"Państwo z kartonu" to nowy serial lidera KMN i jego żony. Robert Górski: Żyjemy w stanie wojennopodobnym. Teraz okaże się, kto jest kim

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Robert Górski: Pewnie wiele ludzi teraz przeżywa to samo co my: siedzą w domu, kłócą się o drobiazgi, wyjaśniają sobie różne sprawy
Robert Górski: Pewnie wiele ludzi teraz przeżywa to samo co my: siedzą w domu, kłócą się o drobiazgi, wyjaśniają sobie różne sprawy Bartek Syta / Polska Press
Skoro już siedzimy w tej chacie na Warmii, to może warto by zrobić coś do internetu? Skoro mam pod ręką żonę, która na dodatek jest uzdolniona aktorsko, to dlaczego nie? „Państwo z kartonu” – taka jest oficjalna nazwa. W najbliższy czwartek ukaże się zwiastun na You Tube, a 27 kwietnia, czyli w najbliższy poniedziałek - pierwszy odcinek. Wstępnie przygotowaliśmy ich sześć – o życiu artysty w czasach zarazy mówi satyryk Robert Górski

Czujesz się w tej chwili artystą zbędnym i niepotrzebnym?

Nie do końca. Mam takie same problemy, jak wszyscy inni. W pewnym momencie, pisząc nowy program kabaretu, pomyślałem sobie, że ja właściwie opisuję stary świat. Miałem chwilę zwątpienia. Czy tamten świat jeszcze wróci? Jaki nowy się wyłoni? Czy to, co pisze, będzie jeszcze aktualne.

I czy jeszcze będzie śmieszne.

No tak. I czy nie okaże się to zbyt błahe, bo tyle nowych rzeczy się pojawiło; świat przeskoczył na inne tory, a właściwie to nawet jeszcze nie wiemy, na jakie wskoczy; na razie tkwimy w rozdzielni. Pomyślałem sobie nawet, że może zostawić to pisanie i poczekać, aż coś się ukształtuje. Ale w końcu stwierdziłem: „Do licha, niech ten świat się dostosuje do mnie, a nie ja do niego”. Napisałem więc cały program. Owszem, nasza branża przeżywa ciężkie chwile, bo nie gramy i pewnie nieprędko pojawimy się na estradzie; jeśli ograniczenia będą znoszone powoli, to pewnie ograniczenie dotyczące imprez masowych zostanie zniesione na końcu. A i tak w ludziach będzie jeszcze długo tkwiła jakaś nieufność, żeby spotykać się w tłumie. Stąd też, myślę, będziemy mieli jeszcze trochę wolnego czasu.

Ale z drugiej strony, tak widzę i czuję, ludzie teraz bardzo potrzebują śmiechu, radości, otuchy. Oglądają kabarety na YouTube, przesyłają sobie wzajemnie nagrania, śmieszne filmiki, memy. To chyba o czymś świadczy.

Jest jeszcze inna strona tej sytuacji. Wśród nas jest część pesymistów, którzy uważają, że ludzie nie wrócą na sale, teatralne, kabaretowe, tak wcześnie. A inni przeciwnie, uważają, że ludzie będą tak spragnieni normalności, że jak tylko pojawi się pierwsza okazja, ruszą do kin, wrócą do teatrów i przyjdą na kabaret. Rzeczywiście, zawsze w chwilach grozy czy niepewności, ludzi ratował humor. To jest broń, którą zawsze mamy przy sobie. Śmiech zawsze służył oswajaniu strachu, więc ta ludzka reakcja mnie nie dziwi i sam czuję się czasami jak… No, może pielęgniarka to za dużo powiedziane, raczej służby mundurowe (śmiech). Nie mogę więc czekać, aż pandemia minie, tylko muszę działać, bo być może są tacy, którzy tego ode mnie, czy od nas oczekują.

Tak mi się właśnie wydaje.

Z tego powodu pracuję. Ponieważ wszyscy mamy bardzo dużo czasu, mieszkania są już posprzątane, ściany pomalowane…

… półki powieszone, karnisze też.

No tak. Ten rower, który nigdy nie jeździł, nagle zaczął jeździć; prąd dociera do czegoś, co wcześniej nie świeciło i tak dalej. Ja również czuję się więc w obowiązku pracy i taki wysiłek podjąłem. W ogóle, w pewien sposób, wszyscy szukamy jakichś plusów tego co się dzieje. Myślę więc, że to jest bardzo płodny okres, nie tylko jeśli chodzi o liczbę dzieci, która się pewnie pojawi na świecie w związku z tym, że ludzie się trochę nudzą i są w końcu obok siebie. Ale jest to też płodny czas dla artystów, bo wszystkie te odkładane na przyszłość rzeczy, projekty, znalazły czas na realizację.

Czy możesz powiedzieć, co jest efektem Twojej pracy? Skądinąd wiem, że myślisz o tym, aby ze swoją żoną Moniką nagrywać podcasty pod tytułem „Potyczki małżeńskie”, a jeśli chodzi o program kabaretu, to co to ma być?

„Potyczki małżeńskie” to tytuł roboczy. Ale po kolei. Zacznę od tego, że napisałem nowy program do kabaretu pod tytułem „Za długo panowie byli grzeczni”. Nie wiem, kiedy będzie premiera. Mam nadzieję, że jesienią, jeżeli okoliczności na to pozwolą. No i fajnie, bo bym pewnie odkładał to pisanie i odkładał, a tak usiadłem i napisałem. Zajęło mi to tydzień, czy dwa, już jest, powiedzmy, gotowy. A ja znów zostałem bez zajęcia. No, to pomyślałem, że skoro jestem w odosobnieniu, w takiej pięknej, wiejskiej, dużej chacie z żoną i z dzieckiem, to wspaniale będzie to wykorzystać.

W chacie mazurskiej?

To chyba jest Warmia.

Wspaniale. Pochodzę z Warmii. To najpiękniejsza kraina.

Skoro więc siedzimy już w tej chacie na Warmii, to może warto by zrobić coś do internetu? Skoro mam pod ręką żonę, która na dodatek jest uzdolniona aktorsko, to dlaczego nie? Rzeczywiście ma to charakter potyczek małżeńskich, chociaż przybrało nazwę „Państwo z kartonu” – taka jest oficjalna nazwa. W najbliższy czwartek ukaże się zwiastun na You Tube, a 27 kwietnia, czyli w najbliższy poniedziałek - pierwszy odcinek. Wstępnie przygotowaliśmy ich sześć.

Tak, tak, dostałam już maila pod tytułem: „Rusza nowy serial Roberta Górskiego. Nakręcił go z żoną!” I że komórką, i że reżyserem jest statyw od lornetki znaleziony w piwnicy. Aha, i że musicie sprostać nie tylko koronawirusowi, ale i innym plagom. I że w końcu ocieplacie wizerunek zwykłych ludzi, a nie prezesa.

W taki sposób sobie wypełniamy czas; faktycznie kręcimy to zwykłym telefonem, czyli posługujemy się domowymi środkami, ale jakość jest na tyle dobra, że można to ludziom pokazać. Widzę, że dużo aktorów, którzy mają teraz przestoje, próbuje ten czas jakoś zagospodarować w ten sposób, chociaż wydaje mi się, że nasza propozycja jest nieco inna, niż to, co widziałem do tej pory. Nie łączymy się przez skype, żeby porozmawiać, bo tak szczęśliwie się złożyło, że jesteśmy obok i możemy być na ekranie jednocześnie.

Wystąpiłeś do ministra kultury o jakąś dotację? Potrzebujesz wsparcia? Interesowałeś się w ogóle tym, co ministerstwo kultury oferuje artystom odciętym od pracy, czy oni dostaną jakąś pomoc?

Myślę, że nie mam szans na żadną pomoc; mam oczywiście swoją jednoosobową firmę, ale o pomoc nigdy się nie ubiegałem i nie zabiegałem. Nie zatrudniam nikogo. Kabaret zawsze miał dużą dozę niepodległości i niezależności od wszystkiego. Nigdy nie byliśmy instytucją państwową ani samorządową. Szczęśliwie, każdy człowiek, który po pierwsze myśli, a po drugie ma takie możliwości, odkłada sobie coś na czarną godzinę i nieprzewidziane sytuacje. Ale wiem, że wielu moich kolegów jest w niewesołej sytuacji; imają się różnych zajęć. Jeden mój kolega jest muzykiem, więc wszystkie możliwe zajęcia mu odpadły. Jego żona oprowadza wycieczki, pracuje w branży turystycznej. Trafił się im najgorszy zestaw z możliwych – oboje nie zarabiają, co więcej, mają trójkę dzieci, co więcej, mają kredyt. Są więc i tacy ludzie, dla których czas nie działa na ich korzyść. Myślę o swoich najbliższych współpracownikach, o tym, jak zorganizować coś, co może przyniesie im dochód; póki co sytuacja jeszcze nie jest dramatyczna, ale wszystko zależy od tego, jak długo to potrwa. Jak dokładnie wygląda sytuacja teatrów, czy to prywatnych, czy państwowych, tego nie wiem, ale wiem, że aktorzy się męczą, bo aktor bez widza jest jak ryba na piasku. Pewnie ich trafia szlag. Ja żyję teraz w pewnego rodzaju szczęśliwiej enklawie, więc nie potrafię powiedzieć o całokształcie sytuacji osób, związanych z kulturą. Pewnie są w sytuacji niewesołej, tak jak i wiele innych branż.

Dlaczego zdecydowałeś się na kwarantannę wyjechać poza Warszawę?

Miałem taką możliwość. Siedzieć z małym dzieckiem w bloku jest możliwe, chociaż uciążliwe, więc jak się trafiła taka możliwość, to wyjechaliśmy. Mamy tu duży ogród, jest gdzie spacerować. Nie ma tej atmosfery opresji, jaka jest w dużych miastach, a już zwłaszcza w Warszawie; możemy sobie tu siedzieć. Nie ma dużo ludzi. Nie mamy też telewizora, dzięki czemu łatwiej się żyje, bez patrzenia na bieżąco na to, co się dzieje, bo od tego można by zwariować. Dozujemy sobie informacje. No i można tu w spokoju pracować; jest na to miejsce.

Warunki idealne. Policja nie nawołuje przez głośniki: „Zostańcie w domu”.

Zamiast tego mam kwiaty, które właśnie rozkwitają, drzewa, które się zielenią i ptaki. Podchodzą sarny. Trafił się jeden jeż. Niestety pojawiają się też szerszenie; akurat na ich obecności nam nie zależy, no, ale trzeba brać wszystko, co jest. Nigdy się nie spodziewałem, że spędzę tak pracowity dla kabaretu czy artystów miesiąc, jakim zwykle jest marzec, czy teraz kwiecień i to w takim wakacyjnym trybie.

Marzec, kwiecień to miesiące, w których, jak pokazują statystyki, ludzi zawsze bardziej ciągnęło do kultury. Dlaczego?

Marzec, kwiecień, a potem październik i listopad – to są właśnie te miesiące. Z dala od różnych świąt; ludzie już nie są blisko myślami o tym, jak je przygotować; nie są też tuż po sylwestrze, z powodu którego się spłukali; już ich nie boli głowa i mogą zacząć na nowo się organizować do funkcjonowania. Jest to też moment środka roku szkolnego. To nie wakacje, więc życie jest ustabilizowane: dzieci chodzą do szkoły, plan dnia jest mocno określony. I wtedy właśnie ludzie mają ochotę pójść do teatru, do kin; my wtedy gramy więcej niż zwykle, żeby wykorzystać te ludzkie potrzeby. Dla nas też jest to czas premier; generalnie wtedy się w kulturze najwięcej dzieje. Tak to po prostu wynika z kalendarza. No, ale teraz to wszystko zostało nam, no i ludziom, odbiorcom kultury odebrane. Niestety, nie przekłada się to na większą liczbę sprzedanych książek. Ludzie pouciekali w seriale, do telewizji czy kanałów, które oferują filmy. Ale myślę sobie, że to jest znakomity czas dla twórców. Żeby mogli przemyśleć, co pokazać na deskach teatru czy jaki scenariusz napisać. To będzie taki okres, kiedy zapełnią się szuflady twórców i potem czeka nas, mam nadzieję, eksplozja znakomitej twórczości.

Czy teraz, pracując, udałeś się na poszukiwanie tego, z czego ludzie mogą chcieć się śmiać? Czy raczej ludzie zawsze będą się śmiać z tego samego?

Zawsze w swojej pracy poszukiwałem takich tematów, które są dość czytelne dla wszystkich. Wydawało mi się, że przygody, które ja przeżywałem w życiu, nie są tylko moimi indywidualnymi, tylko że wszyscy ludzie mają podobne przygody, więc jeśli opiszę je, trochę w krzywym zwierciadle, trochę podrasuję satyrycznie, to ludzie będą się cieszyć z poczucia wspólnoty – bo nie tylko ich spotykają czy dotykają te same problemy. Mogą mieć wspólne przeżycie…

… mogą się zidentyfikować.

Tak. Wtedy następuje jakieś katharsis i ludzie mogą odreagować, poczuć się lepiej; to działa na nich trochę jak terapia. Wczoraj, nagrywając filmy z moją żoną, pomyślałem, że pewnie wiele ludzi teraz przeżywa to samo co my: siedzą w domu, pewnie kłócą się o drobiazgi, pewnie wyjaśniają sobie różne sprawy. Muszą spędzić ze sobą tyle czasu, którego nigdy nie spędzali aż tak intensywnie, a to generuje kolejne problemy. Zastanawiają się, jak na tak małej przestrzeni się porozumieć. Z Moniką nakręciliśmy na przykład taki filmik, bo i pewnie ludzie też się nad tym zastanawiają, w jaki sposób, mając jakieś oszczędności, zainwestować je, żeby nie stracić. Co najmniej nie stracić, a może nawet coś zarobić. Czy kupić dolary, czy złoto? Czy kupić mieszkanie, czy sprzedać mieszkanie. Czy trzymać gotówkę w domu, czy trzymać ją w banku; czy na lokatach, czy na funduszach. Pewnie wielu ludzi prowadzi takie dyskusje, które i tak, jak u nas, kończą się taką refleksją, że tak naprawdę to nic nie wiadomo, a każda racja ma swoją antyrację, stąd wszyscy żyją w takim rozedrganiu i niepokoju. Myślę, że jak ktoś popatrzy na nasze przygody, to poczuje się chociaż lżej, że nie tylko on martwi się o swoje zasoby finansowe.

Co Tobie dodaje otuchy i jak Ty dodajesz otuchy swojej żonie?

Robię jej śniadania. Ona się rewanżuje obiadami.

Tak, tak, kwarantanna pokazało, że Twoja żona Monika potrafi gotować; czytałam już o tym.

Potwierdzam. Z kolacji zrezygnowaliśmy, żeby nikt nie miał przewagi i żeby nikt nie poczuł się ani przegranym, ani zwycięzcą. No i żeby nie utyć, bo to też jest problem dla wielu ludzi, jak zachować sylwetkę, kiedy lodówka pełna, w szafkach masa ryżu i nie ma gdzie tego wszystkiego wybiegać. A jak ja jej dodaję otuchy? Myślę, że samą swoją obecnością. Z natury nie jestem ponurakiem, staram się żartować. Zdarza się, że prawdopodobnie, robię to zbyt często. Poza tym mamy małe dziecko, co znakomicie organizuje czas. Córeczka jest naszą pociechą - nie bez powodu na dziecko mówi się czasem pociecha – teraz uczy się mówić i jest to zabawnie nieporadne. To dodaje nam nadziei, że ludzkie życie zawsze się odradzało z najgorszych kataklizmów, więc tym razem też tak będzie.

Opracowaliście jakąś strategię pod tytułem: „Jak nie zwariować”?

Tak brzmi podtytuł naszego serialu: „Jak siedzieć w domu i nie zwariować”. No, ale znowu – nam jest łatwiej. Możemy wyjść na zewnątrz. Na dwór, czy też na pole - to w zależności od tego, kto to będzie czytał.

Na Warmii wychodzi się na dwór.

(Śmiech). Chodzimy na spacery i to jest fajne. Jak wiec nie zwariować w domu? Wyjść z domu. Nie każdy ma taką możliwość. My mamy, więc wychodzimy. A jak wiesz, jak oboje wiemy, na Warmii jest sporo jezior, a woda uspokaja, więc można popatrzeć sobie na wodę. Zbieram też śmieci, bo to moje hobby; denerwuje mnie, że kiedy idę drogą, wokół leżą wyrzucone puszki czy opakowania po lodach. Chodzę więc i to zbieram. To zajęcie również doskonale organizuje czas. No i czekam, aż będą grzyby; wtedy będę zbierał grzyby, a nie śmieci.

Ojej. Przewidujesz, że kwarantanna potrwa tak długo?

Mam nadzieję, że grzyby pojawią się wcześniej.

(Śmiech). A co z Twoimi własnymi lękami? Wydaje mi się, że to chyba niemożliwe, żeby one się czasem nie rodziły, nie odzywały.

Oczywiście, boję się o zdrowie moich rodziców, którzy są starsi…

… i zostali w Warszawie, na Bródnie.

Kilka dni temu tata obchodził 81 urodziny. Nie mogę się z rodzicami spotkać. Dzwonię i pytam, czy na pewno chodzą w maseczkach, czy na pewno nie chodzą do kościoła, czy na pewno unikają ludzi, tak jak trzeba. Oni oczywiście nie robią tego wszystkiego. Mówią, że mają już tyle lat, że i tak długo pożyli. Boję się też o swoje dzieci, o rodzinę. Tak, jak wszyscy. Nie jestem w tym wyjątkiem. Najmniej boję się o siebie. To znaczy boję się o siebie o tyle, żeby być przydatnym tym ludziom, którzy są dookoła mnie, bo myślę, że beze mnie mogłoby być trochę gorzej. Poza tym mam jeszcze zaplanowanych parę rzeczy i chciałbym je dociągnąć. Uporałem się już z naszym programem kabaretowym, jeśli chodzi o nasz serial, to nie wiem, jakie będą jego losy, jak długo będzie trwał, ale jeszcze mam kolejne pomysły, które przybliżyły się do mnie. Zawsze je odkładałem na „za rok”, a tymczasem, być może są to już plany na „za miesiąc”.

Nosicie maseczki? Jest w ogóle taka potrzeba na dzikiej Warmii?

Tu, to nie. Zbyt cudowne jest powietrze, żeby się od niego odgradzać maseczką. Ale kiedy idziemy między ludzi, a byliśmy raz, to ten obowiązek spełniliśmy. Od razu zaparowały mi okulary; wrócił mój koszmar z dzieciństwa, kiedy chodziłem w okularach do sklepu, do lokalu i wchodząc momentalnie nic nie widziałem, więc zdejmowałem okulary i dalej nic nie widziałem, bo przecież po to miałem okulary, żeby coś widzieć. Taka więc oto nastąpiła zimowa przygoda w środku lata. To jest pewien dyskomfort, no i w ogóle odczuwam takie wrażenie dziwności świata. Przecież nikt z nas nie spodziewał się, że nagle stanie w kolejce do Biedronki, na trawie, a ludzie są oddaleni od siebie i stoją w maskach, i wszystko jest futurystyczne. Dokumentuję to zdjęciami. W ogóle myślę, że będzie dużo fajnych zdjęć po tym czasie, jak on w końcu minie, jako wspomnienie niezwykłego czasu.

Dokąd ten kryzys może nas zaprowadzić – jeśli chodzi o ludzką kondycję?

Zwykle oczekujemy jakiegoś przełomu, tego, że jakieś wydarzenie coś w nas zmieni przez chwilę, że będziemy lepsi. Zazwyczaj budzimy się na krótko, a potem wszystko wraca do normy. Nie mam więc nadziei, że przez to nasza ludzka kondycja się poprawi. Myślę sobie, że wszystkie tego typu nieszczęścia mają czasem, oprócz tragedii, które niosą, jakąś uzdrowieńczą moc. Spalony las potem rośnie z jeszcze większym impetem, a pamięć o wojnie powoduje, że ludzie unikają jej, jak tylko mogą, dzięki czemu długie lata żyjemy w pokoju. Co się stanie po pandemii – nikt z nas nie potrafi przewidzieć. Martwię się o polską gospodarkę i w ogóle o to, że najlepsze lata minęły i nieprędko do nich wrócimy, że lepiej już po prostu było. Ale może to też da taki impuls, że pewne rzeczy, zmurszałe, rozwalą się szybciej.

Co na przykład?

Na przykład upadnie papierowa prasa, na rzecz internetu, który to wszystko wchłonie. Pewne rzeczy przyśpieszą, może uzdrowi się służba zdrowia; ludzie nie będą już musieli czekać w kolejkach, bo niektóre rzeczy da się załatwić przez internet czy spotkania z lekarzem za pomocą łączy elektronicznych. Parę rzeczy się wyjaśni, ludzie sobie uświadomią, że coś można robić inaczej, sprawniej. Nagle się okaże, że firmy mogą działać sprawniej, bo nie trzeba będzie się spotykać na niepotrzebnych zebraniach, na które wszyscy muszą jechać przez całe miasto, bo można to zrobić za pomocą zooma czy innego medium.

Ale też zwyczajnie ludzie zaczynają za sobą tęsknić. Czy to może spowodować, że zaczniemy bardziej dbać o relacje, zaczniemy budować więzi z innymi ludźmi, przyjaźnie, czy może wprost przeciwnie. Ponieważ trudne czasy wymagają bezwzględności, więc oko za oko, ząb za ząb, bogaci będą się bogacić, a biedni biednieć?

Jest jak na wojnie. A żyjemy w stanie wojennopodobnym. Dla wielu ludzi jest to sprawdzian naszych relacji, znajomości. Teraz okaże się, kto jest kim, kto zawodzi, a kto wprost przeciwnie. Człowiek, którego pomocy nigdy byśmy nie oczekiwali, pyta nagle, czy może nam pomóc. Pewnie ludzie mogą teraz lepiej się poznać, być może też na tyle lepiej, że będzie więcej rozwodów, bo ludzie uznają, że szkoda czasu, żeby tkwić w toksycznych związkach i będą chcieli sobie te sprawy poprostować. Będzie to sprawdzian dla wielu małżeństw. Ludzie będą mogli lepiej poznać nie tylko tę drugą osobę, ale i samych siebie. Z tego powodu na pewno będzie to ozdrowieńcze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl