Przemilczany pogrom. Polacy mordowali Żydów we Lwowie [rozmowa]

Roman Laudański
Rozmowa z GRZEGORZEM GAUDENEM, autorem książki „Lwów - kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918”.

Można próbować wyobrazić sobie te dwa listopadowe dni 1918 we Lwowie i Żydów czekające w panicznym strachu, kiedy napadną ich w mieszkaniach polscy żołnierze i cywile. Kiedy trzeba będzie się okupić, błagać o życie własne i najbliższych. Po jednych napastnikach przychodzili drudzy. I następni. Doświadczali bólu, śmierci bliskich, gwałtów, kradzieży i plądrowania. Wokół płonęły domy. Cała dzielnica śmiertelnie przerażonych ludzi. Na ulicach grupy pijanych polskich żołnierzy. Upitych z wdzięczności przez lwowskich mieszczan, którzy sami nie chcieli walczyć w obronie miasta. Uczucia tryumfu, chciwości, a także etnicznej i religijnej nienawiści wzmocnione alkoholem doprowadziły do zbrodni.

Dość oszczędnie korzysta pan z zeznań złożonych przez Żydów poszkodowanych w pogromie przez Polaków.
Wystarczająco wiele. Relacji o zbrodniach zachowało się o wiele więcej, ale przytaczanie ich byłoby monotonną litanią grozy.

Czytanie tej książki po prostu boli. Nikt pana nie przestrzegał, że podnosi pan rękę na świętości - nie tylko na Lwów, mityczne miasto, ale i na pamięć o nas - zawsze prawych i rycerskich.
Kiedy opowiedziałem mojemu dobiegającemu dziewięćdziesiątki przyjacielowi, o czym piszę książkę - powiedział, że to jest zamach na świętość narodową i będę za to ostro atakowany. Jednocześnie gorąco zachęcał mnie do zbadania przebiegu wydarzeń i przedarcia się przez warstwy mitów i kłamstw, które narosły przez sto lat milczenia o pogromie.

Książka opisuje pogrom mieszkających we Lwowie Żydów, którego dopuścili się Polacy w listopadzie 1918 roku.
Przy opisaniu pogromu musiałem wyjaśnić, jak do niego doszło. Co działo się wcześniej. To kwestia stosunków polsko - ukraińskich oraz polsko - żydowskich. Także rzecz o obronie i o obrońcach Lwowa. Trafiłem na zdumiewające rzeczy. Okazało się, że mieszkańcy Lwowa nie chcieli walczyć z Ukraińcami!

Wśród mieszczan zapanowała „epidemia grypy”?
Z goryczą i czasami przekąsem piszą o tym niektórzy dowódcy. Z relacji wynika, że większość obrońców stanowili nie tyle żołnierze, co świat kryminalny, lwowscy batiarzy i ludzie z nizin społecznych. Prawda jest taka, że także lwowskie dzieci i młodzież poszli się bić, bo do walki nie chcieli stanąć dorośli. Maciej Rataj i inni ze wzruszeniem opisują chłopców dźwigających karabiny większe od siebie. Po zakończeniu walk przychodzili ich odbierać rodzice! Tylko gdzie byli ojcowie, wujowie, inni dorośli mężczyźni?! Dorośli przychodzą witać jak bohaterów dzieci, a sami nie walczą?! Wstrząsnął mną ten obraz.

Kiedy myślimy o Orlętach, to staje przed oczami obraz Wojciecha Kossaka. Pan wychodzi poza ten kadr i pyta: gdzie byli dorośli?
Na to zwrócił uwagę polski wywiad wojskowy, którego raport z listopada 1918 roku cytuję w książce. Dorośli nie chcieli walczyć. Niektórzy zasłużeni dowódcy obrony pisali o problemach z werbowaniem młodych mężczyzn, o rekrutowaniu ich siłą. Ogromna liczba młodych Polaków zadekowała się na zapleczu linii walk: w zaopatrzeniu, w milicji czy jako pielęgniarze. Polski oficer napisał, że z młodych, którzy dekowali się w szpitalu jako pielęgniarze, natychmiast sformowałby dwie kompanie frontowe! Mieszczanie nie są wojownikami. Józef Wittlin pisał z miłością o Lwowie i także ze złośliwą czułością o lwowskich mieszczanach. Na świecie mieszczanie nie wyrywają się do czynów zbrojnych. Prowadzą interesy, rozwijają miasta i gospodarkę, to oni zbudowali współczesny świat. Są niezwykle ważną warstwą społeczną. Mieszczanie lwowscy nie różnili się od mieszczan w innych miastach Europy czy Polski. Tyle że później postanowili zbudować legendę o własnej waleczności. Z powodzeniem.

W listopadzie 1918 roku we Lwowie były nie tylko jednostki składające się m.in. z bandytów, ale również regularne oddziały, które pospieszyły z pomocą miastu.
To były oddziały krakowskiej odsieczy pod dowództwem generała Bolesława Roi, regularne Wojsko Polskie. Ci żołnierze walczyli wcześniej z Ukraińcami w Przemyślu. Tylko pamiętajmy, że armia polska była pełna antysemickich uprzedzeń i stereotypów. Odsieczy towarzyszyła wizja, że kiedy odbiją Lwów, to poużywają sobie na Żydach. I wzbogacą się na Żydach. Cytuję „Dzienniki frontowe 1914-1920” Jerzego K. Maciejewskego, który opisuje, że żołnierze I Warszawskiego Baonu Ochotniczego Oddziału Odsieczy Lwowa już w Warszawie nie ukrywali, że idą na Lwów, by obłowić się. I w grudniu 1918 pierwszej nocy po przybyciu do Lwowa urządzili własny pogrom w dzielnicy żydowskiej.

W listopadzie 1918 roku dzielnica żydowska we Lwowie liczyła 70 tysięcy mieszkańców.
Największą grupą we Lwowie byli Polacy, ponad 50 proc. Później Żydzi i około 30 tysięcy Ukraińców. Polacy rządzili Lwowem, prezydent był Polakiem, urzędnicy również. W polskich rękach była już cała administracja Galicji. Zachowały się meldunki austriackiego kontrwywiadu z ostatnich lat wojny, że oddanie władzy Polakom było największym błędem politycznym Wiednia, bo Polacy zdradzają Austrię.

Po zakończeniu walk polsko-ukraińskich nasze oddziały nie rozpoczynają szabrowania ukraińskich domów i sklepów, tylko uderzają w Żydów. Dlaczego?
Ponieważ panowała rozbudzona przez narodową demokrację i Kościół katolicki niebywała nienawiść do Żydów. Musimy też pamiętać, że armia ukraińska mogła w każdej chwili wrócić do miasta. Los Lwowa nie był przesądzony. Ukraińcy nocą opuścili miasto, żeby uniknąć okrążenia. Obawiali się, że do Lwowa nadciągają jeszcze większe polskie posiłki, co nie było prawdą. Gdyby jednak tak było, to okrążenie przez Polaków mogłoby skończyć się dla wojsk ukraińskich katastrofą. Później Ukraińcy wrócili, okrążyli i ostrzeliwali z artylerii Lwów. Oblężenie trwało do kwietnia 1919 roku i było ciężkie dla mieszkańców.

Wydawałoby się, że polska nienawiść zostanie skierowana na Ukraińców, a nie na Żydów.
Żydzi byli bezbronni i uderzenie na nich było bezkarne. A poza tym uważano ich za bogatych. I Polacy oskarżyli ich o zdradę, bo oni ogłosili neutralność. Gdyby Polacy uderzyli na ukraińską ludność cywilną we Lwowie, to Ukraińcy odegraliby się na Polakach poza Lwowem; byłyby rzezie polskiej ludności. Wcześniej, w momencie wybuchu walk polsko-ukraińskich, gdyby Żydzi opowiedzieli się po polskiej stronie, to Ukraińcy zemściliby się na Żydach mieszkających poza miastem. Gdyby opowiedzieli się po stronie ukraińskiej - to Polacy zrobiliby to samo. Dlatego Żydzi wybrali jedyną racjonalną z ich punktu widzenia drogę - neutralność. Nie chcieli ryzykować życia Żydów mieszkających poza Lwowem.

Propaganda ukraińska ogłaszała, że Żydzi są po ich stronie.
To była ukraińska gra polityczna. Ukraińcy chcieli za wszelką cenę przeciągnąć Żydów na swoją stronę. I głosili wbrew faktom, że Żydzi są po ich stronie, ponieważ politycznie im się to opłacało. Wiceprezydentem Lwowa był Żyd ,.dr Filip Schleicher, który opowiedział się po stronie Polski. Odmówił Ukraińcom wejścia do administracji. Inni Żydzi także wspomagali Polski Komitet Narodowy. Ani jeden Żyd nie przyjął stanowiska we władzach ukraińskich we Lwowie, choć stworzono nawet departament żydowski, ażeby ich przyciągnąć!

W piątek 22 listopada 1918 roku polscy żołnierze w obecności dowódcy, por. Abrahama, zaatakowali i ograbili sklep jubilerski Zippera na lwowskim rynku. Od dwóch godzin trwały już rabunki żydowskich sklepów i domów.
Odbyło się to w obecności ich dowódcy, a to oznacza, że dał im na to przyzwolenie. Polscy żołnierze granatami rozerwali żaluzje i zrabowali cały sklep. Na lewym przedramieniu nosili naszywki z trupią czaszką, do czego mieli prawo jako obrońcy lwowskiej Góry Stracenia. Odważni żołnierze! Tylko równocześnie bandyci. W książce cytuję relację porucznika Romana Czartoryskiego, który mówi o nich, że byli znakomici w boju na froncie polsko - ukraińskim, ale na postojach zachowali się fatalnie. Przytaczam też opis Macieja Rataja z oddziału por. Schwarzenberg-Czernego, który według niego składał się z „szumowin miejskich”. Napisał o nich „Kmicic z kompanią tylko w trochę gorszym moralnie wydaniu”. To „Sienkiewicz live”, czyli watażkowie uważający bandziorów za dobrych żołnierzy potrzebnych do obrony Rzeczpospolitej, którzy w nagrodę później sobie pofolgują z innowiercami. Kmicic pozwolił wyrzynać protestanckich mieszkańców Prus elektorskich. A we Lwowie podkomen dni Abrahama i Schwarzenberg-Czernego poszli mordować, gwałcić i rabować mieszkańców dzielnicy żydowskiej.

Po ataku i grabieży na sklep jubilera polscy żołnierze ruszają w dzielnicę żydowską, gdzie dzieją się potworne rzeczy.
Sędzia Sądu Najwyższego Zygmunt Rymowicz, szef Nadzwyczajnej Rządowej Komisji Śledczej określił to co zbadał słowem „bestialstwo”. Było to absolutne zdziczenie, przemoc; zabijanie mężów na oczach żon i dzieci, gwałty, bicie, rabowanie sklepów i domów, podpalanie kamienic. Strzelanie do wyskakujących z płonących okien Żydów. I to na oczach rozbawionego tłumu obserwującego pożary w żydowskiej dzielnicy.

Żyd Simon Kandl zamieszkały przy placu Krakowskim we Lwowie opowiadał, czego dopuścił się patrol polskich żołnierzy w piątek rano 22 listopada 1918 roku: „napadli, pobili, żonie rozbili głowę, córce odcięli palce (prawdopodobnie nie zdjęła pierścionków), złośliwie zniszczyli urządzenia domowe”. Polacy?! Polscy żołnierze?!
A czy my jesteśmy inni? Potworności na Bałkanach robili też ludzie. To są zachowania świadczące o przerażających cechach ludzkiego gatunku, którego jesteśmy ani lepszą, ani gorszą częścią. Polacy nie są wolni od zbrodniczych uczynków w przeszłości. Nie możemy się tego wypierać. To nie my, dziś żyjący, popełniliśmy te okropności. To nasi przodkowie. Z bólem musimy powiedzieć, że się za nich wstydzimy. Pogrom lwowski jest przestrogą na przyszłość, że nienawiść może prowadzić do tak potwornej zbrodni.

Za wojskiem włączają się do pogromu zwykli ludzie.
Z najniższych i najwyższych warstw społecznych. Także panie z wyższych sfer, które do noszenia zrabowanych rzeczy zabierały ze sobą służące. Sędzia Rymowicz w swoim raporcie notuje, że ma niezbite dowody na to, że w rabunkach - on to nazywa wprost: w pogromie - brali też udział ludzie z najwyższych warstw społecznych. Ponadto sędzia Rymowicz ustalił bezspornie, że w czasie pogromu - zabójstw i rabunków - żołnierze działali w poczuciu całkowitej bezkarności, ponieważ mieli taką informację od swoich dowódców. Znalazłem relacje, że niektórzy żołnierze nawet mówili do swoich ofiar, że mają rozkaz zemścić się na Żydach.

Straszną postacią jest kapitan Czesław Mączyński, komendant obrony Lwowa. Gdyby ktoś inny był na jego miejscu, to może nie doszłoby do pogromu.
Może ktoś inaczej, prędzej by na to zareagował. Mączyński najpierw co najmniej przyzwolił na pogrom, a potem przyczynił się do zintensyfikowania pogromu. Wydał odezwę, której nigdy się nie wyparł, pozornie skierowaną do Żydów, a tak naprawdę wspierającą Polaków w pogromie w dzielnicy żydowskiej jako słusznym odwecie na Żydach. Ta odezwa zawierała kłamstwa, które miały jeszcze bardziej poszczuć opinię publiczną na Żydów. Dopiero 48 godzin po wybuchu pogromu wprowadził sądy doraźne, ale było to spóźnione działanie. Jeden z ważniejszych dowódców obrony Lwowa napisał potem, że kiedy dowiedział się o wybuchu pogromu, to w swojej placówce, w szkole Sienkiewicza, bardzo ważnej placówce w walkach polsko - ukraińskich, natychmiast wydał swoim żołnierzom zakaz jej opuszczania, żeby nie brali udziału w pogromie. I napisał, że nie rozumie, dlaczego Mączyński od razu nie powstrzymał pogromu.Najwyższe cywilne władze Lwowa: dr Stesłowicz, dr Stahl i dr Chlamtacz idą w pierwszym dniu pogromu do Mączyńskiego z prośbą, by położył temu kres. On im to obiecuje i nie robi nic. A potem wydaje odezwę zachęcającą do pogromu! Trudno pojąć to zbrodnicze zachowanie Mączyńskiego. Okłamał nawet własnych przywódców politycznych, liderów lwowskiej endecji!

Jednocześnie był widziany w samochodzie z pobłażliwym uśmiechem, kiedy patrzył na sceny rozgrywające się na lwowskim rynku w pierwszych godzinach pogromu.
I opisał to nie byle jaki świadek, bo sam Maciej Rataj, przyszły marszałek Sejmu II Rzeczpospolitej, wybitny działacz PSL rozstrzelany w 1940 roku przez Niemców w Palmirach. Napisał we wspomnieniach, że nigdy nie zapomni Mączyńskiemu tego dnia i tego uśmiechu. Nie ma żadnych wątpliwości, że kpt. Mączyński od rana wiedział, co dzieje się w dzielnicy żydowskiej. Z wielką satysfakcją oglądał dzieło swoich podkomendnych.

Kiedy czytał pan relacje w lwowskich archiwach, czy szukał pan choć jednego sprawiedliwego Polaka, który w dniach pogromu stanąłby po stronie mordowanych i bitych Żydów?
Pocieszające jest, że znalazłem trochę takich informacji. Bardzo chciałem je znaleźć. W książce opisuję żołnierza, który wyprowadził z płonącej dzielnicy grupę Żydów. Ta relacja porusza mnie przy każdej lekturze. Polski żołnierz wyprowadził Żydów z domów podpalonych przez jego kolegów. Uciekający z pożaru Żydzi byli obserwowani przez stojących po drugiej stronie ulicy dobrze ubranych mieszczan z uśmiechem przyglądających się płonącym kamienicom żydowskim. W relacji ocalonego Żyda pojawia się zdanie, że na końcu żołnierz „zapłaty przyjąć nie chciał”. Przejmujące, ponieważ w tym czasie jego koledzy wpadali do żydowskich domów i rabowali. Wymuszali groźbą i biciem pieniądze i kosztowności, także zabijając domowników, gwałcili kobiety. A ten jeden żołnierz wyprowadza Żydów z piekła i nie chce za to pieniędzy! Jest jeszcze postać Władysława Ciołka, który jedzie z polskiej części Lwowa ratować żydowską rodzinę, ale nie wpuszczają go polscy żołnierze. Jest pani Polańska, katoliczka, która ukryła Żyda Wiesnera w mieszkaniu. Pomimo tego, że była Polką, to żołnierze przeszukali jej mieszkanie, znaleźli Wies-nera i chcieli go zabić. Na ratunek rzuciła się jego córka. Nie zabili go, a tylko okaleczyli. Jest kapitan Ludwik de Laveaux, szef Polskiej Organizacji Wojskowej, który próbował zorganizować oddział żołnierzy do „uśmierzenia tej dziczy”. Jest generał Roja próbujący zmusić Mączyńskiego do działania, ale bezskutecznie.

Polakom nie wystarczają morderstwa, gwałty, rabunki i podpalenia. Muszą też zbezcześcić święte księgi żydowskie, splądrować cmentarze i spalić synagogi.
To przemoc także symboliczna. Pogrom nie był motywowany tylko chciwością i zachłyśnięciem przemocą. Chodziło też o poniżenie Żydów. Polacy podpalili synagogi. Wyrzucali księgi Tory, deptali je i palili. Trzej żydowscy chłopcy, którzy próbują ratować Torę - zostają zastrzeleni przez żołnierzy. Tkaniny, w które zawijane są święte księgi, były zrywane, a później obnoszone zarzucone na głowy przez żołnierzy i kobiety. Trwał karnawał przemocy.

W żydowskich kaplicach cmentarnych zrywano podłogi, żeby odnaleźć kosztowności i bezczeszczono groby.
Prześladowania Żydów to nie tylko dwa dni pogromu 22 i 23 listopada 1918. Trwały regularnie, choć w mniejszym nasileniu, przez kolejne miesiące. W maju 1919 został zbezczeszczony przez polskich żołnierzy nagrobek powstańca styczniowego, polskiego bohatera Bernarda Goldmanna. Tylko dlatego, że był Żydem. Wstrząsające.

Kiedy o pogromie we Lwowie dowiedziała się opinia światowa, Polacy próbowali usprawiedliwić mordy, gwałty i przemoc. Twierdzili, że Żydzi strzelali do polskich żołnierzy, wylewali na nich gorącą wodę i rzucali w żołnierzy siekierami.
Nawet konserwatywny i bliski endecji dziennik „Głos Narodu” napisał, że to są ludowe legendy produkowane przez mieszkańców i podawane sobie z ust do ust. Jeden z dowódców obrony Lwowa wydał rozkaz żołnierzom, żeby zeznawali, iż Żydzi strzelali do polskiego wojska, wylewali wrzątek, ale sędzia Rymowicz, po przesłuchaniu tysiąca świadków, stwierdził, że podczas walk polsko-ukraińskich nie ma ani jednego przypadku oparzenia! A jedyne oparzenie - zeznała mu o tym pielęgniarka - nastąpiło podczas pogromu i nie bardzo wiadomo w jakich okolicznościach. Może podczas nieumiejętnego podpalania kamienicy? Raport Rymowicza jest bardzo rzeczowy. Obydwa polskie rządowe raporty bardzo surowo oceniają udział pol skich żołnierzy w lwowskim pogromie. Są chyba nawet surowsze niż późniejsze raporty zagraniczne.

Opisuje pan również mechanizm propagandowej niepamięci o pogromie.
Wtedy miało i dziś słowo „pogrom” ma straszne znaczenie. Lwów od razu wiedział, że przypisanie mu pogromu będzie plamą na honorze miasta. Dlatego postanowił wyeliminować to słowo. Zakazano jego używania np. Żydowskiemu Komitetowi Ratunkowemu dla Ofiar Pogromu. Musieli zmienić nazwę. Później zakazano również używania słowa „rozruchy”. Słowo „pogrom” nie pojawia się w prasie. Dopiero pisarz Andrzej Strug, socjalista, napisał w grudniu o lwowskim pogromie. A Adolf Nowaczyński, endek i skrajny antysemita, napisał z dumą o „potężnym pogromie lwowskim”. Kiedy wieści o pogromie dotarły do światowej opinii publicznej -miało to dla polskiej reputacji fatalne konsekwencje. Trwała konferencja w Paryżu, na której ustalano granice naszego kraju i dyskutowano o pozycji Polski w Europie. Wiadomość, że w odrodzonej Polsce odbył się pogrom we Lwowie, i to w wyolbrzymionej przez wiedeński dziennik „Neue Freie Presse” skali 2,5 - 3 000 ofiar, co jest absolutną nieprawdą - mogła bardzo zaszkodzić polskiej sprawie.

Ilu Żydów zamordowali wtedy Polacy?
W ciągu dwóch dni od 70 do 80 osób. Sędzia Rymowicz uznał za minimalną liczbę zamordowanych 50 osób. To kwestia - przepraszam - metodologii. Czy osobę, która zginęła w przypadkowej strzelaninie na ulicy uznać za ofiarę pogromu, czy nie? Czy ofiarą pogromu są tylko ci, którzy specjalnie zostali zamordowani podczas tych zdarzeń? Niektórzy szacowali liczbę ofiar pogromu we Lwowie na 150 osób. Najmłodsza ofiara miała jedenaście lat. Najstarsza osiemdziesiąt. Dzieci, kobiety, mężczyźni i starcy.

Do tego ograbione sklepy i spalone kamienice.
Ponad 500 ograbionych sklepów, ponad 50 spalonych kamienic. Ile to mieszkań! Po pogromie pojawiło się we Lwowie wielu bezdomnych. Tysiące Żydów straciło dorobek życiowy, zostali materialnie zrujnowani. Stali się nędzarzami.

Najgorsze jest to, że nasuwają się obrazy Niemców mordujących Żydów w czasie II wojny światowej...
Zachowaliśmy się wtedy jak okupanci wobec podbitego narodu. Prześladowania Żydów trwały kolejne miesiące. Już nie z taką intensywnością, ale nieustannie dochodziło do napadów na domy i kamienice. Trwały rabunki, gwałty, bicie Żydów, obcinanie pejsów i bród. Zmuszano także lekarzy czy adwokatów żydowskich do upokarzających prac fizycznych, np. czyszczenia latryn. Przerażający obraz tamtych miesięcy.

To jak to jest z tym polskim antysemityzmem? Był także obecny w czasie wojny, wykorzystała go władza w 1968 roku.
Przetrwał, bo my Polacy nigdy poważnie nie rozmawialiśmy na ten temat. O polskim pogromie na Żydach we Lwowie milczano przez sto lat. Został zatarty, wyparty. Cenzura przed wojną pilnowała, żeby o nim nie pisać. Dlatego antysemityzm miał się dobrze nie tylko w okresie międzywojennym, ale także w czasie II wojny światowej.

Dlatego Jedwabne było takim szokiem?
Było pierwszym publicznie ujawnionym przypadkiem tak drastycznej zbrodni dokonanej przez Polaków na Żydach. Antysemityzm nie spadł nam z nieba w 1939 roku. To nie Niemcy nam go przynieśli. Dlatego napisałem tę książkę. Skupiłem się na pierwszych dniach niepodległości we Lwowie i zastanawiałem się, jak do tego doszło? Odtwarzam także antysemicki hejt, który od końca XIX wieku był obecny na ziemiach polskich. I to w stopniu niewyobrażalnym! Bardzo mocno wspierany przez Kościół katolicki.

Teraz też rząd wraz z hierarchami hejtuje i stygmatyzuje ludzi LGBT.
Wcześniej uchodźców. To się jeszcze nie odbywa w takiej skali jak wtedy, ale to jest ten sam mechanizm - szukanie wroga, obcego, zagrożenia. Budowanie tożsamości narodowej odbywa się przez wzbudzanie nienawiści do innych. Wtedy Żyd został wykreowany na największego wroga Polski i najgorszego rozbiorcę - bo działającego od środka. To myślenie zostało wtłoczone do polskich głów. I eksplodowało 22 i 23 listopada 1918 roku we Lwowie.

Grzegorz Gauden, były redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” oraz były dyrektor Instytutu Książki odwołany przez PiS.
Grzegorz Gauden, były redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” oraz były dyrektor Instytutu Książki odwołany przez PiS. Paweł Smoliński

Jak reagują czytelnicy na pana książkę?
Poruszające są dwie reakcje: przerażenie zbrodnią i wstrząs, że ukrywaliśmy to przez sto lat. Tak ważną sprawę przemilczeliśmy przez tyle czasu. Otrzymuję bardzo przejmujące podziękowania. Ludzie są wdzięczni za odsłonięcie tego, co stało się w listopadzie 1918 roku we Lwowie. Uważają, że musimy uczciwie popatrzeć w przeszłość. Materiałów, świadectw jest wiele, tylko jakoś nikt nie chciał się za to zabrać. Nie jest też tak, że żaden z historyków o tym nie wiedział i o tym nie napisał. Prof. Jerzy Tomaszewski w roku 1984 opublikował raport Chrzanowskiego i Wasserzuga w piśmie Polskiej Akademii Nauk. Jednak to umknęło, bo niewiele osób czyta takie wydawnictwa. Raport sędziego Rymowicza przetrwał w języku angielskim w Bibliotece Kongresu Amerykańskiego. Został opublikowany na początku tego wieku w bardzo niszowym kwartalniku historycznym w nakładzie kilkuset egzemplarzy. Kto go przeczyta, i to po angielsku?

Pogromów było więcej.
M.in. w Kielcach, Wilnie, w Mińsku, w Lidzie. Wspominam o nich w książce.

Odchorował pan pisanie tej książki?
Ciągle jeszcze ją trawię.

Czytając książkę myślałem o ubiegłorocznej próbie PiS zmiany ustawy o IPN. Gdyby przeszła - wsadziliby pana do więzienia za szarganie świętości.
Wydaje mi się, że autorzy ustawy popełnili niedopatrzenie i karalność za przypisywane Polakom zbrodni nie sięgała tak daleko w czasie. A tak na poważnie to ustawa była owocem chorego nacjonalistycznego myślenia, które wydało swoje owoce we Lwowie sto lat temu i wydaje dzisiaj. Lwów zawsze będzie dla mnie najpiękniejszym polskim miastem, jednym z najważniejszych, najwspanialszych w naszej historii. Odkrycie i opisanie pogromu tego nie zmieniło. Nie możemy ograniczać się w naszej historii jedynie do pięknych zjawisk, jak szkoła matematyczna we Lwowie. Ona była fenomenem na skalę światową. Jednak polski pogrom we Lwowie też się wydarzył. I przez sto lat o nim milczeliśmy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przemilczany pogrom. Polacy mordowali Żydów we Lwowie [rozmowa] - Plus Gazeta Pomorska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl