Prof. Wawrzyniec Konarski: PiS popełniło w miastach „szkolne błędy”

Czy wynik wyborczy do sejmików, gdzie PiS zdobył większość, jest zadowalający dla tej partii? Wydaje się, że nie ma euforii, a raczej przygnębienie na prawicy.

PiS nie zadbał o możliwość bycia partią koalicyjną. Jeśli potwierdzą się wyniki związane z Kukiz’15, to PiS nie będzie miał żadnych potencjalnych silnych partnerów po to żeby stworzyć większość w sejmikach. Dlatego potrzebuje albo większości bezwzględnej, co jest oczywiście wykluczone, albo większość względną plus silny wynik silnego koalicjanta. A ponieważ nie ma tych koalicjantów lub szansa na koalicję jest bardzo niewielka, w związku z tym uzyskanie większości względnej w sejmikach PiS niczego nie daje.

Spodziewał się pan tak radykalnych rozstrzygnięć w największych miastach? Kandydaci KO wygrywali w pierwszej turze w 6 największych metropoliach.

Wszystko wskazywało, że np. w stolicy będzie druga tura. Stopień przegranej w Warszawie, czy w Łodzi jest powalający dla PiS. W części większych miast Koalicja Obywatelska osiągnęła wynik fenomenalny jak na polskie warunki. Przy okazji trzeba pamiętać o tym, że te wyniki nie wynikają z jakieś genialnej taktyki wyborczej, przygotowanej przez opozycję. Wynikają natomiast z niekiedy bardzo szkolnych błędów ludzi, którzy są z PiS identyfikowani, niekoniecznie ludzi, którzy byli rywalami kandydatów Koalicji na terenie dużych miast.

Czy Polska jest podzielona na antypisowskie miasta i propisowską prowincję?

Każdy podział, o którym się mówi w kontekście wyborów, ma zawsze to do siebie, że aby stał się on trwały, wymaga wielokrotnych potwierdzeń. Tu mamy przypadek tego typu, że partia rządząca chciała podjąć próbę zabrania dużych wpływów, zwłaszcza PO i siłom z nią sprzymierzonym tę władzę w miastach. Nie zrobiła tego, więc możemy powiedzieć z lekką dozą ryzyka, że ten podział się utrwalił. Oczywiście nie jest to dobre, bo podział między miastem a wsią nigdy nikomu w Polsce nie służył.

Czy wybory dadzą opozycji impuls do przejęcia inicjatywy?

PO musi tworzyć program pozytywny, który będzie mocno wyprzedzający i nie reaktywnym, tylko aktywnym przedkładaniem swoich postulatów. Jeżeli teraz opozycja pokaże, że spoczywa na laurach i ją to zadowala, to oczywiście nic to jej nie da. To dopiero początek długiej drogi, która to droga musi być często prowadzona przez różnych liderów i te partie, które dziś tworzą koalicję. Te wybory to powinien być sygnał dla opozycji, że warto coś robić i warto iść w kierunku utrzymania współpracy blokowej, ale w kontekście przyszłych wyborów czy to do europarlamentu, czy do naszego Sejmu i Senatu.

Jaką teraz kampanię będzie prowadzić PiS? Czy agresywną, czy może pokaże swą łagodną twarz?

Gdyby PiS poszedł teraz na ostrą konfrontację, to byłoby to niebezpieczne, ponieważ sprzyjałoby polaryzacji nastrojów panujących w Polsce. PiS powinien z jednej strony bardzo mocno wzmacniać swoje aktywa i wszystkie grupy swoich wyborców, a drugiej strony budować wizerunek partii nieagresywnej, która ma wobec siebie dozę pewnej pokory.

Jak pan ocenia działania ugrupowań lewicowych? Poszły rozproszone i znów znalazły się na marginesie.

Wszystko wskazuje na to, że lewica przyjęła błędną taktykę. Tak jak nastąpiło zwarcie szeregów PSL - który był bardzo mocno zwalczany przez PiS, który chciał zawładnąć jego elektoratem co się nie udało - tak też powinna postąpić lewica, przyjmując założenie, że dalsze podziały w jej szeregach będą potwierdzać i przytrzymywać stan marazmu, który tam panuje.