Prof. Piotr Wysocki: Rak trzustki to najtrudniejszy nowotwór do leczenia. Nie daje żadnych objawów

Anita Czupryn
Prof. Piotr Wysocki jest kierownikiem Kliniki Onkologicznej Centrum Onkologii - Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie przy ul. Wawelskiej w Warszawie, prezesem elektem Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej
Prof. Piotr Wysocki jest kierownikiem Kliniki Onkologicznej Centrum Onkologii - Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie przy ul. Wawelskiej w Warszawie, prezesem elektem Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej Waldemar Wylęgalski/Polskapresse
Z profesorem Piotrem Wysockim, kierownikiem Kliniki Onkologicznej Centrum Onkologii - Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie przy ul. Wawelskiej w Warszawie, prezesem-elektem PTOK rozmawia Anita Czupryn.

Boi się Pan raka?
Nie.

A Pana pacjenci?
Ci, którzy przychodzą, już chorują na nowotwór i nie boją się samego raka, tylko jego konsekwencji. Wiem, że wiedza zmniejsza lęk. Bać się można wielu innych rzeczy, na które się nie ma wpływu. Na raka w dużej mierze ma się wpływ.

Ostatnio wstrząsnęła nami wiadomość o śmierci aktorki Anny Przybylskiej. Rak trzustki to wyrok, czy wyzwanie dla onkologów? Steve Jobs żył z tym rakiem 10 lat.
Steve Jobs chorował na inny typ raka trzustki, lepiej rokujący. Generalnie na całym świecie w przypadku raka trzustki mówimy o przeżyciu na poziomie jednego roku. To najtrudniejszy nowotwór do leczenia. Nie daje żadnych objawów. USG często nie pokaże nic, bo trzustka jest tak zlokalizowana, że niewiele widać. A nikt nie wykonuje rutynowo badań tomograficznych czy rezonansu magnetycznego. Ten nowotwór dotyczy 3 tys. chorych w Polsce, nie jak rak piersi – kilkunastu, czy rak płuca – kilkudziesięciu tysięcy. Tu umieralność jest równa praktycznie zachorowalności. Oczywiście, są pacjenci, którzy mają szczęście, ale nie wiemy, dlaczego mają szczęście i żyją kilka lat, ale są pacjenci, którzy tego szczęścia nie mają i trudno im przeżyć nawet 3-4 miesiące. Jest to jeden z najtrudniejszych nowotworów do leczenia, z tego powodu, że tak naprawdę jeszcze nie znaleźliśmy żadnego punktu uchwytu. Tak jak w wielu innych nowotworach wiemy, jak zablokować ich rozwój, w raku trzustki nie znaleźliśmy nic, co by mogło spowodować przełom. Wielkie nadzieje wiąże się z immunoterapią, być może ona poprawi rokowania chorych.

Co to jest immunoterapia?
Wiemy, że układ odpornościowy sam potrafi walczyć z nowotworem. U każdego pojawiają się komórki, które potencjalnie mogą być komórkami rakowymi, ale nie u wszystkich ta choroba występuje, dlatego, że układ odpornościowy potrafi je rozpoznawać i eliminować. Wiemy też, że nowotwór potrafi oszukać układ odpornościowy. Koncepcja immunoterapii, o której myśli się od 100 lat, polega na tym, że teraz zaczynamy efektywnie uderzać nie lekami w nowotwór, ale stymulować układ odpornościowy, żeby rozpoznawał i niszczył komórki nowotworowe. I to być może będzie przyszłość w leczeniu tego nowotworu.

Skąd się bierze rak trzustki?
Wiemy tylko, jakie są czynniki zwiększające zachorowania: palenie papierosów i nadużywanie alkoholu. Na to są twarde dane. Żadnych innych danych wskazujących na istotne czynniki ryzyka nie ma.

Podobno zachorowanie na raka w niedalekiej przyszłości to nie będzie już kwestia przypadku lecz wieku?
To jest kwestia wieku. Jeśli mamy bardzo młodych chorych to tu rzeczywiście można mówić o zaskoczeniu, czy przypadku. Natomiast w pewnym wieku zachorowanie na raka jest cechą absolutnie wiążącą się z metryką. W społeczeństwie amerykańskim, które jest chyba jednym z najstarszych na świecie, gdzie ludzie coraz częściej dożywają 90, a nawet 100 lat uważa się, że jeden na dwóch mężczyzn i jedna na trzy kobiety  zachoruje na raka. Ale niekoniecznie z tego powodu umrze.

Czy to znaczy, że wszyscy możemy zachorować na raka?
Gdybyśmy dożyli 120 lat, to takie prawdopodobieństwo będzie zbliżało się do stu procent.

Zachowania prozdrowotne, czy dbanie o siebie spowoduje, że komórki rakowe nie będą się rozwijać?
Komórki rakowe rozwijają się w każdym organizmie, ale zachowania prozdrowotne zmniejszają dynamikę rozwoju tych komórek, a jeżeli już one się pojawią, to u niektórych ludzi owo zmniejszenie dynamiki spowoduje, że nowotwór nie zdąży się ujawnić do śmierci. Z drugiej strony zachowania prozdrowotne poprawiają funkcje układu odpornościowego, który naturalnie zwalcza komórki, mogące dać początek procesowi nowotworowemu.

Zwykłe fikołki uleczą raka?
Nie chodzi o zwykłe fikołki tylko o regularny wysiłek fizyczny. O zmęczenie organizmu, ale nie o ekstremalny wysiłek, bo on raczej osłabia układ odpornościowy, niż wzmacnia. Delikatny jogging kilka razy w tygodniu czy inne formy sportu powodują , że układ odpornościowy się aktywizuje, a jednocześnie wysiłek fizyczny tworzy w organizmie pewne niedobory energetyczne. Czyli po prostu dochodzi do zużywania glukozy, innych substratów energetycznych, w wyniku czego organizm dostaje sygnał, że pojawiają się niedobory energetyczne. Gdy taki sygnał dociera do pojedynczych, rozwijających się komórek nowotworowych to na pewno nie będą spieszyły się z namnażaniem, bowiem mnożenie się może oznaczać dla nich samobójstwo. Gdy w trakcie podziałów komórkowych brakuje energii aby te podziały dokończyć, to komórka obumiera. Wysiłkiem fizycznym oszukujemy więc komórkę nowotworową i przestrzegamy żeby się nie dzieliła i nie zużywała energii, której może zabraknąć.

Jak wygląda sytuacja pacjentów onkologicznych w Polsce? Medycyna poczyniła przecież wielkie postępy.
Kiedyś dla chorych na raka na etapie choroby uogólnionej (gdy występują przerzuty) nie było żadnego efektywnego leczenia. W latach 70.,80., 90. zaczęły się pojawiać nowe leki chemiczne. Wtedy leczyło się agresywnie łącząc je ze sobą z całej siły uderzając w chorobę nowotworową. Teraz wiemy o raku więcej, rozumiemy, że leczenie bardzo agresywne czegoś, czego wyleczyć się nie da, rzadko wiele wnosi, a po drodze gubimy jakość życia. Jeżeli zwolnimy postęp choroby, a jednocześnie zmniejszymy agresywność leczenia, to organizm będzie bardziej chroniony i wtedy pacjent żyje dłużej. Świadomość faktu, że chorzy onkologiczni umierają przede wszystkim z powodu powikłań po leczeniu, zupełnie zmienia podejście do tej choroby i samego pacjenta. Gdy choroba jest na wczesnym etapie, gdy możemy ją wyleczyć, wtedy zagryzamy zęby, idziemy „po bandzie”, bo chcemy całkowicie wyrugować ją z organizmu pacjenta. Jeżeli natomiast mamy chorobę uogólnioną, gdzie wiemy, że pacjenta nie wyleczymy i wiemy, że choroba się nie śpieszy, to i my się nie spieszymy. Jeśli choroba nie jest agresywna, to i my nie postępujemy agresywnie, a wręcz delikatnie, tak żeby tylko przerzuty nie rosły. To znacząca zmiana w leczeniu farmakologiczym nowotworów. Jednocześnie pojawiły się terapie celowane. Zdobyliśmy oto większą wiedzę dotyczącą chorób nowotworowych, mechanizmów molekularnych, które nimi rządzą, poznaliśmy silniki wewnątrzkomórkowe w danym typie nowotworu i nauczyliśmy się wybiórczo takie silniki wyłączać. Leczenie celowane jest też przewlekłe. Trwa tak długo, jak jest skuteczne i chorzy je tolerują. Możliwości leczenia sekwencyjnego, niskodawkowego, ale ciągłego, pozwoliły znacząco wydłużać czas przeżycia chorych, a jednocześnie wyraźnie poprawiły jakość ich życia.
To sukces medycyny, ale czy dla nas dostępny?
Największym problemem jest to, że próbujemy naprawiać sytuację polskiej onkologii jedynie przez hasła (zniesienie limitów, pakiet kolejkowy), nie słuchając w ogóle środowiska, bagatelizując aktualne realia i możliwości polskiej onkologii.

Co to znaczy?
To, że wprowadza się pakiet kolejkowy, definiując ekstremalnie krótkie (nawet jak na warunki zachodniej Europy) terminy kwalifikacji i diagnozowania pacjenta z podejrzeniem choroby nowotworowej. Wymaga to nie tylko niesłychanego zwiększenia nakładów na onkologię, a przecież wiemy, że już w tej chwili zdecydowana większość kompleksowych ośrodków onkologicznych co roku przekracza kontrakt o 15-25%, za który nie otrzymują żadnych dodatkowych pieniędzy od NFZ. Środowisko onkologiczne wyliczyło, że proponowane zmiany wiążą się z koniecznością zwiększenia nakładów nie o 20%, a o 40%! Dodatkowo, w Polsce brakuje onkologów. Według nowej ustawy (aby spełnić założenia pakietu kolejkowego) pacjentów w poradniach onkologicznych będą mogli konsultować lekarze już po pierwszym roku specjalizacji. A zgodnie z nowym trybem specjalizacji, dla kończących w tej chwili, skrócone o jeden rok studia medyczne lekarzy, w procesie specjalizowania się w dziedzinie onkologii, przez pierwsze 3 lata kształcenia nie będą mieli żadnego kontaktu z onkologią!

To co zrobić, jeśli wiemy, że na pacjenta onkologicznego w Polsce wydaje się najmniej w całej Europie?
Przede wszystkim należy spojrzeć realnie na nasze możliwości. Nie można oczekiwać, że jedną ustawą rozwiąże się wszystkie problemy. Konieczne jest zwiększenie nakładów na onkologię i równolegle poprawa w zakresie kształcenia specjalizacyjnego (zwiększenie liczby specjalizujących się onkologów oraz lepsze ich wyszkolenie). Zdajemy sobie sprawę, że nie ma szans aby wszystkie najnowsze (i najdroższe) leki od razu pojawiły się w Polsce. Oczekujemy jednak, że będziemy mogli leczyć chorych zgodnie z najlepszą naszą wiedzą, szczególnie jeżeli mówimy o stosowaniu klasycznych (relatywnie tanich leków onkologicznych). W tej chwili onkolodzy mogą stosować leki onkologiczne tylko w sposób zgody z ich rejestracją. Jeżeli lek był wprowadzony 10-20 lat temu, to najczęściej jego rejestracja obejmuje tylko i wyłącznie wskazania, które określono w tamtym okresie. A przecież badania nad tym lekiem się wtedy nie zakończyły, tylko prowadzono je dalej. I dzięki tym badaniom, dzisiaj wiemy, że wiele tych starych leków jest skutecznych w innych wskazaniach (w innych nowotworach) niż kiedyś uważano. Niestety, ponieważ lek jest „stary”, a poszerzenie zapisów rejestracyjnych bardzo kosztowne, nowe wskazania nie są uwzględniane. To jest przyczyna narastającej frustracji lekarzy i pacjentów – mamy do dyspozycji tani, sprawdzony i skuteczny lek, ale ustawa refundacyjna uniemożliwia nam jego zastosowanie. Czyli przepisy prawne uniemożliwiają nam leczenie zgodnie z najbardziej aktualną wiedzą lekarską. To jest potwierdzenie, że często nie kwestie finansowe, ale organizacyjne powodują, że rokowanie chorych onkologicznych w Polsce jest gorsze niż w większości innych krajów rozwiniętych.

Lekarze zaczynają coraz częściej mówić o poprawie jakości życia pacjentów choćby w przypadku tak podstępnego i częstego zagrożenia jak rak prostaty. Tu jednak potrzebne są te najnowocześniejsze terapie.
Zgadza się. Generalnie chorzy na raka gruczołu krokowego opornego na kastrację nawet w przypadku choroby uogólnionej są pacjentami w dobrym stanie sprawności. Jeśli u takich chorych stosujemy leczenie systemowe, mające wydłużyć im przeżycie, to bardzo źle by było, gdyby te terapie pogarszały tę całkiem niezłą jakość życia. Jeżeli dzięki naszym terapią dajemy chorym kolejne miesiące życia, to chcemy aby mogli się cieszyć tym czasem. Dlatego tak istotne jest, że nowe leki, które w opornym na kastrację raku gruczołu krokowego wydłużają przeżycie, jednocześnie poprawiają jakość życia chorych – w Polsce na kolejne takie, już zarejestrowane, terapie czekamy. Problem dostępności do najnowszych leków polega na tym, że lek najpierw czeka na ocenę AOTM, a potem na zakończenie negocjacji cenowej pomiędzy producentem a MZ. W Polsce krytycznym parametrem umożliwiającym stosowanie innowacyjnych leków jest ocena farmakoekonomiczna. Jeden rok życia pacjenta w dobrej jakości nie może być droższy niż trzykrotność PKB. To zapis ustawowy.

Ci pacjenci nie mają więc równych szans w porównaniu z pacjentami mieszkającymi w Europie Zachodniej.
Rzeczywiście mają dostęp do mniejszej ilości nowych leków.

Nie frustruje to Pana?
Oczywiście, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że w efekcie długotrwałych negocjacji cenowych leki pojawiają się u nas później niż w Europie Zachodniej, ale są najtańsze w Europie. Mimo znacznie mniejszych nakładów na onkologię, jednak możemy w końcu stosować innowacyjne terapie w leczeniu nowotworów.

Pan jest lekarzem, który namacalnie, emocjonalnie zaangażowany jest w ratowanie życia pacjentów z rakiem. Jak im się w Polsce z rakiem żyje?
Jakość życia zaczyna być coraz bardziej dostrzegana przez nowe pokolenie onkologów, bowiem w procesie kształcenia specjalizacyjnego zwraca się na to uwagę. Wyczulenie na kwestie jakości życia, empatyczne podejście do pacjenta jest coraz częściej spotykane w tym środowisku choć w porównaniu z USA czy UE wiele jest jeszcze do zrobienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl