Relacje Polska-Rosja. Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej

Agaton Koziński
Sławomir Dębski, szef PISM, nie został wpuszczony do Moskwy, mimo że w styczniu Rosjanie dali mu wizę ważną pięć lat
Sławomir Dębski, szef PISM, nie został wpuszczony do Moskwy, mimo że w styczniu Rosjanie dali mu wizę ważną pięć lat Bartek Syta
Zabraniając Sławomirowi Dębskiemu wjazdu do Moskwy Kreml przypomniał po raz kolejny, że jego arogancja jest równie wielka jak ogromna jest sama Rosja.

Przypadek Arkadija Babczenki pokazuje, że w krajach leżących za wschodnią granicą Unii Europejskiej naprawdę wszystko jest możliwe. Ten znany rosyjski dziennikarz przez lata bardzo ostro krytykował Kreml i ludzi z nim związanych. W obawie o swoje życie rok temu wyniósł się z rodzinnej Moskwy i zamieszkał w Kijowie. Nagle we wtorek gruchnęła wiadomość, że został zastrzelony we własnym mieszkaniu. Jego żona znalazła go leżącego w kałuży krwi. Szybko wezwała karetkę, jednak nie udało się go reanimować.

Kontekst jego śmierci wydawał się oczywisty - tym bardziej, że niedawno w Wielkiej Brytanii doszło do zamachu na Siergieja Skripala, byłego agenta rosyjskich służb. Jednak 24 godziny później okazało się, że Babczenko żyje, a jego śmierć została sfingowana tylko po to, by złapać rosyjskich agentów, którzy polują na jego życie.

Dziennikarz wystąpił w środę na konferencji prasowej, gdzie opowiedział ze szczegółami o swoim „zmartwychwstaniu”. Towarzyszący mu na konferencji Arkadij Hrycak, szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), opowiadał, że była to przygotowywana od miesięcy operacja mająca służyć zdemaskowaniu współpracowników rosyjskich służb. - SBU otrzymała z wyprzedzeniem informację o przygotowaniu zamachu na życie Arkadija Babczenkę. Zdecydowaliśmy się przeprowadzić operację, dzięki której udało nam się zebrać dowody na działalność terrorystyczną rosyjskich służb specjalnych na terenie Ukrainy - mówił na konferencji Hrycak. W wyniku tej operacji aresztowano dwie osoby.

Co się działo na Ukrainie?
Metody zastosowane przez SBU przypominają strzelanie z armaty do wróbla. Ukraińska służba poważnie zaryzykowała własną wiarygodnością po to, by aresztować dwie „płotki”. Przy okazji wystawia Ukrainę na ryzyko, że w przyszłości jej zapewnienia będą traktowane z rezerwą. Gdy na przykład za jakiś czas Kijów ogłosi, że Rosjanie zabili kolejnych ukraińskich żołnierzy w Donbasie, Moskwa wtedy odpowie: mówiliście też, że zabiliśmy Babczenkę - co najlepiej pokazuje, jak łatwo tego typu prowokacje mogą stać się mieczem obosiecznym.

W tej całej historii jeszcze coś innego: irracjonalność zdarzenia. Śmierć Babczenki - jak wszystko we współczesnym świecie - natychmiast rozlała się szeroko po mediach społecznościowych, mnóstwo osób wyrażało swój żal i złorzeczyło Rosji, że jest tak bezwzględna. Tymczasem 24 godziny później wszystkie ich wpisy okazały się nieaktualne.

„Nie oceniajmy pospiesznie zdesperowanych osób w desperackich czasach” - apelował na Twitterze Garri Kasparow, komentując sytuację z Babczenko. Z jednej strony użytkownicy internetu są po części przyzwyczajeni do tego, że różne „fejki” krążą w obiegu (ostatni przypadek - fałszywa informacja o śmierci Benedykta XVI). Z drugiej tak poważne testowanie granic wytrzymałości osób interesujących się tematyką międzynarodową, czy zwyczajnie kibicujących Ukrainie w jej zmaganiach z Rosją wydaje się zbyt dużym nadużyciem, nawet biorąc poprawkę na szczerość intencji ukraińskich służb. Tym bardziej, że słowo „szczerość” trzeba brać w cudzysłów - bardziej bowiem ta operacja wygląda na fuszerkę, jakąś nieudaną akcję, którą SBU cudownym „zmartwychwstaniem” Babczenki próbowała przykryć.

Na pewno przypadek „zabójstwa” rosyjskiego dziennikarza żyjącego w Kijowie pozostanie w pamięci na długo i stanie się punktem odniesienia w dyskusjach o relacjach rosyjsko-ukraińskich. Ale niemal w tym samym czasie miał miejsce ważny epizod w relacjach rosyjsko-polskich. Nie tak dramatyczny, ale też ważny i mający wpływ na przyszłe relacje między Polską i Rosją. Chodzi o decyzję władz rosyjskich o niewpuszczeniu na teren swojego kraju Sławomira Dębskiego, dyrektora Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Niewpuszczeniu, mimo że w styczniu uzyskał przedłużenie wizy na kolejne pięć lat. Kolejny przykład na to, że na wschodzie wszystko jest możliwe.

Symetria i asymetria
Sławomir Dębski leciał do Moskwy na zaproszenie Instytutu Badań nad Gospodarką Globalną i Stosunków Międzynarodowych Rosyjskiej Akademii Nauk (IMEMO). Miał wziąć udział w konferencji na temat polityki zagranicznej Rosji, powtarzanej co rok imprezie o nazwie „Wykłady Prima-kowskie”, upamiętniającej Jewgienija Primakowa, byłego premiera Rosji (a także dawnego szefa IMEMO). Zaproszenie na tę konferencję przyszło w kwietniu, w maju szef PISM dostał je formalnie w formie pisemnej. Wcześniej na początku roku Dębskiemu przyznano pięcioletnią wizę do Rosji - na wniosek znanego Moskiewskiego Uniwersytetu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO).

Ostatni raz Dębski w Moskwie był w grudniu ubiegłego roku. Tym razem doleciał na lotnisko Domodiedowo w poniedziałek wieczorem - ale przy kontroli paszportowej dowiedział się, że nie ma pozwolenia przekroczenia granicy Rosji ze względu na „bezpieczeństwa państwa”. Noc spędził na lotnisko, we wtorek rano odleciał pierwszym samolotem do Frankfurtu (z tego miasta przyleciał do Moskwy - wcześniej był w Niemczech na innej konferencji).

- Tę sytuację traktuję jako ryzyko zawodowe. Spodziewałem się, że takie zdarzenie mogło się pojawić. Od 18 lat zajmuje się Rosją zawodowo i zawsze mówię to, co myślę. Gdybym tego nie robił, moja praca analityka nie miałaby sensu - przyznaje Sławomir Dębski w rozmowie z „Polską”.

Jaki był powód zablokowania szefa PISM-u na granicy i nałożenia na niego trzyletniego zakazu wjeżdżania do Rosji? Ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew twierdzi, że to retorsja za analogiczne działania pod adresem rosyjskich politologów: Olega Bondarienki i Siergieja Martynowa.

Bondarienko nie został wpuszczony do Niemiec, gdy leciał do Berlina na konferencję zorganizowaną przez postkomunistyczną partię Lewica. Z kolei Martynow nie został wpuszczony do Włoch. Oba te zdarzenia miały miejsce na przełomie 2017 i 2018 r. Strona rosyjska twierdzi, że obaj politolodzy nie mogli przekroczyć granicy Schengen ze względu na wniosek Polski.

„Chcę podkreślić, że my - strona rosyjska - z zasady nie podejmujemy żadnych działań prowadzących do degradacji stosunków z Polską. Ale kiedy wobec nas, ze strony partnerów wprowadzane są rozmaite sankcje i ograniczenia, jesteśmy zmuszeni reagować w sposób adekwatny” - powiedział ambasador Andriejew.

Komentarza strony polskiego do tego, jakoby istniała jakąś „czarna lista” rosyjskich politologów nie ma. Ale nawet gdyby ona rzeczywiście istniała, uderza asymetria działania. Jednak Dębski jest nie tylko jednym z najważniejszych analityków polityki zagranicznej w Polsce. Jest także szefem dużego rządowego ośrodka analitycznego, mianowanym na to stanowisko bezpośrednio przez premiera. Dodatkowo jest członkiem Rady Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia - instytucji powołanej do życia właśnie z myślą o budowaniu dobrych relacji z Rosją. Jeśli więc ktoś z taką wizytówką dostaje zakaz wjazdu, natychmiast pojawia się pytanie, czy rzeczywiście była to tylko retorsja za wcześniejsze blokady, skoro miały one objąć osoby usytuowane w hierarchii kraju dużo niżej.

MSZ po informacji o zablokowaniu Dębskiego wezwał na aleję Szucha rosyjskiego ambasadora, któremu wręczono notę protestacyjną. Czy będzie ciąg dalszy? - Czekamy na oficjalne informacje z ambasady rosyjskiej. Analizujemy sytuację - słychać w „Gmachu”.

Arogancja Kremla
Dlaczego akurat Dębski? On sam nigdy nie oszczędzał Rosji w swoich analizach. Podczas swojej ostatniej wizyty w Moskwie w grudniu udzielił wywiadu rosyjskiemu dziennikarzowi Leonidowi Swiridowowi (któremu nota bene cofnięto akredytację w Polsce w 2015 r. pod zarzutem szpiegostwa), w którym bez owijania w bawełnę mówił o Rosji jako o kraju przegrywającym globalną grę z Zachodem z powodu braku jakiegokolwiek pomysłu na siebie.

Trudno o tym nie pamiętać, gdy słyszy się o zakazie wjazdu dla Dębskiego do Rosji. Z drugiej strony trzeba też mieć świadomość, że był on jednym z nielicznych polskich specjalistów, który zgadzał się latać do Rosji na różnego rodzaju konferencje - bo w naszym kraju nie ma zbyt wielu znawców tematu, którzy łączą odpowiednie kompetencje z chęciami przekraczania rosyjskiej granicy (osoby pokroju Mateusza Piskorskiego, byłego szefa prokremlowskiej partii Zmiana, to inna kategoria).

Dlatego gdy dochodzi do zablokowania osoby, która pełni swoją publiczną funkcję z nominacji premiera, warto zadać pytanie, czy to tylko zwykłe retorsje. Rosjanie już wcześniej używali tego narzędzia, ale za każdym razem skrupulatnie pilnowali symetrii. Gdy został zablokowany Swiridow, w reakcji cofnięto akredytację na prowadzenie badań w Rosji historykowi Henrykowi Głębockiemu. Kiedy Polska - w reakcji na próbę otrucia Skripala - zdecydowała się na usunięcie czterech dyplomatów z ambasady Rosji w Warszawie, Rosjanie poprosili o opuszczenie Moskwy czterech polskich dyplomatów, piastujących analogiczne funkcje. I tak dalej, i tak dalej.

Teraz jednak symetrii nie było. Dlaczego? Coś się zmienia w relacjach Polski i Rosji? - Nasze stosunki były podłe, są podłe i będą podłe - mówi jeden z dyplomatów, który zajmuje się relacjami ze wschodnim sąsiadem i dlatego prosi, by nie ujawniać jego nazwiska. - To działanie nieracjonalne, bo przynosi Rosji więcej szkody niż pożytku - uważa z kolei Sławomir Dębski w rozmowie z „Polską”.

Chyba, że w tym szaleństwie jest metoda - i Rosja w ten sposób reaguje na zapowiedzi ulokowania w Polsce stałej bazy amerykańskiej armii. Na razie jest ona w fazie domysłów i plotek, a nie konkretnych decyzji, ale nawet taka faza jest dla Moskwy mocno niepokojąca. Dlatego zdecydowali się na taką szpilę. Oczywiście, żadnego potwierdzenia, że należy te fakty ze sobą łączyć nie ma. Obie sytuacje są z tak różnych bajek, że zestawianie ich ze sobą jest dość ryzykowne. Z drugiej jednak strony bliska odległość terminów między pojawieniem się pierwszej informacji o bazach i zablokowaniem Dębskiego sugeruje, żeby tego wątku nie pozostawiać całkowicie poza obszarem rozważań.

Faktem jest, że dziś relacje polsko-rosyjskie są na tak niskim szczeblu, że nawet nie za bardzo jest przestrzeń do tego, żeby wbijać sobie nawzajem dyplomatyczne szpile. Kwestia wraku Tupolewa, którego Rosja z uporem godnym dużo lepszej sprawy, zwrócić Polsce nie chce, skutecznie sparaliżowała wzajemne relacje.

Przysłowie mówi jednak, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej. Tym bardziej, że widać, że pewność siebie Kremla przechodzi w geopolityczną arogancję. Choć za chwilę będą gościć u siebie cały świat na piłkarskich Mistrzostwach Świata, to nie mieli oporów przed podjęciem próby zamordowania Skripala (oraz jego córki). Choć potencjalnie dziesiątki tysięcy polskich kibiców mogłyby pojechać do Rosji dopingować polską reprezentację, nie widzą niczego złego w zatrzymaniu na granicy czołowego polskiego analityka. Brzmi to bez sensu? Oczywiście - ale skoro Kreml jest przekonany, że może wszystko, bo i tak nie ma nikogo, kto by mógł go upomnieć, to pozwala sobie na wszelkiego rodzaju działania bez względu na okoliczności. Nad Wisłą o tym trzeba pamiętać przede wszystkim. Bo nie przesłanek pozwalających się łudzić, że takie sytuacje jak próbą zabójstwa Skripala, czy zestrzeleniem malezyjskiego samolotu lecącego z Amsterdamu, nie będą się powtarzać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Relacje Polska-Rosja. Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej - Plus Polska Times

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl