Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Produkcja przemysłowej paszy dla ludzi pilnie potrzebuje rewolucji

Liliana Sonik
Ponad miliard euro! Tyle Paryż kieruje na rozwój rolnictwa bez glifosatu, herbicydów i przemysłowej hodowli. Z tej góry pieniędzy aż 630 milionów pochodzić będzie z kasy Unii.

Czy analogicznych działań można się spodziewać w Polsce? Nie wiem. Gdyby choć część energii, jaką pożera słowny muchotłuk politycy i media skierowali w tę stronę, bylibyśmy w zupełnie innym miejscu.

Tymczasem przekroczono wszelkie granice racjonalności. Chemiczny parobek sieje spustoszenie: ziemia jałowieje, mnożą się alergie i zaburzenia hormonalne. Kurczaki, które jemy są produkowane w 35 dni (!) w zamknięciu i maksymalnym stłoczeniu, żeby nie traciły kalorii na ruch. Aby nie padły, faszeruje się je coraz mocniejszymi antybiotykami, co nie pozostaje bez wpływu na nasze zdrowie.

Potrzebna jest rewolucja. Nie chodzi jednak o to, żeby świętą ziemię uprawiać radłem, a tysiące marchewek plewić na kolanach. Konserwatywne rewolucje wcale nie oznaczają powrotu do tego, co było. Trzeba myśleć kreatywnie i szukać nowych rozwiązań.

Dałam przykład Francji, bo jeszcze niedawno była spichlerzem Europy. Jednak wspierany dotacjami unijnymi model produktywistyczny doprowadził do potężnego kryzysu: co trzeci rolnik żyje w nędzy, a konsumenci przepłacają za żywność ekologiczną z importu. Ogłoszono więc pospolite ruszenie, które ma kompletnie odmienić rolnictwo. Botanicy i rolnicy wspólnie z informatykami wypracowują sposoby radykalnego ograniczenia środków grzybobójczych na polach.

Idea jest prosta: zamiast stosować opryski na ślepo, wychwycić ogniska zarazy i reagować precyzyjnie i oszczędnie, uwzględniając mnóstwo dziś ignorowanych parametrów. Z kolei mechanicy z informatykami pracują nad plewiącymi robotami. Już mają prototypy, na razie jeszcze drogie i nieporadne, ale będą tańsze i precyzyjne.

Genetycy wyselekcjonują odmiany odporne na najgroźniejsze choroby. Pierwsze rezultaty wyglądają obiecująco. Przede wszystkim jednak ogłoszono powrót do agronomii. Przypomniano sobie o prostych sposobach uczonych już od 1816 roku w Instytucie Agronomicznym w Marymoncie: właściwy płodozmian, głębokie orki, sadzenie krzewów oddzielających pola, by stanowiły barierę dla chwastów, troska o łąki...

Jednym słowem, zapomniany elementarz tradycyjnego rolnictwa. Jest jeszcze biokontrola, czyli wykorzystywanie owadów, zwierzaków, ptaków i roślin będących naturalnymi wrogami naszych wrogów. Czyli sprzymierzeńcami rolnika. W każdej z tych dziedzin nowych tropów szukają wielkie instytuty badawcze i start-upy. Bo w tym jest przyszłość.

Zaczęłam od miliarda euro. Tak naprawdę pieniędzy będzie więcej, ponieważ w poprawę jakości żywności inwestuje wielki biznes, a nawet sieci supermarketów. Czy miliony euro z Unii trafią też do polskich specjalistów? Oczywiście. Trzeba tylko dać sobie szansę. Bo produkcja przemysłowej paszy dla ludzi metodami z ubiegłego wieku pilnie potrzebuje rewolucji.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski