Przede wszystkim trzeba się zająć sobą - radzi Kasia Kowalska

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Kasia Kowalska ma jasno ustalone priorytety - przede wszystkim dzieci, potem płyty
Kasia Kowalska ma jasno ustalone priorytety - przede wszystkim dzieci, potem płyty fot. materiały prasowe
Kasia Kowalska powraca po 10 latach z nową płytą „Aya”. A nam opowiada o zmianach w jej życiu, jakie dokonały się pod wpływem śmierci taty i zażycia specyfiku zwanego „ayahuaską”.

Kiedy podczas festiwalu w Opolu Tomek Lipiński wręczał Ci statuetkę za 25 lat pracy artystycznej, powiedział, że jesteś dokładnie taka sama, jak ćwierć wieku temu. Jaki jest Twój sekret wiecznej młodości?

Nie ma czegoś takiego, bo na każdego działa co innego. W moim przypadku zdrowotne problemy zaowocowały bardzo restrykcyjną dietą. Jest ona godna polecenia wszystkim, bo to, czym się karmimy i co pijemy, ma ogromny wpływ na nasze zdrowie i wygląd. Od kiedy przeszłam na tę dietę, wiele osób mówi mi, że zaczęłam lepiej wyglądać. Oczywiście dochodzi do tego zdrowy tryb życia i przede wszystkim regularne wysypianie się.

Wydajesz pierwszą płytę od dziesięciu lat. I nie ugięłaś się wcześniej pod presją wytwórni i fanów.
Jeśli do czegoś do końca nie jestem przekonana, to się za to nie zabieram. Płyta jest bardzo osobistą wypowiedzią - i potrzebowałam dużej zmiany w życiu, żeby taką wypowiedź stworzyć. Nie chciałam nagrywać czegoś takiego samego jak przedtem, chciałabym być inna, dojrzalsza, bardziej uśmiechnięta, z dystansem. Na to potrzebny jest czas. W tym przypadku akurat dziesięć lat.

Co było dla Ciebie bezpośrednim impulsem do nagrania płyty?
To było smutne wydarzenie: odejście mojego taty. To był ciężki okres dla mnie i dla całej mojej rodziny. W pewnym momencie ten ból sprawił, że miałam dwie drogi: albo zostać w tym cierpieniu, albo przekuć go na coś pozytywnego. Pomyślałam, że tata nie chciałby, abym się blokowała z powodu jego straty, tylko przeciwnie - chciałby, żebym szła dalej do przodu. Wybrałam zatem tę drugą drogę i paradoksalnie dodało mi to sił.

To ciekawe: bo w nowych piosenkach nie jesteś już tak depresyjna jak kiedyś, tylko pokazujesz więcej optymizmu. Z czego to wynika?
Trzeba dojrzeć do tego, aby pewne rzeczy w życiu zacząć doceniać. Gdy nagle nam czegoś lub kogoś zaczyna brakować, łapiemy się na myśli: „Rany, ale wtedy było fajnie, a ja tego nie doceniałam”. Wszystkie doświadczenia życiowe, a szczególnie te najcięższe, uczą nas pokory. Dzięki nim uświadamiamy sobie, że należy żyć tu i teraz, ciesząc się każdą dobrą chwilą.

Najtrudniejsze doświadczenia w Twoim życiu wiązały się z relacjami męsko-damskimi. Dlaczego?
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Nie traktuję moich nieudanych związków jako czegoś złego. To były swego rodzaju lekcje, którymi dzieliłam się w swych piosenkach z innymi ludźmi, aby im było lżej w życiu. Myślę, że taka jest rola artysty - potrzebny jest bowiem ktoś taki, kto śpiewa o tym, jak jest, bo wiele osób jego piosenki odbiera jako swego rodzaj ukojenia. Jeśli to się sprawdziło w przypadku iluś tam ludzi, to znaczy, że moje doświadczenia i problemy nie poszły na marne.

Jaki dzisiaj masz stosunek do relacji damsko-męskich po tych doświadczeniach?
Przede wszystkim trzeba zająć się sobą. Problem jest taki, że wszyscy szukamy spełnienia w drugiej osobie, a ona nam nigdy tego spełnienia nie da. Wszystkie odpowiedzi są w nas samych. I tu trzeba wykonać największą pracę, aby czuć się ze sobą samą dobrze i samą siebie szanować. Powinno się kochać samego siebie takiego, jakim się jest, ale starając się przy tym być jak najlepszym człowiekiem dla innych. Kiedy będziemy szczęśliwi sami ze sobą - dopiero wtedy będziemy mogli stworzyć z inną osobą zdrową i dobrą relację.

Tytułem piosenki „Czas się kurczy” mówisz o przemijaniu. Jest ono dla Ciebie pocieszeniem czy powodem do zmartwień?
Z jednej strony upływ czasu mnie martwi, ale z drugiej daje pocieszenie. To, że z roku na rok jesteśmy starsi, daje nam coraz większy dystans do świata i ludzi, pozwala w naturalny sposób dojrzewać. Wszyscy zdajemy sobie jednak sprawę, że nic nie trwa wiecznie. Mamy jedno życie i składa się ono z różnych etapów. Powinniśmy więc jak najlepiej wykorzystać każdy z nich. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że przemijanie prowadzi ostatecznie do śmierci. Ale nie przejmuję się tym, bo nie mam na to wpływu.

Jesteś w średnim wieku. To czas, kiedy człowiek zaczyna tęsknić za swoją młodością. Ty też?
Przez to, że uprawiam taki, a nie inny zawód, cały czas mam kontakt z muzyką, dźwiękami i energią z moich młodych lat. Tak naprawdę nigdy nie czułam rozłąki z tamtym okresem mojego życia. Wiadomo - czasy się zmieniają, zawsze tak było i będzie. Nie ma więc co oglądać się za siebie i celebrować tę przeszłość, tylko trzeba nieustannie iść do przodu. Ja miałam szczęście, że zaczęłam w latach 90., bo był to wspaniały okres w polskiej muzyce popowej i rockowej. Płyty sprzedawały się w ogromnych ilościach, na koncerty chodziły tłumy. Ale cóż: czasu się nie cofnie.

Czym różni się Kasia Kowalska z 1993 roku od tej z 2018 roku?
W wielu kwestiach jestem taka sama. Może przez to, że cały czas robię to samo - gram i śpiewam. To daje mi poczucie stabilności. Tak kiedyś, jak i dzisiaj trzeba ludziom przekazać coś szczerego i prawdziwego, bo tylko wtedy jest się przez nich docenianym. Jedyną różnicą jest to, że 25 lat temu wychodziłam na scenę w martensach, a teraz - wychodzę w szpilkach. Ale to chyba nie ma dla publiczności jakiegoś wielkiego znaczenia. Energia na koncertach jest bowiem ciągle taka sama.

Przez te 25 lat w show-biznesie nazbierałaś mnóstwo doświadczeń. Jaką byś miała dzisiaj radę dla siebie samej z 1993 roku?
Nie mam czegoś takiego. Gdyby istniał jeden jedyny pomysł na zrobienie kariery i pieniędzy, byłoby to już dawno powiedziane. Tak naprawdę to milion przypadków, na które nie mamy żadnego wpływu. Wszystko to jest gdzieś tam zapisane i każdy z nas ma swoją ścieżkę. Nie trzeba się bać popełniać błędów. Wszyscy jesteśmy omylni i mamy do nich prawo. Zresztą na błędach można się wiele nauczyć, być może nawet więcej niż na sukcesach. Chociaż niektóre doświadczenia są dla nas trudne i bolesne, w sumie prowadzą do czegoś dobrego.

A w życiu prywatnym?
Też nie ma sensu się roztkliwiać. „Co by było, gdybym zrobiła to, a co by było, gdybym zrobiła tamto” - takie myślenie nic nie daje. Problem powstaje wtedy, kiedy nie uczymy się na własnych błędach. Ja wierzę, że dopóki nie wyciągniemy odpowiednich wniosków z trudnej sytuacji, w której się znaleźliśmy, to będzie ona wracała i ciągle spotykała nas w życiu. Aż w końcu czegoś się na niej nauczymy i nie będzie się ona wreszcie nam przydarzała.

Co dało Ci macierzyństwo?
Zmieniło moje życiowe priorytety. Odpowiedzialność za małego człowieka sprawiła, że stałam się bardziej obowiązkowa. Mój syn Igor ma dokładnie tyle lat, ile trwała moja przerwa między obecną a poprzednią płytą. I w głównej mierze właśnie przez to nic nie nagrałam w międzyczasie. Krótko mówiąc, to jemu poświęciłam ten czas. Byłam przy nim niemal w każdym momencie, ale żadnej z tych chwil nie żałuję. Celowo wycofałam się trochę z muzyki, aby dać mu to, co mam w sobie najlepsze. To drugie macierzyństwo, już po trzydzieste, było inne niż pierwsze: bardziej dojrzałe i uduchowione.

Twoja dorosła córka Ola coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność w mediach, zajmując się modą. Jakie macie relacje?
Bardzo dobre. Nie jest już zbuntowaną nastolatką. Kiedyś czasem mocno między nami iskrzyło, ale kiedy przychodziło co do czego, zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Co będzie dalej, trudno przewidzieć. Nie sądzę jednak, aby poszła w moje ślady. Na razie jej pasją jest moda. I ja z niej korzystam. Ponieważ nie znam się na ciuchach, kiedy coś sobie kupuję, zawsze pytam ją o radę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Przede wszystkim trzeba się zająć sobą - radzi Kasia Kowalska - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

M
Monika N
Wywiad interesujący, ale syn Kasi ma a imię Ignacy, a nie Igor.
Wróć na i.pl Portal i.pl