Raport Deloitte. Finansowa ekstraklasa Legią stoi, choć z transferów więcej wyciągnął Lech. Cieszy powrót Górnika

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Legia została mistrzem Polski, Lech skończył sezon na trzecim miejscu.
Legia została mistrzem Polski, Lech skończył sezon na trzecim miejscu. Waldemar Wylegalski/Polska Press
Przychody klubów grających w Lotto Ekstraklasie w 2017 r. przekroczyły pół miliarda złotych - tak wynika z raportu firmy doradczej Deloitte „Piłkarska liga finansowa”. Mimo braku awansu do fazy grupowej europejskich pucharów, na czele rankingu siódmy raz z rzędu jest Legia Warszawa.

Raport nie zagląda pod każdy kamień w ekstraklasie. Ranking oparto bowiem na wielkości przychodów pochodzących z dnia meczowego (sprzedaż biletów, w punktach gastronomicznych itd.), transmisji meczów, premii za udział w europejskich pucharach i działań komercyjnych (umowy sponsorskie, wynajem stadionu, sprzedaż gadżetów itd.). Ponadto Deloitte przygotowało klasyfikację dotyczącą przychodów z transferów. Wszystko w oparciu o dane przekazane przez kluby. Tylko Bruk-Bet Termalica Nieciecza wyłamała się ze stawki. Jej przychody oszacowali eksperci.

I tak największe w 2017 r. odnotowała Legia - 138 mln zł. To o 69 mln mniej niż w 2016 r. Główną przyczyną jest brak gry w europejskich pucharach w minionym sezonie. Mimo to mistrz Polski i tak zdystansował resztę stawki.

- Przyjemnie patrzy się na rankingi, w którym drugi zespół ma dwa razy mniej przychodów - przyznał członek zarządu stołecznego klubu Łukasz Sekuła. - Jednak wszystko dopiero przed nami. To europejskie puchary mają ogromny wpływ na przychody. Naszym celem minimum jest awans do fazy grupowej Ligi Europy.

Drugi w rankingu jest Lech Poznań, który odnotował wzrost wpływów do 66 mln zł (z 55 mln w 2016 r.). Różnica wynika głównie z gry w kwalifikacjach do Ligi Europy i walki o mistrzostwo Polski. Obie rzeczy miały wpływ na korzyść przychodów z tytułu transmisji oraz dnia meczowego. Inna sprawa, ile klub zapłaci kary za wybryki swoich pseudokibiców choćby w meczu z Legią w ostatniej kolejce. Następny rok może być jeszcze gorszy, bo stadion trzeciej drużyny rozgrywek będzie zamknięty dla kibiców przez pięć ligowych kolejek w nowym sezonie i trzy mecze w europejskich pucharach. Trzecie miejsce zajęła Lechia Gdańsk, która skończyła sezon na 13. miejscu, a przez chwilę w oczy zajrzało jej widmo spadku. Jej przychody to 40 mln zł.

- Takie rzeczy, jak w ostatnio w Poznaniu, nie powinny mieć miejsca - zaznaczył prezes Ekstraklasy S.A. Marcin Animucki. - Najważniejsze, żeby przychody miały wpływ na podnoszenie wartości sportowej. Jeżeli przez lata odbywały się olbrzymie inwestycje infrastruktury stadionowej, a także coraz częściej kluby inwestują w rozwój akademii, to czas, by działania przełożyły się na poziom zespołów. Wolę mówić o ich udziale w europejskich pucharach.

Łącznie przychody wszystkich klubów to 550 mln zł. A gdyby doliczyć do tej sumy wpływy z transferów zagranicznych, które Deloitte umieścił w raporcie po raz pierwszy, kwota wzrosłaby do 695,6 mln zł. W tej ostatniej klasyfikacji najlepszy jest Lech, który ze sprzedaży m.in. Dawida Kownackiego, Jana Bednarka czy Tomasza Kędziory otrzymał 56 mln zł. Legia - 34 mln, a Lechia - 22,7 mln.

- Przychody charakteryzuje trend wzrostowy - zwrócił uwagę Animucki. - Systematycznie rosną wpływy uzyskiwane na rynku krajowym i już pracujemy nad rozwiązaniami, które pozwolą lidze zwiększać przychody w kolejnych latach. Najważniejszym projektem będzie proces sprzedaży praw mediowych, który rusza w tym roku. Znajdujemy się w dobrej sytuacji rynkowej. Jest dużo konkurencja. Przygotowujemy się, by ligę pokazywać jak najlepiej, nie tylko w telewizorze, ale też w tablecie czy telefonie.

Biorąc pod uwagę przychody eksperci Deloitte porównują Lotto Ekstraklasę do lig szkockiej, austriackiej, szwedzkiej i duńskiej. Poza ostatnią przychody mają być niewiele większe. Największe różnice widać w kategorii przychodów komercyjnych.

Szefa Ekstraklasy S.A. nie martwi średnia frekwencja na stadionach, która wyniosła 9,4 tys. widzów na mecz. - To największa średnia na tle innych dyscyplin w Polsce. Co najmniej siedem klubów jest powyżej frekwencji. Choć oczywiście potencjał nie jest jeszcze w pełni wykorzystany. Ale to zmiany długofalowe. Szczególnie cieszy powrót i zapełnienie stadionu Górnika Zabrze - wyjaśnił.

Powodem do zadowolenia, mimo kiepskiego poziomu gry, jest optymalny poziom wynagrodzeń. Optymalny poziom wynagrodzeń w stosunku do przychodów to 60 proc. W przypadku klubów Ekstraklasy w 2017 r. średnia wyniosła 64 proc.

Prezes Lotto Ekstraklasy: Takie wydarzenia jak w Poznaniu nie powinny miejsca, ale mamy się z czego cieszyć

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl