Radomir Szumełda z KOD kontra TVP. Przed sądem ruszył proces o sprostowanie i 25 tysięcy złotych

wie
Przemysław Świderski
Czy materiał TVP rzetelnie relacjonował awanturę do jakiej doszło na spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim w sali BHP oraz incydent na pogrzebie „Inki” i „Zagończyka”, a także kiedy liderowi pomorskiego Komitetu Obrony Demokracji, Radomirowi Szumełdzie... został założony opatrunek w związku z tym drugim zdarzeniem? Te pytania mogą być kluczowe dla wyroku sądu w procesie, który we wtorek rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku.

Pozew lidera pomorskiego Komitetu Obrony Demokracji, Radomira Szumełdy wynika z materiału opublikowanego na antenie TVP3 Gdańsk łączącego zajścia, do których doszło podczas spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim w sali BHP, o których skutkach pisaliśmy tutaj oraz incydent na pogrzebie „Inki” i „Zagończyka” opisywany przez „Dziennik Bałtycki” w tym miejscu.

Działacz opozycji przekonuje, że telewizyjne nagranie, w którym został przedstawiony „jako znany prowokator i zadymiarz” zawierające sugestię, że na pogrzeb przyszedł z zabandażowaną dłonią, a potem twierdził, że opatrunek był skutkiem fizycznego ataku na niego podczas uroczystości jest manipulacją. Domaga się sprostowania, przeprosin i 25 tysięcy złotych odszkodowania. We wtorek, jako pierwszy świadek zeznawał autor materiału, Jan Kołakowski, którego głos płynął „z offu” w nagraniu.

- Jak powstał ten materiał? Czy było jakieś zlecenie pana przełożonych? - pytał go sędzia Piotr Kowalski.

- To było pół roku temu. Trudno mi powiedzieć. Wydaje mi się, że dostaliśmy informację, że się coś takiego zdarzyło, ta powiedzmy „awantura” na sali BHP z udziałem Radomira Szumełdy. Już nie wchodząc w to, kto tam prowokował i kto tam był agresywny. Prawdopodobnie wydawca zlecił mi ten temat – tłumaczył Kołakowski, który przyznał, że nie był w sali BHP w trakcie relacjonowanego zdarzenia. - Przekaz ogólny był taki, że pan Radomir Szumełda został zaatakowany – mówił o relacji lidera pomorskiego KOD, a o przyczynach powstania materiału łączącego oba zdarznia powiedział: - Jeżeli tutaj doszło do zajścia z udziałem pana Szumełdy, którego okoliczności są niejasne. Jedni mówią „tak”, a inni mówią „nie”. Uznałem za zasadne, aby przypomnieć, że wcześniej doszło do podobnej sytuacji, podobnie niejasnej. Pojawiały się rozbieżności w zeznaniach i opinie, że to była prowokacja.

Autor materiału TVP wskazywał na „bardzo duże sprzeczności” w zeznaniach Szumełdy na temat zajścia. - Dla Newsweeka pan Szumełda mówił: mówiłem im - „przekażmy sobie znak pokoju, a oni znowu nas bili”, z kolei w Gazecie Wyborczej mówił: „próbowali nas pobić”. Mówił o 30 bandytach, a pan Kijowski o 300 osiłkach. Kołakowski wskazywał na rzekome niejasności – zdjęcie spod Bazyliki Mariackiej, na którym widać flagi KOD-u [podczas gdy Szumełda miał twierdzić, że ich nie było – dop. red.]. W innym zaś punkcie rozprawy tłumaczył: - Dla „Dziennika Bałtyckiego” Radomir Szumełda mówił, że został pobity i ma pokrwawione spodnie i marynarkę, dla GW był to tylko zerwany kawałek skóry, natomiast Newsweek napisał już tylko o zerwaniu naskórka. To są bardzo rozbieżne wersje. Potem, jakieś 2 godziny później pan Radomir Szumełda opublikował swoje zdjęcie pod pomnikiem poległych Stoczniowców, gdzie jest w tym samym ubraniu, a śladów krwi nie widać.

Według Kołakowskiego nagranie miało charakter „informacyjny”. Autor TVP nie potrafił dokładnie opowiedzieć o okolicznościach powstawania materiału: - To było pół roku temu. Możliwe, że próbowałem skontaktować się z Szumełdą – powiedział pytany o to dlaczego w materiale brakuje komentarza głównego bohatera, a kiedy prawnik lidera KOD zapytał czemu cytowane są wyłącznie komentarze „zwolenników rządu” Kołakowski wskazał, że przytaczał i omawiał twierdzenia oponenta oraz załączył filmik ze spotkania pokazujący fakty. - Mamy tylko kilka godzin na zmontowanie materiału i jeśli nie uda się z kimś skontaktować to jego komentarza nie ma – tłumaczył.

- Ostatnie zdjęcie, gdzie została oznaczona zabandażowana ręka [według Szumełdy będące efektem pobicia] zostało udostępnione kilkadziesiąt razy, podpisywane jako zdjęcie sprzed zdarzenia – mówił i przekonywał, że dziennikarz tygodnika „W Sieci” tuż po zdarzeniu pytał Szumełdę czy przyszedł na pogrzeb z zabandażowaną ręką. Autora „W Sieci” na świadka powołać planuje teraz radca prawny TVP, Rafał Hanusiak.

Z kolei lider pomorskiego KOD przekonuje, że jego stanowisko poparte jest mocnymi argumentami.
- W sprawie karnej Młodzież Wszechpolska przeciwko mnie [więcej na jej temat przeczytasz tutaj] sąd w sposób absolutnie bez cienia wątpliwości ustalił, że ja zostałem zraniony podczas tych wydarzeń pod Bazyliką Mariacką i że ten opatrunek został mi założony na placu pod Bazyliką Mariacką. Zresztą pan redaktor – świadek w dzisiejszej sprawie powołuje się na film zamieszczony na moim profilu facebookowym, a na tym filmie widać jak ten opatrunek zakłada mi pani, która – co już potem ustalono – nie była ratowniczką medyczną tylko była z zastępu harcerskiego z opieki medycznej – przekonywał Radomir Szumełda wskazując, że autor nagrania z TVP „nie zadał sobie specjalnie trudu by obejrzeć dokładnie te materiały, na które się powołuje”. Wskazywał również, że zdjęcie, na którym widać go z zabandażowaną dłonią rzekomo jeszcze przed pobiciem jest „fejkowe” i prawdopodobnie stanowi kadr wycięty z filmu przedstawiającego moment, kiedy opuszcza plac już po incydencie. - Każdy kto się przejedzie i ustawi się przed tymi kamienicami dokładnie widzi, że ja wychodzę z tego placu w kierunku ulicy Złotej, a nie wchodzę na ten plac. To jest element propagandy mediów prorządowych, nie tylko TVP, których celem jest dyskredytowanie mnie – dodał.

Kolejne posiedzenie sądu niemal napewno odbędzie się już w 2019 roku.

Przegląd najważniejszych wydarzeń ostatnich dni:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Radomir Szumełda z KOD kontra TVP. Przed sądem ruszył proces o sprostowanie i 25 tysięcy złotych - Dziennik Bałtycki

Komentarze 7

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

K
Krol KiK
Gdy brak slusznej Ci postury
nie wdawaj sie w awantury.
K
Koszał
Będę szczery - to nie przejdzie.
J
Jaras-Łódź
Idź na wybory ! Bo mochery-oszołomy po mszy pójdą stadnie. Parlament Europejski -bogata emerytura.Polska to władza dla kumpli w spółkach państwowych.
35% to MOCHEROWY beton. Na szczęście gramialnie opuszczający ten ziemski padół. Za kilka lat kościoły będą puste.
Wyrosło pokolenie głupków nie znających wojny, podatnych na manipulacje populistów. Hanna Stadnik ps. "Hanka" brała udział w Powstaniu Warszawskim. Walczyła na Mokotowie jako łączniczka i sanitariuszka w Pułku "Baszta" Kompanii "O2" porucznika "Withala". Weteranka była pytana na antenie TVN24, wspomniała ojca Lecha i Jarosława Kaczyńskich, Rajmunda. Po wybuchu Powstania Warszawskiego dowodził 7. drużyną 2. plutonu kompanii K 1 Pułku "Baszta". Hanna Stadnik przypomniała sytuację, gdy Lech Kaczyński wygrał wybory w Warszawie, środowisko powstańcze gratulowało Rajmundowi.
- Powiedział: "moim dzieciom nie wolno dać władzy, bo zniszczą każdego, kto będzie od nich lepszy, bo są złośliwi" - powiedziała Hanna Stadnik. - Ojciec, jeśli to mówi, to wie, co mówi.
Kazmierz Kutz
Do tego dojść musiało. Po przemianie ustrojowej musiała dojść do głosu długo tłumiona polska głupota. Dochodziła do głosu powoli, w miarę dzielenia się ludzi na demokratów i nacjonalistów. Przybrała na sile po katastrofie pod Smoleńskiem, zwłaszcza że wolnorynkowy liberalizm nie nadał właściwego priorytetu dziedzinom duchowym, także naukom o walce polskiej demokracji. Zaś edukację oddał w ręce kleru.
To był kardynalny błąd Tadeusza Mazowieckiego, który teraz wydaje swoje owoce. Szkoła, po indoktrynacji komunistycznej, weszła w indoktrynację katolicką. Laickość systemu edukacyjnego stała się fikcją. Polski zaśmierdły nacjonalizm zaboru rosyjskiego zmieszał się z prymitywnym katolicyzmem i powstała ideologiczna mieszanina potrawy teraz realizowanej pod nazwą „dobrej zmiany".
A
AJB
A o rentę inwalidzką z ZUS już bohaterski KODerasta Radomir za utratę 80% ... paznokcia w Bitwie pod Bazyliką Mariacką już wystąpił?
n
normals
Polski The Times. Gdyby na ten przykład usuwała komentarze i podmieniała artykuły na nowe w traktujące o tej samej materii ale pozbawione niewygodnych(nie wiedzieć czemu)komentarzy.
n
normals
Polski The Times. Gdyby na ten przykład usuwała komentarze i podmieniała artykuły na nowe w tej samej materii tylko bez niewygodnych(nie wiedzieć czemu) komentarzy.
n
normals
od tego ``kto jest za kim`` media (a szczególnie duże, publiczne) są od rzetelnego informowania. Za to dziennikarze dostają pieniądze. Żerowanie na uczuciach i instynktach powinno być traktowane jak przestępstwo.
Wróć na i.pl Portal i.pl