Rak prostaty. Drogi panie, zapomnij o wstydzie i zrób badanie

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Rak prostaty wcześnie wykryty jest wyleczalny. Diagnoza nie jest wyrokiem śmierci.
Rak prostaty wcześnie wykryty jest wyleczalny. Diagnoza nie jest wyrokiem śmierci.
Rozmowa z lekarzem urologiem, Władysławem Błudzinem, kierownikiem Oddziału Urologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu.

Co roku w połowie września obchodzimy Europejski Dzień Prostaty. Ustanowiony on został przez Europejskie Towarzystwo Urologiczne, aby zwiększać społeczną świadomość na temat chorób gruczołu krokowego i zachęcać mężczyzn do profilaktyki. Okazuje się, że prostata to problem numer jeden współczesnych panów i to problem, którego wagi oni nie doceniają. Może dlatego, że gołym okiem tego nie widać.
Nie widać, bo mówimy o gruczole krokowym, który znajduje się pod pęcherzem i jest wielkości kasztana. Chociaż przechodzi przez niego cewka moczowa, to jest to element układu płciowego. Jego wydzielina wchodzi w skład spermy i umożliwia plemnikom poruszanie się.

Nieduża, ale ważna rzecz!

Niestety po pięćdziesiątce może być źródłem ogromnych problemów. Najnowsze badania pokazują, że rak prostaty stał się dominującym nowotworem u mężczyzn. Zdetronizował on raka płuc i stanowi 17 procent wszystkich nowotworów u mężczyzn.

Jak często Polacy dowiadują się o tej chorobie?

Każdego roku dotyka to kilkunastu tysięcy mężczyzn. Tyle przypadków raka prostaty rozpoznają rocznie polscy lekarze. Umiera z tego powodu 4-5 tysięcy osób.

To dużo!

W ciągu ostatnich 30 lat liczba zachorowań na raka prostaty wzrosła siedmiokrotnie. Wynika to z dwóch względów. Po pierwsze ze zwiększonej rozpoznawalności, bo mamy więcej narzędzi do rozpoznawania tej choroby. Druga przyczyna to starzenie się społeczeństwa, bo rak prostaty jest charakterystyczny dla ludzi starszych.

Są jeszcze inne czynniki ryzyka? Panowie sami sobie „zapracowują” na tego raka, jak w przypadku choćby wspomnianego raka płuc?

No właśnie nie. Przede wszystkim decyduje wiek. Istotnego wpływu palenia tytoniu, picia alkoholu czy złej diety - jak w przypadku wielu chorób cywilizacyjnych - nie udowodniono. Oprócz wieku drugim czynnikiem są geny. Im więcej w rodzinie jest chorych z rakiem gruczołu krokowego, tym większe prawdopodobieństwo, że ten rak w linii męskiej będzie się rozwijać. Urolog zawsze o to pyta.

Podobno każdy mężczyzna, jeśli tylko dożyje odpowiednio zaawansowanego wieku, to zachoruje na raka prostaty.

Statystycznie rzecz biorąc między 60. a 70. rokiem życia każdy mężczyzna ma w sobie zalążki raka prostaty. Największa wykrywalność jest właśnie w tej grupie. U wielu ludzi przebiega on całkowicie bezobjawowo, jest niewykrywany i nie wymaga leczenia. Z kolei po 80. roku życia uważa się, że 100 procent mężczyzn ma raka prostaty, ale to najczęściej wykrywa się w materiale sekcyjnym.

Dobrze rozumiem, że ci mężczyźni mają raka, ale to nie on ich zabija?

Zgadza się. Jeśli nowotwór złośliwy prostaty rozpoznamy po 75. roku życia, to zwykle jego przebieg jest bardzo łagodny i on prawie nigdy nie jest przyczyną zgonu pacjenta. Uważa się, że można z nim spokojnie przeżyć nawet 10 lat. Np. w Stanach Zjednoczonych z takimi pacjentami już nic się nie robi, nie podejmuje się leczenia. To ekonomiczne podejście - po co leczyć, skoro taki pacjent wcześniej umrze na zawał czy wylew.

Czy te statystyki powinny uspokajać. Czy panowie mogą zwlekać z wizytą u lekarza niemal do 70. urodzin?

Absolutnie nie. Powinni o tym pomyśleć wcześniej, bo bardzo często rak prostaty długo nie daje żadnych objawów. Zresztą coraz częściej chorują dużo młodsi mężczyźni, już około czterdziestki. Ja też w naszym szpitalu miałem tak młodych pacjentów.

Od czego to się zaczyna, jakie symptomy powinny zaniepokoić?

Ponieważ przez gruczoł krokowy przechodzi cewka moczowa, pierwsze objawy to trudności w oddawaniu moczu - zbyt częste bieganie do toalety, albo silne parcie na mocz lub też słabszy jego strumień. Problem w tym, że takie objawy są już wyrazem zaawansowania choroby. Wtedy już mamy najczęściej do czynienia z naciekiem na okoliczne tkanki, z przerzutami do kości. I sprawa jest praktycznie już przegrana. Pierwsze objawy, które wymieniłem, to są też objawy charakterystyczne dla łagodnego przerostu gruczołu krokowego. Pacjent nie jest w stanie tego odróżnić. Przy identycznych objawach nawet lekarz pierwszego kontaktu nie jest w stanie tego zróżnicować.

Co więc należy robić?

Badać się profilaktycznie. Po 50. roku życia każdy pacjent - obojętne czy ma objawy, czy nie - powinien raz w roku zgłosić się do urologa. Lekarz wykona badanie per rectum. To jest badanie palcem przez odbyt, niebolesne, które pozwala na ocenę wielkości gruczołu krokowego, jego konsystencję i zmiany patologiczne. To badanie jest bardzo ważne. Rak prostaty w 90 procentach usadawia się na obwodzie gruczołu krokowego i ten obwód jest dostępny dla palca lekarza. Podczas wizyty profilaktycznej lekarz zleci także badanie PSA. To marker nowotworowy, który dotyczy wyłącznie gruczołu krokowego. Norma wynosi 4, ale nawet wyniki poniżej tej granicy nie wykluczają raka prostaty. Mówię o tym dlatego, że często pacjenci robią to badanie prywatnie, wychodzą z pozornie dobrym wynikiem i wydaje im się, że wszystko jest w porządku. Niestety samo PSA nie wystarczy, musi ono być skorelowane z badaniem per rectum, wykonanym przez urologa.

Mówi pan, że badanie palcem przez odbyt nie jest bolesne. Ale na pewno dla większości bardzo krępujące!

Trzeba się pozbyć wstydu. Przecież tu chodzi o zdrowie i życie. Mężczyźni w Polsce wciąż wstydzą się pójść do lekarza na to badanie, a to opóźnia postawienie właściwego rozpoznania i wdrożenie leczenia. Tymczasem rak prostaty wcześnie wykryty i właściwie potraktowany jest wyleczalny. Diagnoza nie jest wyrokiem śmierci.

Co tę diagnozę ostatecznie potwierdza?

Biopsja. Tu przechodzimy do tematu bolesnego: przez kiszkę stolcową, pod kontrolą usg, za pomocą specjalnych igieł pobieramy 12 wycinków prostaty i każdy idzie do badania histopatologicznego. Tylko na tej podstawie można podjąć leczenie. W naszym szpitalu wykonujemy kilkanaście biopsji tygodniowo. Robi się to w znieczuleniu miejscowym. Najnowocześniejszym badaniem jest tzw. biopsja fuzyjna, czyli połączenie badania ultrasonograficznego i rezonansu magnetycznego. Jest ono najbardziej dokładne, wykonywane przez krocze i w znieczuleniu dożylnym. Niestety w naszym szpitalu na razie takich możliwości nie mamy.

Jaka jest dostępność do diagnostyki?

Z roku na rok coraz lepsza. Przy każdym szpitalnym oddziale urologicznym w regionie - a więc w Opolu, Kędzierzynie-Koźlu, Namysłowie i Nysie - działa poradnia urologiczna. Trzeba tylko chcieć się do niej zgłosić.

Jeśli komuś trafi się to nieszczęście w postaci choroby - ma szansę na wyleczenie?

Oczywiście, ale - jak mówiłem - to zależy od momentu wykrycia. Jeśli nowotwór został wykryty wcześnie, jeśli jest ograniczony do samej prostaty, to szansa na wyleczeni wynosi 97 procent. Mamy duży wachlarz terapii. U młodszych pacjentów, u których nowotwór jest ograniczony do gruczołu krokowego najlepsza metodą jest leczenie operacyjne. Może to się odbyć klasycznie, poprzez otwarcie powłok brzusznych, albo nowocześniej - metodą laparoskopową. W Stanach niemal wszystkie operacje przeprowadza się przy użyciu robota Da Vinci. Niestety w Polsce mamy tylko kilka takich urządzeń. Nie mamy też wystarczająco biegłych operatorów. Tej biegłości lekarz nabiera po wykonaniu ponad 500 zabiegów. Dlatego w Polsce wyleczalność przy użyciu robota wynosi tylko 54 procent, podczas gdy w Stanach - 97 procent. No i u nas zabieg nie jest refundowany, a kosztuje 40-50 tysięcy złotych.

Jedyny sposób leczenia to dać się pokroić?

Alternatywne leczenie to radioterapia. U nas w ośrodku opolskim jest bardzo dobrze realizowana. Może się odbywać przez lampę albo metodą brachyterapii. Wówczas do gruczołu krokowego wszczepia się specjalne implanty, które emitują energię jonizującą od środka. Przy guzach mniej zaawansowanych zdaje to doskonale egzamin.

Która metoda jest lepsza?

Skuteczność leczenia operacyjnego i radioterapii jest porównywalna. Operacja niesie ryzyko powikłań, dlatego ja zawsze moim pacjentom daję możliwość wyboru.

Najlepiej jednak nie musieć przed nim stawać. Niestety ze świadomością panów bywa różnie.

Dlatego bardzo duża rolę odgrywają ich kobiety. To one często przyprowadzają mężów czy partnerów do gabinetu i to one opowiadają o objawach, jakby same ich doznawały. Apeluję do pań - tak trzymać!

A do panów?

Badajcie się, chłopy! Kto skończył 50 lat, niech zostawi wstyd za sobą i raz w roku pojawi się u urologa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rak prostaty. Drogi panie, zapomnij o wstydzie i zrób badanie - Plus Nowa Trybuna Opolska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl