Prof. Maria Beisert: Edukacja seksualna należy się każdemu. Również dzieciom [ROZMOWA]

Agnieszka Kamińska
Istnieje zależność między brakiem odpowiedniej edukacji seksualnej a przestępstwami pedofilii - mówi prof. Maria Beisert, seksuolog z UMK, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, autorka badań m.in. na temat pedofilii.

Seksuolog, do którego zadzwoniłam kilka dni temu, żeby porozmawiać o edukacji seksualnej powiedział, że nie będzie nic mówić, bo jeszcze pójdzie siedzieć. Projekt nowelizacji Kodeksu karnego przewiduje kary więzienia za „propagowanie lub pochwalanie podejmowania przez małoletnich obcowania płciowego”. Czy to rzeczywiście jest próba zniszczenia edukacji seksualnej i straszak na seksuologów? Czy pani też jest przestraszona?
- Może nie przestraszona, ale jestem bardzo zmartwiona tym, że próbuje się wykorzystać seksualność dzieci poprzez zakazywanie im dostępu do wiedzy, która jest dla nich wartościowa pod względem rozwojowym.

Prof. Maria Beisert: - Gdyby rzeczywiście państwo chciało zapobiegać pedofilii, to powinno zadbać o szerzenie dobrze pojętej edukacji seksualnej wśród
Prof. Maria Beisert: - Gdyby rzeczywiście państwo chciało zapobiegać pedofilii, to powinno zadbać o szerzenie dobrze pojętej edukacji seksualnej wśród dzieci, młodzieży i dorosłych mat. prasowe

Zwolennicy tego przepisu twierdzą, że on nie zakazuje edukacji seksualnej tylko ma ochronić dzieci przed pedofilami.
- Ten przepis nie spełni tego celu. To jest przepis skierowany przeciwko dobrze rozumianej edukacji seksualnej. A więc takiej, która dostarcza dzieciom wiedzy o tym, co jest normą, jeśli chodzi o seksualność człowieka. Jeśli dzieci nie będą tego wiedziały, to gdy spotkają się z patologią, nie będą potrafiły jej zdiagnozować i skutecznie się przed nią obronić. W uzasadnieniu ustawy projektodawcy napisali, że wstyd i niewinność dziecka ochronią je przed patologią. To jest przewidywanie nieskuteczne i nie jest oparte na wiedzy o seksualności. Bo ani wstyd, ani niewinność dziecka nie są czynnikami chroniącymi przed patologią.

Przeciwnicy przepisów mówią, że teoretycznie karani mogli by być nawet rodzice, którzy rozmawiają z dziećmi o seksie. Czy ta obawa jest uzasadniona?
- W przepisie zostały użyte dwa czasowniki: propagowanie i pochwalanie. Analizowałam, co na ten temat powiedział Sąd Najwyższy. Prof. Małgorzata Gersdorf, prezes SN, wydała opinię, zgodnie z którą słowo „propaguje” zostało zinterpretowane w tym piśmie, jako informowanie o czymś. A „pochwalanie”, jako nadawanie temu czemuś dodatniego znaczenia. Jeśli więc rodzic informowałby dziecko o kwestiach związanych z seksualnością i nadawałby im dodatniego znaczenia, to teoretycznie mógłby zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Natomiast z uzasadnienia ustawy wynika, że z konsekwencjami karnymi mieliby się liczyć edukatorzy seksualni uczący w taki sposób, który jest niezgodny z założeniami tego projektu.

Jak pogodzić propozycję przepisów z tym, że w Polsce można legalnie uprawiać seks od 15. roku życia?
- Oczywiście, w Polsce przed napaścią seksualną chroniony jest każdy, również dorosły. Ale szczególna ochrona dotyczy małoletnich. Jeśli więc dorosły uprawia seks lub dopuszcza się innych czynności seksualnych wobec osób do 15. roku życia, to podlega karze. A jeśli współżył z osobą między 15. a 18. rokiem życia, to z punktu widzenia prawa, karze nie podlega. Natomiast osoba, która „propaguje i pochwala” podejmowanie czynności seksualnej wobec osób między 15. a 18. rokiem życia, według proponowanych przepisów, karze miałaby podlegać. Mamy tu więc zastrzeżenia natury prawnej, które wskazują na pośpiech i niestaranność podczas przygotowywania tego projektu. Spowodują one, że ustawa będzie niespójna z innymi przepisami. Moje największe zastrzeżenie dotyczy jednak tego, że kara miałaby grozić za dostarczanie wiedzy.

Na ten temat kilka dni temu wypowiedział się też episkopat w oświadczeniu. Czytamy w nim, że Kościół nie jest przeciwko edukacji seksualnej, a wręcz przeciwnie - wspiera ją np. poprzez kursy przedmałżeńskie lub wychowanie do życia w rodzinie. Te lekcje w szkołach często prowadzą katecheci. Czy to jest wystarczająca edukacja?
- Tego nie wiem, bo nie wiem, czy katecheci są odpowiednio wykształceni. Niepokój budzi fakt, że edukacja seksualna, którą proponuje katecheta, nie jest edukacją wolną od ideologii. Jeśli edukacja seksualna odbywa się na katechezie czy kursie przedmałżeńskim to prawdopodobnie w ramach takich ograniczeń, które nakłada religia katolicka. A to są ograniczenia nałożone na wiedzę. Czym innym jest informowanie, jaki jest stan wiedzy, a czym innym mówienie, jak katolik ma się do tej wiedzy odnieść i wobec niej zachować. Katolik może nie stosować się lub nie używać takich możliwości, które daje mu wiedza. Natomiast nie można pewnego punktu widzenia narzucać wszystkim. Czym innym jest sama wiedza, a czym innym wskazanie, jak należy postąpić.

Arcybiskup Stanisław Gądecki powiedział, że „tworzy się programy seksualizacji dzieci w bardzo niskim wieku i młodzieży, żeby jak najwięcej zarobić na środkach antykoncepcyjnych”. Mam wrażenie, że autorzy nowelizacji i niektórzy hierarchowie stawiają znak równości między edukacją seksualną a seksualizacją.
- Istnieją definicje, które mówią precyzyjnie, czym jest seksualność, seksualizacja, a czym wychowanie seksualne. Arcybiskupi nie są ekspertami z zakresu seksuologii, ale mają prawo, jak i wszyscy inni, do wypowiadania się. Jeśli jednak ktoś dowolnie stosuje te definicje, to mogą z tego wyniknąć niebezpieczne skutki. Z wypowiedzi hierarchów kościelnych, które ja też śledzę, wynika m.in. niewiedza na temat tego, jakie są modele seksualności człowieka. Poza tym, bardzo ważną rzeczą jest zrozumienie, że edukacja seksualna dotyczy każdego człowieka niezależnie od wieku. Można edukować dzieci w okresie wczesnego dzieciństwa, późnego, osoby dorastające, dorosłych i osoby stare. Edukacja seksualna należy się wszystkim. Myślenie, że edukacja seksualna jest prowadzona na zbyt wczesnym etapie życia wynika z niewiedzy, czym jest seksuologia i czym jest rozwój seksualny człowieka.

Jest pani autorką m.in. książki „Seks twojego dziecka”. Sądzę, że dla autorów nowelizacji już sam tytuł może być ... godny potępienia.
- Tak, taką książkę napisałam. Gdy analizowałam, jakie są podstawy do stworzenia projektu przepisów, o których mówimy, skąd ten projekt został wywiedziony i jakie organizacje brały udział w jego tworzeniu, to nie znalazłam wśród nich ani jednej organizacji o statusie naukowym. Tworząc projekt należało zwrócić się do ekspertów. Znajdziemy ich w towarzystwach naukowych i na uniwersytetach, w tym medycznych. Uważam też, że dobrze byłoby skorzystać z konsultacji społecznych. Natomiast nie można opierać uzasadnienia tej ustawy tylko i wyłącznie na wiedzy niektórych rodziców, czy też wyłonionych spośród nich organizacji.

Kościół przeżywa kryzys związany z aferami pedofilskimi. Czy działania, które podejmuje, żeby nieprawidłowościom zapobiegać idą w dobrymi kierunku? Powstaje m.in. fundusz dla ofiar księży. W diecezjach pracują delegaci ds. ochrony dzieci i młodzieży, których działania mają być zintensyfikowane.
- Deklaracje dotyczące pomocy ofiarom są czymś bardzo dobrym. Ale ja nie mam możliwości sprawdzenia, czy te deklaracje są realizowane i w jaki dokładnie sposób.

Nie ma informacji, aby diecezje do pomocy ofiarom angażowały profesjonalistów.
- To jest niepokojące. Od wielu lat działam na uniwersytecie prowadząc badania naukowe, ale też w Polskim Towarzystwie Seksuologicznym i nie przypominam sobie, żeby zwrócono się do nas z prośbą o ekspertyzy czy pomoc w tworzeniu programu wsparcia dla ofiar. Takich działań nie odnotowałam. Natomiast od kilku lat rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie współpracuje ze mną w ten sposób, że raz do roku prowadzę wykłady dotyczące seksualności człowieka, a w gruncie rzeczy pedofilii. To jest jedyna tego typu inicjatywa, w której biorę udział.

Jedną z metod prewencyjnych, stosowanych wśród księży, ma być niedopuszczanie do stanu duchownego homoseksualistów. Mają powstać specjalne testy psychologiczne, dzięki którym podczas rekrutacji do seminariów odrzuceni zostaną geje. Czy to ochroni dzieci?
- Znów możemy mówić o niewiedzy osób, które próbują takie metody tworzyć. Czym innym jest orientacja seksualna, która może być hetero-, homo-, biseksualna - a niektórzy mówią też, że aseksualna - a czym innym jest preferencja seksualna. Orientacja heteroseksualna czy też homoseksualna nie jest wskaźnikiem tego, że dana osoba może lub nie może mieć zaburzeń preferencji seksualnych pod postacią pedofilii. Pedofilami mogą być osoby heteroseksualne, jak i homoseksualne. Nie wiem, czym kierują się duchowni eliminując homoseksualistów z zawodu. To jest wręcz pewien rodzaj dyskryminacji, który nie uchroni Kościoła przed problemem pedofilii.

Czy istnieje związek między brakiem odpowiedniej edukacji seksualnej a przestępstwami pedofilii?
- Tak. Taka zależność istnieje i wiemy o niej z badań naukowych. Przeprowadziłam je na osobach osadzonych za pedofilię. Więźniowie, których badałam, spotkali się z niewłaściwą edukacją seksualną. Brak odpowiedniej wiedzy doprowadził do tego, że te osoby nie zdawały sobie sprawy, dlaczego krzywdzą dziecko. Nie wiedziały nawet, że niektóre zachowania wobec dzieci są krzywdzeniem. Badania pokazują też, że wiedza społeczeństwa polskiego na ten temat jest słaba. Polacy za wykorzystanie seksualne dzieci uważają czyny dużo bardziej drastyczne niż te, które są zakazane przez prawo. Niektóre osoby mówiły, że zakazana jest wyłącznie penetracja seksualna. A już dotykanie narządów płciowych dziecka, to czyn nieszkodliwy. Jest więc prawdopodobne, że niektóre osoby nie wiedzą nawet, że dopuściły się przestępstwa. Gdyby więc rzeczywiście państwo chciało zapobiegać pedofilii, to powinno zadbać o szerzenie dobrze pojętej edukacji seksualnej wśród dzieci, młodzieży i dorosłych.

Na jakim poziomie jest teraz edukacja seksualna w Polsce. Przypominam sobie, że w podstawówce, a był to koniec lat 80., gdy na biologii omawiane były żeńskie narządy płciowe, nauczycielka wypraszała chłopców z sali. I oni pod drzwiami podsłuchiwali. To samo było, gdy wyprosiła dziewczynki. Poza tym pokazywano nam „Niemy krzyk”, film przedstawiający przebieg aborcji. Pamiętam, że jedna z koleżanek zwymiotowała, a ja miałam po tym filmie koszmary. Czy takie zajęcia są jeszcze prowadzone?
- Tak, słyszałam o tym filmie. Jest on traktowany jako prewencyjny, ma odstraszać kobiety, aby nie przerywały ciąży. Edukacja seksualna jest dziś prowadzona na bardzo różnym poziomie. Zajmują się nią osoby bardzo dobrze wykształcone i przygotowane do tego oraz takie, które przygotowania nie mają. Przez to, że państwo nie opracowało dobrego programu edukacji seksualnej, do jej prowadzenia dopuszczone zostały osoby przypadkowe. Edukacja musi być dostosowana do tego, na jakim etapie rozwoju jest dziecko. Przekazywane informacje muszą być adekwatne, co do treści i co do formy. Jeśli wiemy na jakim etapie rozwoju, w tym seksualnego, jest dziecko, to możemy rozsądnie zaplanować jego edukację seksualną. Drugą rzeczą jest to, by odróżnić normę rozwojową, i wynikające z niej zachowania, od patologii. Niestety, ustawa, o której mówimy, tego rozróżnienia nie zawiera. Dlatego zabrania się w ogóle informowania na temat seksualności. To tak, jakby cała seksualność dziecka i jego zachowania, były z góry uznane jako nienormatywne.

Księża krytykują tzw. tęczowe piątki w szkołach, które według ich organizatorów mają promować postawy tolerancyjne wśród uczniów. W oświadczeniu episkopatu czytamy, że „szkoła nie jest miejscem do promowania LGBT podczas tęczowych piątków”.
- Informowanie o tym, czym jest orientacja seksualna i jakie są jej rodzaje, to nie jest promowanie danej orientacji. Informacja na ten temat należy się każdemu i jest rzeczą bardzo ważną. Intensywny rozwój orientacji seksualnej zaczyna się około 12. roku życia i później jest gwałtowniejszy. Wiedza na ten temat jest bezcenna, pomaga młodzieży - szczególnie tej, której orientacja jest mniejszościowa. Pozwala m.in. odpowiedzieć na pytanie, czy to, co się z młodym człowiekiem dzieje należy do kategorii normy czy też nie. Okres dojrzewania młodzieży, która rozwija się ścieżką nieheteroseksualną, jest trudniejszy. Ta grupa wymaga szczególnej pomocy. Udawanie, że tych orientacji nie ma, milczenie na ten temat albo ukrywanie informacji lub ich negowanie, to najgorszy sposób, jaki można sobie wyobrazić. W ten sposób eliminuje się pewne grupy społeczne. Naraża się je na dyskryminację i szereg groźnych dla ich zdrowia i życia skutków, łącznie z depresją czy samobójstwami. Jeśli nauczymy dzieci, że orientacje seksualne są równe, to nauczymy je przychylnego stosunku do wszystkich ludzi. A jeśli będziemy wskazywać, że coś jest lepsze a coś gorsze, o czymś można mówić a o czymś nie, to narażamy dzieci na to, że mogą pewne zachowania wynikające z danej orientacji piętnować. Z najnowszych badań wynika, że Polska jest krajem, w którym tzw. zjawisko mikroagresji wobec osób nieheteroseksualnych jest powszechne. Osoby nieheteroseksualne spotykają się w naszym kraju z różnymi przejawami przemocy.

Jakie problemy w sferze seksualnej ma dziś młodzież? Czy pojawiają się nowe, niepokojące zjawiska?
- Niestety tak. Pojawiają się zjawiska polegające na normalizacji patologii. Na przykład młodzież uważa, że sponsoring to nieszkodliwa forma wspomagania finansowego. Młodzież używa słowa „sponsoring” mówiąc o stałych kontaktach seksualnych, gdzie jedna osoba opłaca posłuszeństwo seksualne drugiej osoby. Drugim, równie niebezpiecznym zjawiskiem jest zawężenie pojęcia intymności seksualnej. Coraz bardziej popularne staje się dzielenie się swoimi intymnymi zachowaniami na forum internetowym np. poprzez publikowanie intymnych zdjęć. To zjawisko narasta dlatego, że środki masowego przekazu tak pokazują granice intymności, jakby one były przesuwalne i przepuszczalne. Trzecim niepokojącym zjawiskiem jest sextortion, czyli szantaż seksualny. Dorosły albo też rówieśnik wikła dziecko w relację seksualną, wymusza różnymi metodami intymne zdjęcia, a następnie wymusza pieniądze za milczenie na temat tych zdjęć albo żąda przesyłania następnych zdjęć w zamian za milczenie. Jeśli chcemy rzeczywiście przeciwdziałać tym groźnym zjawiskom, to musimy edukować młodzież i to dużo wcześniej niż te zjawiska mogą wystąpić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Prof. Maria Beisert: Edukacja seksualna należy się każdemu. Również dzieciom [ROZMOWA] - Plus Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl