18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozczarowująca "Mars: Odyseja" i dyskusyjna "Caryca Katarzyna"

Łukasz Kaczyński
Grana przez aktorów "zwyczajność" zwyczajnych ludzi szybko nuży. Najciekawszą rolę stworzyła Aleksandra Listwan
Grana przez aktorów "zwyczajność" zwyczajnych ludzi szybko nuży. Najciekawszą rolę stworzyła Aleksandra Listwan Katarzyna Chmura / materiały festiwalu
Kończy się XX Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Ostatnie przedstawienia trudno związać z tematem tej edycji ("Mistrzowie"), ale obecnością stawiają pytania o sens i kształt teatru.

Największym atutem "Mars: Odyseja" jest przestrzeń, w jakiej ją umieszczono. Wykorzystano piękną, XIX-wieczną salę teatralną najbardziej filmowego z łódzkich hoteli, Grand Hotelu. Dziś opuszczona, przez lata służyła Teatrowi 7.15, który w dorobku miał ok. 90 premier, a związanych było z nim trzystu niepośledniego autoramentu artystów. Widzów wpuszczono tymi samymi korytarzami i schodami, których używali inni widzowie jeszcze w początkach lat 80. XX wieku.

Intencje reżysera są czytelne już w pierwszych, obiecujących scenach. Wszystko, co potem, nie pogłębia tematu. Paweł Miśkiewicz projektuje zdarzenia z wyprawy, do jakiej naprawdę trwają już przygotowania. Sfinansuje ją abonament z oglądania kosmonautów w najdłuższym w historii reality-show (z Marsa nie będzie powrotu). Paradoks: to, co w człowieku niskie pomoże mu przetrwać, gdy Ziemia przestanie nadawać się do życia (tak wyjaśniał reżyser po premierze).

W 2023 roku ochotnicy lądują na Marsie i... gadają. Gadają. Poznają się. Także filozofują. Próbują romansować. Ktoś idzie w góry i znika na cały spektakl. Ktoś jest nieśmiały. Komuś przywiduje się zmarła kochanka. Grupa rozpada się na osobne jednostki. Mało interesujące. Jest wśród nich android. Akcja jest niemrawa. Egoizm. Podejrzliwość. Powietrze jest rzadsze. Rychło orientujemy się w czym rzecz: człowiek nie zmieni się, nawet otoczony bezmiarem pustej planety. A do przerwy daleko.

"Zwyczajności" najtrudniej nadać w teatralną formę. Jeśli się to nie uda, jest ona nudna i sztuczna. Jak w "Mars: Odyseja". Może winna była tak modna (czemu?) praca zespołowa od zera i na improwizacjach? Może zbyt mało czasu było, by napisać dobry scenariusz? Może Paweł Miśkiewicz i Damian Dąbek stracili do niego dystans? Dość że poza prezentacją "zwyczajności" zostawiają widza z niczym. Tylko z uczuciem straty czasu. Spektakl trwał cztery godziny, ale skrócono go do dwóch i pół. I to się czuje. Ale widzowie i tak opuszczają salę.

Porażką jest wypracowane przez reżysera aktorstwo. Znów miało być "zwyczajnie", ale oglądamy coś między "drewnem" polskiego kabaretu a studenckimi wprawkami. Najbardziej zniuansowaną, dającą się oglądać rolę stworzyła Aleksandra Listwan. Od początku wyróżnia się też Arkadiusz Wójcik jako filozof-dekandent, choć maniera serwowania egzystencjalnych tez (powtórzona podczas przerwy) z czasem nuży. Pozostali są... "zwyczajni". Przy okazji "Powszechny" ustanowił rekord angażowania aktorów spoza zespołu - siedmiu na dwunastu grających.

Przedostatnim, czwartkowym spektaklem festiwalu była "Caryca Katarzyna" Wiktora Rubina (reżyseria) i Jolanty Janiczak (dramaturgia). Podglądane nie "od kuchni", ale "przez buduar" losy Katarzyny II, w których łączyły się żądza władzy, okrucieństwo i oryginalne upodobania erotyczne, posłużyły duetowi do mówienia o współczesnej kobiecości - wyzwalającej się z kulturowych rygorów i płacącej za to cenę.

Mówi on o tym językiem cielesności, z którą niektórzy widzowie konfrontowani są czasem bezpośrednio - przez dotyk. Ale golizna Katarzyny (przemyślana i przekonująca rola Marty Ścisłowicz godna festiwalowej nagrody) nie oburza. W tym szorstkim i pełnym dosłowności spektaklu widza drażni się cielesnością, ale tak, by jej ludzki wymiar obezwładniał swą normalnością.

Sporna pozostaje kwestia wyrabiania gustu: jeśli widzów ubawi oparte głównie na grepsach aktorstwo (ciekawie napisany monolog Stanisław Poniatowskiego), to docenią to bardziej subtelne czy też zrównają je z serialowym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki