Statystyki pokazują, że magistrów chętnych do kontynuowania edukacji nad Wisłą nie brakuje. Wielu z nich szybko jednak traci swój zapał i z uczelnią żegna się bez stopnia naukowego.
Pod względem wskaźnika osób, które z sukcesem kończą studia III stopnia, nasz kraj zajmuje miejsce w ogonie państw Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju.
Nic więc dziwnego, że to właśnie zmiana modelu kształcenia doktorantów stała się jednym z kluczowych elementów reformy wicepremiera Jarosława Gowina. Już za kilka miesięcy w Polsce ruszą pierwsze szkoły doktorskie. Ich słuchacze mają być traktowani jak młodzi naukowcy i skupić się na prowadzeniu badań.
Edukacja ma być interdyscyplinarna, a współpraca między promotorem i doktorantem ściślejsza. Motywacją do tego będą oceny wystawiane mistrzom, uczniom i całym szkołom, które bezproduktywnością narażają się na utratę prawa do rekrutowania kolejnych słuchaczy.
Założenia nowego modelu kształcenia doktorantów są oparte na tych z powodzeniem stosowanych na świecie. Ustawą i rozporządzeniami nie da się jednak uregulować wszystkiego, zaś uczelnie dostały dużą swobodę przy tworzeniu szczegółowych pomysłów na swoje szkoły.
To, czy październikowa reforma nie skończy się jedynie na wymianie etykiet, zależy więc głównie od samych akademików i tego, w jaki sposób skorzystają z nowych instrumentów. Gra toczy się o bardzo wysoką stawkę. Rodzimym uczelniom coraz bardziej dają się bowiem we znaki braki świeżej krwi, a bez młodych badaczy o rozwoju polskiej nauki i skutecznej rywalizacji na arenie międzynarodowej nie może być mowy.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?