Roland Garros. Iga Świątek znów wygrała, ale w końcu pokazała ludzką twarz. Ćwierćfinał o krok [WIDEO]

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Iga Świątek
Iga Świątek fot. LiveMedia/Sipa USA/East News
Po dwóch gładkich zwycięstwach Iga Świątek w końcu trafiła na rywalkę, która nie dała się "zdmuchnąć" z kortu. Dopadła ją również pierwsza w turnieju chwila słabości. Na szczęście niezbyt długa. Polka pokonała 6:3, 7:5 Dankę Kovinić z Czarnogóry i po raz czwarty z rzędu awansowała do 1/8 finału Roland Garros.

To miał być kolejny spacerek na autostradzie do finału, jak określili to po losowaniu turniejowej drabinki co bardziej optymistycznie nastawieni polscy kibice. 95. w światowym rankingu Kovinić nie wydawała się rywalką zdolną do sprawienia problemów Świątek, która w dwóch pierwszych meczach straciła w sumie tylko cztery gemy, a dwa sety wygrała do zera.

Tym bardziej mogli być zdziwieni przebiegiem pierwszego seta. Zaczęło się planowo, od pewnie wygranego przez Polkę gema serwisowego. Kolejny pokazał jednak, że reprezentantka Czarnogóry nie tylko zamierza, ale również potrafi postawić się liderce światowego rankingu. Trwał w sumie prawie 14 minut, a jedna z wymian rozstrzygnęła się dopiero po 16 uderzeniach.

Kovinić dwoiła się i troiła. Dobrze serwowała, a w wymianach ryzykowała znacznie bardziej, niż robi to zazwyczaj. Zdawała sobie jednak sprawę, że to w tych okolicznościach jedyna słuszna taktyka. Nie zniechęciła się, gdy przy szóstym break poincie wyrzuciła w końcu bekhend w aut i zrobiło się 2:0 dla Świątek.

As (już drugi) Czarnogórzanki przyniósł jej w końcu pierwszy punkt, a przy stanie 4:2 i 40:0 chwila słabości dopadła bezbłędną do tej pory w swoich gemach serwisowych Polkę. Seria forhendowych błędów zaowocowała break pointem i przełamaniem powrotnym. Co gorsza - nasza tenisistka sprawiała wrażenie lekko poirytowanej.

Na szczęście szybko się opanowała. Odrobiła stratę (i to do zera), a po chwil (znów do zera) dokończyła dzieła, wykorzystując pierwszą szansę na wygranie seta. Trwał w sumie 43 minuty. Niewiele krócej niż jej dwa wcześniejsze mecze.

Druga partia do pewnego momentu wydawała się formalnością. Świątek już w drugim gemie po raz kolejny przełamała rywalkę, a precyzyjny forhend w sam róg kortu dał jej chwilę później prowadzenie 4:1. Wydawało się, że jest po meczu, Kovinić nie składała jednak broni. Po raz kolejny udało jej się również zmusić naszą tenisistkę do błędu i odrobić część strat. W efekcie zrobiło się 4:3...

A po serii błędów Polki w kolejnym gemie Czarnogórzanka doczekała się kolejnych (trzech) break pointów. Wykorzystała pierwszego, precyzyjnym forhendowym skrótem, a Świątek nawet nie ruszyła do piłki. Co więcej - rywalka poszła za ciosem i po chwili prowadziła 5:4. Polka z kolei sprawiała wrażenie coraz bardziej zestresowanej. W pewnej chwili spojrzała nawet bezradnie w kierunku trybun i siedzącego na nich swojego teamu.

Zapanowała jednak nad nerwami. Pomogła jej również w końcu rywalka, którą usztywniła najwyraźniej pojawiająca się szansa na wygranie seta. Forhendowy błąd Kovinić zapewnił Polce kolejne przełamanie i prowadzenie 6:5. As serwisowy w kolejnym gemie trzy piłki meczowe. Pierwszą rywalka zdołała jeszcze (szczęśliwie) obronić. Przy drugiej wpakowała jednak return w siatkę.

- W pierwszym secie rywalka wykorzystywała moją siłę. W efekcie pojawiło się z mojej strony trochę błędów i chwila zawahania. W drugim zmieniłam taktykę, zwolniłam i do stanu 4:1 wszystko szło po mojej myśli. Później miałam problemy, ale nie wynikały one z tego, że gorzej serwowałam. Problem był przede wszystkim z wykończeniem. Miałam dużo piłek, przy których czułam, że to powinna być już ostatnia i muszę zaatakować. Nie do końca udawało mi się również dobrze ustawiać - podsumowała swój występ Świątek

W pomeczowym wywiadzie nawiązała również do sobotniego finału Ligi Mistrzów, pomiędzy Realem Madryt, a Liverpoolem.

Dla naszej tenisistki był to już 31. wygrany mecz z rzędu. Po raz ostatni zeszła z kortu pokonana w lutym, podczas turnieju w Dubaju. Rekordzistką pozostaje Amerykanka Serena Williams, która w 2013 roku wygrała 34 kolejne spotkania.

W 1/8 finału rywalką Polki będzie Qinwen Zheng. Chinka, która sensacyjnie pokonała w drugiej rundzie Rumunkę Simonę Halep, tym razem również zagrała dobre spotkanie. Skorzystała też jednak na pechu Alize Cornet, bo Francuzka wyszła w sobotę na kort z zabandażowanymi udami i od pierwszych piłek widać było, że ma problemy z poruszaniem się. Nie zdołała wygrać w efekcie nawet jednego gema, nie była nawet w stanie dokończyć spotkania. Ostatecznie skreczowała, przegrywając 0:6, 0:3.

W sobotę swój mecz w trzeciej rundzie rozegra również Hubert Hurkacz, dla którego to na razie najlepszy występ w Paryżu (wcześniej nigdy nie udało się dotrzeć tu dalej, niż do drugiej rundy). Rywalem Polaka będzie Belg David Goffin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Roland Garros. Iga Świątek znów wygrała, ale w końcu pokazała ludzką twarz. Ćwierćfinał o krok [WIDEO] - Sportowy24

Wróć na i.pl Portal i.pl