Rozmowa z Dariuszem Kalińskim: Nie możemy o tym zapomnieć

Marek Bartosik
Kaliński: Stosunek Niemców do obywateli naszego kraju, Polaków i Żydów, był oparty na głębokiej nienawiści rasowej
Kaliński: Stosunek Niemców do obywateli naszego kraju, Polaków i Żydów, był oparty na głębokiej nienawiści rasowej NAC
Niemcy kradli wszędzie i zabijali wszędzie. Ale tylko na terenie Niemiec i na okupowanych ziemiach polskich zakładali obozy śmierci. Polaków traktowali gorzej niż Francuzów czy Belgów - mówi Dariusz Kaliński, autor książki „Bilans krzywd” wydanej przez Znak.

Pańska książka składa się z setek przykładów mordów, tortur, grabieży dokonywanych przez Niemców na Polakach i w Polsce jeszcze przed świtem 1 września 1939 r. Ich zebranie w jednym miejscu robi ogromne wrażenie. Nie dokonuje pan jednak bilansu tych krzywd wyrażonego w liczbie Polaków zabitych przez Niemców czy w miliardach dolarów, jakie nasze państwo straciło w wyniku niemieckiej napaści. Dlaczego?

Pojedynczy człowiek nie jest w stanie takiego przybliżonego podsumowania przeprowadzić. Wiarygodność podobnych obliczeń nawet dokonywana przez instytucje państwowe jest niewielka. Przede wszystkim ze względu na skalę tych krzywd. Przecież do dzisiaj nie wiemy nawet, ilu obywateli Polski zginęło podczas tej okupacji albo zostało okaleczonych. Różnice w szacunkach liczby zabitych sięgają kilkuset tysięcy ludzkich istnień.

Choćby dlatego nawet nie próbowałem sobie stawiać podobnego zadania. Bardzo zależało mi natomiast na tym, by pokazać okupacyjną codzienność w kraju, w którym hitlerowcy stworzyli ok. 6 tysięcy obozów, od tych koncentracyjnych przeznaczonych do przemysłowego mordowania ludzi po obozy pracy, gdzie ludzie niewolniczo pracowali i także masowo ginęli. Sześć tysięcy obozów... Wyobraźmy to sobie, pamiętając choćby o tym, że dzisiaj w Polsce jest 2,5 tysiąca gmin. Zależało mi na tym, by pokazać wobec jakiego okrucieństwa stanęli nasi przodkowie z pierwszej połowy XX wieku. Dlatego tak często przytaczam wspomnienia ludzi, którzy terroru osobiście doświadczyli albo go obserwowali.

Jednak w wydanej w ubiegłym roku książce „Czerwona zaraza” bilansującej krzywdy wyrządzone w Polsce przez okupantów sowieckich od 17 września 1939 roku podaje pan sumę 55 miliardów dolarów, jaką winna z tego tytułu jest nam Rosja.

To też jeden z bardzo przybliżonych szacunków. Wyraźnie precyzyjniejszych nie da się przeprowadzić. A jeśli nawet... Dzisiaj tyle lat po wojnie mamy z Niemcami w miarę poprawne stosunki, jesteśmy sojusznikami. Myślę, że uporczywe domaganie się reparacji za II wojnę światową musiałoby je popsuć. Z drugiej strony jeśli chcemy, by Niemcy regulowali wobec nas rachunki za krzywdy, to dlaczego z podobnym żądaniem nie zwracamy się w kierunku Moskwy. Za Katyń, za wywózki, znacjonalizowane i wywiezione fabryki, dobra kultury? Jednak koła historii nie można cofnąć za pomocą przelewu bankowego, nawet na największą sumę.

Po 1939 roku Niemcy zaczęli podbijać kolejne kraje kontynentu, a w 1942 roku władali już niemal całą Europą, bez drobnych skrawków. Czy gdziekolwiek indziej żołnierze i policjanci niemieccy indywidualnie, a także państwo niemieckie zachowywało się z podobną bez-względnością, okrucieństwem?

Kradli wszędzie, zabijali wszędzie. Ale tylko na terenie Niemiec i na okupowanych ziemiach polskich zakładali obozy śmierci. Polaków traktowali nieporównanie gorzej niż Francuzów czy Belgów. Stosunek do obywateli naszego kraju, Polaków i Żydów, był oparty na głębokiej nienawiści rasowej. Niewątpliwie na okrucieństwo Niemców wpłynął też strach przed siłą polskiego oporu. W innych okupowanych krajach przykładów ludobójstwa nie brakowało.

Takiej skali jak w Polsce nie osiągnęło jednak nigdzie. Poza jednym państwem: Rosją Sowiecką. Ludobójstwo i kradzieże w Polsce były zaplanowane po to, by stworzyć na wschodzie przestrzeń życiową i zaplecze żywnościowe dla Rzeszy. Niemcy przed wojną, korzystając z pomocy własnych naukowców, szacowali możliwości wykorzystania polskiego przemysłu i rolnictwa po ich zagarnięciu. Mieli znakomitą orientację, które fabryki chcą z Polski wywieźć do Rzeszy, a w których można na miejscu uruchomić produkcję potrzebną do prowadzenia wojny z niemal całym światem.

Ale przecież wywozili też starodruki, obrazy, rzeźby.

Wiedzę o wartości i rozlokowaniu naszych dóbr kultury czerpali m.in. z efektów przed-wojennych wyjazdów do Polski prof. Dagoberta Freya, historyka sztuki z uniwersytetu we Wrocławiu. Przyjeżdżał on tu w 1934 i 1938 roku ze współpracownikami, by troszczyć się o niemieckie dziedzictwo w Polsce. Był u nas przyjmowany przez władze i naukowców z tradycyjną polską otwartością i gościnnością. Nie jest pewne, czy te wielodniowe podróże były inspirowane albo organizowane przez hitlerowskie władze, ale inwentaryzacja naszych dóbr kultury dokonana przez Freya i jego współpracowników niewątpliwe ułatwiła im po 1 września 1939 roku wywiezienie z Polski obrazów Leonarda da Vinci, Rafaela, ołtarza Wita Stwosza i milionów innych dzieł sztuki czy historycznych pamiątek.

Świat długo nie wierzył doniesieniom o obozach. Tak, jak nie wyciągnął wniosków z raportu Karskiego o zbrodniach wobec Żydów

Czy państwo polskie przed wybuchem wojny wiedziało, jak Niemcy chcą Polskę okupować, jaki terror tu wprowadzić, jak eksploatować nasz kraj?

Niewątpliwe nasz wywiad dostarczył dość precyzyjnych informacji o niemieckich planach militarnych, strefach koncentracji wojsk, ich uzbrojeniu itp. Na informacje o tym, by nasze władze wiedziały o planach zorganizowania okupacji, nigdzie nie natrafiłem. A przecież nie zrodziły się one w 1939 roku. Proszę pamiętać, że przed wojną toczyła się dyplomatyczna gra, podczas której Niemcy próbowali wciągnąć Polskę do sojuszu przeciwko sowieckiej Rosji.

Praktyka niemieckiej okupacji była dla naszych władz kompletnym zaskoczeniem?
Tak. W niemieckie okrucieństwo początkowe nie mogli uwierzyć Polacy w bombardowanym od świtu 1 września Wieluniu czy tłumy uchodźców rozstrzeliwanych z samochodów. Świat długo nie wierzył doniesieniom o obozach, egzekucjach. Na podobnej zasadzie, jak nie wyciągnął wniosków z raportu Karskiego o zbrodniach wobec Żydów. I bardzo długo alianci nie chcieli albo nie byli w stanie tym okrucieństwom zapobiec.

Te mordy i grabieże nie były tylko efektem wojennego zdziczenia poszczególnych ludzi czy ich grup. Skąd wzięła się nienawiść niemieckiego państwa do Polski i Polaków?

Źródła niemieckiego poczucia wyższości wobec Słowian tkwią głęboko w historii. Jednak np. okupacja niemiecka Warszawy w czasie I wojny światowej przebiegła „normalnie”. W tamtej wojnie armie walczyły głównie ze sobą, a nie z cywilami. W latach 20. nienawiść wzmogło powstanie państwa polskiego, któremu przegrane Niemcy musiały oddać Pomorze, część Górnego Śląska, Wielkopolskę. Zamysły totalnej okupacji Polski, eksterminacji Żydów, mordowania polskich elit i zniewolenia całego narodu to już efekt zaczadzenia Niemców ideologią nazizmu.

W tym ogromie przykładów okrucieństw, które robią na panu osobiście największe wrażenie?
Podczas pracy nad tą książką wiele razy łzy ciekły mi po policzkach. Najbardziej poruszające są przypadki bardzo konkretne, nie ukryte za wielkimi liczbami. Opisuję m.in. historię zajęcia przez Wehrmacht we wrześniu 1939 r. pewnego dworu. Żołnierze, dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa, wzięli 25 zakładników. Któregoś dnia jeden z Niemców golił się w oknie dworu. Przejeżdżający pobliską drogą inny Niemiec pomyślał najprawdopodobniej, że to jakiś Polak z niego szydzi.

Strzelił i zabił swojego rodaka. Za zabójstwo nie odpowiedział jednak Niemiec, a 25 polskich zakładników, którzy zostali natychmiast rozstrzelani. Przy okazji pracy nad tą książką poznałem też w szczegółach los swojego pradziadka Franciszka Wiśniewskiego. Mieszkał we wsi koło Płońska. W pewnym momencie Niemcy nakazali chłopom wystawienie wokół wsi wart.

Polacy czuwali na zmianę. Pewnej mroźnej nocy 1944 roku mój pradziadek, stojąc z dwoma kolegami na takim posterunku, dostrzegł bryczkę, którą jechał Martin Konopka, szef tamtejszej żandarmerii, znany w okolicy z okrucieństwa. Na widok niemieckiego pojazdu, aby uniknąć nieporozumień, pradziadek podniósł tabliczkę z napisem „Warta”. Wtedy w jego kierunku wystrzelono serię.

Pradziadek został ciężko ranny, a następnego dnia zmarł. Inny mój krewniak został wywieziony z całą rodziną na roboty, gdy miał 6 lat. Każda Polska rodzina ma z czasów okupacji niemieckiej czy sowieckiej podobne doświadczenia. Nie sposób ich zliczyć i wycenić. Tym bardziej nie wolno o nich zapomnieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rozmowa z Dariuszem Kalińskim: Nie możemy o tym zapomnieć - Plus Dziennik Polski

Wróć na i.pl Portal i.pl