Ring rodzinny: Maria Pakulnis i Jan Zaleski

Wysłuchała Sonia Ross
Matka: Aktorka filmowa i teatralna. Od dwóch lat jest Krystyną Bogusz w serialu "Tylko miłość". W tym roku zagrała też w filmach "Złoty środek" i "Rajskie klimaty". Syn: Tegoroczny maturzysta. Lubi muzykę jazzową, bluesową, stare filmy. Gra na gitarze i razem z kolegami tworzy amatorski zespół muzyczny.

Maria Pakulnis
Mama

Aktorka filmowa i teatralna. Od dwóch lat jest Krystyną Bogusz w serialu "Tylko miłość". W tym roku zagrała też w filmach "Złoty środek" i "Rajskie klimaty". Żona zmarłego przed kilkoma miesiącami aktora i reżysera, Krzysztofa Zaleskiego.

Janek jest wrażliwym, zupełnie pozbawionym agresji człowiekiem. Ma specyficzne, abstrakcyjne, poczucie humoru, charakterystyczne dla inteligentnych ludzi. Odziedziczył je na pewno po swoim tacie. To, co powiem, zabrzmi może niezbyt nowocześnie, ale mój syn jest dżentelmenem. Pyta pani, jak to się objawia? Otóż, zwraca uwagę na wszystko to, co z jednej strony wydaje się banalne, ale z drugiej, mało kto to już dziś robi. Zawsze przepuszcza w drzwiach kobiety, a drzwi przytrzyma, by nie uderzyły idącego za nim mężczyzny. Reaguje, gdy komuś dzieje się krzywda. W takich sytuacjach nigdy nie ma wątpliwości, jak się zachować. Od dzieciństwa wpajaliśmy mu szacunek do innych.

Krótko mówiąc, mój syn jest bogato wyposażony w przymioty ducha. Ale również w umiejętności, które kiedyś spodobają się jego narzeczonej czy żonie. Bo Janek umie pięknie nakryć stół i ładnie podać choćby zwykły makaron. Umie zrobić do tego makaronu świetny sos. Czasem użyczam swojej kuchni jemu i jego kolegom. Gotują wtedy wspólnie kolację, składają się na dobre wino. Mnie to cieszy, bo nie marnotrawi pieniędzy na głupstwa. Ceni jakość. Co nie znaczy, że nie je szprotek z puszki czy zupek z torebki.

Kiedyś wybrał się z kumplami kajakiem na Litwę. Pionierskie warunki, kompletna dzicz, żadnego zaplecza turystycznego. I do tego bez przerwy lał deszcz. Musieli rozbić obóz, rozpalić ogień w deszczu, ugotować posiłek, jakoś się wysuszyć. Kiedy wrócił, powiedział dwie rzeczy: że nigdy nie widział tak pięknej dzikiej przyrody, oraz to, że teraz poradzi sobie już wszędzie.

Mimo że jest moim jedynym synem, nigdy nie trzymałam go pod kloszem. Jeździł na obozy surwiwalowe, choć jak to matka często się o niego martwiłam. Dzięki tym wyprawom zahartował się, wydoroślał.

Kiedyś, gdy był młodszy, nie potrafił walczyć o swoje. Zamykał się w sobie. Sądziłam, że to rodzaj samodzielności, którego nie będę mu zabraniać, i że rozmowy, których wiele odbyliśmy, pomogą mu nabrać do siebie zaufania. I rzeczywiście, ta metoda przyniosła dobre rezultaty. Janek stał się mocniejszy, potrafi teraz walczyć o swoje, podejmować decyzje.

Janek wcześnie stracił ojca i przeszedł szybki kurs dojrzewania. Potrafi zachować się bardzo odpowiedzialnie. Staram się nie zadręczać go swoimi dołami, ale to właśnie on potrafi znaleźć właściwe słowo pocieszenia, postawić mnie do pionu. I jest miłe, kiedy 19-letni syn przytula matkę, gdy ta wraca do domu po 2, 3 dniach nieobecności.

Wkurza mnie - przyznaję - że potrafi w dwa dni przewrócić do góry nogami swój pokój. Staram się nie napadać na niego, ale czasem mi się to zdarza: jak jestem zmęczona i rozdrażniona. Denerwujące, że nigdy nie zbiera ściągaczką wody z kabiny prysznicowej. No i zużywa tony ręczników. A ja chodzę i zbieram.
Kiedyś wiele rzeczy robiłam za swoich mężczyzn. Chciałam nadgonić czas, żebyśmy go więcej mieli dla siebie. Gotowałam na zapas, prasowałam, szykowałam. Teraz, kiedy mój syn wydoroślał, a ja muszę np. wyjechać na kilka dni, nie martwię się już, że nie zostawiam pełnej lodówki. Da sobie radę. A nawet zaprosi mnie na kolację po powrocie do domu. Bo to nasz ulubiony rytuał: dobre jedzenie i wspólne siedzenie na kanapie, słuchanie muzyki, gadanie. Obydwoje lubimy jazz i bluesa. Często zaglądam do sklepów muzycznych i wyszukuję dla niego różne płytowe perełki. I jestem dumna, kiedy mnie chwali za ten wybór.

Czasem cierpnie mi skóra na myśl, że Janek nieuchronnie dorośleje i niedługo, być może, będzie chciał się wyprowadzić. Codziennie sobie powtarzam, że przecież dziecko wychowuje się dla świata, nie dla siebie. Ale mam też nadzieję, że zawsze będziemy przyjaciółmi, że zachowa w pamięci dobre chwile, jakie nas łączyły. I nawet mając własny dom, z radością będzie wracał do tego, w którym się wychował.

Jan Zaleski
Syn

Tegoroczny maturzysta. Lubi muzykę jazzową, bluesową, stare filmy. Gra na gitarze i razem z kolegami tworzy amatorski zespół muzyczny. Myśli o aktorstwie lub reżyserii.

Mam bardzo dobrą matkę. Wyrozumiałą, tolerancyjną. Może czasem zbyt porywczą, ale jej gwałtowność tylko wychodzi mi na zdrowie. Bo jest jak kubeł zimnej wody na moją głowę, kiedy wpadam na głupie pomysły. Ma temperament, jak każdy artysta. O te "wybuchy" nie mam zresztą pretensji. Zdarzają się rzadko i nigdy bez powodu.

Poza tym dobrze się dogadujemy. Mamy ciepłe relacje. I nawet jak się nieraz kłóciliśmy, to zawsze później podawaliśmy sobie na zgodę ręce. Autentycznie. Taki gest pojednania pomaga nam zawsze oczyścić atmosferę.

W moim domu zawsze miałem mnóstwo wolności. Na wiele mi pozwalano, nie trzymano pod kloszem. Mogłem być samodzielny. Zawsze mogłem wyjść z kolegami, wyjechać nawet na dłuższą wyprawę. Mama także chętnie gościła moich kolegów, zapraszała, częstowała.

Słyszałem, jak narzekała, że jestem wielki bałaganiarz. A mama, choć podobno lubi porządek, tak samo jest bałaganiarą. Kiedy pakuje się na koncert, wyjeżdża gdzieś i do tego jeszcze się spieszy, a spieszy się bardzo często, potrafi rozwalić cały dom. Ale to zawsze tak jest, że nasze własne wady szczególnie rażą nas u innych (śmiech).

Podziwiam mamę jako aktorkę. Cenię jej profesjonalizm. Lubię chodzić do teatru na sztuki, w których gra. Szczególnie podobała mi się w roli siostry Ratcheld w "Locie nad Kukułczym Gniazdem" w reż. Julii Wernio. Sztuka jest wystawiana w Białymstoku w Teatrze Dramatycznym. Mama gra tam gościnnie.
Powoli dojrzewam do myśli, aby wyprowadzić się z domu, ale nie dlatego, że mi z mamą źle, ale że po prostu przyszedł już na to czas. Zdaję sobie sprawę, że każdy rodzic obawia się, że na starość zostanie sam. I być może podobne myśli przebiegają także przez głowę mojej mamy, ale wiem na pewno, że my nigdy się nie zostawimy. Zawsze będziemy mieć bliskie, serdeczne relacje. Zbyt wiele nas łączy, zbyt wiele ze sobą przeżyliśmy, pięknych, i trudnych momentów. A te ostatnie wiążą ludzi szczególnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl