Do zdarzenia doszło w nocy z 16 na 17 lipca w Zgierzu. 31-letnia Monika W. urodziła chłopca w domu, po wzięciu środków wczesnoporonnych. Była wtedy w szóstym bądź siódmym miesiącu ciąży.
- Dziecko urodziło się żywe, miało szansę przeżyć. Jednak kobieta zostawiła je z niepodwiązaną pępowiną. Chłopczyk zmarł - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej. - Mąż Moniki, Kornel W., włożył jego ciało do torebki foliowej. Zwłoki trafiły do śmietnika koło domu. Potem prawdopodobnie zabrał ciało ze śmietnika i poszedł zakopać do pobliskiego lasu. Ze wstępnych ustaleń wynika, że mąż Moniki namawiał ją, aby pozbyli się dziecka.
19 lipca Monika trafiła do szpitala w Zgierzu. Prawdopodobnie po porodzie pojawiło się krwawienie. Do szpitala Monika pojechała z matką. Lekarze zorientowali się, że kobieta niedawno urodziła. Monika nie potrafiła wytłumaczyć co się stało z dzieckiem. Wtedy pracownicy szpitala powiadomili prokuraturę.
- W każdej sytuacji, kiedy istnieje możliwość popełnienia przestępstwa zgłaszamy sprawę na policję i do prokuratury. Szczególną uwagę przykładamy do kobiet, które trafiają do nas z krwawieniem z dróg rodnych, kiedy zachodzi podejrzenie przeprowadzenia nielegalnej aborcji lub udziału osób trzecich w przerwaniu życia dziecka - tłumaczy lek. med. Arkadiusz Tomasz Olędzki, zastępca dyrektora do spraw opieki zdrowotnej Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Zgierzu.
Policja i prokuratura zaczęły wyjaśniać sprawę Moniki.
- Rodzice przedstawiali policjantom kilka wersji wydarzeń - mówi Kopania.
Funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania zwłok dziecka. Do domu Moniki przyjechała policja. Policjanci szukali zwłok dziecka przez kilka dni. Okazało się, że ciało zostało zakopane w okolicznym lasku, około dwóch kilometrów od domu.
Prokuratura postawiła już matce zarzut zabójstwa dziecka. Grozi jej za to dożywotnie więzienie. Ojciec usłyszał zarzuty nakłaniania żony do przerwania ciąży, udzielenia jej w tym pomocy oraz zbezczeszczenia zwłok. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności. Sąd na wniosek prokuratury nakazał aresztować ich tymczasowo na 3 miesiące.
Monika i Kornel W. mieszkają w domku jednorodzinnym wraz z rodzicami 31-latki na obrzeżach Zgierza. To dzielnica domków jednorodzinnych. Mają dwie córki - jedna w szkole podstawowej, druga w przedszkolu.
Sąsiedzi twierdzą, że zachowanie małżonków nigdy nie budziło podejrzeń. - Oboje pracowali i opiekowali się dziećmi. To był normalny dom. Jesteśmy w szoku po tym co się stało - twierdzą sąsiedzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?