Racjonalna wizja rozwoju to warunek przyszłych sukcesów

Michał Kleiber
Za parę miesięcy będzie nas na świecie 7 miliardów - tylko 12 lat po przekroczeniu granicy 6 miliardów, przy czym na nieszczęście największa dynamikę wzrostu liczby ludności wykazują obszary zamieszkałe przez społeczeństwa niezdolne dzisiaj do samodzielnego zadbania o swą przyszłość.

Już dzisiaj ponad jedna trzecia ludzkości musi żyć za mniej niż dwa dolary dziennie na głowę. Globalne zmiany klimatu, niezależnie od ich ciągle dyskusyjnych przyczyn, prowadzą do drastycznych anomalii pogodowych powodujących kolosalne straty, o których słyszymy dosłownie codziennie. Wywołują one coraz większe konflikty społeczne. Dzisiaj ponad miliard ludzi nie ma dostępu do wody nadającej się do picia, a szybki wzrost zużycia wody, pustynnienie terenów oraz powierzchniowe zanieczyszczenia są zapowiedzią dalszych dramatycznych wydarzeń społecznych w bardzo nieodległej przyszłości. Listę poważnych, globalnych zagrożeń można niestety długo kontynuować.

Rosnące nierówności społeczne w wielu krajach i zapobieganie problemom międzynarodowym powstającym w procesach globalizacyjnych, niepewna przyszłość energetyki i nieuchronne konflikty z tym związane, korupcja mechanizmów rynkowych (nadużywanie asymetrii informacyjnej, erozja etycznych standardów rynku), korporacyjne zawłaszczanie różnych rodzajów wiedzy mającej wyraźny charakter dobra publicznego, niebezpieczeństwa tkwiące w kierunkach ewolucji społeczeństwa sieciowego, zagrożenia masowych migracji ludności i utrzymujący się brak zdolności społeczeństw do harmonijnego życia w warunkach różnorodności kulturowej, społeczne i ekonomiczne aspekty postępującego starzenia się społeczeństw krajów rozwiniętych, zagrożenia terrorystyczne, w tym niezwykle groźna i szybko rozwijająca się przestępczość w przestrzeni Internetu (cyberterroryzm), powszechny kryzys systemów ochrony zdrowia, etyczne problemy współczesnej biomedycyny, dylematy współczesnej edukacji na wszystkich poziomach czy wreszcie konsekwencje genetycznego modyfikowania organizmów, w tym żywności.

Powyższe zagrożenia, wynikające z kontekstu globalnego, mają oczywiście także nasz własny, krajowy wymiar - bez trudu każdy z nas dodałby do nich także parę ważnych spraw mających wyłącznie polski charakter. Takich jak na przykład sprawy zakresu naszej narodowej autonomii wobec postępujących procesów europejskiej integracji, szukania politycznej zgody w sprawie reformy finansów publicznych, tworzenia najzdolniejszym młodym Polakom szans na osiąganie globalnych sukcesów zawodowych, efektywnego wspierania innowacyjności przedsiębiorstw i wyboru niszowych specjalności technologicznych mających potencjał na międzynarodową konkurencyjność czy zapewnienia wszystkim chętnym dostępu do edukacji ustawicznej.

Jak długo nie kontynuowalibyśmy tej listy to i tak będzie ona tylko częścią wykazu ważnych problemów przed którymi dzisiaj stoimy - nie ciekawostek sztucznie nagłaśnianych przez grono katastroficznych ekspertów, ale rzeczywistych problemów wymagających powszechnej, głębokiej refleksji i zdecydowanego podejmowania działań. Nie ma przy tym wątpliwości, że w demokratycznym społeczeństwie żaden z tych palących problemów nie zostanie z determinacją podjęty przez polityków bez uprzedniej szerokiej publicznej debaty i uzgodnienia choćby tylko dominujących opinii - bo o pełnym konsensusie nie może w większości przypadków być niestety mowy.
Nie jest odkryciem stwierdzenie, że taka debata na temat kluczowych dla naszej przyszłości strategicznych problemów rozwoju jest w Polsce niezwykle słaba. Przy nadmiarze rozmów na często zupełnie błahe problemy - animowanych przez goniącą za personalnymi sensacyjkami większość mediów i chętnie podejmowanych przez myślących w krótkim, wyborczym horyzoncie czasu wielu polityków - zapominamy o prawdziwie dla nas ważnych tematach.

Zamiast stymulowania racjonalnej debaty prowadzącej do czytelnego przekazu dla podejmujących decyzje polityków serwuje się nam dzisiaj przytłaczającą papkę informacyjną. Pal sześć tabloidy - w końcu taka ich rola, ale od np. mediów publicznych mamy chyba prawo domagać się czegoś więcej. A naprawdę niełatwo przypomnieć sobie poważniejszy cykl rozmów na którykolwiek ze wskazanych wyżej tematów.

Faktem jest, choć bynajmniej nie usprawiedliwieniem bierności, że sytuacja jest niezwykle złożona. Do niedawna za metaforę funkcjonowania światowej gospodarki przyjmować można było działanie skomplikowanego mechanizmu - wprawdzie niespodziewanie ulegającego drobnym awariom i stale podlegającego innowacyjnym udoskonaleniom, ale jednak funkcjonującym zgodnie ze swym oryginalnym przeznaczeniem. Dzisiaj natomiast, w dobie rewolucji informacyjnej, nie można oprzeć się wrażeniu powszechnego, wszech-ogarniającego chaosu, potęgowanego pojawianiem się możliwości natychmiastowego dotarcia z propagandowym przekazem do dosłownie miliardów ludzi na świecie czy bardzo realnym niebezpieczeństwem dezorganizacji życia publicznego przez ataki w cyberprzestrzeni.

Pojawiający się ostatnio często angielskojęzyczny termin "ubiquitous society" (wszechobecne społeczeństwo - w sensie niekontrolowanego, potencjalnego uczestnictwa wszystkich we wszystkim) wyraża te obawy (choć jednocześnie zapewne także nadzieje!), związane z tym trendem rozwojowym. Tak czy inaczej, dynamika zmian i ich nieprzewidywalność rozprawiają się jednoznacznie ze słynną myślą F.Fukuyamy na temat sytuacji świata - jeśli w ogóle można pokusić się o jakieś zasadnicze stwierdzenie na ten temat, to niewątpliwie mamy dzisiaj do czynienia raczej z początkiem świata niż z jego końcem! A jeśli tak, to refleksja na temat możliwych scenariuszy rozwoju wydarzeń w nadchodzących dekadach jawi się jako zadanie pasjonujące i ważne jednocześnie. I to z co najmniej z dwu powodów - w wymiarze indywidualnym, bo jest zaspokojeniem naturalnych potrzeb każdego człowieka, zatroskanego przyszłością swoją, swej rodziny, firmy, kraju czy wręcz całego świata i w wymiarze społecznym, bo, mówiąc nieco tylko górnolotnie, racjonalna wizja rozwoju stworzona dzisiaj oznacza szansę na nasz wspólny sukces jutro.

W przeciwieństwie do wielu obiegowych sądów o przyszłości da się mówić w sposób racjonalny. Pokusimy się o wskazanie czterech grup czynników kluczowych dla myślenia o przyszłości, na których mogłaby się koncentrować taka debata.

Po pierwsze, musimy dokonywać stałego wysiłku rozpoznawania megatrendów rozwojowych obserwowanych na świecie - nasza zależność od sytuacji globalnej nie budzi przecież dzisiaj żadnych wątpliwości. Myśląc w tych kategoriach zazwyczaj bierzemy pod uwagę tak "naturalne" zagrożenia jak dostępność kopalnych nośników energii, problematykę ochrony środowiska czy walkę ze światowym terroryzmem. To jednak dopiero początek międzynarodowego kontekstu dla rozważań o przyszłości Polski. Do wielu wymienionych już poprzednio elementów mających z pewnością kluczowe znaczenie dla kształtowania się sytuacji międzynarodowej dodać można jeszcze wiele innych ciekawych faktów. Brytyjska organizacja International Alert stwierdza, że 102 kraje są podatne na gwałtowne konflikty polityczno-społeczne o nieprzewidywalnie poważnych konsekwencjach, często daleko wykraczających poza granice tych krajów.

FAO ocenia, że 37 krajów stoi w obliczu dramatycznego kryzysu żywnościowego, spowodowanego nałożeniem się na siebie bardzo różnorodnych czynników takich jak szybki przyrost ludności, wysokie ceny nawozów, wykorzystywanie roślin jadalnych do produkcji biopaliw czy powszechnych dzisiaj spekulacji na rynkach. W tej sytuacji możemy być niestety pewni szybko narastających, długotrwałych konfliktów społecznych o globalnym zasięgu - chyba, że wszyscy zaangażujemy się w politykę nakierowaną na zmianę tego biegu wydarzeń. Amerykański Center for Naval Analyses ocenia, że 46 krajów zamieszkałych przez 2,7 mld ludzi stoi na progu zbrojnego konfliktu z sąsiadami, zaś dalszych 56 krajów zamieszkałych przez 1,2 mld ludzi zapewne nie uniknie gwałtownych wewnętrznych konfliktów politycznych. Tylko w pierwszej połowie ubiegłego roku mieliśmy na świecie 14 wojen (za które uważa się konflikty pociągające za sobą więcej niż 1000 ofiar) - tylko o jedną mniej niż w całym roku 2007.

Zauważmy jednak, że do stworzenia sobie w miarę pełnego obrazu sytuacji niezbędne są także informacje o zupełnie odmiennym charakterze, dotycząc np. globalnej nieudolności i marnotrawstwa, których ograniczenie mogłoby zasadniczo wspomóc zmaganie się z zagrożeniami. Dlaczego nie uświadamiamy sobie ogromu strat powstających w wyniku braku dobrych pomysłów na lokalne wykorzystywanie kreatywnego kapitału ludzkiego w krajach biednych, dlaczego tak rzadko oferujemy w ramach pomocy przysłowiową rybę zamiast wędki i dlaczego wiele krajów (w tym niestety Polska) pomaga krajom skrajnie biednym w tak nieznacznym stopniu, dlaczego nie sprzeciwiamy się szerzącemu się i pochłaniającemu olbrzymie zasoby społeczne tej części przemysłu rozrywkowego i medialnego, która za cel stawia sobie wykorzystywanie najgorszych ludzkich instynktów i zaognianie wszystkich możliwych waśni i konfliktów, dlaczego nie stworzymy jednej globalnej strategii walki z kryzysem energetycznym zamiast marnować wysiłki poszczególnych krajów, często z góry skazane na niepowodzenie?

Zauważmy bowiem, że przy wszystkich możliwych zagrożeniach mądra polityka na poziomie globalnym ma wszelkie szanse na sprostanie wyzwaniom - choćby dlatego, że populacja świata zwiększa się w tempie około 1,2% rocznie, zaś gospodarka światowa przyrasta w tempie przekraczającym 4% rocznie (dane sprzed obecnego kryzysu) czy dlatego, że szybko rozszerzający się dostęp do Internetu ma już obecnie około ¼ ludności świata. Wypracowanie owej mądrej polityki to nie tylko kwestia zdolności do zawierania międzynarodowych paktów i uzgodnień, ale także, a raczej przede wszystkim, sprawa przekonywujących pomysłów na świat przyszłości. Może byśmy racjonalnie zastanowili się nad tym, czy genetycznie modyfikowana żywność to etyczna zbrodnia, czy może jednak, w warunkach pełnej kontroli, po prostu największa szansa na wyżywienie rosnącej populacji świata?

A może nadszedł wreszcie czas aby zastanowić się, jaki wpływ na przyszłość świata ma obecnie obowiązujący system ochrony praw własności intelektualnej, który dzisiaj, obok zasadnego stymulowania innowacyjności często uniemożliwia słabszym gospodarczo krajom skuteczne konkurowanie w wymiarze globalnym? Może warto byłoby się także wspólnie zastanowić, czy Produkt Krajowy Brutto (PKB) jest właściwą miarą dobrobytu kraju i podstawą kluczowych światowych porównań i decyzji gospodarczych - biorąc pod uwagę, że nie uwzględnia on na przykład pracy wolontariuszy i domowej pracy członków rodzin (olbrzymia wartość w skali każdego kraju!), wzrasta przy pokrywaniu kosztów katastrof naturalnych (czy mieszkańcy Nowego Orleanu skorzystali coś na naprawach swojego miasta zniszczonego przez huragan Katrina w skali kilkudziesięciu miliardów dolarów - o tyle zaś wzrósł tam PKB!), a suszenie bielizny w pralce elektrycznej jest z punktu widzenia tego wskaźnika lepsze od zrobienia tego samego na słońcu przed domem? Krótko mówiąc nie ulega wątpliwości, że myślenie o Polsce w kategoriach elementu systemu globalnego powinno musi być istotnym składnikiem każdej strategii rozwoju kraju.

Po drugie, musimy nieustannie myśleć o optymalizowaniu zasad funkcjonowania państwa pod katem najlepszego zaspokajania potrzeb obywateli z jednej strony oraz o 'dopasowywaniu’ tych zasad do wymogów zmieniającego się w przytłaczającym tempie świata z drugiej. Czyli o konsekwentnym przeprowadzaniu światłych reform wewnętrznych.

Wiadomo oczywiście które obszary naszego życia publicznego wymagają zasadniczych reform. Nie sposób nie zacząć listy spraw do załatwienia od opóźnionej o wiele lat reformy finansów publicznych czy poprawy funkcjonowania systemu wymiaru sprawiedliwości. Ale dalsze pytania są nie mniej ważne. Czy aby na pewno dokonano w Polsce wysiłku aby uświadomić nam podstawowe dylematy systemu ochrony zdrowia? Jak na przykład godzić rosnące koszty usług medycznych z powszechnością dostępu do nich? Co w praktyce dla systemu oznacza postulowana równość dostępu do wszystkich metod diagnostyki i terapii i jak uregulować sprawę ewentualnych tzw. doubezpieczeń? Jak w naszej tradycji kulturowej rozwiązywać podstawowe problemy etyki w zakresie badań biomedycznych, nowych metod terapii, sposobów rozmowy lekarza z chorym, opieki paliatywnej? Konsekwentna, otwarta rozmowa na te tematy jest absolutnie niezbędnym warunkiem sukcesu jakiejkolwiek reformy systemu ochrony zdrowia - więc może nie czekajmy z tym dłużej? I następne wielkie tematy: jak, biorąc pod uwagę zagrożenie demograficzne, doprowadzić do wprowadzenia stabilnego systemu zabezpieczeń społecznych?

Jaką politykę przemysłową powinniśmy prowadzić wobec postępującej globalizacji? Czy kraju o rosnących wynagrodzeniach i ciągle relatywnie niskiej produktywności stać na nieposiadanie precyzyjnej polityki z pomysłami na skuteczna rywalizację z krajami takimi jak Chiny, Indie czy Brazylia, gdzie już dzisiaj można wyprodukować wszystko to co u nas tyle, że znacznie taniej? Czy pojawiające się w opracowaniach ekspertów konkretne propozycje rozwijania "polskich" specjalności technologicznych wreszcie znajdą potwierdzenie w postaci gruntownych analiz dokonanych przez struktury władzy? W jakim stopniu skuteczne naśladownictwo technologiczne powinno u nas zastępować ambicje tworzenia własnych rozwiązań? Jak długo mamy akceptować instytucjonalną słabość naszego zaplecza prognostyczno-analitycznego i niezdolność administracji do wdrażania polityk złożonych, wymagających jednoczesnego stosowania wielu instrumentów? Czy możemy obejść się bez energetyki jądrowej, a jeśli nie, to kiedy zabierzemy się do jej racjonalnej promocji aby nie skończyło się tak jak przed 20 laty z Żarnowcem? Jakie formy ochrony praw własności intelektualnej leżą w naszym interesie, a jakie są zagrożeniem dla naszych firm? Jak i kogo powinniśmy kształcić aby w pełni wykorzystać naszą niekwestionowaną potencjalną zaletę - kapitał ludzki? Dziesiątki ważnych pytań i, na razie, żadnych satysfakcjonujących odpowiedzi ze strony strategów naszej polityki!

Kolejny, trzeci megatemat odnosi się do problematyki społecznej, a dokładniej do sprawy potrzeby poszukiwania szerokiego poparcia społecznego dla niezbędnych zmian modernizacyjnych. I znowu niekończąca się lista pytań. Jak przeciwstawiać się grupom interesu przeciwnym modernizacji i promować kulturę sprzyjającą rozwiązaniom innowacyjnym, jak wypracować trwałą strategię zwalczania wykluczenia osób o niższym poziomie wykształcenia, jak rozwijać instytucje społeczeństwa obywatelskiego, jak doprowadzić do akceptacji kosztów polityki proekologicznej, jak zwalczać amoralny familiaryzm - to tylko wstępne pytania z tego obszaru. A następne aż się cisną na papier: jaki wpływ na przyszłość kraju ma dominujący dzisiaj w społeczeństwie system wartości i zachowań - i w jakim stopniu możemy ten system kształtować? Które z elementów naszej tradycji kulturowej i poczucia tożsamości narodowej dobrze służą rozwojowi kraju w warunkach globalnych wyzwań, a które są być może tylko nieracjonalnym ograniczeniem tempa tego rozwoju? Jak odbudowywać w Polsce łatwo widoczny deficyt kapitału społecznego? Czy skazani jesteśmy na życie w warunkach narastającej różnorodności kulturowej i czy wywoływać to będzie częste konflikty społeczne?
Mimo silnie unifikujących sił globalizacji wydaje się niepodważalne, że dla zbudowania w Polsce efektywnego systemu społeczno-politycznego niezbędne jest dobre zrozumienia samych siebie i prawidłowe rozpoznanie kluczowych dla naszej przyszłości elementów tożsamości. Tylko na takiej bazie będziemy w stanie zbudować w kraju właściwy, szeroko akceptowany porządek instytucjonalno-regulacyjny. Takiego porządku na razie nie udało się nam stworzyć - jesteśmy krajem podzielonym na źle komunikujące się ze sobą środowiska, nie potrafiące się zrozumieć i ze sobą współpracować.

Czy wyższy poziom świadomości w tym zakresie jest u nas w stanie zapobiec znanemu już z wielu krajów konfliktowi kultur? Lepsze rozumienie własnego sytemu wartości będzie także kluczem do naszej polityki zagranicznej - europejskiej i globalnej. Tylko na drodze takiej debaty możemy bowiem prawidłowo ustalić cele tej polityki. Powyższa próba przeglądu ważnych spraw to w istocie tylko pierwsza część problemu - jego druga, oczywiście znacznie trudniejsza część dotyczy sposobów wzmacniania najcenniejszych elementów naszej tożsamości, jej dalszego kształtowania we współczesnych warunkach, ale także eliminowania cech niekorzystnych dla przyszłości kraju. To z pewnością wyzwanie na miarę realnych szans na nasz prawdziwy sukces w nadchodzących dekadach.

Po czwarte wreszcie, mając świadomość dominujących megatrendów rozwoju cywilizacyjnego, do których zaliczyć należy z pewnością postępująca konwergencję cyfrową (wszechogarniająca, jednolita technologicznie digitalizacja dziedzictwa kulturowego ludzkości i współczesnych mediów), dematerializację pracy oraz wyzwania intelektualne wynikające z dynamiki i złożoności społeczeństwa globalnego należy z całą mocą postawić sobie pytanie o nasze szanse na ukształtowanie się w Polsce społeczeństwa wiedzy. Jak powiedzieliśmy, dzisiejsza sytuacja świata i kraju jawi się jako prawdziwy węzeł gordyjski, wymaga bowiem zdecydowanych działań prowadzonych w warunkach olbrzymiej niepewności na bazie z reguły niekompletnych danych. Wobec niezmierzonej złożoności tej problematyki i świadomości dalszego nieuchronnego narastania trudności uwierzmy w prawdę wielokrotnie już potwierdzoną - do pokonywania trudności najlepiej przystosowani są ci, którzy potrafią pozyskiwać, upowszechniać i skutecznie wykorzystywać w praktyce wiedzę i wynikające z niej umiejętności.

W dzisiejszych czasach postawienie na kreatywność działania, bazującą na wiedzy i jej innowacyjnym wykorzystywaniu jest najlepszym sposobem budowy silnego państwa z gospodarką gwarantującą nam strategiczne bezpieczeństwo i stabilny rozwój. Do realizacji tego celu niezbędne jest inne spojrzenie na obszar szeroko rozumianej wiedzy, na który składają się dzisiaj edukacja na wszystkich poziomach, w tym kształcenie ustawiczne - prawie u nas nieistniejące, badania naukowe, system transferu istniejącej wiedzy do praktyki, szacunek dla prawa własności intelektualnej, wsparcie dla innowacyjnych przedsiębiorstw, promocja sukcesów bazujących na innowacyjności czy polityka kulturalna wspierająca społeczną kreatywność.

Problematyka wiedzy i społecznej kreatywności ma bardzo szeroki kontekst. Jeśli dzisiaj posiadanie określonej wiedzy i umiejętność jej wykorzystywania jest kluczem do sukcesów indywidualnych twórców, innowacyjnych przedsiębiorstw i całych narodów, to naturalnym wyzwaniem jest wypracowanie optymalnych zasad jej pozyskiwania, chronienia, rozpowszechniania i udostępniania w gospodarce wolnorynkowej. Nie bez powodu mówimy dzisiaj o społeczeństwach wiedzy - takich właśnie, które wierzą i udowadniają w praktyce, że wiedza jest zasadniczym czynnikiem rozwoju społecznego. Do realizacji tak zdefiniowanej misji cywilizacyjnej musimy odpowiedzieć sobie na wiele kolejnych pytań. Dla przykładu: czy powinniśmy opowiadać się za otwartym modelem międzynarodowego rynku wiedzy (szerokie udostępnianie wiedzy pozyskiwanej z prowadzonych badań naukowych, ponoszenie kosztów kształcenia specjalistów nie zwracając uwagi na niepodejmowanie przez nich pracy w kraju, itp.) czy też może popierać działania zmierzające do jeszcze dalej idącej ochrony własności intelektualnej twórców poprzez rozszerzanie zakresu ochrony patentowej, zwiększenia dbałości o własny kapitał ludzki poprzez np. żądanie zwrotu kosztów studiów od osób planujących opuszczenie kraju i inne mechanizmy prawne o podobnej naturze?

Nie miejmy wątpliwości - sposoby udostępniania i ochrony posiadanej wiedzy są dzisiaj sednem subtelnych analiz korporacji, rządów, organizacji międzynarodowych - a sprawa nabierać będzie szybko jeszcze większego, wręcz kluczowego dla naszej przyszłości znaczenia. Znalezienie odpowiedniej równowagi pomiędzy otwartym dostępem do pewnych rodzajów wiedzy ogólnej - co jest absolutnie niezbędne dla harmonijnego rozwoju cywilizacyjnego w zglobalizowanym społeczeństwie, a skutecznymi metodami ochrony posiadanej wiedzy umożliwiającej tworzenie innowacyjnych produktów i usług - co jest sednem rozwoju gospodarki rynkowej, jest bez wątpienia zasadniczym zadaniem stojącym przed dzisiaj przed instytucjami powołanymi do wprowadzania regulacji prawnych w tym zakresie.

Instytucją centralną dla problematyki wiedzy jest oczywiście uniwersytet. Prawidłowa percepcja przeszłości z jednej strony, a stawianie czoła wyzwaniom współczesności z drugiej nie są w ogóle możliwe w kraju nie mającym sieci dobrze funkcjonujących uczelni. Mimo, iż owa tradycyjna rola uniwersytetu nie podlega dyskusji, dynamika rozwoju społecznego i gospodarczego oraz powszechność kształcenia na poziomie wyższym stawiają przed uniwersytetem nowe, niezwykłe zadania.

Rozwój potrzeb oraz metod kształcenia bazujących na technikach teleinformatycznych wydaje się prowadzić na przykład do podważenia klasycznych atrybutów kształcenia uniwersyteckiego - jedności miejsca ("kampus") i czasu trwania studiów ("5 lat od matury do magisterium"). Zamiast tego kształtować się będzie zapewne model edukacji uniwersyteckiej o nieporównywalnie większej elastyczności - studenci zbierać będą potrzebne punkty kredytowe na różnych, często bardzo od siebie odległych (geograficznie i kulturowo) uczelniach - często zresztą w systemie kształcenia na odległość (telestudia), zaś przerwy w toku studiów i zdobywanie w ich trakcie zupełnie innych doświadczeń życiowych będą sprawą zupełnie naturalną.

Taki rozwój szkoły wyższej jest szansą i zagrożeniem równocześnie - czy jesteśmy przygotowani na takie wyzwanie? Problemów stojących przed polskim uniwersytetem jest oczywiście znacznie więcej: jak zapewnić sprawne zarządzanie i wysoką jakość edukacji uniwersyteckiej w warunkach powszechności studiowania i chronicznie ograniczonych środków? Jak doprowadzić do konsolidacji zdecydowanie zbyt dużej liczny naszych uczelni? Jak zapobiegać promocji kształceniowej przeciętności i stwarzać specjalne możliwości szczególnie uzdolnionym? Jak zwiększyć odsetek studiujących nauki ścisłe i techniczne? Jak otworzyć się na świat i realnie umiędzynarodowić studia w kraju - co w powiązaniu z wysokim poziomem kadry i atrakcyjną bazą materialną jest jedyną szansą na sprostanie globalnej konkurencji uniwersyteckiej? Jak stworzyć rzeczywisty system uniwersyteckiej edukacji ustawicznej? Jak wreszcie doprowadzić do stworzenia w Polsce systemu krajowych i zagranicznych staży podoktorskich - kluczowego momentu w karierze młodego naukowca? Jak śledzić losy absolwentów i wyciągać z tej wiedzy właściwe wnioski?

Nie ma wątpliwości - bez jasnej odpowiedzi na takie pytania nasze uczelnie nie staną się tym, czym być powinny - nośnikiem wiedzy i wartości umożliwiających cywilizacyjne konkurowanie ze światem.

Pytanie o to, jak w warunkach powszechności edukacji zadbać o jej wysoki standard dotyczy oczywiście wszystkich poziomów nauczania. Jakie kompetencje kluczowe powinni wynosić ze szkoły jej absolwenci, czego przede wszystkim powinna nauczać szkoła jutra?

Zapewne zgodzić się można bez trudu, że podstawowe wyzwania stojące przez reforma systemu edukacji to skuteczniejsze niż dotychczas wyrównywanie szans edukacyjnych, wdrożenie znacznie elastyczniejszego modelu kształcenia, lepiej dostosowanego do indywidualnych potrzeb i zdolności uczniów czy podniesienie rangi nauczania języków obcych. Wielkim wyzwaniem systemu edukacji jest nadanie tym hasłom wymiaru praktycznego. W Polsce za niezbędne do opanowania przez wszystkich uczniów kompetencje kluczowe uznano ostatnio umiejętności do planowania i organizowania własnej (ustawicznej) edukacji, skutecznego porozumiewania się w różnych sytuacjach, efektywnego współdziałania w zespole, rozwiązywania problemów w twórczy sposób oraz sprawnego posługiwania się komputerem.

Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę fakt, że nakłady na jednego ucznia w Polsce są mniej więcej o połowę mniejsze od średniej krajów OECD, sposoby wydawania tych środków budzą wiele zastrzeżeń (np. wysoki koszt przesadnie dużej administracji oświatowej), status materialny i społeczny nauczyciela ciągle pozostaje bardzo niski, przez lata niedoceniane były relacje na linii nauczyciele - rodzice, a wieloletnie zaniedbania w zakresie nauczania języków obcych czy matematyki są olbrzymie, dostrzeżemy bez trudu piętrzące się kłopoty przy realizowaniu takiego ambitnego programu.

Kolejna ważna refleksja dotyczyć powinna relacji nauki i kultury - czy relacje te są dzisiaj na poziomie odpowiadającym wymogom współczesności? Czy może potrzebne jest zupełnie nowe spojrzenie na te związki? Postępujący rozdział kultur, tradycyjnej humanistyki z jednej strony a współczesnego świata nauk ścisłych i przyrodniczych, czy nawet ilościowych nauk społecznych z drugiej jest zagrożeniem dla rozwoju naszej cywilizacji. Dominujący dzisiaj kanon kulturowy zbyt rzadko odwołuje się do empirii - więcej, często wręcz lekceważy osiągnięcia nauki i posługując się własnym, hermetycznym żargonem zajmuje się w istocie samym sobą.

A przecież dzisiaj w ogóle nie można wypowiadać się o otaczającym nas świecie nie rozumiejąc choćby podstaw znaczenia takich pojęć jak biologia molekularna, inżynieria genetyczna, nanotechnologia, teoria chaosu, sztuczna inteligencja, systemy adaptacyjne, bioróżnorodność, społeczeństwo sieciowe czy cyberprzestrzeń. Świadomość paradygmatu współczesnej nauki i jej osiągnięć jest dzisiaj w społeczeństwie, bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości, istotnym elementem jego kultury. Nadanie temu stwierdzeniu praktycznego wymiaru jest jednym z wielkich zadań dojrzałej, prawdziwie prorozwojowej polityki państwa.

Dziesiątki pasjonujących, kluczowych tematów…. i rażący brak w naszym życiu publicznym wiary w sens prowadzenia takiej rozmowy - tak ze strony najpopularniejszych mediów, w tym telewizji publicznej (bo może to mało kogo obchodzi?), jak i ze strony zdecydowanej większości polityków (zapewne ze względu na domniemany odległy horyzont czasowy pojawienia się widocznych efektów takich działań). A jest się w takich debatach na czym oprzeć, żeby wspomnieć choćby opracowane przez Zespół Doradców Strategicznych Premiera RP Raport o Kapitale Intelektualnym Polski i dokument pt. Polska 2030 czy wyniki Narodowego Programu Foresight - Polska 2020 i paru innych, węższych tematycznie projektów tego typu.

Uświadommy więc sobie wreszcie dobitnie, że choć przeszłość ciągle trwa - w naszej tradycji i uznawanych wartościach, to przyszłość już nadeszła - w naszych przygotowaniach do stawienia czoła wyzwaniom jutra. Najwyższy czas przeciwstawić się wszechogarniającemu, minimalistycznemu gadulstwu w życiu publicznym - rozpocznijmy akcję pod hasłem "Mądra Polska - stawiamy czoła wyzwaniom". Zapewne nikt nie będzie do końca zadowolony z efektów stworzonych w takiej otwartej debacie wizji, ale uzgodnienie zasadniczych priorytetów rozwoju - i przełożenie ich na język odważnej strategii politycznej - jest niezbędnym elementem kształtowania naszej przyszłości. I z pewnością najlepszą gwarancją na życie za 10 czy 20 lat w kraju choćby zbliżonym do naszych wspólnych marzeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl