Prof. Jerzy Jaroszewicz o trzeciej fali: Należało spodziewać się, że będzie dłuższa i cięższa. Umierają coraz młodsi ludzie

Monika Chruścińska-Dragan
Monika Chruścińska-Dragan
Marzena Bugała / Polska Press
Należało spodziewać się tego, że trzecia fala pandemii będzie większa, dłuższa i cięższa. W naszym szpitalu brakuje kilkudziesięciu pielęgniarek, kilkunastu lekarzy – przede wszystkim anestezjologów, ale także internistów i neurologów. Niedobory kadrowe są w tej chwili, brzydko mówiąc, gwoździem do trumny, czyli takim elementem, który najbardziej utrudnia opanowanie pandemii – przyznaje prof. Jerzy Jaroszewicz, specjalista chorób zakaźnych, kierownik oddziału obserwacyjno-zakaźnego Szpitala Specjalistycznego nr 1 w Bytomiu, w rozmowie z Moniką Chruścińską-Dragan.
  • Rozmowa z prof. Jerzym Jaroszewiczem, specjalistą chorób zakaźnych, kierownikiem oddziału obserwacyjno-zakaźnego Szpitala Specjalistycznego nr 1 w Bytomiu
  • Lekarz wyjaśnia, dlaczego wariant brytyjski koronawirusa jest dużo groźniejszy i bardziej zaraźliwy
  • "Do szpitali coraz częściej przyjeżdżają pacjenci z saturacją na poziomie 60-70 procent. Szansa na ich uratowanie spada wielokrotnie"
  • Ekspert mówi o tym, kiedy uzyskamy odporność stadną i w jakim stopniu budują swoją odporność zaszczepieni pierwszą dawką
  • "Nie wyobrażam sobie, żeby osoba poniżej 40. roku życia, mogła leczyć się w domu bez pulsoksymetru"
  • Czy zaszczepieni seniorzy mogą spędzić święta wielkanocne przy stole z najbliższymi, z którymi na co dzień nie mieszkają?

***

Jak wygląda obecnie obłożenie łóżek covidowych w Szpitalu nr 1 w Bytomiu?

Prof. Jerzy Jaroszewicz: W tej chwili w szpitalu są trzy (1 kwietnia został otwarty trzeci - przyp. red.) oddziały covidowe. Na moim oddziale pracujemy w pełnym obłożeniu miejsc. Kiedy tylko jedno łóżko się zwalnia, to maksymalnie do pół godziny od zgłoszenia go w systemie, pojawia się rezerwacja. Od dwóch tygodni nie ma takiej sytuacji, żeby wolne miejsca czekały na pacjentów. Zwykle pacjenci muszą czekać aż zwolni się miejsce, tym bardziej zalecam chorym wcześniejszy kontakt z lekarzem.

W jakim stanie pacjenci trafiają do szpitala?

Niestety, często są już w bardzo ciężkim stanie. Za późno zgłaszają się na test, za późno kontaktują się z lekarzem. Trafiają do nas odwodnieni, niedożywieni. Próbują leczyć się na własną rękę w domu. Cały czas apelujemy, aby wcześniej kontaktowali się z lekarzami podstawowej opieki zdrowotnej czy ratownictwem medycznym. W niedzielę przyjęliśmy na oddział dwóch pacjentów – jednego z saturacją 73 procent, drugiego 65 procent. To są pacjenci, których już ciężko jest uratować. Leczenie powinniśmy zaczynać u chorych z saturacją około 90 procent. Kiedy wysycenie krwi tlenem spada poniżej 90, chorzy powinni natychmiast kontaktować się z lekarzem. Tymczasem do szpitali coraz częściej przyjeżdżają pacjenci z saturacją na poziomie 60-70 procent właśnie. To już jest bardzo zaawansowane stadium choroby. Szansa na uratowanie takich osób spada wielokrotnie. Przy wyższym poziomie saturacji jest więcej możliwości leczenia, a przy niskiej, zostaje praktycznie jedynie wspomaganie oddychania. A to oznacza, niestety, zapowiedź kolejnych zgonów. Śmiertelność wśród zaintubowanych jest bardzo wysoka.

Bardzo wysoka, czyli jaka?

Na oddziałach intensywnej terapii waha się między 70 a 90 proc. Musimy robić wszystko, aby zapobiec intubacji. Zapewnić to może odpowiednio wczesne rozpoczęcie leczenia. Obecnie praktycznie wszyscy pacjenci, których przyjmujemy, muszą mieć podawany tlen. Część wymaga terapii wysokoprzepływowych, a część od razu podłączenia do respiratora.

Dlaczego pacjenci odwlekają kontakt z lekarzem?

Nie jestem pewien. Jeśli jednak z wiary w to, że mam silny organizm, to chciałbym zaznaczyć, że covid bywa bezwzględny nawet wobec takich osób. Chorobę ciężko przechodzą coraz młodsi ludzie. Wcześniej najczęściej umierali zakażeni powyżej 70. roku życia. W tej chwili umierają już nawet osoby przed sześćdziesiątką. Ta granica wieku przesunęła się o około 10 lat w dół.

To efekt brytyjskiej mutacji koronawirusa?

Tak. Jest bardziej niebezpieczny. Coraz częściej coraz młodsze osoby ciężko przechodzą COVID-19. Potwierdzają to zarówno pracujący z chorymi, jak i badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii, które wykazały, że zakażenie wariantem brytyjskim oznacza średnio o 60 proc. wyższe ryzyko śmierci.

Kiedy zatem pacjent powinien zgłosić się do lekarza?

Uważam, że każdy chory powinien mieć w domu pulsoksymetr i mierzyć sobie saturację. Nie wyobrażam sobie, żeby osoba poniżej 40. roku życia, mogła leczyć się w domu bez pulsoksymetru. Jeśli saturacja spadnie poniżej 90 proc., w trybie pilnym należy zadzwonić do lekarza. Wcześniej oczywiście również należałoby skontaktować się z poradnią. Trzeba wziąć pod uwagę także to, że być może trzeba będzie na miejsce w szpitalu chwilę poczekać. Lekarz rodzinny również może spróbować zarezerwować miejsce w szpitalu dla swojego chorego. To niekoniecznie musi być pogotowie ratunkowe.

Pierwsi pacjenci z naszego regionu są już odsyłani do placówek poza województwo. Czy to oznacza, że sytuacja epidemiczna w regionie przerosła służbę zdrowia? Owszem, zbudowaliśmy szpitale tymczasowe, ale czy można było lepiej przygotować się do trzeciej fali?

Chory na covid nie jest pacjentem, którego można umieścić w karetce ot tak i wysłać w daleką podróż. To są pacjenci, którzy wymagają podłączenia do tlenu, bardzo często o wysokich przepływach, są w stanie ciężkim. Wielu z tych, którzy obecnie trafiają do naszego szpitala, do takiego transportu po prostu się nie nadaje. To nie jest prosta do przeprowadzenia operacja. Transport takiego pacjenta wymaga zapewnienia możliwości jego szczególnego nadzoru. Budowa szpitali tymczasowych okazała się niezbędna, ale nie rozwiązała problemu, ponieważ jest tam mało kadr. Praktycznie cała kadra specjalistów już pracuje przy pacjentach w swoich szpitalach. Wiem, że Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach bardzo zaangażował się w kompletowanie personelu dla szpitali tymczasowych i mam nadzieję, że dzięki tym wysiłkom, uda się skompletować specjalistyczną kadrę.

Czy jeszcze kilka tygodni temu spodziewał się pan, profesorze, że tak może wyglądać trzecia fala pandemii?

Podczas drugiej fali startowaliśmy z poziomu kilkuset przypadków zakażeń dziennie, teraz wystartowaliśmy z poziomu pięciu tysięcy. Do tego mamy do czynienia z wariantem brytyjskim, który jest o około 70 procent bardziej zaraźliwy i – jak wskazują najnowsze badania – bardziej śmiertelny. Tutaj nie potrzeba zaawansowanej matematyki, żeby przewidzieć, iż nadchodząca fala będzie większa, dłuższa i cięższa. Wskazywały na to już same liczby.

Co można było zrobić, żeby lepiej się do niej przygotować?

O trudnej sytuacji personalnej alarmowaliśmy w marcu minionego roku. Mało tego, o tym, że nie ma odpowiedniej liczby specjalistów było wiadomo od wielu lat. Niedobór personelu jest olbrzymi, szczególnie w zakresie personelu pielęgniarskiego. Nie tylko w pandemii. Na początku ciężar walki z pandemią spadł na lekarzy zakaźników. Od samego początku mówiliśmy, że jest nas tylko ok. 600 w całej Polsce. Potem uruchamiani byli kolejni specjaliści, ale oni niekoniecznie są w lepszej sytuacji. Trudno jest mi odpowiedzieć na pytanie, co należało zrobić z tym przez ostatni rok. Być może należało w okresie wakacji, kiedy sytuacja była dogodniejsza, przeprowadzić maksymalnie szybkie przyuczanie pozostałych specjalistów do leczenia pacjentów z COVID-19. Teraz już nie ma na to czasu, bo wszyscy jesteśmy zaangażowani w pracę przy łóżkach pacjentów. W naszym szpitalu brakuje kilkudziesięciu pielęgniarek, kilkunastu lekarzy – przede wszystkim anestezjologów, ale także internistów i neurologów. Niedobory kadrowe są w tej chwili, brzydko mówiąc, gwoździem do trumny, czyli takim elementem, który najbardziej utrudnia opanowanie pandemii.

Niektórzy zadają sobie pytanie, jak to możliwe, że przybywa tylu zakażonych, skoro trwają szczepienia. Ile osób musi się zaszczepić, żebyśmy mogli mówić o odporności zbiorowej?

Wśród pacjentów naszego szpitala są osoby, które zaszczepiły się już pierwszą dawką preparatu. Dlatego mówiąc o zaszczepionych, którzy uzyskali odporność, należy brać pod uwagę liczbę tych, którzy przyjęli już obie dawki szczepionki, szczególnie dotyczy to szczepionek RNA. Przyjęcie pierwszej dawki szczepionki to dopiero pierwszy krok w kierunku zapewnienia sobie ochrony, dopiero druga daje odporność.

Pierwsza nie zapobiega w pełni rozwojowi choroby?

Nie. Zmniejsza jedynie ryzyko jej ciężkiego przebiegu. Hospitalizowaliśmy już pojedyncze osoby, które pomimo przyjęcia pierwszej dawki, ciężko chorowały lub umierały na COVID. Sytuację epidemiczną powinno znacząco poprawić już zaszczepienie połowy populacji, tak jak miało to miejsce w Izraelu. Docelowo, aby można było mówić o odporności zbiorowej, zaszczepić się powinno 70-80 proc. społeczeństwa. Trzeba także pamiętać, że różne osoby będą różnie na szczepienia odpowiadały.

Czy to oznacza, że nie każdy po zaszczepieniu uzyska odporność?

Tak, nie każdy po zaszczepieniu uzyska odporność. Dlatego zależy nam na tym, żeby jak najwięcej osób się zaszczepiło. Wtedy nawet osobom, którym nie uda się wypracować odpowiedniego miana przeciwciał, bezpieczeństwo zapewnią osoby je otaczające. Bo nie będzie miał kto ich zakazić. Do takiego stanu rzeczy właśnie zmierzamy.

Handlowcy, zwłaszcza branży spożywczej, domagają się priorytetowego potraktowania w kwestii szczepień. Mają cały czas kontakt z ogromną rzeszą ludzi, a ostatnimi czasy do największej liczby zakażeń dochodzi właśnie w miejscach pracy. Może także powinni zostać włączeni do pierwszej grupy?

Generalnie jestem za tym, żeby szczepić społeczeństwo jak najszerzej. Uważam jednak, że strategia, którą Polska realizuje, jest rozsądna w sytuacji ograniczonej dostępności szczepionek. Zaczęliśmy szczepienia od osób, które były najbardziej narażone na śmierć w wyniku powikłań, czyli grupy początkowo osób powyżej 70. roku życia, potem 60-latków. Równolegle przeszliśmy do szczepienia osób przewlekle chorych. Musimy zadać sobie pytanie, co chcemy uzyskać – czy odblokować poszczególne branże, czy zmniejszyć śmiertelność? Do osiągnięcia tych celów prowadzą dwie różne strategie. Dla mnie, jako lekarza, ważniejsza jest ochrona życia i redukcja śmiertelności. Dopiero w następnej kolejności – kwestie ekonomiczne. Ekonomiści patrząc na sprawę ze swojej perspektywy, będą mieli zapewne inne zdanie.

Co powiedziałby pan profesor tym, którzy jeszcze powątpiewają w istnienie epidemii?

Aby uwierzyć, musieliby chyba zobaczyć na własne oczy, jak ciężko znoszą chorobę pacjenci z COVID-19. Zobaczyć ogrom nieszczęścia i śmierci dookoła, który personel szpitali widzi codziennie. Z tego, jak groźny jest covid, zdają sobie sprawę dopiero rodziny, których dramaty bezpośrednio dotknęły. Ja tego nie jestem w stanie nawet opowiedzieć słowami.

Zbliżają się ważne dla Polaków święta. Rządzący apelują, aby spędzić je tylko z domownikami. Czy pana zdaniem seniorzy, którzy zaszczepili się już obiema dawkami, mogą spotkać się w szerszym gronie?

To jest bardzo trudne pytanie. Jako specjaliści wiemy, że seniorzy na szczepienie trochę gorzej odpowiadają niż ludzie młodzi. Jeśli skuteczność szczepionek mRNA wynosi około 95 proc., tak w przypadku seniorów będzie to tylko 85 proc. Szansa na to, że szczepionka jednak nie zadziałała u osoby starszej wynosi od około 10 do 15 procent. Pytanie, czy jest to dużo? Osobiście uważam, że poczuć się bezpieczniej będziemy mogli dopiero, gdy wystarczająco duża część społeczeństwa zostanie zaszczepiona, a nie pojedyncze grupy. Radziłbym zatem seniorom, żeby nie ryzykowali niepotrzebnie. Seniorzy w mojej rodzinie jeszcze w te święta zostaną w domach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl