Raport: Co warto wiedzieć o Niemczech przed wizytą premiera Mateusza Morawieckiego w Berlinie

Andrzej Dworak
Dariusz Gdesz
Przez pół roku od wyborów nie mogli wybrać nowego rządu. Wciąż do końca nie jest pewne, czy nowa koalicja z Angelą Merkel na czele w ogóle powstanie. Spory partyjnie, upadki polityków, a przy tym pędząca gospodarka, która notuje rekordowe wzrosty. Do takich właśnie Niemiec przyjeżdża teraz polski premier Mateusz Morawiecki.

Dwa miesiące po wyborze na szefa polskiego rządu Mateusz Morawiecki jedzie do Niemiec. Wizyta u najważniejszego gospodarczego partnera Polski oraz największego i najważniejszego kraju Unii Europejskiej przychodzi dość późno, ponieważ u naszych sąsiadów trwa polityczny zamęt - przysłowiowy „niemiecki porządek” z pewnością wygląda inaczej niż to, co obserwowaliśmy po wrześniowych wyborach do Bundestagu. Zanosi się na to, że nowy rząd powstanie w Niemczech dopiero po pięciu miesiącach od głosowania.

Jednak te zawirowania na scenie politycznej miną, a Republika Federalna ma ogromne znaczenie dla Polski. Wizyta premiera Morawieckiego w Berlinie wpisuje się w działania mające na celu poprawę relacji z Unią Europejską i jej największymi krajami - Niemcami i Francją. To dalszy ciąg ocieplania wizerunku Polski. A z Niemiec płyną ostatnio w stosunku do Polski pozytywne sygnały.

Gabriel i Merkel na marginesie ustawy o IPN

Sprawujący wciąż - w tym okresie przejściowym między starym, a nowym rządem - swoją funkcję minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel odniósł się w jednoznaczny sposób do sformułowania „polskie obozy koncentracyjne”, o które miedzy innymi chodzi w sporze Polski z Izraelem co do przeszłości związanej z Holokaustem. Szef niemieckiego MSZ wydał oświadczenie, w którym napisał: „Nie ma najmniejszej wątpliwości co do tego, kto jest odpowiedzialny za obozy zagłady, kto je prowadził i kto zamordował w nich miliony Żydów europejskich - a mianowicie Niemcy. To nasz kraj i nikt inny popełnił to zorganizowane masowe morderstwo.”

W tym samym duchu wypowiedziała się kanclerz Angela Merkel - w zamieszczonym na stronie internetowej szefowej rządu wpisie mogliśmy przeczytać: „Żeby nie mieszać się w sprawy polskiego ustawodawstwa, jako kanclerz Niemiec chcę tylko powiedzieć, że jako Niemcy ponosimy odpowiedzialność za wydarzenia, do których doszło podczas Holokaustu, podczas Szoah, za czasów narodowego socjalizmu”.

Te nie pozostawiające żadnych niedomówień wypowiedzi musiały spotkać się w Polsce z ciepłym przyjęciem. Warto może w tym kontekście polsko-niemieckim przypomnieć kilka faktów z życiorysów obojga polityków.

Kiedy Sigmar Gabriel miał 18 lat, dowiedział się, że jego ojciec wciąż wyznaje nazistowską ideologię. Chłopak odbywał służbę wojskową, a ojciec bardzo nalegał na wizytę syna w mundurze. Podczas tych odwiedzin syn znalazł wśród książek stojących na półkach publikacje o treści nazistowskiej. Po tym odkryciu zerwał na dwadzieścia lat wszelkie kontakty. Po śmierci taty Sigmar natknął się w piwnicy na całe archiwum zawierające publikacje skrajnie prawicowe i rewizjonistyczne, w tym na książki podważające niemiecką odpowiedzialność za hitlerowskie zbrodnie i Holokaust. W książce kwestionującej odpowiedzialność Niemców za zbrodnie w Auschwitz były liczne podkreślenia - opowiadał potem Gabriel. Atmosfera panująca w domu ojca była dla późniejszego szefa SPD impulsem do wstąpienia do socjaldemokratycznej młodzieżówki Falken (Sokoły), później do SPD. W latach 80. pracował przez kilka lat z rzędu jako wolontariusz w byłych niemieckich obozach koncentracyjnych Auschwitz i na Majdanku. Pomagał przy remontach baraków, oprowadzał wycieczki i wygłaszał odczyty.

Z kolei niemiecka kanclerz jest w jednej czwartej Polką - jej dziadek mieszkał w Poznaniu i nazywał się Ludwig Kazmierczak i pochodził z Poznania. Dopiero w 1930 roku rodzina zdecydowała się zmienić nazwisko na Kasner, tak jak brzmi panieńskie nazwisko szefowej niemieckiego rządu. Ale rodzinne korzenie Angeli Merkel sięgają jeszcze dalej na wschód, do Prus. Jej pradziadkowie i babka mieszkali bowiem w Elblągu. A niezwykły, podniosły okres rewolucji Solidarności w 1980-1981 roku pani kanclerz śledziła z uwagą i to stało się jednym z ważnych impulsów w jej życiu. Uważa też, że bez Solidarności tak szybko nie nastąpiłoby być może ani zjednoczenie Europy, ani koniec zimnej wojny, ani zjednoczenie Niemiec.

Otoczenie Angeli Merkel: Gdyby szeregowi członkowie SPD nie zgodzili się w głosowaniu na koalicję z partią kanclerz odbyłyby się nowe wybory

Niekoniecznie musi to świadczyć o jakiejś wyjątkowej sympatii Merkel i Gabriela do Polski, ale mówi o związkach i bardzo intensywnym sąsiedztwie między Niemcami i Polakami. Z żadnym innym krajem nie mamy tak licznych, szerokich i osobistych powiązań. Czy tego chcemy, czy nie, na dobre i na złe.

Cudotwórca z SPD

Morawiecki przyjeżdża do trochę innych Niemiec niż jeszcze pół roku temu. Wtedy obydwa główne grupowania polityczne - chrześcijańscy demokraci z CDU i bawarskiej CSU oraz socjaldemokraci z SPD - dostały od wyborców rachunek za minione cztery lata koalicyjnych rządów i zanotowały słabe wyniki. Wydawało się jednak, że wszystko się ułoży i jakoś to będzie. Rozmowy o nowej koalicji, zwanej ze względu na barwy partyjne koalicją Jamajka, w której skład wejść miały CDU/CSU, liberałowie z FDP oraz Zieloni, zakończyły się niepowodzeniem i tak zaczął się chaos, który wciąż trwa, a nawet się nasila. Nastąpił powrót do dotychczasowego układu i dużej koalicji CDU/CSU - SPD, ale trudno nawet powiedzieć, czy ona ostatecznie powstanie.

Wszystkiemu winny jest niedawny cudotwórca z SPD Martin Schulz. Pojawił się on na firmamencie niemieckiej polityki trochę ponad rok temu jak meteor, błysnął i się skończył. W tej chwili jego partia przypomina prawdziwe pobojowisko.

Schulz był przez dwa dziesięciolecia posłem do Parlamentu Europejskiego i jego wieloletnim przewodniczącym. Kiedy się okazało, że nie ma szans na ponowny wybór, postanowiono użyć go na rzecz polityki wewnętrznej. Szefostwo socjaldemokratów uznało, że ówczesny przewodniczący SPD Sigmar Gabriel nie ma szans w walce o urząd kanclerza z Angelą Merkel, i zdecydowało się na zaskakujące posunięcia. Martin Schulz zastąpił na fotelu szefa partii i kandydata na kanclerza Gabriela, ten z kolei został ministrem spraw zagranicznych w miejsce Franka Steinmeiera, który został prezydentem RFN. Błyskawiczne roszady wywołały euforię wśród socjaldemokratów, a notowania Schulza i SPD poszybowały w górę. Na krótko.

We wrześniowych wyborach socjaldemokraci dostali rekordowo małą liczbę głosów (25 proc.) i Schulz zapowiedział, że jego partia przechodzi do opozycji. Nie będzie kolejnej dużej koalicji - zwanej GroKo. Po krachu rozmów w sprawie Jamajki powrócił jednak temat GroKo. Po długotrwałych przygotowaniach do negocjacji i samych rozmowach koalicyjnych 7 lutego zapadła decyzja, że GroKo powstanie. Osłabiona także w wyborach Merkel oddała na rzecz SPD trzy bardzo ważne ministerstwa - MSW, pracy a przede wszystkim finansów - i Schulz mógł święcić częściowy sukces. Sam zapowiedział, że nie będzie członkiem gabinetu Angeli Merkel. Po czym znów zmienił zdanie.

„Zostanę ministrem spraw zagranicznych” - obwieścił. Rozwścieczył tym obecnego szefa MSZ Sigmara Gabriela, który go obsmarował w mediach. „Nie zostanę ministrem spraw zagranicznych” - Schulz na to. I jeszcze dodał, że ustępuje ze stanowiska szefa partii i że nową przewodniczącą zostanie Andrea Nahles nazywana przez media w Niemczech główną intrygantką w SPD. Jej największym wrogiem jest Gabriel... Do kompletnego zamieszania trzeba dodać inicjatywę młodych socjaldemokratów z Juso, którzy prowadzą akcję No GroKo - żadnej dużej koalicji! Mają wielką szansę, że głosowanie członków SPD odrzuci zawartą z wielkim trudem umowę koalicyjną. Nie wiadomo nawet też, czy Nahles zdoła zostać nową przewodniczącą, bo baza partii się przeciw takim odgórnym decyzjom buntuje. Tymczasowym, komisarycznym szefem partii został desygnowany na przyszłego ministra finansów burmistrz Hamburga Olaf Scholz, później zjazd partii ma wybrać Nahles, ale już zgłosiło się dwoje polityków zamierzających ubiegać się także o fotel przewodniczącego i to zapewne nie koniec rozgrywek. SPD - zdaniem wielu komentatorów - jest na najlepszej drodze do samozniszczenia. Największa i najstarsza partia polityczna Republiki Federalnej - powstała w 1863 roku - notuje w tej chwili poparcie na poziomie 17 proc. Niemal tyle ma populistyczna AfD… Z kim i o czym ma w tej sytuacji rozmawiać Morawiecki?

W konsekwencji może dojść do nowych wyborów i spotkanie Merkel - Morawiecki straci na znaczeniu. Wątpliwe, czy w wyniku nowych wyborów Angela Merkel pozostałaby na czele niemieckiego rządu. Zarzuca się jej nawet w tej chwili, że źle prowadziła negocjacje koalicyjne i zbyt dużo oddała SPD. Kiepski wynik wyborów, źle prowadzone negocjacje - era Merkel dobiega końca. To jednak scenariusz dla Polski wybitnie negatywny, grożący wzrostem znaczenia ekstremalnych ugrupowań i jeszcze większym kryzysem w Unii Europejskiej. Potężne Niemcy pod rządami jakiejś słabo przewidywalnej koalicji to perspektywa koszmarna.

Nowy cud gospodarczy

Największy pod względem liczby ludności (81 mln) kraj w Europie rozwija się w ostatnich latach tak, że niektórzy komentatorzy nazywają to „nowy cudem gospodarczym” - w nawiązaniu do raptownego wzrostu gospodarczego zachodniej części Niemiec w latach 50. ubiegłego wieku. Sukcesy zawdzięcza ten kraj przede wszystkim eksportowi - nasi zachodni sąsiedzi są mistrzami świata w wytwarzaniu produktów wysokich technologii. W ubiegłym roku sprzedali na całym świecie towarów za 1 279,4 mld euro przy imporcie, który osiągnął wartość 1 034,6 mld euro. Oznacza to wzrost o 6,3 proc. liczony rok do roku. Import był większy o 8,3 proc. niż w roku 2016. Pomyśleć tylko, ze jeszcze do niedawna był to największy eksporter na świecie, zdetronizowany dopiero przez potężne i ludne Chiny.

Takie marki jak Mercedes, BMW, Volkswagen czy Siemens notują w ostatnich latach wielkie zyski. Dla przykładu - Mercedes zarobił na czysto w ubiegłym roku około 10 mld euro, BMW i Volkswagen zapisały po stronie zysku ponad 7 mld euro. Siemens zyskał ponad 6 mld euro. A to tylko parę przykładów z długiej listy firm i koncernów zaliczanych do najlepszych na świecie.

Niemieckie media: Otwarcie się w 2015 Niemiec na uchodźców wywołało niezadowolenie w społeczeństwie i słaby wynik Angeli Merkel w wyborach

Morawiecki jedzie do kraju, który przeżywa chwilowe kłopoty na scenie politycznej, ale którego gospodarka wzrasta. W tym roku ma to być wzrost o 2,1 proc. - największy wśród najbardziej rozwiniętych krajów w Europie (Francja - 1,6 proc., Włochy - 1,2 proc., Wielka Brytania - 1,0 proc.). Nadwyżka budżetowa wyniosła w ubiegłym roku 3,7 mld euro. Bezrobocie zmalało do rekordowego poziomu 5,8 proc. Dobrze zorganizowanemu, silnemu państwu nie szkodzą zawirowania na górze.

Nie znaczy to, że w Republice Federalnej brakuje problemów, ale one dotyczą w tej chwili przede wszystkim sfery społecznej. Niemcy to kraj o złożonej strukturze ludnościowej - 20 proc. mieszkańców ma obce pochodzenie. Najwięcej jest Turków (2,7 mln), Polacy stanowią drugą największą grupę etniczną, a ich liczba sięga 1,2 mln osób. Ogromne problemy społeczne sprawił Niemcom niekontrolowany napływ uciekinierów i migrantów po 2015 roku. Milionowa fala zalała bardzo bogaty kraju, który przeliczył się jednak z siłami. To także była przyczyna słabszego wyniku wyborczego partii Angeli Merkel i jej koalicjanta - niezadowolenie obywateli znalazło ujście w poparciu dla wrogiej cudzoziemcom partii AfD. Zanotowano w Niemczech wzrost nastrojów nacjonalistycznych, a przeciętni wyborcy też nie mają ochoty wydawać swoich podatków na socjal dla nich. Widząc to, rząd Merkel i poszczególne landy zaostrzyły politykę azylową i starają się odsyłać tylu przybyszy, ilu się da.

Nowa umowa koalicyjna przewiduje nawet górną granicę przyjęć - to między 180, a 220 tysięcy rocznie. Procedura łączenia rodzin migrantów przewiduje maksymalnie przyjazd 1000 osób miesięcznie. Ten krok w tył to w pewnym sensie przyznanie, że polityka antyimigracyjna takich krajów jak Polska, Węgry czy ostatnio nawet Austria ma racjonalne podstawy.

Chwali się Niemcy za to, że udało się zintegrować Turków, Portugalczyków i kilka innych nacji, na pewno nie wychodzi im, (nie tylko zresztą Niemcom) z przybyszami z krajów islamskich. Większość przybyszów z Syrii, Iraku, Afganistanu czy Czarnego Lądu wybiera życie na socjalu, a że ten jest dla nich wysoki nie garną się do pracy, nie podejmują nie tylko kursów zawodowych, ale nawet nie spieszy się im, by nauczyć się języka niemieckiego .

Wracając do gospodarki, trzeba powiedzieć, że stosunki gospodarcze Polski i Niemiec nigdy nie były lepsze. W tle politycznych rozmów Morawieckiego z Angelą Merkel w Berlinie stoją wielkie polsko-niemieckie interesy. W 2016 roku wartość polsko-niemieckiej wymiany gospodarczej po raz pierwszy w historii przekroczyła 100 mld euro. Także z tego powodu Warszawa i Berlin będą blisko ze sobą współpracować. Na współpracy nie powinno się kończyć, gdyż jest się czego od Niemców uczyć.

Porównując sukces gospodarczy Niemiec z naszą gospodarką, możemy zobaczyć, co napędza niemiecki silnik, który - choć czasem dostaje zadyszki - to jednak cały czas prze do przodu. Bo Niemcy są jedną z największych potęg naukowych świata i przodują w innowacyjności odkrywczej. Niektórych ich wynalazków nie da się przez lata odtworzyć, a Niemcy starają się nie ustępować Amerykanom czy Japończykom. Mają znakomitą sieć współpracy instytucji naukowych, które są fundamentem niemieckiej innowacji, i są doskonali w grze zespołowej.

Wprawdzie Niemcy mówią: „Żyje jak Bóg we Francji”, co ma oznaczać nasze: „jak pączek w maśle”, ale przecież mają kraj, który wielokrotnie w licznych rankingach zyskiwał miano „najlepszego na świecie”. Bo daje wielką swobodę przedsiębiorczości, obywatele cieszą się swobodą praw, a jakość życia w Niemczech jest na najwyższym poziomie. Dochód krajowy na głowę mieszkańca Republiki Federalnej to aż 123 proc. średniej unijnej - w Polsce wynosi to 68 proc., czyli dwa razy mniej.

Czekając na SPD

Morawiecki ma do załatwienia w Berlinie kilka spraw. Przed spotkaniem była mowa o tym, że zostaną wypracowane „pozytywne inicjatywy dla nas oraz dla Europy”. Rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert zwrócił uwagę na dotyczące relacji z Polską zapisy w uzgodnionej 7 lutego umowie koalicyjnej nowego rządu Republiki Federalnej. - Są one w pełni zgodne ze znaczeniem sąsiedztwa i przyjaźni pomiędzy Niemcami a Polską - ocenił… Tylko, że umowy koalicyjnej i stworzonego na jej podstawie rządu może wcale nie być. To się rozstrzygnie dopiero 4 marca - tego dnia zostaną opublikowane wyniki wotum w gronie pół miliona członków SPD. Jeśli zagłosują przeciwko GroKo, trzeba szukać możliwości stworzenia nowego układu politycznego albo rozpisać nowe wybory. Ten drugi wariant wydaje się bardziej prawdopodobny. Jeśli poprą koalicję CDU/CSU - SPD, prawdopodobnie do połowy marca Bundestag wybierze ponownie Angelę Merkel na szefową rządu. I wówczas ten rząd może rozpocząć pracę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Raport: Co warto wiedzieć o Niemczech przed wizytą premiera Mateusza Morawieckiego w Berlinie - Plus Polska Times

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl