Qarjat as-Saqaliba. Na tropie twierdzy Słowian w Maroku

Wojciech Rodak
Wojciech Rodak
Widok na góry Rif
Widok na góry Rif Gabi from Alicante/CC BY-SA 2.0
Tysiąc lat temu w górach Maroka istniała osada zamieszkana przez Słowian. Grupa polskich naukowców rozpoczęła w zeszłym roku jej poszukiwania. Co o niej póki co wiemy? Opowiada archeolog dr Wojciech Filipowiak.

Jak wpadliście Państwo na trop Qarjat as-Saqaliba?
Informacje na temat obecności Słowian nie tylko w Maroku, ale w całym basenie Morza Śródziemnego we wczesnym średniowieczu, pochodzą w dużej mierze od kronikarzy arabskich. Te źródła badał w szczególności słynny prof. Tadeusz Lewicki [legendarny orientalista z UJ - red.] i to on już w latach 50. ubiegłego wieku wprowadził te informacje do obiegu naukowego. Krótko mówiąc: informacje na temat Qarjat as-Saqaliba nie są dla mediewistów nowością.

A więc co spowodowało, że rozpoczęliście Państwo swoje badania akurat teraz?
Początkiem więc był trop z kroniki al-Bakriego przekazany przez prof. Lewickiego jak również artykuły dra Dariusza Rozmusa, który postulował podjęcie takich badań. Oprócz chęci trzeba mieć jednak jeszcze trochę szczęścia. W tym samym czasie, niezależnie od siebie, w Poznaniu i w Szczecinie zaczęliśmy podchodzić do tego tematu z zamiarem rozpoczęcia badań. Wojciech Filipowiak, Karolina Kokora z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN oraz Jan Filipowiak z firmy informatycznej Pixel Legend, rozpoczęli już prace nad aplikacją Musee, ułatwiającą pracę archeologom i muzealnikom. Jako „studium przypadku” do testowania nowych rozwiązań badawczych wybrali właśnie poszukiwania zaginionej słowiańskiej wsi w Maroku.

W tym samym czasie, od strony antropologicznej, zainteresował się tematem prof. Ryszard Vorbrich, kierownik Zakładu Studiów Pozaeuropejskich Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Traf chciał, że oba ośrodki połączyli wychowankowie prof. Vorbricha - dr Piotr Maliński, który pracuje na Uniwersytecie Szczecińskim oraz Katarzyna Meissner z UAM-u. Oboje pojawili się mniej więcej rok temu w Pracowni Archeologicznej w Wolinie IAE PAN, gdzie na co dzień pracują archeolodzy zaangażowani w przedsięwzięcie, w związku z badaniami dra Malińskiego nad szkutnictwem ludowym Pomorza. Szybko okazało się, że mamy wszyscy wspólne zainteresowania, a dr Maliński był chyba jednym z pierwszych polskich etnologów, który postawił stopę w dolinie królestwa Nekor już 15 lat temu. Uznaliśmy, że zbyt wiele tych „przypadkowych” spotkań, i że skoro los nas wszystkich połączył, to musimy to wykorzystać.

Słowianie w Maroku? Skąd oni się tam wzięli?
Słowianie w Maroku pojawili się w wyniku wielkiego handlu niewolnikami, który odbywał się na obszarze całej Europy we wczesnym średniowieczu. Oczywiście nie tylko Słowianie popadali w niewolę, ale liczne wojny z nimi prowadzone, zarówno przez państwa zachodnioeuropejskie, skandynawskie jak również przez Bizancjum, dawały możliwość pozyskania dużej liczby nieszczęśników, którzy byli sprzedawani głównie na rynki arabskie. Słowianie w Maroku byli więc niewolnikami, którzy najprawdopodobniej zostali kupieni gdzieś na rynkach kalifatu Kordoby, na obszarze dzisiejszej Hiszpanii.

CZYTAJ TAKŻE: Morawianin, wiking czy Wandal? Tajemnica pochodzenia Mieszka I

Jak wyglądał handel słowiańskimi niewolnikami? Czy wyglądało to podobnie jak w Afryce od XV do XIX w.?
Analogia do niewolnictwa z późniejszych okresów może być tutaj nietrafiona. Niewolnictwo wczesnego średniowiecza na obszarze Europy i basenu Morza Śródziemnego ma różne oblicza, status niewolników w każdym kraju miał inne oblicze. Niewątpliwie jednak był to bardzo intratny biznes.

Wyschnięta rzeka Nekour
Wyschnięta rzeka Nekour fot. K. Kokora.

Czyli słowiańscy władcy nie parali się tym procederem?
Władcy raczej nie zajmowali się bezpośrednio handlem niewolnikami, nie było to zajęcie licujące z ich majestatem. Szukając początku drogi niewolniczej trzeba podkreślić, że wojna zawsze stanowi zawsze doskonałą okazję do łapania ludzi. Nie wyobrażajmy sobie jednak wojny jako starcia dwóch państw czy dwóch „narodów” (w cudzysłowie, ponieważ w tamtym czasie trudno mówić o narodach w dzisiejszym rozumieniu tego słowa). Niewolników pozyskiwano także w trakcie potyczek, zajazdów, nadgranicznej zawieruchy czy piractwa (szczególnie piractwo bałtyckie nas tutaj interesuje).

Ludzi w niewolę brali wszyscy - w północnej Europie oczywiście wikingowie, ale także piraci słowiańscy, wyjątkowo aktywni w XII wieku. Kronikarz duński Saxo Gramatyk szczególnie barwnie opisuje te wydarzenia, choć należy pamiętać, że są one młodsze o blisko 300 lat od wsi Słowian w Maroku.

Pomorzanie byli znani z tego procederu. Wzmianki o tym znajdują się u m.in. Galla Anonima. Część ludzi sprzedawano w niewolę, część uprowadzano dla okupu.

Jak porwani w niewolę trafiali do Afryki Północnej?
Trudno powiedzieć, którym konkretnie szlakiem handlowym byli prowadzeni niewolnicy, którzy trafili na obszar dzisiejszego Maroka i gór Rif, ważnymi ośrodkami tego handlu był z pewnością Magdeburg, Praga, Wenecja i Paryż. Pośrednikami często bywali Żydzi, tzw. Radanici, bez wątpienia jednak trafili w końcu na wielkie rynki kalifatu Kordoby, skąd zostali sprzedani do królestwa Nekor, które utrzymywało zażyłe kontakty z Andaluzją. Oczywiście, fakt, że Słowianie bardzo długo byli poganami, ułatwiał ich nękanie. Przyjęcie nowej wiary nie dawało jednak gwarancji nietykalności o czym przekonali się dobitnie mieszkańcy Szczecina w wieku XII, najechani przez Waldemara I, króla Danii oraz wojowniczego duńskiego biskupa Absalona.

Jakie funkcje pełnili słowiańscy niewolnicy w Afryce Północnej?
Jeśli mówimy o interesującym nas emiracie Nekor w północnym Maroku, to tam niewolnicy słowiańscy pełnili rolę gwardii przybocznej władcy. Byli najpewniej porwani w młodym wieku, jak można sądzić na podstawie analogicznych przykładów z obszaru Egiptu. To gwarantowało asymilację. Niewolnicy tacy byli przeważnie kastrowani. Czy byli to jedyni niewolnicy słowiańscy na obszarze tego emiratu? Nie wiemy, to jedyni o których wspomina kronikarz arabski al-Bakri. Za milczeniem źródeł pisanych ukrywa się jednak zwykle wiele historii. Tu z pomocą przychodzi archeologia.

Jaka była skala handlu? Ilu szacunkowo Słowian mogło trafić do Maroka czy Afryki Północnej?
Skala musiała być duża, bo zwracała uwagę ówczesnych. Wspomina się o tak licznych niewolnikach słowiańskich w Bagdadzie, koczujących na ulicach, że nazywa się ich „szarańczą”.

Bardzo liczni byli na obszarze dzisiejszej Hiszpanii, zajmowali tam bardzo wysokie pozycje na dworze władców. Niektórzy z nich stają się władcami niewielkich księstw (tzw. taifów) powstałych na gruzach kalifatu Kordoby w XI wieku.

Prof. Lewicki zebrał wiele z przekazów dotyczących Słowian w świecie arabskim, dzięki temu wiemy, że koloniści słowiańscy byli na Bliskim Wschodzie, gdzie byli osadzani przez władców na terenach granicznych, w ten sposób tworząc strefy buforowe.
Ilu słowiańskich niewolników mogło trafić do Maroka?
Al-Bakri przekazuje, że słowiańscy gwardziści, którzy zbuntowali się w stolicy emiratu Nekor, oblegali władcę w pałacu, który bronił się ze służbą i kobietami, po czym zostali wyparci do Qarjat as-Saqaliba przez lud miasta. Sądząc na podstawie wielkości stolicy, badań archeologicznych nad miastami wczesnośredniowiecznymi, jak i liczb występujących w źródłach z tamtego czasu podejrzewamy, że gwardia ta liczyła najwyżej kilkuset żołnierzy.

Dlaczego tak wielu Słowian trafiało w niewolę?
Ich liczebność była spowodowana najprawdopodobniej licznymi wojnami prowadzonymi na granicach ze Słowianami. Tak zresztą tłumaczą to arabscy kronikarze z tamtego czasu, którzy też zastanawiali się nad tym fenomenem.

W jakim okresie handlowano słowiańskimi niewolnikami?
Handel ten trwał przez całe wczesne średniowiecze, w szczególności od VIII wieku. Niestety, handel ten nie zostawia wiele śladów materialnych, nieszczęśników najpewniej krępowano sznurami, których owszem, znajdujemy dużo w trakcie badań archeologicznych (np. w Wolinie), ale jak udowodnić, do czego służyły? Być może arabskie monety, dirhemy, które bardzo licznie pojawiają się w omawianym okresie, szczególnie w nadbałtyckich miastach, są śladem tego handlu. Napływ tych monet urywa się jednak w X wieku i zostaje zastąpiony przez monety zachodnioeuropejskie. Czy oznacza to koniec handlu, czy tylko zmianę jego charakteru? To wielkie dyskusje, toczące się od lat. Najskuteczniej zjawisko niewolnictwa ograniczała silna władza centralna, która włączyła się do chrześcijańskiej tradycji europejskiej. To właśnie zrobił Mieszko w X wieku, ale pamiętajmy, że Pomorze pozostaje formalnie pogańskie aż do 1 połowy XII wieku. Nie traktujmy jednak tych dat jako ścisłych cezur czasowych, bo zjawiska społeczne bardzo rzadko je mają.

Jak doszło do założenia twierdzy Qarjat as-Saqaliba?
Jak pisze al-Bakri, przyboczna gwardia słowiańska władcy emiratu Nekor zażądała od niego wyzwolenia ze stanu niewolnego. Gdy ten odmówił, żołnierze podnieśli bunt, a po ich stronie stanęła część rodziny panującego. To ważny szczegół, wskazujący, że gwardziści słowiańscy mieli wysoką pozycję na dworze, a po drugie, ich bunt mógł być elementem większej całości, spisków i polityki dworskiej, o której niewiele wiemy. Gwardziści, wyparci ze stolicy emiratu, wycofali się do Qarjat as-Saqaliba, czyli wsi Słowian, znajdującej się powyżej miasta, a więc w górach. Najpewniej ją ufortyfikowali, ale mimo to zostali szybko pobici przez władcę.

Czyli wieś założono przed wybuchem rebelii?
Prof. Ahmed Tahiri, znawca emiratu Nekor, z którym konsultowaliśmy się w Hiszpanii uważa, że wieś ta istniała na długo przed buntem. Według niego była to posiadłość gwardzistów. Teoria ta koresponduje z wymową źródła. Słowianie więc nie założyli „republiki”, po prostu wycofali się do własnej posiadłości, gdzie mieli nadzieję się obronić.

CZYTAJ TAKŻE: Morawianin, wiking czy Wandal? Tajemnica pochodzenia Mieszka I

Czy wiemy ile lat ona funkcjonowała?
Wiemy, że bunt stanowił prawdopodobnie ostatni akord w jej historii. Niewykluczone, że na tym miejscu dzisiaj stoi współczesna wieś... Nie wiadomo. Nie wiemy, kiedy została założona. Jedynym śladem po jej istnieniu jest opis buntu z przełomu IX i X wieku.

Co się stało z jej mieszkańcami?
Gwardziści-buntownicy zostali przez władcę wybici, zaś znaczniejsi przywódcy buntu, szczególnie rodzina panującego, dostała się w niewolę. To był wyraz łaski. Co działo się w tym miejscu po tych wydarzeniach? Kto mieszkał w Qarjat as-Saqaliba oprócz gwardzistów? To i wiele innych pytań pozostaje bez odpowiedzi.

Wróćmy do Państwa wyprawy z lata 2016 r. Czy udało się Państwu mniej więcej zlokalizować położenie Qarjat as-Saqaliba?
Ta pierwsza wyprawa to był rekonesans. Nie było naszym celem prowadzenie poszukiwań. Mówiąc najkrócej, chcieliśmy się zorientować, czy takie badania mają w ogóle szanse realizacji, zarówno ze względów merytorycznych jak i praktycznych. Okazało się, że tak.

Co udało się Państwu ustalić?
Spotkaliśmy się z większością badaczy prowadzących badania na obszarze emiratu Nekor. Są to badacze zarówno z Europy jak i Maroka. Wszyscy chętnie dzielili się z nami wiedzą oraz wyrażali nadzieję na współpracę przy poszukiwaniach „wsi Słowian”. Zebraliśmy ogrom danych, zarówno werbalnych jak i w formie niedostępnych w Polsce publikacji. Odwiedziliśmy wiele muzeów w Maroku, magazyn Narodowego Instytutu Archeologii i Dziedzictwa w stolicy - Rabacie, zapoznaliśmy się z kulturą materialną z tego okresu. Dzięki temu uważamy, że jest szansa, aby w tej kulturze odnaleźć ślady słowiańskie. Szczególnie ornamentowanie przedmiotów, naczyń ma tutaj wielki potencjał. Widzieliśmy pewne podobieństwa do zdobień ceramiki słowiańskiej, ale czy to jest ślad ich obecności? To pokażą dalsze badania. Wykonaliśmy też wstępne rozeznanie terenowe w dolinie Nekor, niezbędne aby ocenić skalę trudności badań, również pod kątem bezpieczeństwa. W ten sposób wytypowaliśmy wstępnie obszary dalszych badań. Ale nie wiemy jeszcze, gdzie znajduje się Qarjat as-Saqaliba.

Wędrówka po górach Rif, po obszarze dawnego królestwa Nekor. Od lewej: K. Meissner, R. Vorbrich, W. Filipowiak, K. Kokora.
Wędrówka po górach Rif, po obszarze dawnego królestwa Nekor. Od lewej: K. Meissner, R. Vorbrich, W. Filipowiak, K. Kokora. Fot. P. Maliński.

Czy w marokańskiej kulturze materialnej są widoczne jakieś słowiańskie wpływy?
Jeśli chodzi o kulturę materialną, to stylistyka zdobień, forma niektórych naczyń pochodzących z wczesnego średniowiecza z gór Rif wykazuje pewne podobieństwa do zdobień naczyń słowiańskich. Nie wiemy jednak, jak wspominaliśmy, z czego wynika to podobieństwo i czy nie jest przypadkowe. W trakcie rekonesansu pozyskaliśmy kolekcję tradycyjnych naczyń z obszaru gór Rif i rozpoczniemy badania również nad dzisiejszą kulturą materialną, aby stwierdzić, czy jakieś ślady Słowian w niej się zachowały.

A w podaniach ludowych?
Po rozmowach z przedstawicielami miejscowych, berberskich organizacji dbających o dziedzictwo gór Rif wiemy, że jest to obszar o dużym potencjale badawczym. Dr Hassan Assaouik i Ali Allamaakchaoui z Association Rif pour la Memoire et le Patrimoine opowiedzieli nam o lokalnych stosunkach etnicznych, wspomnieli też niektóre miejscowe legendy. Dzięki nim wiemy, że ludność miejscowa pielęgnuje tradycję, a pamiętać trzeba, że plemiona berberskie (nie arabskie!) znajdują się w tym miejscu od tysiąca lat. Przede wszystkim chcemy skupić się na onomastyce, a więc na nazwach własnych różnych elementów krajobrazu, które mogą przechowywać bardzo stare informacje. Trzeba pamiętać, że nazwa, w której znajdować się może przekaz o Słowianach, będzie najprawdopodobniej nazwą berberską. „Qarjat as-Saqaliba” to określenie w kronice, użyte przez wykształconego muzułmanina z Andaluzji. Trzeba szukać innych nazw, określających np. obcych, innych, rzezańców, czerwonych lub rudych, bo dla Arabów byliśmy bardzo czerwoni.

W czasie badań wykorzystywali Państwo kamery 3D i mobilne tablety skanujące obiekty w 3D. Jak ta nowoczesna technologia zmienia Państwa pracę?
Wykorzystaliśmy wyprawę rekonesansową do prób sprzętu, który wykorzystujemy w budowaniu aplikacji dla archeologów i muzealników, zwanej Musee. Chcemy w trakcie całego procesu badawczego wytworzyć zestaw metod badawczych, wykorzystujących technikę 3D, która staje się dziś powszechna. Zajęliśmy się tym wraz z firmą Pixel Legend już przed wyjazdem do Maroka, robiąc pierwsze testy na wykopie archeologicznym w Wolinie. Wiele dziś mówi się o współpracy nauki i biznesu, my postanowiliśmy wprowadzić to w życie. Aplikacja Musee ma być brakującym dziś narzędziem do zbierania, analizy i prezentacji danych trójwymiarowych.
Jak ona działa?
Pixel Legend wykorzystuje w tym też okulary 3D. Proszę sobie wyobrazić konsultacje z Maroka z badaczami z całej Europy, którzy w tych okularach oglądają zeskanowane przez nas zabytki lub wykop archeologiczny. Możliwości jest bardzo dużo. Chcemy nie tylko przyspieszyć proces badawczy, ale wprowadzić do niego też nowe narzędzia. Poszukiwanie zaginionej wsi Słowian jest idealnym do tego tematem, dzięki któremu nie tylko będziemy mogli pokazać światu nasze polskie, nowatorskie rozwiązania, ale także wypróbować tą właśnie, zdalną część tej aplikacji. Mamy nadzieję, że w przyszłości nasza aplikacja będzie obecna na każdym wykopie i w każdym muzeum.

Jaki jest następny etap Państwa prac w Maroku?
Jesteśmy teraz w trakcie analizy danych zebranych w trakcie rekonesansu i układania wieloletniego planu badawczego. Szkicowy aktualny plan zakłada rozpoczęcie poszukiwań od badań etnologicznych, antropologicznych i językoznawczych w celu wytypowania potencjalnych miejsc na podstawie śladów w kulturze dziś żywej.

Podobno chcą Państwo przetłumaczyć kronikę Al-Bakriego?
Uważamy, że warto byłoby przetłumaczyć na potrzeby naszego przedsięwzięcia fragment kroniki al-Bakriego o buncie Słowian. Zarówno na gruncie etnologii jak i archeologii mamy już dostęp do danych z pierwszej ręki. Jedynie dane historyczne, od których wszystko się zaczęło, znamy dzięki przekładom na francuski. Warto byłoby i na tym polu dysponować danymi własnoręcznie pozyskanymi. Ma to niebagatelne znaczenie, ponieważ zmiana brzmienia jednego słowa może zmienić całe spektrum interpretacji. Czy Słowianie „wyszli” ze stolicy czy „uciekli”? Czy „założyli” wieś Słowian, czy się „do niej wycofali”? Stąd pomysł, aby zaprosić do współpracy słynnych polskich arabistów.

CZYTAJ TAKŻE: Morawianin, wiking czy Wandal? Tajemnica pochodzenia Mieszka I

Kiedy można spodziewać się rozpoczęcia wykopalisk?
Jak wspomniałem, w pierwszej kolejności badania rozpoczną koledzy etnolodzy. W tych badaniach archeologia będzie pełnić funkcję uzupełniającą, przeprowadzimy archeologiczne rozpoznanie powierzchniowe, lotnicze, itp. Wykopaliska wbrew pozorom są zazwyczaj zwieńczeniem długiego procesu pozyskiwania danych. To trochę jak praca detektywistyczna, przyłapanie „podejrzanego” wykonuje się dopiero po żmudnym zebraniu wszystkich dowodów.

Czy Państwo w jakiś sposób dofinansowuje poszukiwania Qarjat as-Saqaliba?
Większość członków naszego zespołu pracuje w instytucjach naukowych finansowanych z budżetu państwa: w Instytucie Archeologii i Etnologii PAN, na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i Uniwersytecie Szczecińskim. Badania nad Qarjat as-Saqaliba prowadzimy w ramach naszych obowiązków zawodowych, za wypełnianie których otrzymujemy zwykłe wynagrodzenie. Również na wyprawę rekonesansową do Maroka pojechaliśmy „służbowo”, choć pracodawcy w większości nie mogli pokryć żadnych kosztów tego wyjazdu. Właściwie tylko dr Maliński uzyskał częściowe dofinansowanie ze strony Uniwersytetu Szczecińskiego - którego rektor, prof. Edward Włodarczyk, objął honorowy patronat nad ekspedycją. Byliśmy zatem gotowi wyruszyć do Afryki jedynie z prywatnymi, skromnymi środkami, już nadszarpniętymi podczas kosztownych przygotowań do wyjazdu. Niektórzy z nas myśleli nawet o zaciągnięciu na ten cel kredytów...

I wtedy udało się Państwu pozyskać sponsora?
Jednak na szczęście nie doszło do tego, gdyż nasz partner technologiczny - firma informatyczna Pixel Legend - zdecydowała się zainwestować w przedsięwzięcie i dołożyła do świecącego pustkami budżetu wyprawy brakującą, pięciocyfrową kwotę. W ten sposób został sfinansowany cały rekonesans. Wyniki poszukiwań, wypracowywana przy okazji metoda oraz aplikacja Musee są na tyle obiecujące, że na dalsze badania będziemy wspólnie aplikować o pieniądze z różnych programów, zarówno typowo humanistycznych jak i popularnych dziś B+R [projekty badawczo-rozwojowe - red.].

dr Wojciech Filipowiak jest pracownikiem naukowym Ośrodka Archeologii Średniowiecza Krajów Nadbałtyckich IAE PAN, Pracownia Archeologiczna w Wolinie.
dr Wojciech Filipowiak jest pracownikiem naukowym Ośrodka Archeologii Średniowiecza Krajów Nadbałtyckich IAE PAN, Pracownia Archeologiczna w Wolinie. Jest jednym z członków zespołu badaczy poszukujących Qarjat as-Saqaliba - słowiańskiej osady, która 1000 lat temu istniała w górach Rif, w północnym Maroku. fot. K. Kokora
Członkowie ekspedycji w Ambasadzie Polskiej w Rabacie, od lewej prof. dr hab. Ryszard Vorbrich, dr Piotr Maliński, mgr Katarzyna Meissner, dr Wojciech
Członkowie ekspedycji w Ambasadzie Polskiej w Rabacie, od lewej prof. dr hab. Ryszard Vorbrich, dr Piotr Maliński, mgr Katarzyna Meissner, dr Wojciech Filipowiak, mgr Karolina Kokora. fot. Bronisław Szkliniarz.

Chcesz wspomóc prace naukowców? Więcej informacji tu: http://marokosaqaliba.wixsite.com/start

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl