Raków Częstochowa bliski porażki z Wartą Poznań. Remis uratowany dopiero w końcówce. Musieli wejść liderzy zespołu

PKO Ekstraklasa. Raków Częstochowa - Warta Poznań 2:2

- Nie dziwię się pucharowiczom, że przekładają mecze kiedy tylko mogą. To miało być "spokojnie popołudnie w biurze" dla Rakowa, ale czegoś takiego nie ma, gdy przyjeżdża Warta - komentował po ostatnim gwizdku w Canal+ Sport dziennikarz Michał Trela.

Raków musiał zastosować dziś rotację, skoro dopiero co wrócił z rewanżu w Baku, a już we wtorek zagra u siebie z Arisem Limassol w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Wobec kontuzji Adnana Kovacevicia i Milana Rundicia trzecie miejsce na stoperze zajął z konieczności Giannis Papanikolaou. Ponadto od początku wystąpili debiutujący bramkarz Kacper Bieszczad, skrzydłowy Srdjan Plavsić, a także Deian Sorescu czy Sonny Kittel.

Warta zagrała dobry mecz. Nie bez powodu dwukrotnie wyszła na prowadzenie. W 4 minucie Bieszczada zaskoczył były pomocnik Rakowa, Miguel Luis. W Częstochowie Portugalczyk nie łapał się do składu, ale dziś bardzo dał się we znaki. Oddał precyzyjny strzał przy prawym słupku, ze znacznej odległości.

Tuż przed upływem godziny zgranie Dario Vizingera wykorzystał natomiast Maciej Żurawski. Było wówczas 2:1 dla Warty, bo Raków chwilę wcześniej doprowadził do wyrównania. Piątego gola w sezonie i zarazem trzeciego w ekstraklasie strzelił z karnego Łukasz Zwoliński. Sędzia początkowo nie chciał dać mistrzom jedenastki, uznając że Deian Sorescu symulował faul. Po obejrzeniu powtórki na ekranie VAR zmienił jednak zdanie, bo przewinienie Jakuba Kiełba rzeczywiście było ewidentne.

Zaraz po drugiej bramce dla Warty trener Rakowa Dawid Szwarga dokonał trzech zmian. Dwie ostatnie przeprowadził kwadrans przed końcem. W 83 minucie to właśnie dzisiejszy zmiennik Jean Carlos Silva po zgraniu Sorescu ustalił wynik.

Raków w doliczonym czasie jeszcze bardziej zepchnął Wartę do defensywy, ale meczu nie wygrał. Z dobrej pozycji Jean Carlos Silva kopnął wysoko nad poprzeczką. W 98 minucie piłki meczowej nie wykorzystał z kolei Stratos Svarnas. Po główce Greka piłkę ze spokojem złapał Adrian Lis.