Pruszków 2019. Polska w kolarstwie torowym nie jest już kopciuszkiem, ale daleko nam do potentatów

Arlena Sokalska
Arlena Sokalska
UCI/Szymon Gruchalski
Kolarstwo torowe. Sprinter Mateusz Rudyk zdobył jedyny medal dla Polski na mistrzostwach świata w Pruszkowie.

Na pozór prawdziwe wydaje się zdanie, że niewiele w polskim kolarstwie torowym się zmieniło w ciągu ostatniej dekady. Dziesięć lat temu, gdy w Polsce na torze w Pruszkowie również odbywały się mistrzostwa świata, nasi reprezentanci nie zdobyli żadnego medalu. Tym razem sięgnął po brąz tylko Mateusz Rudyk - w sprincie. Paradoksem jest to, że tam, gdzie miały nam pomagać ściany, znajomość toru i panujących warunków, mamy gorszy dorobek punktowy niż w poprzednich latach.

Rok temu polska kadra przywiozła z holenderskiego Apeldoorn również jeden medal, za to złoty - Szymona Sajnoka w omnium. Dwa lata temu w Hongkongu mieliśmy dwa medale - złoto Adriana Teklińskiego w scratchu i brąz Wojciecha Pszczolarskiego w wyścigu punktowym.

Ci dwaj ostatni zawodnicy zrobili wszystko, by powtórzyć swój sukces. Tekliński jeszcze przed startem deklarował, że myśli tylko o zwycięstwie, żadne inne miejsce go nie satysfakcjonuje. Scratch jest jednak chyba najmniej przewidywalną dyscypliną kolarstwa torowego. Polak walczył, ale tym razem nie udało się zaskoczyć rywali -zdobył dziewiąte miejsce, które uznał za porażkę.

Z kolei Wojciech Pszczolarski w Pruszkowie był dosłownie o włos od medalu w wyścigu punktowym. Zdobył tyle samo punktów co trzeci Mark Downey, przegrał medal tylko dlatego, że w ostatnim sprincie finiszował na dalszej pozycji niż Irlandczyk. Po wyścigu Pszczolarski wyrzucał sam sobie, że mógł inaczej pojechać końcówkę wyścigu, ale jak sam stwierdził: „Mądry Polak po szkodzie”.

Ten zawodnik akurat miał jeszcze jedną szansę: w ostatnim dniu mistrzostw startował wraz z Danielem Staniszewskim w madisonie. Wyścig rozgrywany był na bardzo wysokim poziomie, wszystkie znaczące pary jechały bardzo ofensywnie i szybko. Polacy do połowy stawki (madison jest rozgrywany na 200 okrążeniach) jechali świetnie, zajmowali medalowe trzecie miejsce. Końcówka jednak była słabsza, ostatecznie polska para uplasowała się na ósmym miejscu. Jest to o tyle ważne, że madison wrócił do programu igrzysk olimpijskich i będzie rozgrywany w Tokio.

Zaskoczeniem pozytywnym jest z kolei ósme miejsce w madisonie kobiet duetu sióstr Pikulik: Darii i Wiktorii. Starsza od dwa lata od siostry Daria (22-latka) startowała również - bez sukcesów - w jeździe drużynowej i w omnium, gdzie zajęła 10 miejsce. W pierwszych dniach mistrzostw Daria Pikulik walczyła nie tylko z rywalkami, ale również z przeziębieniem. Podczas sobotniego madisona - jak mówiła w rozmowie z portalem Natorze.pl - w końcu czuła się lepiej i postanowiła dać z siebie wszystko. Już w czasie wyścigu powiedziała do siostry: „Witka, zróbmy wszystko, by po wyścigu spaść z roweru i powiedzieć sobie, że zrobiłyśmy wszystko, co w naszej mocy” - opowiadała Marcie Wiśniewskiej.

Faktycznie, siostry pojechały ofensywnie, ósme miejsce jest sukcesem, zważywszy na to, że w tej dyscyplinie liczy się nie tylko moc w nogach, ale i technika, szybka orientacja w sytuacji oraz zgranie podczas zmian.

O rozczarowaniu można mówić w przypadku ubiegłorocznego mistrza świata w omnium Szymona Sajnoka. To zawodnik zupełnie nieobliczalny, ale tym razem wyraźnie widać było, że coś jest nie tak. Słabo pojechał (13 miejsce) rozpoczynający omnium wyścig scratch, jeszcze gorzej wypadł w wyścigu tempowym (19 pozycja), fatalnie pojechał w eliminacyjnym, który zazwyczaj był jego mocną stroną (16 miejsce), był bezbarwny w najbardziej istotnym w wieloboju wyścigu punktowym (zdobył zaledwie sześć punktów), choć rok temu to właśnie w nim brylował na torze w Apeldoorn.

Teraz Sajnok wraca do ścigania na szosie w barwach CCC Team (jest wyznaczony do klasyków w Belgii i Holandii) , ale nie może zapomnieć o torze - musi wciąż walczyć o kwalifikację olimpijską.

Rozczarowaniem - chyba największym dla samej zawodniczki - były występy Justyny Kaczkowskiej. Zaczęło się od fatalnego pecha w scratchu, gdzie Polka leżała w gigantycznej kraksie, a co gorsza, jej rower przełamał się na pół. Mechanicy zdołali zapewnić jej sprzęt do kolejnych startów - rower na którym, jak słyszeliśmy w polskim boksie - ma „prawie taką pozycję jak na starym”. Prawie czyni jednak wielką różnicę, zwłaszcza w jej koronnej dyscyplinie - wyścigu na dochodzenie, gdzie liczą się najdrobniejsze przewagi technologiczne.

Na koniec Mateusz Rudyk - jedyny polski medalista tych mistrzostw. Rudyk pojechał swoje sprinty znakomicie i przegrał tylko biegi z przyszłym mistrzem świata - Harrim Lavreysenem z Holandii. Nie ma przypadku w tym, że Rudyk zajął pierwsze miejsce w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata 2017/2018 w sprincie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl