Reporter poprawia rzeczywistość, czyli prawda "Cesarza"

Redakcja
Czy najsłynniejszy polski reportażysta Ryszard Kapuściński przekroczył granice dziennikarskiej rzetelności? Publikujemy fragment biografii Kapuścińskiego pióra Artura Domosławskiego.

Na reprezentacyjnym stoliku w galerii sztuki Barbary Goshu w Addis Abebie stoi fotografia cesarza Hajle Sellasje. Zrobiono ją w siedemdziesiątym pierwszym. To był wielki dzień w życiu Barbary i jej męża, znanego etiopskiego malarza Worku Goshu: najjaśniejszy pan uroczyście otworzył ich nową galerię. Barbara mieszka w Etiopii ponad czterdzieści lat. Męża poznała na studiach w krakowskiej akademii sztuk pięknych; po ich skończeniu wspólnie zdecydowali się wyjechać do rodzinnego miasta Worku - Addis Abeby. Oboje uprawiają malarstwo religijne, w galerii dominują ikony.

Barbara ma idée fixe: ocalić ginącą tradycję prymitywistyczną etiopskiej sztuki ludowej. Jej obrazy pełne są stylizacji w takim właśnie duchu.

- Powiem panu - mówi - Kapuściński to był uroczy człowiek. Czarujący, ciepły, przyjacielski. Jak tylko przyjeżdżał do Addis, zawsze do nas wpadał; lubił pogadać, posłuchać, coś u nas zjeść. W duszę mu nie zaglądałam, aleśmy go wszyscy kochali. Ale... wie pan... ten "Cesarz"... to baśnie tysiąca i jednej nocy (szeroki uśmiech). Coś tam się trzyma realiów, ale raczej mniej niż więcej. Co jest nieprawdziwe? Niech pan spyta, co tam jest prawdą, łatwiej będzie powiedzieć. To są bajki, bajeczki, bajdurzenie. Pisze, że Hajle Sellasje nie czytał książek, a to był taki wybitny umysł! Nietuzinkowa inteligencja! Poza tym, to niemożliwe, że Kapuściński odwiedzał Etiopczyków w ich domach i oni snuli tam te wszystkie opowieści.

Zaraz powiem dlaczego: szalał reżim Mengistu, pan sobie nie wyobraża, co to się działo, godzina policyjna, na ludzi z dworu cesarza wręcz polowano. Nikt by nie ryzykował, żeby nocą zapraszać do domu, jeszcze białego, który zwraca uwagę? Dziennikarza? Niemożliwe, niemożliwe.

Musi pan wiedzieć i to, że Etiopczycy nie zapraszają do domów. W domu się je i śpi, nie ma takiego miejsca, w którym można by przyjąć gościa. Tu rządzi kultura wychodzenia do baru. Kim są rozmówcy Kapuścińskiego? Powiem panu: poznawał ich na bankietach w ambasadzie. Ktoś mu coś na boku szepnął, a on to potem… no wie pan. Ukolorował. Pofantazjował. Podzielił jedną opowieść na kilka. Podobno jeden z ludzi cesarza wprowadził go raz do pałacu, po cichu, żeby się rozejrzał. Tak opowiadał, nie wiem, czy tak było.

Pewien polski dyplomata, który prosi o nieujawnianie nazwiska, mówi, że rozmówcami Kapuścińskiego byli, istotnie, jacyś ludzie dworu - alkoholicy, których wyciągał na wódkę, stawiał, a oni opowiadali. Barbara Goshu uważa, że i to wątpliwe: wszędzie wojsko, wszędzie policja polityczna, żaden Etiopczyk, a już na pewno nikt z dworu obalonego cesarza nie odważyłby się pójść do baru z białym, z reporterem; to by zwracało uwagę. Nie, nie, niemożliwe.Jeden z krytyków "Cesarza" zwrócił kiedyś uwagę, że nawet po upadku Mengistu Kapuściński nie ujawnił tożsamości informatorów, mimo że nic już im nie groziło, a ludzie cesarskiego dworu składali wówczas zeznania jako świadkowie w procesach przeciwko twórcom czerwonego terroru.

- Czy rozmawiałam z Kapuścińskim po opublikowaniu "Cesarza"? Oczywiście, od razu mu powiedziałam, że to było nieuczciwe, że przedstawił krzywdzący obraz wspaniałego człowieka, jakim był Hajle Sellasje. Jak zareagował? A tak - zrobił tylko taaaką minę (tu pani Barbara odgrywa grymas zdziwienia chłopca, który narozrabiał). Potem szybko zmienił temat - spontaniczne uwagi Barbary Goshu, której z powodu fascynacji cesarzem trudno zachować chłodne spojrzenie, są zbieżne z krytyką największego znawcy życia Hajle Sellasje, nieżyjącego już profesora Harolda G. Marcusa.

Marcus wykładał na uniwersytecie East Lansing w Michigan, a także na uniwersytecie w Addis Abebie za rządów cesarza. Opublikował pierwszy tom monumentalnej biografii Hajle Sellasje, drugiego nie zdążył ukończyć. Podobno ma się ukazać w wersji roboczej.

"... Kapuściński napisał książkę skażoną bezkrytyczną wiarą informatorom, z których kilku opowiedziało wielkie bajki o monarsze niewielkiego wzrostu. Parę przykładów wystarczy, aby wyjaśnić tę kwestię.
Pierwszy, na który powołuje się kilku informatorów, dotyczy posiadania przez cesarza pieska, któremu wolno było siusiać na buty dworzan, zadaniem zaś jednego ze służących było wyłącznie wycieranie butów dworzan, którym to się przydarzyło. Prawdą jest, że cesarz lubił małe pieski, ale nie dopuściłby nigdy, aby jakiekolwiek stworzenie upokarzało jego podwładnych.

Po drugie, Kapuściński powtarza za informatorami, że jedynym nauczycielem cesarza był francuski jezuita, który nie potrafił wdrożyć młodzieńca powierzonego jego pieczy w czytanie. W rzeczywistości młody Hajle Sellasje miał kilku nauczycieli, między innymi dwóch kapucynów, ale nie miał jezuity. Etiopski kapucyn, ojciec Samuel, zapoznał swojego ucznia z klasycznymi dziełami etiopskiej i zachodniej literatury filozoficznej oraz wpoił mu głęboki szacunek do czytania i uczenia się.Trzecia sprawa: Hajle Sellasje, według wszelkich źródeł, był gorliwym czytelnikiem po amharsku, francusku, a później również po angielsku. Czytał uważnie nie tylko książki, lecz także raporty, dzienniki oraz czasopisma. Co więcej, sam pisywał polecenia i rozkazy, co zadaje kłam absurdalnemu twierdzeniu Kapuścińskiego: "187;choć rządził przez pół wieku, nawet najbliżsi nie wiedzą, jak wyglądał jego podpis".

Po czwarte: jeden z informatorów powiedział naszemu polskiemu dziennikarzowi, że Hajle Sellasje wprowadził do Etiopii samochody - co faktycznie wydarzyło się za panowania Menelika II (1889-1912).
Następnie Kapuściński powtarza za książką Evelyna Waugha oczerniającą Etiopczyków rasistowską ignorancję na temat etiopskiej dyscypliny i nawyków pracy. (...)Przytacza zarzut, że Hajle Sellasje w wyborze na stanowiska kierował się lojalnością, a nie talentem kandydata. W rzeczywistości, jak każdy dobry polityk, stosował obydwa kryteria... ".

Profesor Marcus ma jeszcze więcej zarzutów, nie odmawia jednak książce Kapuścińskiego pewnych zalet.
"Chociaż 'Cesarz' jest pełen błędów, dobrze ujmuje tło wydarzeń 1974 roku [obalenie cesarstwa], a także trafnie przedstawia ich sprawców. Być może najbardziej przenikliwą częścią książki Kapuścińskiego jest próba wyjaśnienia bierności cesarza. Cytuje on jednego z informatorów: "czcigodny pan chciał panować nad wszystkim, nawet jeśli był bunt - panował nad buntem, panował nad rebelią, choćby ta przeciw jego panowaniu była wymierzona".

Na koniec Kapuściński snuje rozważania, czy cesarz był w pełni przygotowany, aby zapanować nad własną detronizacją, nigdy bowiem nie lękał się stawienia czoła przyszłości i zawsze popierał zmiany.

12 września 1974 roku, kiedy odczytano mu rozkaz Dergu o odsunięciu go od władzy, Hajle Sellasje podziękował delegacji wojskowej. Stwierdził, że armia nigdy go nie zawiodła i oznajmił, że "jeżeli rewolucja jest dobra dla ludu, on też jest za rewolucją i nie będzie sprzeciwiał się detronizacji". "Cesarz" pomimo swoich wad zawiera często wnikliwe oceny, dlatego też powinno się go czytać uważnie. Fakty podawane przez Kapuścińskiego powinny być sprawdzone ze źródłami historycznymi".

Addis Abeba, listopad 2008. Dyskusja panelowa na uniwersytecie poświęcona "Cesarzowi" - nieoczekiwany kontrapunkt dla surowych krytyk pod adresem Kapuścińskiego. Pytam swojego współdyskutanta, profesora literatury Abiye Daniela, co sądzi o zarzutach stawianych Kapuścińskiemu przez etiopistów i znawców życiorysu Hajle Sellasje. Że powtarza uliczne plotki, że deformuje obraz kraju i jego mieszkańców, że piesek Lulu nie mógł sikać na buty dworzan, bo w kulturze etiopskiej byłoby to - jak mówią - upokorzenie nad upokorzeniami.

- Przecież nigdy nie wiedzieliśmy o Hajle Sellasje niczego innego niż plotki - odpowiada profesor. - Kapuściński namalował portret cesarza, jakiego wcale nie chcieliśmy poznać. Wielu z nas, Etiopczyków, miało w głowach mityczny obrazek: dobrego pana, który ze swojego samochodu rozdaje biednym pieniądze. Kapuściński burzy ten wizerunek - i bardzo dobrze. To wielka zaleta jego książki.

(...) Niektórych irytuje, że obcokrajowiec przedstawił nas w takim świetle, że nie ma do tego prawa. A dlaczego miałby nie mieć? Wspaniały jest ironiczno-sarkastyczny duch tej książki; znakomite fragmenty o twarzach dworzan przepychających się ku cesarskim oczom, o wszechobecnych uszach, które podsłuchują. Piesek Lulu nie mógł sikać dworzanom na buty?

Wiedza, jaką dysponujemy na temat psów, sugeruje, że psy sikają. Dlaczego ktoś się upiera przy twierdzeniu, że piesek Lulu nie mógł nasikać komuś na buty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl