Profesor Grzegorz Górski: To my powinniśmy strumieniować politykę imigracyjną

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
- Tu nie ma dobrych rozwiązań. Może trzeba byłoby przerzucić ciężar operacji na teren Białorusi, przejść do ofensywy i poważniej zdestabilizować tam sytuację wewnętrzną - proponuje prof. Grzegorz Górski, z którym rozmawiamy o kryzysie granicznym i polityce imigracyjnej.

Panie Profesorze, od trzech miesięcy mamy poważny kryzys imigracyjny na granicy polsko-białoruskiej. I chyba nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie sytuacja miała ulec poprawie. Co Pańskim zdaniem, należałoby zrobić, aby powstrzymać transgraniczny przerzut nielegalnych imigrantów? Czy uszczelnienie granicy przy pomocy zapory będzie wystarczającym antidotum, czy może potrzebne są konkretne, systemowe rozwiązania?
To co próbujemy zrobić, jest oczywiście jedynie mniej lub bardziej udaną reakcją na rozwój sytuacji. Niestety, inicjatywę mają tutaj nasi przeciwnicy, którzy kierują się przynajmniej dwoma celami. Dla Łukaszenki jest to ordynarna próba rozpaczliwego pozyskiwania pieniędzy, których zwyczajnie brakuje mu w konsekwencji narastającej izolacji Białorusi i coraz silniejszego jej uzależnienia od Rosji. Dla głównego rozgrywającego w tej sprawie - Putina - jest to sposób na osłabianie Polski, a szerzej naszej pozycji w NATO. Jest to taktyka na pokazanie, że Polska jest, i pozostanie, źródłem stałych problemów dla NATO i naszych sojuszników. To droga do przekonania ich, że takiego „zepsutego jabłka” najlepiej się pozbyć.

Rosjanie i Białorusini mają inicjatywę, a do tego nie cofną się przed niczym. Aby osiągać swoje cele, są zdolni nawet do wywołania konfliktu zbrojnego na małą skalę. To, co od wielu lat obserwujemy na granicy ukraińsko-rosyjskiej, puka do naszych drzwi.

Co najgorsze, oni mogą liczyć na to, że ich działanie będzie pozytywnie odebrane przez ogłupiałą opozycję, która nie jest w stanie zrozumieć, że w tym wszystkim chodzi o coś znacznie poważniejszego, niż odrobienie dwóch punktów procentowych do PiS-u.

Co pan proponuje?
Tu nie ma dobrych rozwiązań. Może trzeba byłoby przerzucić ciężar operacji na teren Białorusi, przejść do ofensywy i poważniej zdestabilizować tam sytuację wewnętrzną. Mamy narzędzia, aby spowodować katastrofę gospodarczą Białorusi, a w ślad za tym, przesilenie społeczne w tym kraju. Mam jednak wrażenie, że nie ma obecnie woli i determinacji, aby takich narzędzi używać, bo oczywiście może to jeszcze bardziej zaognić sytuację.

W tym wszystkim najgorsze jest to, że biedni ludzie są dla strony atakującej wyłącznie „mięsem armatnim”.

Przerzut ludzi przez granicę jest niewątpliwie odwetem reżymu Łukaszenki za sankcje nałożone przez UE na Białoruś za sfałszowanie wyborów prezydenckich w roku 2020. Zarówno polski rząd, jak i przedstawiciele Unii, potępiają zmuszanie imigrantów przez białoruskie służby do przekraczania granicy. Urzędnicy unijni podkreślają jednak, że Polska nie może pozwolić na to, by ofiarą tej hybrydowej wojny padali ci „biedni ludzie”, o których pan wspomniał. Polski Rzecznik Praw Obywatelskich zarzucił wręcz Straży Granicznej łamanie Konwencji Genewskiej o statusie uchodźców. W jaki sposób chroniąc nienaruszalność naszej granicy, możemy jednocześnie zadbać o koczujących imigrantów? Zwłaszcza, że zbliża się zima, a tam są i dzieci, i kobiety…
My nie mamy żadnych instrumentów. Przecież nie możemy udzielać im pomocy na terytorium Białorusi, bo tamtejsze służby na to nie pozwalają. A jeśli wpuścimy tych ludzi do Polski, aby im tej pomocy udzielić, to Łukaszenko osiągnie swój cel. Musimy się uzbroić w cierpliwość i mieć świadomość, że jeśli odpuścimy na centymetr, to ilość przybyszów zwiększy się automatycznie i agresorzy zatriumfują.

Troska o imigrantów stała się pretekstem do wewnętrznych rozgrywek politycznych. Opozycja stara się wykorzystać współczucie i empatię do ataków na partię rządzącą. Lewicowo-liberalne media kolportują dramatyczne historie dzieci i kobiet w ciąży uwięzionych na granicy. Pod koniec sierpnia członkowie organizacji Otwarty Dialog, pod pretekstem ochrony praw człowieka, zniszczyli graniczne instalacje. Ci sami ludzie na początku października, wylali przed Sejmem sztuczną krew, a ich lider, Bartosz Kramek, próbował wtargnąć na teren parlamentu i przy okazji zniszczył mundur policjanta. Jak Pan ocenia takie zachowanie? Zarówno lewackich aktywistów, jak i opozycji.
Do niedawna można było mieć wątpliwości, czyje interesy reprezentują te grupy, ale teraz widać to już jak na dłoni. To wszystko co, i jak robią, godzi w bezpieczeństwo narodowe, godzi w podstawowe interesy Polski, osłabia nas na każdym kierunku - jednym słowem służy wrogom Polski niepodległej i suwerennej. Nie ma znaczenia czy oni robią to świadomie, czy są jedynie „użytecznymi idiotami” - skutki są takie same i tylko to ma znaczenie.

Kraje Unii Europejskiej borykają się od dekad z brakiem rąk do pracy. Wynika to m.in. z problemów demograficznych… Szef niemieckiej Federalnej Agencji Pracy obliczył ostatnio, że aby gospodarka mogła funkcjonować normalnie, Niemcy potrzebują rocznie aż 400 tysięcy wysoko wykwalifikowanych imigrantów. 7 października br. Rada Europejska przyjęła dyrektywę w sprawie tzw. niebieskiej karty, która ma zoptymalizować procedury legalizacji pobytu i pracy przybyszów z krajów trzecich. Polska, być może nie tak drastycznie, jak kraje starej Unii, również zaczyna odczuwać problemy związane z ujemnym przyrostem naturalnym. Czy w tej sytuacji nie powinniśmy zacząć po-ważnie zastanawiać się nad otwarciem granic dla imigrantów? Oczywiście kontrolowanym...
Zapewne tak, ale musimy tutaj także wykazać się inicjatywą. To my powinniśmy strumieniować politykę imigracyjną, bo Polska z miesiąca na miesiąc staje się coraz atrakcyjniejszym miejscem do życia. Już dzisiaj możemy myśleć o imigrantach z Portugalii czy Grecji (o Rumunii, czy Bułgarii nie wspominając), bo tam sytuacja jest dużo gorsza niż u nas. Jesteśmy już również atrakcyjni dla Hiszpanów. Spoza Europy powinniśmy preferować Filipińczyków i Wietnamczyków. Są nieźle wykształceni, pracowici i nie ma z nimi problemów integracyjnych. Są też kierunki południowoamerykańskie - Argentyna, Brazylia, Kolumbia, Paragwaj. Mamy skąd czerpać i możemy robić to bez niszczenia relacji społecznych w Polsce oraz sprowadzania sobie na głowę cywilizacyjnych problemów. Ale, co oczywiste, wymaga to spójności naszych działań, zorganizowania odpowiednich instytucji, rozwiązań prawnych, etc.

Na koniec wspomnę też o dużych rezerwuarach Polaków z pochodzenia, których mamy przecież miliony. Oni powinni być pierwszorzędnym obiektem naszego zainteresowania.

Prof. Grzegorz Górski jest adwokatem, politykiem, samorządowcem i nauczycielem akademickim m.in. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II oraz Toruńskiej Szkoły Wyższej – Kolegium Jagiellońskiego. W latach 2011 - 2014 był sędzią Trybunału Stanu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Profesor Grzegorz Górski: To my powinniśmy strumieniować politykę imigracyjną - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl