Prokurator chce prac społecznych dla Sebastiana Kościelnika, którego seicento zderzyło się z rządową limuzyną w Oświęcimiu

Małgorzata Gleń
Małgorzata Gleń
Posiedzenie Sądu Rejonowego w Oświęcimiu, 8 lipiec 2020r.
Posiedzenie Sądu Rejonowego w Oświęcimiu, 8 lipiec 2020r. Małgorzata Gleń
Sebastian Kościelnik oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku do którego doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu, kiedy to jego seicento zderzyło się z rządową limuzyną wiozącą do domu w Przecieszynie ówczesną premier Beatę Szydło, jest zdziwiony żądaniem prokuratora Rafała Babińskiego. Ten chce dla niego kary roku ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania w tym czasie prac społecznych po 20 godzin w miesiącu. Wyrok w tej sprawie przed oświęcimskim Sądem Rejonowym zapadnie jutro, tj. 9 lipca 2020 roku.

FLESZ - Chcesz się budować ? Dobrze się przygotuj

Prokurator Rafał Babiński uważa, że prace społeczne "wychowają" Sebastiana Kościelnika. - Nie ma wątpliwości, że oskarżony jest sprawcą czynu - mówił prokurator w oświęcimskim sądzie.

Oprócz roku ograniczenia wolności i prac społecznych wniósł też o to, by Sebastian Kościelnik poniósł koszty postępowania sądowego. - Oskarżony ani razu nie uświadomił sobie, czego się dopuścił. Musi mieć świadomość własnych ograniczeń i zwracać szczególną uwagę na innych uczestników ruchu drogowego - wyjaśniał.

Posiedzenie Sądu Rejonowego w Oświęcimiu, 8 lipiec 2020r.
Posiedzenie Sądu Rejonowego w Oświęcimiu, 8 lipiec 2020r. Małgorzata Gleń

Sąd Rejonowy w Oświęcimiu już 16 czerwca zamknął postępowanie dowodowe w sprawie wypadku w którym brały udział seicento i rządowa limuzyna audi A8L. Wówczas oskarżyciel publiczny Rafał Babiński wygłosił mowę końcową, ale nie podał jakiej kary domaga się dla Sebastiana Kościelnika.

Prokurator Rafał Babiński na czerwcowej rozprawie wskazał m.in. na opinie biegłych, zeznania świadków i wyjaśnienia młodego oświęcimianina, który - gdy był po raz pierwszy przesłuchiwany, jeszcze bez udziału obrońcy, przyznał się do winy. Potem z tego wycofał się.

Z opisu zdarzeń prokuratora wynikało, że oskarżony prawidłowo ustąpił pierwszeństwa przejazdu pierwszemu pojazdowi w rządowej kolumnie, zatrzymał się przy prawej krawędzi jezdni, ale potem nagle skręcił w lewo, chcąc jechać w boczną uliczkę. Nie upewnił się jednak, że zbliżały się dwa kolejne pojazdy z kolumny i uderzył w audi, na którego fotelu pasażera siedziała Beata Szydło.

Kierowca Biura Ochron Rządu odbił kierownicą w lewo, ale auta i tak zderzyły się. Trzytonowa limuzyna siłą rozpędu pojechała dalej i w efekcie rozbiła się na lipie, która rośnie po przeciwnej stronie drogi.

Trzy osoby zostały ranne. Szef ochrony pani premier, Piotr G., dostał złamana kości udowej, lżejsze obrażenia miał kierowca z BOR, a była premier miała złamany mostek i kilka żeber oraz stłuczone płuca i serce. Najpierw trafiła do oświęcimskiego szpitala a po kilku godzinach została odtransportowana helikopterem do szpitala w Warszawie.

Kwestią pozostaje, czy rządowa limuzyna była właściwie oznakowana, tj czy miała włączone odpowiednia światła i dawała wygnały dźwiękowe oraz czy auta jechały w odpowiedniej od siebie odległości.

W dodatku adwokat Sebastiana Władysław Pociej podważa ustalenia biegłych, jakoby prędkość rządowej limuzyny w momencie uderzenia w drzewo miała wynosić 40 km na godzinę. Jego zdaniem jechała 112 km. Przekonuje też, że kierowca audi z Beatą Szydło podjął manewr wyprzedzania na podwójnej ciągłej, gdy młody oświęcimianin stał już na skrzyżowaniu, skręcał w lewo i kierunkowskazem dawał znać, jaki manewr chce wykonać.

Zdjęcia wykonane tuż po wypadku w Oświęcimiu, 10 lutego 2017 r.
Zdjęcia wykonane tuż po wypadku w Oświęcimiu, 10 lutego 2017 r. Grzegorz Sułkowski

Przekonuje, że jego klient prawidłowo wykonał manewr, za to kierowca BOR nie upewnił się, czy inni uczestnicy jazdy wiedzą, że się to jedzie kolumna rządowa. - Mój klient tego nie wiedział, bo nie było widać odpowiednich sygnałów świetlnych i nie było słychać sygnałów dźwiękowych - twierdzi mec. Pociej. On i Sebastian Kościelnik chcą uniewinnienia.

Dzisiaj Sebastian był zdziwiony, że prokurator domaga się dla niego prac społecznych. - Myślałem, że będzie chciał kary w zawieszeniu, niemniej ja nie jestem winny tego wypadku - zaznacza. Liczy, że jutro cała ta sprawa zakończy się dla niego ostatecznie uniewinnieniem. Ma już dość nerwów. Ma teraz inne auto - jeździ audi i już nie mieszka w Oświęcimiu, przeprowadził się na drugi koniec Polski - do Olsztyna.

Co ciekawe, zakupiona zaledwie dwa miesiące przed wypadkiem za 2,5 mln zł rządowa pancerna limuzyna audi A8L nie była ubezpieczona, nie miała Autocasco. Jeśli sąd uznałoby go winnym spowodowania wypadku, wówczas koszty strat zostaną pokryte z ubezpieczenia OC sprawcy. Całości kosztów nie pokryją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Prokurator chce prac społecznych dla Sebastiana Kościelnika, którego seicento zderzyło się z rządową limuzyną w Oświęcimiu - Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl