Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosjanie w 1945 roku wywieźli z Łodzi trofea

Benedykt Wandachowicz
W latach okupacji Łódź przeobraziła się w Litzmannstadt...
W latach okupacji Łódź przeobraziła się w Litzmannstadt... zbiory Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi
Książki zgromadzone w późniejszym Majedzie, rzadkie i cenne, zostały wywiezione do ZSSR w ramach reparacji wojennych. Tak samo jak wyposażenie w maszyny i surowce z tej fabryki, stały się trofeami wojennymi zwycięzców - Armii Czerwonej.

W styczniu 1945 roku, w przeddzień wejścia wojsk radzieckich do Łodzi, księgarz Jan Rogoiński, zatrudniony w księgarni przy ul. Piotrkowskiej 47, usunął z okna wystawy książki niemieckie. W ich miejsce wyłożył ukrywane od września 1939 roku polskie książki, którymi handel w Łodzi był zabroniony. Zdumieni przechodnie zatrzymywali się przed witryną - wielu płakało.

Tak zakończyłem artykuł opublikowany w prasie w 60 rocznicę wyzwolenia Łodzi spod okupacji niemieckiej, w którym opisałem łódzkie księgarstwo w czasie II wojny światowej. Przypomniałem relację Jana Gerańczyka, który w tej księgarni pracował przed i po II wojnie światowej, kiedy księgarnię - później PP Dom Książki - nazwano "Pegaz". Zainteresowanych historią łódzkich księgarń odsyłam także do książki Janiny Krakowiak "Od Fishera do Pegaza - księgarnie łódzkie okresu międzywojennego", Wydawnictwo Zora Łódź 2005.

Od 45 lat jestem księgarzem, pracującym z książką, czytającym i wysłuchującym historii o książkach. W relacjach świadków wyrywkowe informacje i przypadkowe rozmowy po latach uzupełniają się, tworząc pełniejszy obraz historii łódzkiej książki, wart utrwalenia i udokumentowania. Ostatnio namówiłem szkolnego kolegę, aby spisał i pozwolił upublicznić historię, którą opowiedział mi niedawno, wcześniej jej nie ujawniając. Oto ona:

"Fabryka Maszyn i Odlewnia Żelaza Műller und Seidel Spółka Akcyjna - to nazwa łódzkiej firmy branży metalowej, której właścicielami do 1945 roku byli Hermann Műller i August Seidel. Spółka i zakłady lokowały się przed II wojną światową oraz w czasie okupacji niemieckiej przy Luden-dorffstrasse 96. Po wojnie przyjęto nazwę Fabryka Maszyn Jedwabniczych Polmatex Majed z siedzibą przy ul. Żeromskiego 96

Po zakończeniu działań wojennych na terenie Łodzi, zakłady Műller und Seidel były nieczynne. Niewielka grupa polskich, przedwojennych i okupacyjnych pracowników fabryki Műller und Seidel przychodziła co jakiś czas pod firmę, dla przygotowania do wznowienia produkcji. Brakowało wywiezionych maszyn i oprzyrządowania - budynki były jednak w stanie nienaruszonym.

Z relacji mojego ojca wynika, że w pierwszych miesiącach 1945 roku: "...znaczna część pomieszczeń parterowych i na piętrze, wypełniona została książkami. Książki leżały jak cegły, jedna na drugiej. Większość wyglądała na stare. Książki nie były opakowane. Niektóre z tych, które były dostępne, wydrukowane były w języku francuskim i niemieckim. Książki były starannie wydane i w bardzo dobrym stanie". Nikt nie wiedział skąd, i kiedy, zwieziona została tak znaczna liczba książek.

"...Książki znalazły się w bardzo krótkim czasie. Któregoś dnia, od rana, zobaczyłem halę wypełnioną książkami od posadzki do sufitu". Ludzie, którzy te książki widzieli, dziwili się bardziej ich liczbą niż stanem czy zawartością.

"...Sprawa okryta była podejrzanym milczeniem. Niewielu o tym mówiło, nikt nie pytał". Po jakimś czasie - którego teraz nie można określić - hale z książkami zostały zamknięte. Wcześniej mój ojciec wyjął ze stosu 3-4 woluminy i jako dowód materialny zaniósł do polskiej administracji dzielnicowej.

"... Poszedłem tam bardziej z pytaniem - co z tym zrobić, niż z pytaniem - czyje to jest. Te książki, w tym miejscu, po prostu nam przeszkadzały. Urzędnicy z tej administracji nie okazali zainteresowania sprawą. Książki polecili odnieść. Przez bardzo długi czas czułem się inwigilowany. Wiosną 1945 roku jakiś ruski wygarnął do mnie z pepeszy, na Piotrkowskiej. Uciekłem przez ogrody Kołaczkowskiego na Polesie. Nie wiem, czy miało to coś wspólnego z magazynowaniem książek na Żeromskiego i moją dociekliwością, czy było częścią jakiegoś innego działania.

Po Świętach Wielkanocy 1945 roku po książkach nie było już śladu". Na tym kończy się relacja ojca mojego kolegi. Skądinąd wiadomo, że książki zgromadzone w Zakładzie Maszyn i Odlewni Żelaza Műller und Seidel Spółka Akcyjna, rzadkie i cenne, zostały wywiezione do ZSSR w ramach reparacji wojennych. Tak samo jak wyposażenie w maszyny i surowce z tej fabryki, stały się trofeami wojennymi zwycięzców - Armii Czerwonej.

Po autorskim projekcie Stalina zwanym Manifestem PKWN obowiązywała nadal w Armii Czerwonej doktryna z 17 września 1939 roku lub decyzja Hitlera o włączeniu Kraju Warty i Łodzi do Rzeszy Niemieckiej. Kim byli urzędnicy tej dzielnicowej administracji miasta czterech kultur, których nie interesowały książki, dobra kultury, tak przez okupanta bezwzględnie niszczone?

Być może nie wiązali oni z tym miastem i jego kulturą swojej przyszłości. Łódź krótko pełniąca funkcję stolicy, dla wielu w tym czasie była etapem.

W Łodzi pozostały księgozbiory ukrywane od września 1939 roku, w domach rodzin, które uniknęły rewizji lub wysiedlenia. Dla ocalenia należących do miasta zbiorów szczególnie zasłużył się kierownik Archiwum Miejskiego w Łodzi Roman Kaczmarek - jedyny Polak, który pozostał na tym stanowisku.

"Potrafił on, jak wspominał Rogoziński, uratować bardzo cenne wydawnictwa i nieraz niemiaszków wprowadzał w błąd, aby jeszcze jedną wartościową książkę ocalić. Tylko bardzo znikomą część zdołano schować, a reszta książek poszła do swego rodzaju krematorium - na przeróbkę do fabryki papieru".

W styczniu 1945 roku zdumieni przechodnie, zatrzymywali się przed witryną z polskimi książkami w księgarni przy Piotrkowskiej 47 - a jeszcze wczoraj Adolf Hitlerstrasse 47. Już w pierwszych dniach wolności księgarnię zarekwirowało Ludowe Wojsko Polskie. Rogoziński i Gerańczyk otrzymali polecenie przygotowania się do otwarcia Głównej Księgarni Wojskowej. Uroczystego otwarcia dokonał marszałek Michał Rola-Żymierski, a poświęcił księgarnię ksiądz z katedry pw. św. Stanisława Kostki. Ksiądz nazywał się nomen omen Moskwa.

Wdowa po starym księgarzu śp. Grajlichu (volksdeutschu) przechowała w swoich piwnicach ok. 32 tysiące egzemplarzy polskich książek. Książki te przekazała Głównej Księgarni Wojskowej.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki