Rosa: Za poziom homofobii w Polsce odpowiadają TVP i liderzy Zjednoczonej Prawicy. To oni każdego dnia przekonywali, że LBGT to nie ludzie

Napis z witryn biura poselskiego już zmyty?
Został zmyty tego samego dnia, zaraz po tym jak policja na to pozwoliła i zebrała wszelką dokumentację.

Co mówi policja?
Zabezpieczyła monitoring, ale kamery nagrywały z oddali, dziś wszyscy noszą maseczki, więc ustalenie sprawców na tej podstawie nie będzie łatwe. Policja nie dała nam większej nadziei, ale też jej nie zabrała. Generalnie, działania funkcjonariuszy były bardzo profesjonalne.

Wulgarne napisy na szybie to jedno. A groźby karalne?
Parę godzin po zgłoszeniu na policję napisów, do mojego biura zadzwonił pan i poinformował, że "będę zabita". Jedno zdanie i się rozłączył. Kanadyjski numer numer kierunkowy. Policja zebrała dane i tyle. Bardziej niż o swoje życie, obawiam się o bezpieczeństwo moich pracowników. Biuro ma wejście od ulicy, jest łatwo dostępne.

Może powinna pani poprosić o ochronę. Jak Krystyna Pawłowicz na przykład?
Pewnie będę nosiła przy sobie gaz. W całej tej sytuacji pocieszające jest wsparcie, które dostałam od posłów, całej społeczności lokalnej, wielu obcych ludzi.

Czy marszałek Sejmu zadzwoniła do pani w tej sprawie?
Nie. Ale dzwonił wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty. Pytał, jak może pomóc.

O czym świadczy ta historia?
O homofobii, która jest dziś w Polsce czymś powszechnym. To jedno. Ale groźby karalne to coś więcej, to brutalizacja życia politycznego. Niezależnie od opcji czy poglądów, takich rzeczy nie wolno robić i na takie rzeczy nie można dawać przyzwolenia. Polskie społeczeństwo jest coraz bardziej podzielone. I trudno mi wyobrazić sobie, jakim wyzwaniem będzie posklejanie tych pęknięć. Nie chcę obarczać nikogo za pana, który groził mi śmiercią, ale wiem, kto odpowiada w Polsce za poziom i radykalizm homofobii: TVP i liderzy Zjednoczonej Prawicy. To oni swego czasu każdego dnia przekonywali, że LGBT to ideologia, a nie ludzie.

Skoro o podziałach i kompromisach mowa. Jaki będzie ten w sprawie aborcji po stronie Koalicji Obywatelskiej?
Nowoczesna ma w tej sprawie jednoznaczne stanowisko: domagamy się liberalizacji prawa aborcyjnego, czyli obok trzech dotychczasowych przesłanek konieczna jest czwarta: możliwość dokonania aborcji na żądanie kobiety do 12 tygodnia ciąży.

Czego spodziewa się pani po środowym stanowisku Platformy?
Rozróżniam 2 rzeczy: stanowisko PO i prace w klubie, który składa się nie tylko z posłów PO. To, co przygotowuje zespół wicemarszałek Małgorzaty Kidawy-Błońskiej to klubowe ustalenia, do których potrzebne będzie też jednoznaczne stanowisko władz PO.

A stanowisko konserwatywnego skrzydła PO?
Każdy ma prawo wierzyć w to, co chce i promować to, co chce, ale to nie może mieć wpływu na stanowione prawo. Nikt konserwatystom aborcji dokonywać nie każe, ale oni sami nie mogą zmuszać kobiet do swoich poglądów.

Na tym chyba polega debata. Choć trzeba przyznać, że ze stanowiska konserwatystów z PO niewiele wynika.
W pełni rozumiem, że konserwatyści pokazują swoje zdanie. Ale wyborcy, demonstracje, badania pokazują, że Polacy chcą liberalizacji prawa aborcyjnego i w tej sprawie nie ma powrotu do dawnego kompromisu. To też jest standard europejski - możliwość przerywania ciąży do 12 tygodnia. PiS wywołał tę awanturę, a teraz unika tego tematu i doprowadzi do tragedii wielu kobiet w Polsce.

Pani wciąż w Nowoczesnej?
Ja mam bardzo jednoznaczne poglądy na różne aspekty życia: gospodarkę, prawa człowieka, ekologie i tych poglądów nie zmieniam.

A Szymon Hołownia?
Nie wiadomo, jakie ma poglądy. Mam wrażenie, że one będą wykuwały się w zależności od tego, jakich ludzi zwerbuje. To wciąż zagadka. Trzymam kciuki, choć uważam, że wyciąganie posłów opozycji nie jest drogą do budowania szerszego porozumienia. Niech spróbuje wyciągnąć kogoś z PiS.

Do pani dzwonił?
Nie i niech tak pozostanie. Zamierzam dokończyć kadencję jako posłanka Nowoczesnej.