Robert Lewandowski i żona Lewandowska - jak się poznali?

Tomasz Biliński
Anna Stachurska (z lewej) uprawia karate. W 2012 roku wywalczyła wicemistrzostwo świata w kata drużynowym
Anna Stachurska (z lewej) uprawia karate. W 2012 roku wywalczyła wicemistrzostwo świata w kata drużynowym Krzysztof Szymczak/Polskapresse
Ślub Roberta Lewandowskiego i Anny Stachurskiej był wydarzeniem plotkarskim tego lata. Wszystko było otoczone wielką tajemnicą, a narzeczeni próbowali wszystkich przekonać, że ślub odbył się tydzień wcześniej. Jednak nie udało im się wykiwać dziennikarzy. Ślub Lewandowskiego odbył się w Serocku, a panna młoda Anna Stachurska zachwyciła wszystkich przepiękną suknią, skromnym weleonem i bukietem z białych frezji. Jak się poznała najpopularniejsza para w polskim sporcie?

Czerwiec 2011 roku, Malediwy. Dla większości ludzi miejsce znane z amerykańskich komedii romantycznych. Lagunowe plaże, biały piasek, palmy... Pod jedną z nich ona, wielokrotna medalistka mistrzostw Europy i świata w karate tradycyjnym, oraz on, czołowy napastnik Borussii Dortmund i podpora reprezentacji Polski w piłce nożnej. To tam jej się oświadczył. Ślub Anny Stachurskiej i Roberta Lewandowskiego odbył się w najbliższy weekend, a media, zwłaszcza te plotkarskie, interesowały się nim już od kilku miesięcy.

Ania i Robert od dawna starają się trzymać media na dystans. - Ostatnio było o nas zbyt głośno. Jeśli już mamy być na czołówkach gazet, to tylko za zasługi sportowe - tłumaczy Stachurska. - Denerwuje mnie to, że interesują się naszym życiem, choć rozumiem, że tak musi być - dodaje Lewandowski.

24-letni Robert był polską nadzieją na Euro 2012. Obecnie to, wyłączając najważniejsze sukcesy w polskiej lidze, dwukrotny mistrz Niemiec z Borussią i najlepszy piłkarz poprzedniego sezonu Bundesligi. Robi największą karierę spośród polskich piłkarzy od czasów Zbigniewa Bońka, który w latach 80. podbijał Europę z Juventusem Turyn. Jego rówieśniczka Stachurska to z kolei nie tylko piękna kobieta i "narzeczona Roberta Lewandowskiego". Choć na pozór jak ulał pasująca do piłkarza z pierwszych stron gazet, to nie jest wypacykowaną gwiazdką mającą parcie na szkło. To przede wszystkim zawodniczka Karate Klub Pruszków i reprezentantka Polski. W kraju nie ma sobie równych. Z mistrzostw świata i Europy też nieraz wracała z medalami. I to w różnych kategoriach wiekowych.

Czy czuje się Wags (wives and girlfriends, sformułowanie brytyjskich tabloidów na określenie żon i narzeczonych piłkarzy)? - Nie zastanawiam się nad tym, ale raczej nie - kręci z uśmiechem głową. Jej blask fleszy w ogóle nie interesuje. Nie dlatego jest z Robertem.

Robert często zaskakuje Anię kolacją. Na szczęście potrafi ugotować coś więcej niż parówki

Bo przeciwieństwa się przyciągają

Lato 2007, Mazury. W jednym z ośrodków, gdzie odbywają się obozy studentów akademii wychowania fizycznego, grupka wysportowanych nastolatków siedzi na pomoście nad jeziorem. Żartują, śmieją się. Zaczynają zgadywać, co kto trenuje, bo to wyjazd integracyjny, dopiero za kilka tygodni rozpoczną wspólną naukę. Robert łypie okiem na, jeszcze wtedy blondwłosą, Anię. - Najpierw zapamiętałam go jako Andrzeja, bo tak się chyba przedstawił. Uznał, że to raczej bez znaczenia, bo i tak mało kto zapamięta - wspomina w rozmowie ze Sport.pl Stachurska, której Lewandowski też wpadł wtedy w oko.
O ile na boisku Robert strzela regularnie, o tyle na pomoście trafił kulą w płot. - Myślałem, że trenuje tenis albo ćwiczy balet - śmieje się Robert. Gdy dowiedział się, że jednak karate, był zszokowany, ale też szczęśliwy. W rozmowie z miesięcznikiem "Pani" zdradził, że mało brakowało, a by się nie poznali. - Grałem w tym czasie mecz, więc skróciłem pobyt na Mazurach do półtora dnia. Przyjechałem, bo chciałem poznać ludzi, z którymi będę studiował - mówi.

Lewandowski był wtedy graczem Znicza Pruszków. A Stachurska mieszkała w tym mieście i trenowała. Zdarzało się, że mieli zajęcia w tym samym czasie, po których czasem wracali razem do domu. "Lewy" był w siódmym niebie. Gorzej było z drugą połową. - Podchodziłam do niego z dystansem, bo miałam niezbyt dobre zdanie na temat piłkarzy i Robert o tym wiedział - mówi Ania. Patrzyła na niego przez pryzmat stereotypów, że pobawi się na treningu piłką, ale tak, żeby się nie zmęczyć. Potem nałoży żel na włosy, przez ramię przewiesi torebkę i fru, do galerii handlowej. - Myślałam, że piłkarz to narcyz - wspomina.

Zdanie szybko jednak zmieniła: - Dzisiaj jestem fanką piłki, a wielu zawodników to też moi koledzy - przyznaje w rozmowie z "Magazynem Futbol".

Pierwsza randka to zwykła kawa w Warszawie. Ania, choć przyjęła zaproszenie Roberta, to bez przekonania. - Namówiła mnie koleżanka: "No idź, co ci szkodzi?". Pojechałam i... pierwszy (jedyny!) raz w życiu spóźniłam się na spotkanie. Robert mi to do dzisiaj wypomina - opowiada w rozmowie z "Panią".

I tak to się zaczęło. Inaczej być nie mogło. W końcu przeciwieństwa się przyciągają. Ona jest straszną gadułą. On natomiast spokojny i opanowany. No i ten uśmiech, którym czaruje panie interesujące się futbolem. Ania nie jest jednak o niego przesadnie zazdrosna. Zaufanie to podstawa ich związku. Musieli się tego nauczyć.

On w Dortmundzie, ona w samolocie

Po sezonie, na którego początku się poznali, a od połowy którego byli razem, Lewandowski musiał przeprowadzić się do Poznania. Króla strzelców niższych lig kupił Lech. Ania chciała jechać za Robertem, ale jej mama kręciła nosem. Żeby oboje zamieszkali razem przed ślubem? Wykluczone! Zdanie, podobnie jak córka, w końcu jednak zmieniła. Wybranek Ani to przecież wymarzony zięć dla większości polskich matek. - Mają bardzo dobry kontakt, często nawet nie wiem, że rozmawiają i dzwonią do siebie - opowiada z uśmiechem Ania, która najpierw większość czasu spędzała w pociągach między Poznaniem a Warszawą. Od dwóch lat spędza je za to w samolotach między Dortmundem a stolicą Polski.
- To był skok na głęboką wodę, test dla związku - mówi Ania "Pani". Robert doskonale rozumie, że jego partnerka nie będzie kurą domową. Ona sama nawet sobie tego nie wyobraża. Dlatego często jest tak, że gdy wraca do Polski, na lotnisku już czeka na nią mama z torbą ze sprzętem i karateczka, posiadająca drugi dan, od razu gna na trening czy zawody. Po nich znowu lot do "domu", chyba że musi coś załatwić na studiach. W Polsce lub w Niemczech, bo Stachurska studiuje też dietetykę. - Mój dom jest tam, gdzie jest Robert - mówi nam. Choć jest miła i otwarta, to bardzo konsekwentna i uparta. Tłumaczy, że wszystko można pogodzić. - Dla chcącego nic trudnego. Przystopuję, jak zostanę mamą - dorzuca z uśmiechem.
- Z tęsknotą nauczyliśmy się sobie radzić, choć pamiętamy, że to cienka linia - przestrzega w rozmowie z "Panią" Lewandowski. Gdy tylko Ania do niego wraca, każdą chwilę chcą spędzić razem. A to wyskoczą na koncert, a to do kina. - Zawsze jestem chętna, by iść na komedię romantyczną, a on mnie namawia na film science fiction - mówi Stachurska. Ostatnio, o czym napastnik Borussii opowiedział "Pani", czas spędzają przy grze towarzyskiej "Jenga". Dyskoteki? Jak najbardziej, ale to raczej Ania bryluje na parkiecie, podczas gdy Robert zwykle potupuje nogą pod stołem.

To, że oboje są sportowcami, pomaga im przejść przez to wszystko. W żadnym wypadku ze sobą nie rywalizują. Ania ma świadomość, że karate nigdy nie będzie popularniejsze od piłki nożnej. Póki może, trenuje i walczy. Jeśli ktokolwiek z nich będzie musiał zrezygnować z uprawiania sportu, wie, że będzie to ona. Na razie realizuje swoje marzenia. Robert jej od tego nie odciąga, po prostu chce, żeby jego ukochana była szczęśliwa. Dlatego tak się wspierają.

Serce na lustrze zamiast talerzy na ścianie

Kiedy mam mecz, lubię wiedzieć, że ktoś z bliskich siedzi na trybunach. Najlepiej, jeśli jest to Ania - wyznaje Lewandowski w "Pani". Jeśli po strzelonym golu wysyła całusy, to wiadomo, że dla niej. - 80 tysięcy ludzi na trybunach, a on śle całusa tylko w moją stronę. Mam ciarki z emocji! - mówi w tym samym wywiadzie ona. Na coś takiego zawsze musiała czekać. Robert już dawno temu postanowił, że bramki zdobywane w nowych miejscach będzie dedykował zmarłemu w 2005 roku tacie. Rozumie to.

Pierwsza randka była zwykłą kawą. Ania w dodatku przyjęła zaproszenie Roberta bez przekonania

O piłce rozmawiają, ale na zasadzie "jak tam w pracy?". Dla nich liczy się co innego. Druga osoba. - Gdy wybrali Roberta na najlepszego piłkarza Bundesligi, akurat byłam w samolocie. Po wylądowaniu zdzwoniliśmy się, pytam go o to, a on: "jak ci minął lot?"! - śmiała się w rozmowie z "Polską" Stachurska.

Kłótnie? Są, a jakże, jak w każdej normalnej rodzinie. O co? O błahostki. Ona złości się przed zawodami albo o to, że po meczu rzuca sportową torbę na środek pokoju i jak gdyby nigdy nic siada przed telewizorem z konsolą do gier. On natomiast nie cierpi, gdy Ania zostawia mu w samochodzie bałagan. Od papierków do błyszczyków. Albo gdy wyjdzie z domu i... nie wyłączy telewizora. - Ale talerzami nie rzucamy - śmieje się "Lewy". - Na macie owszem, ale w domu żadnej przemocy - dodaje październikowa wicemistrzyni świata. Kolor włosów, z blond na ciemne, zmieniła bez przymusu.
Zamiast się sprzeczać, wolą robić sobie niespodzianki. Ona, gdy wyjeżdża, rysuje mu na lustrze serce. Gdy Robert pakuje się na wyjazdowy mecz lub zgrupowanie, ustawia mu na tapecie w laptopie ich wspólne zdjęcie. Lewandowski też lub zaskakiwać. Na przykład tak jak w czerwcu poprzedniego roku z tymi zaręczynami na Malediwach.

- To było dla mnie duże zaskoczenie i bardzo wzruszający moment. Robert naprawdę się postarał! - opowiada "Magazynowi Futbol" Anna Stachurska. Albo jak na walentynki wynajął pokój w hotelu, a w nim na łóżku serce ułożone z płatków róż. - Potrafi też zaskoczyć kolacją, a zawsze robi śniadania - zdradza nam Ania.

To efekt tego, że Lewandowski w wieku 16 lat wyprowadził się z rodzinnego domu w Lesznie. Dzięki temu potrafi ugotować coś więcej niż tylko parówki. Omlety, pierś z kurczaka, różnego rodzaju sałatki, to tylko mały ułamek tego, co opanował napastnik Borussii Dortmund. Choć gdy Ania jest w pobliżu, zostawia jej wolną rękę. W końcu jedną z jej pasji jest dietetyka. W święta będą jednak musieli zrezygnować ze swoich przyzwyczajeń. Mamy Ani i Roberta nie dadzą im na to szans.

Najpierw święta, potem wesele

Razem z jej mamą podzieliłyśmy się obowiązkami i razem wszystko przyszykujemy - zdradza pani Iwona Lewandowska, mama Roberta. - Gdzie spędzimy święta? To nieistotne. Najważniejsze, że dzieci będą z nami i oczywiście rodzice Ani. Traktujemy się już jak rodzina, kochająca rodzina, więc wszyscy razem zasiądziemy do wspólnego stołu - dodaje. W końcu ślub tuż-tuż.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Robert Lewandowski i żona Lewandowska - jak się poznali? - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl