Prof. Jaworowski: Nie mamy wpływu na klimat. Globalne ocieplenie to sprawa polityczna

Agaton Koziński
Zbigniew Jaworowski
Zbigniew Jaworowski Archiwum prywatne
- Tylko USA w ciągu ostatnich 10 lat wydały 50 mld dol. na badania mające udowodnić, że efekt cieplarniany został wywołany przez człowieka. Przeciwnicy tej teorii już na takie pieniądze liczyć nie mogą - swoje budżety musieli zamknąć w sumie 19 mln dol. - mówił w 2009 roku prof. Zbigniew Jaworowski w rozmowie z Agatonem Kozińskim.

Przypominamy wywiad z prof. Zbigniewem Jaworowskim, który opublikowaliśmy na łamach "Polski The Times" 24 lipca 2009 r. Wtedy tez Pana Profesora (zmarł dwa lata temu), które odrzucały popularną teorię globalnego ocieplenia, nikt nie brał na poważnie. Dziś okazują się bardzo aktualne.

Skąd Pan wie, że człowiek nie odpowiada za globalne ocieplenie?
Z literatury. W latach 70. zacząłem badać stężenie pierwiastków ciężkich na świecie, m.in. ołowiu, który wtedy uchodził za niezwykle groźny. Jego stężenie najłatwiej było badać w lodowcach. Przy okazji poznałem więc fachową literaturę z tym związaną. Zresztą w latach 70. badania nad lodowcami były bardzo popularne.

Czemu?
Dziś cały świat obawia się skutków globalnego ocieplenia wywołanego przez człowieka. W latach 70. panowała podobna psychoza - tylko przed globalnym oziębieniem. Otóż obowiązywała wtedy teoria, że produkowane przez fabryki pyły emitowane do atmosfery utworzą nad nami parasol zasłaniający słońce. A skoro będzie ono przysłonięte, to wszyscy zaczniemy marznąć. W tamtych czasach nawet poważany "Science" publikował poważne artykuły, w których wyliczał, że słońcem będziemy się cieszyć nie dłużej niż przez 50-60 lat. Później zamarzną rzeki, morza, oceany. Zwolennikiem tej teorii był m.in. znany klimatolog Steven Schneider, który dziś jest jednym z najgorętszych orędowników teorii globalnego ocieplenia.

Ta teoria globalnego oziębienia brzmi komicznie.
Dziś, ale wtedy ja w to święcie wierzyłem, jak każdy zresztą, choć w połowie lat 70. teorie o oziębianiu się świata przestały być aktualne, natomiast coraz więcej mówiło się o ociepleniu. Pojawiały się argumenty, że rośnie stężenie CO2 w atmosferze. Oczywiście, odpowiadać za to miał człowiek. Tak przynajmniej twierdzono. Ale moje badania temu przeczyły. W 1987 r. wyjechałem do Norwegii i zacząłem tam prowadzić badania nad skutkami ocieplenia klimatu w norweskiej Arktyce. I doszedłem do wniosku, że człowiek nie ma na to żadnego wpływu.

Skąd w takim razie to ocieplenie?
To naturalny proces. Wahania poziomu CO2 są spowodowane nie tym, że my go więcej produkujemy, tylko wpływem oceanu. W wodzie morskiej dwutlenku węgla jest 50-krotnie więcej niż w atmosferze. Jego rozpuszczalność w wodzie jest zależna od temperatury. Im jest ona wyższa, tym CO2 rozpuszcza się trudniej. Ale w przyrodzie nic nie ginie, więc ten dwutlenek węgla dostaje się do atmosfery - ocean zwyczajnie go tam "wydycha". Gdy natomiast klimat jest chłodniejszy, to woda morska wchłania więcej tego gazu. Ten mechanizm działa od prawieków.

Ale jaka jest pewność, że teraz klimat się nie ociepla przez wpływ człowieka?
Wystarczy przyjrzeć się, jak układa się sekwencja temperatur na świecie. Od 1450 r. do drugiej połowy XIX w. mieliśmy małą epokę lodową. Szczyt tego okresu przypadł na XVII-XVIII w., gdy na Słońcu nie było w ogóle plam, co sygnalizuje jego najniższą aktywność. Wtedy przez Bałtyk można było przejść na piechotę, był tak zamarznięty. Wyszliśmy z tej epoki pod koniec XIX w. Temperatura podwyższała się do 1934 r. Potem przez kilkanaście lat utrzymywała się na tym samym, wysokim poziomie, a po 1950 r. zaczęła spadać. Do 1975 r. gwałtownie się obniżała. Tak gwałtownie, że aż powstała ta teoria o globalnym oziębieniu, o której mówiłem wcześniej. Aż nagle znów zaczęła rosnąć - mimo że w owym roku nie przeszliśmy żadnej rewolucji przemysłowej, która mogłaby uzasadnić wpływ człowieka na zmianę temperatury.

Długo trwał ten wzrost?
Do 1998 r. Temperatura skoczyła zresztą bardzo wysoko. Nie przypadkiem protokół z Kioto został uchwalony pod koniec 1997 r. Wtedy gwałtownie szukano wyjaśnienia dla tego wzrostu i uznano, że przyczyną na pewno jest nadmierna produkcja CO2 przez człowieka. Tyle że od tego 1998 r. światowa temperatura stopniowo maleje. I to mimo że na całym świecie cały czas produkujemy coraz więcej dwutlenku węgla. Po prostu znów obniżyła się aktywność Słońca. Od trzech lat nie ma na nim żadnych plam, to najlepszy dowód na to.
Pięknie Pan wyjaśnił zmiany temperatury na świecie. Ale w takim razie na jakiej podstawie ONZ-owski Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) stwierdził w 2007 r., że grozi nam globalne ocieplenie i że winny temu jest człowiek?
Naukowcy pracujący w IPCC dostrzegli te same procesy co ja. Ale ten zespół jest bardzo podatny na naciski polityczne. By nie być gołosłownym, podam przykład prestiżowego magazynu "Nature", który dwukrotnie w swych edytorialach bardzo ostro skrytykował IPCC, zarzucając mu brak kompetencji.

Mocny zarzut. Na jakiej podstawie twierdzi Pan, że IPCC jest upolitycznione?
Kwestie związane z klimatem już kilkadziesiąt lat temu przestały być domeną naukowców. Od dawna wiele do powiedzenia w ich sprawie mają politycy. W latach 60. pojawił się - napisany na zlecenie amerykańskiego rządu - "Raport z żelaznej góry", który diagnozował wiele problemów grożących światu, m.in. problemy z klimatem. Ta 152-stronicowa książka stała się fundamentem wielu ruchów ekologicznych, a także skłoniła prezydenta Richarda Nixona do stworzenia ministerstwa ochrony środowiska. W skrócie - uczyniła z ochrony środowiska ideologię.

Co w tym złego?
To, że ta ideologia zaczęła mieć wielu proroków. Ostatnio najgłośniej jest o Alu Gorze, który dostał nawet Nagrodę Nobla za swoje zaangażowanie w ochronę środowiska. On, a także osoby jemu podobne, zaczął stosować doktrynę szoku. Mniejsze znaczenie zaczęły mieć dla nich fakty, bardziej liczyło się, by przestraszyć - i w ten sposób przekonać do swojej racji. Wystarczy przypomnieć różne wypowiedzi. Na przykład Gore mówił: "Słusznie, że przerysowujemy faktyczne zagrożenie, jakie niesie ze sobą problem ocieplania się klimatu na świecie. W ten sposób ludzie słuchają, co mamy do powiedzenia".

W ten sam sposób działa większość mediów i nikt przeciw temu nie protestuje - wiadomo, że przerysowanie problemu rzeczywiście pomaga nim zainteresować.
Dobrze, ale w ten sam sposób wypowiada się Rajendra Pachauri, przewodniczący IPCC. Po opublikowaniu w 2007 r. raportu twierdzącego, że naprawdę zagraża nam globalne ocieplenie, stwierdził: "Mam nadzieję, że będzie on tak dużym szokiem dla ludzi oraz rządów, że zajmą się one tym problemem na poważnie". Problem w tym, że Pachauri jest naukowcem - mimo wszystko od ludzi nauki należy oczekiwać wyważonych sądów, a nie publicystyki. Dlatego właśnie twierdzę, że IPCC to ciało upolitycznione.

Ale upolitycznione w słusznej sprawie - walczy o lepszy świat.
Walczy przede wszystkim o duże pieniądze. Na walkę z globalnym ociepleniem świat już teraz wydaje ogromne pieniądze, a zapowiada się, że pojawią się jeszcze większe. Tylko USA w ciągu ostatnich 10 lat wydały 50 mld dol. na badania mające udowodnić, że efekt cieplarniany został wywołany przez człowieka. Nie przypadkiem w amerykańskim ministerstwie środowiska pracuje 27 tys. osób - ten resort ma wystarczająco dużo pieniędzy, by opłacić etaty dla wszystkich. Przeciwnicy tej teorii już na takie pieniądze liczyć nie mogą - swoje budżety musieli zamknąć w sumie 19 mln dol.

Gigantyczna dysproporcja.
A to nie wszystko. W czerwcu Międzynarodowa Agencja Energetyczna oszacowała, że obcięcie emisji CO2 o połowę do 2050 r. będzie kosztowało 45 bln dol. Oznacza to, że każdy kraj świata musiałby przeznaczać 1,1 proc. swego PKB na walkę z produkcją dwutlenku węgla. Imponujące sumy. Ale nikt by ich nie wydał, gdyby się okazało, że efekt ocieplania się klimatu jest naturalny. Nic więc dziwnego, że jest tak silne lobby za tym, by udowodnić, że temperatura rośnie z winy człowieka.
Teorie, które Pan teraz głosi, można by uznać za przykład teorii spiskowej dziejów. Grupa trzymająca władzę rządzi światem i wciska kit nam, malutkim.
Ja tylko przytaczam fakty, a ich interpretację pozostawiam czytelnikom. Ale faktem jest, że Steven Schneider mówił publicznie, iż należy kłamać w sprawie globalnego ocieplenia, by przekonać ludzi do poparcia tej koncepcji.

Czemu to dla nich tak ważne?
Wspomniałem już wcześniej o wielkich pieniądzach przeznaczanych na rozwiązanie problemu globalnego ocieplenia, które rzekomo jest autorstwem człowieka. Przecież trafiają one do czyjejś kieszeni. Na przykład Al Gore zainwestował duże sumy w urządzenia pozwalające produkować prąd bez użycia węgla, w różne turbiny wiatrowe itp. Nic dziwnego więc, że lobbuje za ich powszechnym użyciem - zwyczajnie ma z tego zysk. Dlatego nie waha się uczynić z ekologizmu ideologii.

To w ogóle możliwe?
Jak najbardziej. W XX w. non stop była jakaś dominująca ideologia, która nadawała ludziom sens życia. Po upadku komunizmu to się skończyło - nagle więc głosy, które wzywają do ochrony środowiska przed człowiekiem, zaczęły być bardzo chętnie słuchane. Bo ludzie zwyczajnie potrzebują w coś wierzyć, o coś walczyć. Dlatego ekologizm jest bardzo groźny.

W jaki sposób?
Po pierwsze, bo jest oparty na kłamstwie - już wcześniej tłumaczyłem, że klimat nie ociepla się przez człowieka. Po drugie, odwołuje się do ludzkiego altruizmu, żeruje wręcz na nim. Ideolodzy pokroju Gore'a mówią nam: chodźmy razem uratować planetę. Ludzie za nim idą - a on tych naiwniaków wykorzystuje, by nabijać sobie kabzę. Co więcej, daje mu to dużą władzę na świecie. Przecież ma rząd dusz na swych usługach, dzięki czemu jest niezwykle wpływowy.

Czy można tego uniknąć?
Tak. Tylko że teraz popadliśmy w aberrację intelektualną. Uznaliśmy, że przyroda jest tak samo ważna jak człowiek. A to nieprawda. Proces ewolucji usadowił nas na samym szczycie drabiny w przyrodzie i z tego względu należą nam się specjalne prawa. W przyrodzie nie ma demokracji.

Czyli możemy wykorzystywać otoczenie do naszych celów?
Tego nie powiedziałem. Mamy specjalne prawa, ale też obowiązki - jesteśmy gospodarzami i obrońcami Ziemi. O tym musimy pamiętać przede wszystkim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prof. Jaworowski: Nie mamy wpływu na klimat. Globalne ocieplenie to sprawa polityczna - Portal i.pl

Komentarze 21

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
7 kwietnia 2013, 10:39, Odyn:

Środowisko Klimatologów jest świetnie "opłacone", by ich "badania" wskazywały na globalne ocieplenie. Warto przypomnieć o handlu emisjami Co2 i ogromną kasą jaka za tym stoi. Żaden naukowiec nie zabije kury znoszącej złote jajka. Może jedynie dokonać tego ktoś spoza "opłacanego" środowiska.

Zgadzam się

G
Gość
2019-06-13T18:13:54 02:00, sezar:

Przerażające. Facet posługujący się tytułem profesorskim cytuje fałszywkę (tzw. "raport z czarnej góry") jako źródło naukowe...

Raczej mówi, że to dokument polityczny, który nie ma nic wspólnego ze źródłem naukowym.

W
Wojtek
2013-04-04T13:41:52 02:00, AGW:

Al Gore jest politykiem i nikt się go nie pyta o wyjaśnienie AGW.

Jaworowski był (a nawet wciąż jest) promowany jako naukowiec zajmujący się klimatem. Tymczasem jest radiologiem i nie miał NIGDY ŻADNYCH PUBLIKACJI NAUKOWYCH w dziedzinie badań KLIMATU. To są jego prywatne poglądy (zresztą w większości błędne i obnażające brak wiedzy w temacie). To, że był uznanym (profesor) naukowcem w jednej dziedzinie, nie czyni go autorytetem w drugiej.

Przykład z innej dziedziny: Einstein był niewątpliwie autorytetem w dziedzinie fizyki. Jednak czy to jest powód, by podzielać jego poglądy polityczne? Jakbyś nie wiedział - Einstein był wielbicielem komunizmu (stalinizmu w czystej postaci).

Tak więc o klimacie dajmy się wypowiadać KLIMATOLOGOM a nie LEKARZOM (radiologom).

Klimatolodzy już się wypowiedzieli. Mamy globalne ocieplenie. Uważasz że to jest jedyny głos rozsądku?

G
Gość
2013-04-04T11:00:55 02:00, Olek:

Kwestia jest, czy zmianom klimatu jest winny człowiek.

Otóż JEST.

Jak jest winny to zlikwidujcie przyczynę albo wrócimy do jaskiń.

s
sezar
Przerażające. Facet posługujący się tytułem profesorskim cytuje fałszywkę (tzw. "raport z czarnej góry") jako źródło naukowe...
g
geekz
Z całym szacunkiem dla Pana prof. radiologii, ale to straszny stek bzdur. Proszę się zapoznać z tymi danymi porównawczymi zgromadzonymi przez NASA> https://earthobservatory.nasa.gov/features/GlobalWarming/page4.php
M
Miro
Dawno już to zostało zmierzone - roczne erupcje wulkanów dodają do atmosfery 1% tego, co dodają ludzie. Poza tym od tysięcy lat produktywność wulkanow jest na stałym poziomie, więc nie ma statystycznego wpływu na ilość CO2 w powietrzu/
O
Odyn
Środowisko Klimatologów jest świetnie "opłacone", by ich "badania" wskazywały na globalne ocieplenie. Warto przypomnieć o handlu emisjami Co2 i ogromną kasą jaka za tym stoi. Żaden naukowiec nie zabije kury znoszącej złote jajka. Może jedynie dokonać tego ktoś spoza "opłacanego" środowiska.
O
ON
Wielu zapomniało, że konkretny przykład zimy w 2003 oraz w 2007 nie wywoływał spektaklu ale pełne zrozumienie, gdyż to się zdarza, ot kropka.
Wielu również skupiając się na zimie zapomniało o latach 1994-1997 gdzie latem temperatury spadały w dzień do 6 stopni, lipce były na prawdę nieprzyjemne i także nikogo to nie dziwiło, gdyż po prostu pamiętali, że tak się zdarza. Szanuję młodych, którzy zdobywają wiedzę w "internetach" bo takie czasy, są dobre źródła i słabe, potrzeba jednak rzetelnej podbudowy historycznej by móc kształtować swój pogląd oparty na rozsądku.
j
jon
bardzo prosto ,żyjemy w schyłkowym okresie Interglacjału
s
sceptyk
Jeden wulkan w czasie wybuchu ma większy wpływ niż ludzkość w czasie całego stulecia.
s
sceptyk
Ci państwo potrafią tylko stawiać kolejne (fałszywe) hipotezy ;-)
K
KS
Zmiany w klimacie mają charakter cykliczny a największy wpływa na to co dzieje się na ziemi ma nasze słońce.
.
Ale tak już było w ubiegłym wieku.Jesteś na pewno młodą osobą.Kto pamieta lata 60te,70te- takie śnieżne wielkanoce i długie zimy się zdazały.Ja pamiętam.Profesor ma 100% racji.
E
Ernest Nemecek
Akim z wyksztalecenia jest Al Gore?
Wróć na i.pl Portal i.pl