Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jacek Wódz: "Jedzenia jest dziś dużo, więc go nie szanujemy"

rozm. Piotr Brzózka
Arkadiusz Gola/archiwum Polska Press
Z profesorem Jackiem Wodzem, socjologiem, rozmawia Piotr Brzózka.

Po świętach Polacy znów wyrzucą tony jedzenia. Choć są i tacy, którym w lodówce przyrośnie kolejna porcja zamrożonego chleba, którego nigdy nie zjedzą, ale też nie będą potrafili się pozbyć. Bo babcia nauczyła, żeby chleba nie wyrzucać...

Chleb jest symbolicznie traktowany jako podstawowy produkt, broniący przed nędzą i głodem. Przez lata, gdy wielu Polaków żyło w nędzy, zdobycie chleba było rzeczą niebywale ważną. W pamięci społecznej przechowują się różne zwyczaje, wywodzące się z dawnych lat, głównie z czasu zaborów. Ale proszę nie zapominać, że w II Rzeczypospolitej ogromna rzesza Polaków też żyła w wielkiej biedzie. Dziś mamy skłonność do wychwalania II RP, ale to był kraj nieprawdopodobnych nierówności, a na ziemiach wschodnich zauważalne były wyraźne pozostałości feudalizmu. Panował głód, często patologiczny. Ludzie z głodu wtedy umierali. To w naturalny sposób wzmacniało szacunek do chleba. Chleb i ziemniaki, może w niektórych regionach kraju kapusta, były podstawowym sposobem zaspokojenia głodu.

Ktoś właśnie obliczył, że dziś za średnią pensję Polak może kupić 7.962 jajka. A 55 lat temu, za wczesnego Gomułki - tylko 678 jajek. Czyli jest łatwiej...

Polacy od pewnego czasu mają nieskrępowany dostęp do stosunkowo taniej żywności, co powoduje, że przestajemy cenić jedzenie. Zresztą liczy się nie tylko cena, ale i łatwość nabycia. Kiedyś były braki, dziś po prostu się idzie do sklepu i kupuje. Gdybyśmy dzisiaj, nie daj Boże, przeżyli jakiś niewiarygodny spadek zamożności społeczeństwa, to prawdopodobnie pewna część Polaków nie za bardzo potrafiłaby się znaleźć w nowej rzeczywistości. Obyczaje żywieniowe tworzą się przez lata. Zanikają pewne elementy w naszym podejściu do żywienia, takie jak wykorzystanie wszystkich resztek, jak szacunek dla produktów, które można przechować na później.

Tylko czy w dzisiejszych czasach zwyczaje naszych rodziców czy dziadków mają sensowną rację bytu?

Nie ma dobrej odpowiedzi. Jeśli ktoś przeszedł przez głęboką socjalizację pierwotną w rodzinie, w której dbano o szacunek dla jedzenia, w której gotowano, to taka postawa się przenosi na kolejne pokolenie. A jak ktoś był socjalizowany w innej rodzinie - to nie.

Kto może być zainteresowany tym, żeby promować szacunek dla żywności? Bo żeby nie marnować jedzenia, trzeba go kupować mniej.A to hamuje konsumpcję, która nakręca gospodarkę.

Są dwa środowiska zainteresowane tego typu podejściem. Z jednej strony ci, którzy mają głęboką świadomość ekologiczną. I ci, którzy mają wspólnotową myśl o pomaganiu innym, o tym, że nieskonsumowanym jedzeniem można się podzielić z innymi. Ale to są środowiska, które nie mają decydującego wpływu na polską konsumpcję. Polska konsumpcja jest powodowana wszech-obecną reklamą, której jedyną myślą jest sprzedać jak najwięcej, obojętne, czy to komuś jest potrzebne, czy nie.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki