Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rapujący ksiądz: Czułem strach przed kadzidłem, bałem się, że kościół podpalę

Redakcja
Raperem bywam. Jestem przede wszystkim kapłanem - mówi ksiądz Jakub Bartczak, który na co dzień pracuje z ciężko chorymi. Dodatkowo regularnie śpiewa koncerty ewangelizacyjne

Kapłaństwo to nie tylko zawód, ale przede wszystkim powołanie. W księdza przypadku powołanie przyszło jednak chyba później niż u wielu innych księży...
Myśl przyszła wcześniej. Motałem się z nią przez trzy lat, nim podjąłem decyzję o wstąpieniu do seminarium. Gdy szedłem do seminarium, to w ogóle nie wierzyłem, że zostanę księdzem. Już w seminarium mówili nam, że jest coś takiego jak łaska stanu. Początkowo nie wierzyłem w to oczywiście, ale teraz coraz częściej mam wrażenie, że tak faktycznie jest. Każdy sakrament niesie ze sobą konkretne łaski i ewidentnie doświadczam łask, konkretnie związanych z tym, że jestem księdzem.

Kapłani zazwyczaj zaczynają swoją drogę wcześniej. W wieku dziecięcym służą w kościele jako ministranci. Ksiądz tak nie zaczynał?
Ministrantem byłem tylko przez tydzień, z Kościołem związny byłem średnio. Bardziej z Panem Bogiem, to znaczy bardzo lubiłem się modlić. Do kościoła jak chodziłem, to zwykle siedziałem w ostatniej ławce. Z tym że zawsze ciągnęło mnie bardzo do Pana Boga. Rozmawiałem z nim jak z ojcem, ale zawsze chciałem być jeszcze bliżej Boga. I kiedyś, gdy poszedłem do spowiedzi, kapłan zapytał mnie: "A może ty byś został księdzem?".

To spowiednik zobaczył w księdzu materiał na przyszłego księdza?
Nie widział przecież, że mam szerokie spodnie, łysą głowę, czapeczkę pod pachą. Jednak pomyślałem sobie, że faktycznie , "na maksa" chciałbym zostać księdzem. Myśl wydała mi się śmieszna. Ja w takich szerokich spodniach, szerokich prawie jak sutanna, jak ja bym w tych spodniach miał iść do seminarium. Przyznałem się bratu, że mam taką myśl. Powiedziałem też o roz-mowie ze spowiednikiem. Zareagował: Przestań, co ty mówisz. Usłyszałem od niego, żebym nikomu o tym nie mówił w naszej dzielnicy w centrum Wrocławia, bo będzie "siara niesamowita" wśród normalnych kumpli i nie będziemy mogli pokazać się na osiedlu.

Normalni byli kumple, a ksiądz był wówczas nienormalny?
Wszyscy "normalni" ludzie chodzą z dziewczynami. Musisz się jakoś ogarnąć - usłyszałem od brata. Schowałem to w sobie głęboko i nie miałem odwagi przyznać się, ale myśl mnie prześladowała. Ciekawość była silniejsza. Zbierałem książki dotyczące powołania, choć sam nie mogłem uwierzyć, że mam coś takiego. I w zasadzie do samych święceń nie do końca wiedziałem, co to jest powołanie i nie za bardzo w to wierzyłem. To nie ułatwiało podjęcia decyzji o wstąpieniu do seminarium. Później były chwile bardzo ciężkie w moim życiu związane z chorobą i śmiercią brata. Tuż przed jego śmiercią założyłem się, że jeżeli wyzdrowieje, to ja wstąpię do seminarium duchownego. Pójdę za Panem Bogiem. Stało się inaczej. Brat umarł. Wtedy uświadomiłem sobie, że życie jest zbyt krótkie i trzeba je przeżyć tak, aby się nie wstydzić. I żeby czuć, że przeżyło się swoje życie na maksa. A był to przecież czas, gdy rapowałem o wszystkim, o czym wszyscy w tym czasie śpiewali. Teksty piosenek i styl życia pokazywały, że nie potrafię żyć tym, co mam głęboko w sercu. Byłem obłudny w swojej wierze.

Dlaczego wkurza się ksiądz, gdy przedstawiany jest jako ksiądz raper?
Pochodzę ze środowiska bardziej hip--hopowego. Kumple z osiedla i cała reszta mojego młodzieżowego środowiska nie za bardzo mi pomogli w zostaniu księdzem. Dlatego, jak jestem przedstawiany przez pryzmat hip-hopu, to się lekko wzdrygam. Przegrałem zakład i wygrałem seminarium. Po śmierci brata zdecydowałem, że zostanę księdzem. Powiedziałem najpierw w domu. Moja mama, która już wcześniej jeździła na koncerty mojego zespołu, zdziwiła się bardzo. Jeszcze bardziej zdziwieni byli moi koledzy. Byli przekonani, że się załamałem po śmierci brata. Przekonywali mnie, że przecież i tak mnie wyrzucą z seminarium najpóźniej po miesiącu czy dwóch. Zanim poszedłem do seminarium, musiałem o tym powiedzieć jeszcze jednej dziewczynie. Oczywiście, jej brat rozgadał o tym naszym wspólnym znajomym. No i zaczęli mnie męczyć: "No co ty Kuba. To jest na maksa dziwne. Siostry zakonne ci się podobają", bo któryś z kumpli oglądał film, że księża z zakonnicami. Raczej nikt nie wiedział co to w ogóle jest seminarium duchowne i jak to jest być księdzem.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Do seminarium poszedł ksiądz w szerokich spodniach czy garniturze?
Jak przyszedłem do seminarium z zupełnie obcego środowiska, to szybko sobie uświadomiłem, że podstawą jest relacja z Bogiem. Poszedłem w szerokich portkach, a tam trzeba być eleganckim, laczki mieć na nogach. Był to dla mnie ogromny przeskok, jeśli chodzi o tę zewnętrzną stronę. Na szczęście to tylko powierzchowność. Na samym początku chciałem iść do franciszkanów. Myślałem sobie: mają kaptury, zawsze lepiej z kapturami. No i też myślałem, że jak pójść, to już na całość - tak totalnie. Franciszkanie żyją w klasztorach. Wymyśliłem sobie, żeby gdzieś jakieś zioła uprawiać (śmiech), siedzieć sobie w jakimś klasztorze i medytować. Mama przekonywała mnie jednak, abym nie szedł do zakonu, bo mnie wtedy w ogóle już nie będzie widywać. Nasłała na mnie księży diecezjalnych, aby mnie przekonali do seminarium diecezjalnego. W ten sposób chciała mieć pewność, że nie wyjadę zbyt daleko z Wrocławia.

Czas studiów seminaryjnych upłynął księdzu na koncertach?
Lata seminarium to był dla mnie czas pustyni. Szukałem miejsca i zastanawiałem się, czy jestem w stanie całe życie oddać Bogu. Zawsze miałem lęk przed kadzidłem. Bałem się, że jak już wezmę je do ręki, to cały kościół podpalę. Nie miałem przecież predyspozycji zawodowych do bycia księdzem. Jeden z przełożonych tłumaczył mi też, że jak starsze babeczki w kościele mnie zobaczą, to będzie jakaś masakra. Kazał zastanowić mi się nad sobą, co ja będę robić w przyszłości. W tych najcięższych momentach szatan kusił mnie najmocniej. Pod sam koniec seminarium miałem pomysł, który chyba wynika z hip-hopu i mojego środowiska. Bardzo sobie cenię wolność i jest dla mnie czymś ważnym. Jak już miałem złożyć przysięgę, to sobie pomyślałem: "krew nie woda". Myślałem, że nie wiem właściwie, jak to jest być księdzem, a przecież może pojawią się jakieś laski. Wpadłem na pomysł, że mógłbym żyć z Bogiem w związku niesakramentalnym. Chciałem być takim wolnym strzelcem. Przez studia byłem bowiem w seminarium tzw. kiblowym. Brak predyspozycji zawodowych sprawił, że inni klerycy śpiewali, przygotowywali uroczystości, a ja... szorowałem toalety. Dodatkowo nie robiłem nic ponadto, czego wymagały studia w seminarium, aby przybliżać się do kapłaństwa. Nawet jak do biskupa pisaliśmy, czym dodatkowo zajmujemy się w seminarium, ja nie miałem co wpisać. Nie mogłem przecież napisać, że w wolnym czasie szoruję seminaryjne toalety. Z drugiej strony ołtarzyki w domu bym budował, nie potrafiłem bez tego żyć. Postanowiłem, że zaryzykuję i złożę śluby.

Święcenia pomogły, rozwiały wątpliwości?
Gdy przyjąłem sakrament kapłaństwa, wydarzył się najważniejszy moment w moim życiu. Pan Bóg mnie przemienił przez ludzi. Pierwszy proboszcz przydzielił mnie do starszych pań, choć bardzo chciałem być duszpasterzem młodzieżowym. Poznałem starsze panie i zostały moimi ziomalkami. Razem robiliśmy ustawki i jeździliśmy na Jasną Górę. Zrozumiałem też, że dopiero dojrzali ludzie doświadczyli już w życiu prawdziwej obecności Boga. Stąd się bierze właśnie pobożność ludzi dojrzałych. Teraz myślę, że i ja mam to doświadczenie. Odkrywam to, że księdzem się jest przede wszystkim dla siebie. Proboszcz z parafii rodzinnej tłumaczył mi, że bycie księdzem związane jest z tym, aby prowadzić innych do zbawienia, a przy okazji dążyć do niego samemu. Ostrzegał też, że czyściec z pewnością jest zapełniony księżmi i siostrami zakonnymi. Stąd wiem, dlaczego moja droga do zbawienia jest ciężka i długa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki