Rodzina Kosiniak-Kamyszów jak klan Kennedych. Polityczna dynastia z Krakowa [ZDJĘCIA]

Marek Bartosik
Władysław Kosiniak-Kamysz został w rządzie Tuska ministrem pracy i polityki społecznej
Władysław Kosiniak-Kamysz został w rządzie Tuska ministrem pracy i polityki społecznej Fot. archiwum Polskapresse/krakow.bip.pl
Kosiniakowie-Kamyszowie to rodzina naznaczona politycznymi sukcesami. To, że Władysław został ministrem, nikogo w rodzinie nie dziwi, bo po raz szósty ktoś z tym nazwiskiem wchodzi do rządu.

To, że Władek został ministrem, nikogo w rodzinie Kosiniaków-Kamyszów nie dziwi, bo po raz szósty ktoś z tym nazwiskiem wchodzi do rządu. A był i taki gabinet, w którym posady wiceministrów miało równocześnie dwóch Kosiniaków-Kamyszów. To rodzina katolicka, zasobna, rozległa, naznaczona zawodowymi i politycznymi sukcesami, ale też wielką tragedią. Ma więc sporo wspólnych cech z klanem Kennedych w USA.

Czy odegra podobną rolę w polskiej polityce? Wiele zależy od tego, jak jej najmłodszy przedstawiciel spisze się w roli ministra pracy.

Gdy 30-letni Władysław stanął przed propozycją objęcia stanowiska w rządzie, miał mu kto doradzać. Jego ojciec Andrzej zdążył być głównym inspektorem sanitarnym w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Nowy minister ma jednak jeszcze dwóch stryjów, braci ojca.

Profesor Kazimierz Kosiniak-Kamysz, najstarszy z tego rodzeństwa, lekarz weterynarii, przez dwie kadencje był rektorem krakowskiej Akademii Rolniczej.

Najmłodszy z tego pokolenia rodziny Zenon dzisiaj jest ambasadorem RP w Kanadzie, ale wcześniej był wiceministrem spraw wewnętrznych i obrony. Ich siostra Apolonia była w Tarnowie nauczycielką i szefowała tam szkole.

Dzisiejszy minister z Kosiniaków-Kamyszów imię ma po dziadku. Ten w Bieniaszowicach, małej wsi na Powiślu Dąbrowskim, zaraz po wojnie postawił duży dom z modrzewiowych bierwion.

CZYTAJ TEŻ: Minister Kosiniak-Kamysz nadal służy do mszy

Kosiniakowie przy ujściu Dunajca do Wisły mieszkali od pokoleń. Dzisiaj na sporej, dwudziestoarowej działce stoi dom letni należący do rodziny. Ale to nie on jest powodem, dla którego po przeprowadzce do miast rodzina zostawiła sobie tę działkę.

Przede wszystkim stoi na niej kilkumetrowej wysokości figura Najświętszego Serca Pana Jezusa z 1898 r. W jakiej intencji?

Ojciec i stryjowie są pewni, że Władek świetnie poradzi sobie w Ministerstwie Pracy, chyba że padnie pod uderzeniami kryzysu- Tego dokładnie nie wiadomo, ale są dwie teorie. Pierwsza, że to dziękczynienie za uratowanie dwóch synów naszych przodków. Według drugiej figurka powstała ze składek rodziny w intencji powrotu do kraju je członków rozsianych po świecie - tłumaczy prof. Kazimierz Kosiniak-Kamysz.

Prapradziadek dzisiejszego ministra miał 14 dzieci z dwóch małżeństw. Dzieciństwo przeżyła tylko połowa, ale następne pokolenia dołożyły też wiele dzieci. Dlatego do Bieniaszowic na rodzinne spotkania zjeżdża nawet 300-400 osób z całego świata.

Niewiele brakowało, by i dzisiejszy minister pracy w rządzie Donalda Tuska urodził się i wychował w USA.
Jego dziadek (rocznik 1914) wcześnie stracił rodziców. Opiekę przejęła nad nim siostra i poczuwała się do niej długo. - W 1958 r. namawiała ojca, by przeniósł się do Stanów, chciała go tam urządzić. Oferowała mu wielką fermę pomarańczy na Florydzie.

- Rodzice byli blisko decyzji o wyjeździe. Ale mieli wątpliwości. Ktoś z rodziny jeszcze powiedział im, by się zastanowili, czy będą w stanie tam w USA nas wykształcić. Te wątpliwości przesądziły, że zostali - opowiada Andrzej Kosiniak-Kamysz.

- My przez całe życie realizowaliśmy marzenia rodziców. Matka do nauki przywiązywała bardzo wielką wagę. Każdy z nas poszedł jednak własną zawodową drogą - uśmiecha się Zenon Kosiniak-Kamysz.

Ich ojciec przed wojną wydzierżawił odziedziczone parę hektarów i poszedł do wojska, a dokładniej do 13. Pułku Ułanów Wileńskich, który stacjonował w Nowej Wilejce, dzielnicy Wilna.

- To miasto bardzo pozytywnie wpłynęło na ojca - opowiada prof. Kazimierz Kosiniak-Kamysz. - Ojciec był w Nowej Wilejce kapralem, ale pełnił funkcję ordynansa pewnego oficera, ziemianina. Korzystał z każdej okazji, by pojechać do Wilna, ale nie po to, by najeść się, napić piwa, ale pójść na koncert, do teatru, do kabaretu. Przesiąkł atmosferą przedwojennego Wilna, tam nabrał wrażliwości, którą i nam przekazał - opowiada profesor.

On sam od dzieciństwa marzył o tym, by zostać weterynarzem. To wszystko przez 20 koni, które trzymał dziadek Danecki, ojciec jego matki.

Kazimierz Kosiniak-Kamysz studiował więc weterynarię we Wrocławiu, a do Krakowa trafił przypadkowo. Od lat jest tu szefem katedry hodowli koni na dzisiejszym Uniwersytecie Rolniczym, był rektorem tej uczelni. Pisze wiersze, pasjonuje go genetyka, ale też budowa domów.

- Zbudowałem ich w życiu chyba ze 20. Część dla siebie, część dla rodziny - opowiada. Pierwszy powstał za pieniądze, jakie jeszcze za głębokiej komuny zarabiał we Włoszech, prowadząc tam od Wenecji do Mediolanu kursy weterynarii.

Przez żonę spowinowacony jest z rodziną ormiańskiej szlachty. Po latach profesor jeździł na Ukrainę, by poszukiwać śladów tej rodziny, ale też pracował nad współpracą polsko--ukraińską. Za to kilka lat temu premier Julia Tymoszenko wręczyła mu order.

Jego młodszy brat Andrzej najpierw chciał studiować prawo. Ale koleżanka ze szkoły przygotowywała się do egzaminów na medycynę. To go zaciekawiło. Wytrzymał zajęcia w prosektorium i został lekarzem.

Na niego, jak na każdego z braci, czekał po studiach samochód. Obiecała im to za zdobycie dyplomu ciotka z USA i słowa zawsze dotrzymywała.

Studiował w Krakowie, od lat pracuje w Szpitalu im. J. Dietla. Na III roku Akademii Medycznej zaczął szukać na uczelni działaczy ZSL.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rodzina Kosiniak-Kamyszów jak klan Kennedych. Polityczna dynastia z Krakowa [ZDJĘCIA] - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl