Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina Hohenlohe olimpiadę ma w genach [HISTORIA DZ]

Aleksander Król
Choć Hubertus von Hohenlohe szans na medale olimpijskie nie ma, coś każe mu startować. To geny książąt olimpijczyków. 100 lat przed Soczi na igrzyskach był książę z Raciborza

Podczas Olimpiady w Soczi uwagę świata po raz kolejny zwróciła barwna postać - bo nie wyniki - jedynego reprezentanta Meksyku i najstarszego uczestnika (rocznik 1959) rosyjskich igrzysk - księcia Hubertusa von Hohenlohe. Książę, piosenkarz i alpejczyk w jednym, nie stanął na starcie slalomu giganta z myślą o medalach. Po raz kolejny robił to, co potrafi, czyli show. Po co? Choć szans na medale nie ma, widać coś każe mu startować. Geny książąt - olimpijczyków?

100 lat temu startował już Ernst zu Hohenlohe

Bo jak się okazuje, Hubertus nie jest pierwszym reprezentantem słynnego niemieckiego rodu książąt, związanego ze Śląskiem, który startował na Igrzyskach Olimpijskich. Ponad sto lat wcześniej zrobił to Ernst zu Hohenlohe, który urodził się w 1891 roku na Zamku Piastowskim w Raciborzu. W przeciwieństwie jednak do "meksykańskiego mariachi" książę (Prinz) z Raciborza miał wyniki!

W Raciborzu odkryto olimpijczyka Ernsta niedawno. - Szukaliśmy go przez dwa lata. Zaczęło się od tego, że pan Marcin Handziuk, nauczyciel wychowania fizycznego z Raci-borza, powiedział, że słyszał o tym, że mamy olimpijczyka z Raciborza, który startował na Igrzyskach w 1912 roku w Sztokholmie - wspomina Wojciech Nazarko, prezes Towarzystwa Gimnastycznego Sokół w Raciborzu. Nie wiedzieliśmy, kto to, ale że urodził się w Raciborzu i że prawdopo-dobnie nazywał się Zdenko - dodaje.

Wiadomość o jeszcze jednym uczestniku olimpiady z tego miasta rozpaliła wyobraźnię. Kiedy zaczęto szukać, okazało się, że może chodzić o księcia. - Dotarliśmy do aktu urodzenia. W dniu 9 sierpnia 1891 roku w urzędzie stanu cywilnego w Ostrogu dokonano rejestracji - mówi Paweł Newerla, historyk z Raciborza, cytując dokument: "Rotmistrz w pułku ułanów von Katzlera Egon Prinz (książę) von Ratibor i Corvey, zamieszkały w Bosaczu zgłosił, iż jego żona Leopoldine księżna von Lobkowitz powiła w jego mieszkaniu w Bosaczu dnia 5 sierpnia 1891 roku o godzinie 12.35 dziecko rodzaju męskiego, któremu nadano imiona Ernst, Paul, Zdenk, Victor, Carl, Egon, Maria" - cytuje Paweł Newerla.

Raciborzanie zaczęli szukać potwierdzenia swoich przypuszczeń. - Polski Komitet Olimpijski odpowiedział nam, że nie zna takiego nazwiska, bo nie startował on w barwach Polski. Racibórz wtedy był w administracji niemieckiej, ale i Niemcy "go nie mieli". Szukaliśmy też w Sztokholmie, ale i tam niczego się nie dowiedzieliśmy. W końcu w odnalezieniu olimpijczyka pomógł nam mieszkający w Niemczech Andreas Rim. Były raciborzanin nawiązał kontakt z Austrią. Okazało się, że właśnie w barwach monarchii austro-węgierskiej startował olimpijczyk z Raciborza, co potwierdził nam jego wnuk - dodaje Nazarko.

Dlaczego startował w barwach Austrii?

Ernst zu Hohenlohe startował w Sztokholmie w 1912 roku w barwach Austrii w szermierce. - Zagadką jest, że urodzony w Raciborzu, czyli wówczas w Niemczech Ernst, obywatel niemiecki, na Igrzyskach w Sztokholmie występował pod barwami austriackimi. Wiadomo, że w czasie pierwszej wojny światowej olimpijczyk był porucznikiem w marynarce niemieckiej, a nie austriackiej. A Austria miała przecież swoją marynarkę na Adriatyku. Z kolei po olimpiadzie też żył w Niemczech - zauważa Newerla. Austriackie barwy mają pewnie związek z matką olimpijczyka, która pochodziła z terenów czeskich, należących wówczas do Austrii - dodaje. A może po prostu tak, jak dziś Hubertusowi łatwiej dostać się do reprezentacji Meksyku, kiedyś Ernsta z otwartymi rękami przyjęli do kadry Austrii?

- Pytanie też, dlaczego nasz olimpijczyk podczas igrzysk nie chciał posługiwać się nazwiskiem von Ratibor, a używał nazwiska rodowego swojego pradziadka "zu Hohenlohe" - zastanawia się Paweł Newerla.

Ernst był w drużynie szermierczej, ale walczył w szabli. I to nieźle. Doszedł do półfinału, gdzie uzyskał czwarte miejsce!

Arystokracja musiała znać się na fechtunku

Pewnie nieprzypadkowo Ernst zu Hohenlohe, a właściwie Ernst książę (Prinz) von Ratibor i Corvey książę (Prinz) zu Hohenlohe-Schillingsfurst dobrze władał mieczem. - Arystokracja, a szczególnie wojskowi (a ojciec olimpijczyka nie był Herzogiem - ten tytuł wraz z majątkiem przechodził na pierworodnego, a pozostali bez większych dóbr musieli się czegoś imać - więc został wojskowym) musieli umieć władać szablą. Na pewno od najmłodszych lat Ernst uczył się fechtunku, sądzę, że jeszcze w domu rodzinnym jego ojciec mógł dawać mu lekcje - mówi Newerla.

- I tak zostało do dziś. Pamiętam, jak w jednej z rozmów śp. książę Franz Albrecht von Ratibor, który często do niedawna odwiedzał Racibórz, a zmarł w 2009 roku, wspominał, że w dzieciństwie także wspólnie z bratem miał lekcje fechtunku. Przyjeżdżał do nich jakiś nauczyciel z Gliwic i książętom, a nawet ich siostrom, udzielał lekcji. Widać, rodzinna tradycja - dodaje Newerla.

Olimpiada - tradycja rodu Hohenlohe?

Wygląda na to, że ród zapra-gnął mieć też olimpijskie tradycje. - Duke Philipp Ernst zu Hohenlohe-Schillingsfurst, czyli dziadek olimpijczyka, urodzonego na zamku w Raciborzu (urodzony 5 czerwca 1853 w Schillingsfuerst) był pierwszym prezesem Niemieckiego Komitetu Olimpijskiego - mówi Wojciech Nazarko.

Choć trudno powiązać bezpośrednio Ernsta von Ratibor i jego dziadka z Hubertusem zu Hohenlohe z Meksyku, ten widać wypełnia dziejową powinność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!