiem niż szkoleniowcem?

Tak, taka jest też praca trenera. Zresztą potwierdza to także Czesiek Michniewicz, który mówił, że na początku pracy z Pogonią bardziej dotarł do głów piłkarzy. To byłyby „opowieści z mchu i paproci” gdybyśmy mówili, że po przyjściu zmieniamy nie wiadomo co. Ten zespół jest dobrze przygotowany, słowa uznania należą się mojemu poprzednikowi Robertowi Podolińskiemu. Łatwiej jest mi więc na tej bazie coś zrobić.

Zmiana opierała się tylko na rozmowie, czy też na innych bodźcach?

Także na innych, wiadomo, każdy ma swoje tajemnice kuchni. Skupmy się na tym, że rozmowy podziałały i to jest najważniejsze.

Długo Pan myślał nad składem, dużo było wahań?

Nie, miałem przygotowany schemat ustawienia, w którym widziałbym Cracovię. Natomiast jeśli chodzi o dobór personalny, zastanawiałem się do czwartku do wieczora, jednak już od mojego przyjścia do drużyny po głowie mi chodziło, by zagrać w ten sposób.

Oglądał Pan mecze Cracovii, ale np. Deleu w tej rundzie nie grał – dlaczego go Pan „odkurzył”?

Pamiętam go z Lechii Gdańsk, z wielu spotkań przeciwko moim byłym drużynom. O wielu zawodnikach mam wiedzę z ich poprzednich klubów.

Postawił Pan na doświadczonych zawodników. W walce o utrzymanie nie ma miejsca dla młodzieży?

Nie podchodzę tak do tego, w Cracovii jest dwóch młodych zdolnych chłopaków – Bartosz Kapustka i Mateusz Wdowiak. To są bardzo dobrzy zawodnicy, ale ostatnio mieli duże obciążenie, niepowodzenia oni najbardziej przeżywali, to było widać. Trzeba się zastanowić, żeby tym chłopcom nie zrobić krzywdy, pchając ich na takie mecze. Należy rozważyć, czy są w stanie ten ciężar udźwignąć. Dalej zamierzam na nich stawiać, ale w tej sytuacji uznałem, że inne rozwiązanie jest najlepsze.

Z czego jest Pan najbardziej zadowolony po meczu w Bydgoszczy? Z tego, że zmienił Pan mentalność zawodników?

O tym, czy zmieniłem mentalność, będą decydować najbliższe mecze, będziemy mogli powiedzieć o tym 6 czerwca. Natomiast jestem zadowolony z tego, że wreszcie zagraliśmy na zero z tyłu.

Rywal nie miał zbyt wielu szans, by zrobić wam krzywdę.

Poza stałymi fragmentami gry w wykonaniu Alvarinho, Zawisza nam nie zagroził. To fajne dla tych chłopaków, którzy tworzyli blok defensywny, bo ostatnio wylano na nich wiele pomyj.

Zwycięzców się nie sądzi, jednak zgodzi się Pan z tym, że nie był to wymarzony mecz Erika Jendriska, Denissa Rakelsa, Marcina Budzińskiego, czyli ofensywy. Mimo że dominowaliście.

Z ich postawy jestem zadowolony. Erik to zawodnik o olbrzymim potencjale, umie grać w piłkę. Potrzeba mu przełamania. Przyszedł do Cracovii w trudnym dla niej momencie. Wiele pracował dla drużyny, grał dobrze w defensywie. Deniss podobnie, zablokował Ziajkę, który nic nie mógł zrobić w ofensywie.

Natomiast „Budzik” to zawodnik ciągnący grę, potrafiący zagrać nieszablonowo. Może miał trochę strat, ale do tego go namawiałem – by na połowie przeciwnika podejmował ryzyko, próbował improwizować. On to potrafi, z jego gry jestem zadowolony. Dorzucił piłkę przy pierwszym golu, miał wiele cennych podań, był w każdej akcji, która pachniała bramką. Nie jest tak, że zawiódł.

Piłkarze zaskoczyli czymś Pana?

Nie, utwierdzili mnie tym meczem w mojej teorii, że jest to zespół, który nie powinien grać o utrzymanie, tylko o wyższe cele. Teraz tego nie zmienimy, ale cieszę się, że ten potencjał, który dostrzegałem, patrząc z boku, potwierdza się.

Czy jest Pan zwolennikiem teorii, że zwycięskiego składu się nie zmienia?

Jestem zwolennikiem teorii, że powinni grać najlepsi. Będziemy się zawodnikom przyglądać. Wygrany poprzedni mecz daje handicap tym, którzy grali, ale nie jest tak, że można już leżeć. Przyglądam się bacznie wszystkim, zobaczymy, co będzie w środę.

W spotkaniu z GKS-em Bełchatów to Cracovia będzie faworytem.

To będzie ciekawe doświadczenie, zagramy przy swojej publiczności, która na pewno nam pomoże. Będziemy w roli faworyta i będziemy musieli zagrać atakiem pozycyjnym, a polskie zespoły różnie sobie z tym radzą. Obawiam się o stan boiska, bo wygląda nie najlepiej. Musimy się przygotować na to, że ten mecz będzie zdecydowanie trudniejszy niż w Bydgoszczy. Zapominamy więc o Zawiszy, skupiamy się na Bełchatowie. Chcemy wygrać, by przywrócić wiarę kibicom i sobie – i by zameldować się w tej czwórce zespołów z drugiej części tabeli, która w dodatkowej fazie sezonu zagra cztery mecze u siebie.

Piłkarze dostali zastrzyk energii i Pan też.

Powiedziałem im po przyjeździe, że zapominamy już o tym meczu i wracamy do rzeczywistości. Sytuacja jest w dalszym ciągu trudna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski