Puszcza Knyszyńska. Były Hawaje, Afryka, Ameryka. Teraz czas na życie w puszczy

Julita Januszkiewicz
Julita Januszkiewicz
Magda Bębenek i Piotr Horzela, podróżnicy, wiosną zamieszkali w mobilnym domku letniskowym w sercu Puszczy Knyszyńskiej. I stąd relacjonują, jak wygląda życie w lesie oraz jak korzystać z jego dobrodziejstw.

Tutaj jest tak pięknie. Tak uroczo, przyjemnie i fajnie - rozmarza się Magda Bębenek. Rozmawiam z nią i Piotrem Horzelą na tarasie przed mobilnym domem, smakując napar z róży. Jest sielsko i spokojnie. Przed nami roztacza się las, trawa zieleni się w słońcu. Tuż obok rosną jabłonie. I pasą się krowy.

- Trzeba je przeganiać - uśmiecha się Magda.

Opowiadają o swoim życiu w lesie. Pewnego dnia oboje wyszli na taras i wydawało im się, że słyszą stukanie dzięcioła. Wtedy Piotr pobiegł po aparat fotograficzny z tzw. „lufą”. Biegał i biegał... Tylko jakoś dzięcioła nie mógł upolować.

- Nagle słyszymy, że coś puka w jabłonce. Dzięcioł raczej kornika z jabłonki nie wyjada. I okazało się, że to była sikorka - opowiada Magda Bębenek.

Innym razem Piotrek ze znajomym widzieli, jak lis dopadł żurawia przy drodze. To był dla Magdy wstrząsający widok. Ale potem tłumaczyli sobie tę sytuację tak: przecież to, co się stało, jest naturalne, przecież lis musi jakoś przeżyć i wykarmić młode.

- Przyroda może nie tyle jest brutalna, co naturalna, Jest w niej śmierć i życie - zamyśla się Piotr Horzela.

On i Magda chcą podglądać życie zwierząt, obserwować przyrodę. Poznawać piękno Puszczy Knyszyńskiej. Chcą relacjonować innym, jak wygląda życie w lesie, jak żyć bliżej natury. I wreszcie, jak korzystać z jej dobrodziejstw. Pokazać też jak sam las i jego mieszkańcy zmieniają się na przestrzeni różnych pór roku.

Dlatego wymyślili projekt „Las w nas”.

Ale od początku. Piotr pochodzi z Pomorza. Wychował się w leśniczówce. Z wykształcenia jest leśnikiem, ale nigdy nie pracował w zawodzie. Jest obieżyświatem. Zwiedził pół świata. Półtora roku spędził w Polskiej Stacji Polarnej na Antarktydzie. Potem wrócił do Polski, ale długo nie zagrzał tutaj miejsca. Bo zaraz wyjechał do Sudanu Południowego, gdzie przebywał dwa lata.

- Trochę popracowałem, trochę pojeździłem. Kiedy zarobiłem trochę pieniędzy na jakimś kontrakcie, jeździłem, np. po Ameryce Południowej. Oprócz tego dużo podróżowałem po Europie. Mieszkałem i pracowałem w Norwegii, Irlandii, Danii, Szkocji, podróżowałem po Bałkanach - wylicza Piotr.

O swoich doświadczeniach z licznych podróży opowiada zarówno przedszkolakom, jak starszym dzieciom, a także dorosłym. Prowadzi też wykłady dla słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku.

Magda urodziła się w Krakowie, ale dzieciństwo spędziła w Warszawie. Skończyła japonistykę. Ale robi rzeczy niezwykłe. I nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu. Opowiada, że średnio po pół roku spędzała za granicą. Poza tym wydała dwie książki z serii „Polka potrafi”, występowała publicznie, prowadziła warsztaty dla kobiet.

Piotra i Magda poznali się półtora roku temu. I wpadli na pomysł, by gdzieś razem zamieszkać i robić to, co ciekawi ich najbardziej. Chcieli spróbować życia w lesie, bliżej natury. - Ciągnęło mnie na Podlasie - przyznaje Magda. - Wyobrażałam sobie, że to bardzo ciekawy i bardzo zielony region.

- Nad Podlasiem unosi się taka cudowna aura przyjaznej, spokojnej, zielonej krainy - wtóruje jej Piotr.

- Tędy przechodzi pas graniczny, a takie tereny są bardzo ciekawe społecznie i kulturowo. To jest właśnie to, co zawsze mnie pociągało w innych miejscach na świecie. Kiedy moja uwaga bardziej zwróciła się ku Polsce, to siłą rzeczy wokół takich miejsc gdzie była i jest wielokulturowość i wieloreligijność - tłumaczy Magda Bębenek

Tak naprawdę pierwszy raz o Podlasiu pomyślała, gdy wróciła z Hawajów. Przez pięć miesięcy mieszkała tam nad oceanem. Dotarła do społeczności, która żyła zgodnie z naturą. Chłonęła jej historię, mitologię, uczyła się jej spojrzenia na świat, rytuałów. Poznała rzeczy, które pomogły jej inaczej spojrzeć na siebie, odnaleźć swoje miejsce na świecie.

- Wtedy pojawiła się we mnie jakaś tęsknota za Polską. Poczułam, że chciałabym poznać swój kraj bliżej - wyznaje.

W tym roku dowiedziała się, że jej przodkowie pochodzą z Podlasia. Prababcia ze strony taty urodziła w Tykocinie.

Natomiast Piotr miał dziadków na wsi koło Siedlec. Wspomina, że do dziadków jeździł z rodzicami maluchem.

- Ta wschodnia część Polski kojarzona z Podlasiem, ciągnęła mnie od dziecka. Kilka lat temu przejechałem rowerem od Siemiatycz, wzdłuż Bugu, gdzieś za Lublin - opowiada Piotr.

W końcu trafił do Puszczy Knyszyńskiej. Tam pomagał koledze w leśnym projekcie. Dzięki temu mógł lepiej poznać okolice.

- W tej części zachodniej Polsce, gdzie się wychowałem, lasy są sadzone przez Niemców na piachu, którego nie dało się użytkować. Efekt jest taki, że rośnie sosna i jeszcze raz sosna. I ja te lasy bardzo dobrze znam. Ale nie znam dobrze tych mieszanych, bogatych. Tyle co ze studiów. Bardzo więc mnie ciągnęło do tych bardziej urozmaiconych lasów niż te na Pomorzu. I efekt jest taki, że siedzimy na tym tarasie - śmieje się Piotr.

Najpierw chcieli wynająć drewnianą chałupę gdzieś w lesie, oczywiście na Podlasiu. Ale potem wpadli na niezwykły pomysł, że warto poszukać jakiś sponsorów, odezwać się do kogoś, kto produkuje takie mobilne, gotowe do zamieszkania domki.

Założyli sobie, że ciekawie będzie, gdy tak domek przyjedzie z nimi i wyjedzie, gdy skończy się ich projekt. I tak nawiązali współpracę z białostocką firmą letniskowo.pl. To właśnie ona zbudowała dla nich przytulny domek. Na 35 mkw. powierzchni znajdują się w pełni wyposażona kuchnia, łazienka, sypialnia i biuro. Domek jest ogrzewany przez elektryczne kaloryfery. Dzięki temu bez obaw można w nim mieszkać zimą.

- Nie chodziło nam o to, żeby był to wyjazd surwiwalowy. Żeby siedzieć gdzieś w namiocie bez prądu i walczyć o przerwanie. Chodziło o to, żeby być blisko lasu i z niego korzystać. A im więcej czasu pochłania nam przetrwanie, tym mniej czasu jesteśmy w stanie spędzić obserwując przyrodę w taki sposób jaki sobie wymyśliliśmy - zapewnia Piotr Horzela.

Między Czarną Białostocką a Supraślem, w głębi Puszczy Knyszyńskiej, osiedlili się w kwietniu. Domek przyjechał pod koniec marca, gdy były jeszcze przymrozki, które... bardzo im pomogły. Bo gdyby było cieplej, byłby problem z jego transportem. Trzeba byłoby się przedzierać przez błota i bagno.

- Na szczęście chwyciły przymrozki i domek dojechał - cieszy się Magda.

Ale jak już zaczęły się roztopy, utopili samochód ojca Magdy - tyle było błota. Ale nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło. Bo dzięki temu zdarzeniu zaskarbili sobie sympatię miejscowych.

- Jak się samochód zakopał, to szybko zapoznaliśmy się z najbliższymi sąsiadami, sołtysem. Bo ktoś musiał nas wyciągnąć z bagna. Innym razem, kiedy Piotrek łapał stopa do miasteczka, poznał listonosza- opowiada Magda.

Mimo tych utrudnień, nie chcieliby mieszkać tuż obok asfaltu. Bo to oznaczałoby więcej samochodów, ruchu, ludzi. No i hałas! A oni przecież szukali dla siebie spokojnego miejsca.

- Pierwsze tygodnie były zwariowane. Było strasznie dużo bieganiny, a tego wolnego życia, które sobie zaplanowaliśmy, wcale nie było - przypomina Piotr.

Bo np. trzeba było podłączyć wodę. No i powstał dylemat. - Chcieliśmy obserwować przyrodę, dokumentować wiosnę. Ale jej nie było, bo w kwietniu patrząc na temperatury nagle zrobiło się lato nagle zrobiło się lato. I wszystko wokół nas zaczęło kwitnąć. Więc musieliśmy wybrać: albo iść do lasu i robić zdjęcia, albo mieć wodę bieżącą w domu. Wybraliśmy zdjęcia - uśmiecha się Magda Bębenek.

Jak im się mieszka w sercu puszczy? Mówią, że to był strzał w dziesiątkę. Bo spełniło się ich marzenie o życiu w zgodzie z naturą. - Gdy znaleźliśmy to miejsce, to się zachwyciliśmy. Widzieliśmy te drzewa owocowe, widok na las z tarasu. Nasze marzenia, że chcemy żyć pośrodku lasu, spełniły się - cieszy się Magda.

Bo gdzie się nie spojrzy, wszędzie las

- Jest mnóstwo bagien, dookoła kilka rezerwatów, piękne łąki i dużo zwierzaków. Łosie wcinają gałązki wierzby. Biegają sarny, jelenie - wylicza Piotr. No i żubry chodzą kilka kilometrów od ich siedliska. Czy się boją?

- Najłatwiej oglądać żubry, gdy na drzewach nie ma jeszcze liści. Przez to, że ten las jest taki fajny i bogaty, nie widać nic dalej niż na 20 metrów. Gdy próbowaliśmy podejść żubry, jedynie je słyszeliśmy. Przechodziły gdzieś koło nas, ale nie byliśmy w stanie ich zobaczyć- tłumaczy Piotr.

Ale ma nadzieję, że gdy jesienią opadną z drzew liście, zrobione przez nich zdjęcia tych zwierząt ukażą się w mediach społecznościowych.

Bo założeniem projektu „Las w nas” jest śledzenie na bieżąco zmian, jakie zachodzą w lesie. Magda i Piotr obserwują przyrodę, fotografują, kręcą filmy. Swoimi wrażeniami dzielą się z innymi.

Piotr opowiada , jak np. podglądać zwierzaki, jak się do tego przygotować, jak się ubrać. No i jak się zachować wtedy w lesie, o jakiej porze dnia najlepiej je zobaczyć.

- Chcemy uświadomić ludziom, że mieszkając w mieście także można poznawać uroki przyrody. Nie każdy może zostawić swoje zobowiązania i tak jak my zamieszkać na kilka miesięcy w lesie, ale każdy może pojechać do lasu w weekend. Zamiast iść do centrum handlowego lub kina można wybrać się np. do parku - podpowiada Magda Bębenek.

Oboje nie czują potrzeby wyjeżdżania z puszczy. Tutaj jest im dobrze.

- Gdy do kin wszedł film, który chcieliśmy zobaczyć, to przez trzy tygodnie odkładaliśmy wyjazd, zanim w końcu się na niego wybraliśmy. Bo jak sobie pomyśleliśmy, że trzeba się przedzierać przez korki w centrum miasta, to się nam odechciewało- opowiada Magda.

Przed domem mają rabatkę i ogród warzywny. Posadzili pomidory, rabarbar, sałatę, szczypior, rzodkiewkę, rukolę, cukinię, groszek i ziemniaki. I co ważne, korzystają z dobrodziejstw lasu. Suszą pokrzywę, różę. Z liści i kwiatków głogu przygotowują napar. A Magda wkrótce nazbiera jabłek i zrobi z nich domowy ocet.

Częstują mnie marmoladą z pędów świerka. Jest bardzo słodka. Mówią, że nigdy wcześniej jej nie robili. Nauczyli się tego tutaj, w puszczy. - Ale surowiec trzeba pozyskiwać odpowiedzialnie, by zbytnio nie zaszkodzić roślinom- zauważa Magda.

Skąd biorą przepisy?

- Moja czytelniczka i jedna z uczestniczek moich warsztatów, gdy dowiedziała się o naszym projekcie, w prezencie wysłała nam książkę Małgorzaty Kalemby-Dróżdż, która zajmuje się promocją przepisów z kwiatów i roślin - opowiada.

Zresztą ona lubi wyszukiwać ludzi, którzy zajmują się szeroko rozumianym powrotem do natury. Nakręciła film o zastosowaniach lawendy.

Według planów projekt „Las w nas” miał potrwać siedem miesięcy. Ale Magda i Piotr pokochali leśne życie. Kto wie, czy go nie przedłużą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Puszcza Knyszyńska. Były Hawaje, Afryka, Ameryka. Teraz czas na życie w puszczy - Plus Kurier Poranny

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl