Puma zamiast dachowca, czyli dziki kot na kanapie

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Rozmowa z Krzysztofem Kazanowskim, wicedyrektorem ogrodu zoologicznego w Opolu

Losami pumy Nubii i jej właściciela, weterana z Afganistanu, żyła cała Polska. Jedni uważają, że to barbarzyństwo odbierać zwierzę kochającemu panu, inni pukają się w czoło i mówią, że domowe łóżko to nie jest miejsce dla dzikiego kota. Zgaduję, że jest pan w tej drugiej grupie.

Zaskoczę panią, bo wcale nie uważam, że zabranie zwierzęcia właścicielowi było idealnym rozwiązaniem. Jestem wolnościowcem, dlatego wychodzę z założenia, że człowiekowi należy dać swobodę, choć oczywiście w pewnych granicach, by nasza wolność nie zawłaszczała wolności i nie rzutowała na komfort życia innych osób. Na świecie są rozwiązania, które pozwalają trzymać w domu dzikie zwierzęta pod pewnymi warunkami, więc jest to realne. Nasze prawo zabrania osobom prywatnym hodowania zwierząt niebezpiecznych.

Tymczasem zainteresowanie jest coraz większe…

Ludzie chcą się wyróżnić, podkreślić swoją indywidualność, a dzikie zwierzę w domu to jednak niecodzienny widok. Puma, traktowana jak pet, czyli zwierzę domowe, wzbudza zainteresowanie… To zresztą dotyczy nie tylko dużych kotów. Niektórzy, aby zaimponować kolegom, decydują się na przykład na hodowanie węża czy jadowitego pająka.

Historia Nubii w dużym skrócie wyglądała tak: Mieszkaniec Ogrodzieńca kupił zwierzę w hodowli w Czechach i przez kilka lat traktował pumę jak członka rodziny. W marcu tego roku sąd zdecydował, że zwierzę dalej tak żyć nie może i ma trafić do zoo w Poznaniu. Gdy pracownicy ogrodu próbowali zrealizować postanowienie sądu, właściciel uciekł z Nubią do lasu i ruszyła policyjna obława. Mężczyzna miał wcześniej grozić, że prędzej się zabije niż odda pumę…

Historię znam jedynie z przekazu mediów. Zdaje się, że mężczyzna hodował tę pumę od małego kociaka.

Wiem, że nie znosi pan przypisywania zwierzętom ludzkich cech, ale zapytam wprost: czy dziki kot może być szczęśliwy na sofie w salonie?

Proszę zwrócić uwagę, że koty domowe doskonale czują się na kanapie. Puma to też kot, choć oczywiście znacznie większy, wyposażony w pokaźne pazury, więc sofa po spotkaniu z nią raczej nie będzie zachwycać wyglądem. Pamięta pani fragment „Małego Księcia” Antoine'a de Saint-Exupéry'ego, gdzie chłopiec spotyka lisa?

Pewnie chodzi panu o konkluzję, że skoro oswoiłeś, to musisz wziąć odpowiedzialność…

Dokładnie tak. Skoro puma była z właścicielem od maleńkości, to niewątpliwie jest z nim zżyta. Rozłąka mogła być dla niej trudnym przeżyciem, ale – z tego co wiem – znaleziono tu rozwiązanie salomonowe. Puma trafiła do zoo w Chorzowie, a właściciel może zajmować się z nią jako wolontariusz, więc nie zostali definitywnie rozdzieleni i to jest piękne. Łatwo powiedzieć, że zwierzę trzeba odebrać właścicielowi, bo jest trzymane wbrew prawu. To ma określone konsekwencje, również dla zwierzęcia, w interesie którego – jak sądzę – z założenia się działa. To trochę jak z niewydolnymi rodzicami, którym sąd odbiera dzieci. Być może jest to słuszna decyzja, ale trzeba się pochylić też nad krzywdą dziecka, dla którego jest to osobiste trzęsienie ziemi i często koniec świata, jaki zna. Tu jest podobnie. Warto zastanowić się nad tym, co czuje zwierzę, które od dzieciństwa miało w tym człowieku przyjaciela. Nie mam wątpliwości, że Nubia przywiązała się do właściciela.

Łatwo zrobić z pumy domowego kociaka?

Puma jest samotnikiem. Łączy się w pary jedynie w okresie rozrodczym. Trzeba jednak pamiętać, że taki dziki kot inaczej będzie zachowywał się na wolności oraz w niewoli, na przykład wtedy, gdy właściciel będzie dla niej całym światem. Oczywiście hodowanie dzikiego kota wiąże się z zapewnieniem mu odpowiednich warunków. Zwierzę, które będzie miało do dyspozycji beton i klatkę nie będzie szczęśliwe, dlatego ważne jest tzw. enrichment, czyli wzbogacenie środowiska, w którym żyje. Tym urozmaiceniem może być na przykład człowiek, który da swoją uwagę.

Domyślam się, że na wolności puma ma sporą przestrzeń, której nie da jej nawet najbardziej komfortowy dom.

Proszę pamiętać, że to zwierzę urodziło się w hodowli, więc na zasmakowała wolności. W naturze pumę można spotkać od Ameryki Południowej po Kanadę w Ameryce Północnej. To, jaki obszar przemierza oczywiście zależy od dostępności pokarmu. Jeśli pokarmu jest dużo, to ona nie potrzebuje wielkiego terenu. Nubia w niewoli polować nie musiała, bo pożywienie zapewniał jej właściciel. To jest kolejna kwestia, o której nie zawsze myślą ci, którzy decydują się na dzikie zwierzę w domu. Puma codziennie zjada kilka kilogramów wołowiny lub mięsa króliczego. To zatem kosztowne hobby.

Media okrzyknęły właściciela Nubii „ojcem pumy” i zdaje się, że on faktycznie troszczył się o nią jak o własne dziecko. W tej sprawie problem był chyba inny: ludzie, którzy bali się drapieżnego kota. Mężczyzna spacerował z nim po okolicy, prowadząc go na smyczy.

Nie pochwalam takiego podejścia. Opieka nad dzikim zwierzęciem wiąże się ze sporym ryzykiem. Wiedzą to pracownicy ogrodów zoologicznych, choć my przecież nie oswajamy ich i nie traktujemy jak maskotki. Aby zapewnić bezpieczeństwo stosujemy specjalne procedury. W tzw. pierwszej grupie zwierząt niebezpiecznych znajdują się gatunki, które mogą zabić lub ciężko okaleczyć. W tej grupie jest też puma, dlatego opiekunowie nie mają wstępu na wybieg, gdy przebywa na nim dziki kot. Oczywiście mówimy tu o osobnikach nieoswojonych. Gdy zwierzę jest zżyte z człowiekiem jest trochę inaczej.

Ale nawet najłagodniejsze zwierzę nie gwarantuje tego, że któregoś razu nie ruszy do ataku, powodując nawet śmierć.

To prawda i takie przypadki zdarzały się na świecie. Ze zwierzętami jest tak jak z ludźmi – każdy osobnik ma inny charakter, upodobania. Jedne będą z natury agresywne, a drugie z kolei wyjątkowo łagodne. Właściciel, pracując z nim przez lata, jest w stanie je rozpoznań i przewidzieć, ale tylko do pewnego stopnia. To wciąż jest dzikie zwierzę, które ma argumenty…

Chociażby w postaci pazurów. Gdy potraktuje nas nimi dachowiec, po tygodniu nie będzie śladu…

Pazurów oraz zębów. Zdarzył się kilka lat temu przypadek we wrocławskim zoo, gdzie tygrys zabił opiekuna. W naturze puma, gdy spotka człowieka, zazwyczaj uchodzi mu z drogi. Ale to nie musi być reguła. Pamiętajmy, że taki kot waży kilkadziesiąt kilogramów. Atakuje pazurami, powala ofiarę i na przykład uderza zębami, powodując złamanie karku. W przypadku dużego zwierzęcia może też chwycić za podgardle i udusić.

Biorąc pod uwagę wagę takiego dzikiego kota, człowiek ma chyba niewielkie szanse, by ujść z życiem…

Szczęśliwcom się to zdarzało, ale trzeba mieć sporo szczęścia. Lepiej jednak dmuchać na zimne niż się o tym przekonać.

Wokół dzikiego kota zrobiło się zamieszanie na całą Polskę, ale z drugiej strony ludzie trzymają też w domach 50-kilogramowe psy. To mniej więcej tyle, ile ważyła Nubia. Rozwścieczone pies też może zrobić krzywdę.

Ma pani rację. Człowiek wyhodował psy obronne, gotowe atakować każdego, kto zbliży się do ich pana. W Polsce można je mieć legalnie, pod warunkiem dokonania rejestracji.

Da się ocenić co jest bardziej ryzykowne: hodowanie psa, znajdującego się na liście niebezpiecznych czy kupionej w hodowli pumy?

Nie da się tego rozstrzygnąć, bo – jak powiedziałem - każde zwierzę ma inny charakter. Możemy mieć psa zabójcę, ale też wyjątkowo łagodną pumę. To czysta ruletka. Pies, który waży kilkadziesiąt kilogramów i ma argumenty w postaci zębów, jest w stanie sterroryzować całą rodzinę. I zdarzają się takie domy, gdzie rządzi pies. Były przecież w Polsce przypadki, gdzie taki pies zagryzał właściciela. Zakup zwierzęcia i jego pakiet cech to jedno, ale ono wymaga jeszcze odpowiedniego poprowadzenia.

Z krnąbrnym psem można pójść do behawiorysty. Nie wiem natomiast, czy znalazłby się taki, który podjąłby się wychowania pumy.

Jeśli zna się na psychice zwierząt, to takie spotkanie mogłoby być cennym wsparciem. Puma ma w sobie gen dzikości. Może być oswojona, ale za całą pewności nie jest udomowiona, jak to się stało na przykład w przypadku psów czy popularnych dachowców. Udomowienie danego gatunku jest procesem, który trwa tysiące lat. Dzikie zwierzę, nawet oswojone, może nas zaskoczyć i nie zawsze będziemy w stanie w porę zauważyć sygnały ostrzegawcze. Czasami kończy się to niestety tragicznie, nawet gdy przez całe lata to zwierzę było najlepszym przyjacielem człowieka. Ono – jak człowiek – też miewa gorsze dni.

Trudno się dziwić sąsiadom Nubii, że prowadzona na smyczy puma nie wszystkich – mówiąc oględnie – wprawiała w zachwyt.

Chodzenia z pumą na smyczy nie pochwalam, choć osobiście uważam, że człowiek mógłby hodować w domu dzikie zwierzę, o ile zapewni mu odpowiednie warunki. Jeśli przerobi ogród na wielką wolierę, z której taki dziki kot nie będzie mógł uciec i zapewni mu pomieszczenie w domu, gdzie zwierzę będzie mogło się schronić, to nie widziałbym przeszkód, ale jest to moje prywatne zdanie. Oczywiście taka hodowla musiałaby być pod ścisłą kontrolą. Wychodzenie do ludzi z dzikim kotem na smyczy do mnie nie przemawia. Granicą wolności każdego, jest wolność drugiej osoby. Właściciel musi liczyć się z ryzykiem, ale nie może obdzielać tym ryzykiem osób postronnych, które zwyczajnie sobie tego nie życzą. Za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiada rodzic. W przypadku dzikiego kota, czy każdego innego zwierzęcia, powinno być podobnie, czyli właściciel musiałby się liczyć z odpowiedzialnością finansową, a nawet karną, gdyby nieupilnowane zwierzę zrobiło komuś krzywdę.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Puma zamiast dachowca, czyli dziki kot na kanapie - Plus Nowa Trybuna Opolska

Wróć na i.pl Portal i.pl