Proces w sprawie zabójstwa małżonków na Pomorskiej w Kielcach. "Mówili, że to ich wujek"

elzem
- O oskarżonym mówili per wujek. Miał być przyjacielem domu, rodziny. Liczyli, że odda im pieniądze, żeby mogli dokończyć transakcję związaną z kupnem mieszkania w Łodzi - mówił podczas czwartkowej rozprawy bliski znajomy pary małżonków brutalnie zamordowanych w lutym ubiegłego roku w ich mieszkaniu przy ulicy Pomorskiej w Kielcach. O zbrodnię oskarżono 49-latka, który miał być winien parze blisko 200 tysięcy złotych.

ZOBACZ TAKŻE:
16-latek usłyszał wyrok za zabójstwo

(Źródło:NTL Radomsko Sp. z o.o.)

Z relacji świadka wynika, że mężczyzna u 30-letniej kobiety i jej 53-letniego męża - późniejsze ofiary - bywał dosyć często w miesiącach poprzedzających śmierć małżonków. - Ona chciała żebym zrobił kalkulację kosztów związanych z wykończeniem mieszkania, które kupili w Łodzi. Później miałem zająć się też pracą remontową w tym mieszkaniu - opowiadał 56-letni świadek. Mężczyzna przyznawał, że lepiej i dłużej znał nieżyjącego 53-latka, z którym od przeszło 30 lat mieszkał na jednym osiedlu w Kielcach.

- Żonę 53-latka poznałem dopiero przed ich ślubem. Wiem, że 53-latek prowadził przed laty firmę zajmującą się produkcją nagrobków. Miał wypadek, przeszedł poważną operację głowy. Po tym zdarzeniu nie wrócił do pełnej sprawności. Początkowo nie mógł nawet mówić, ona uczyła go wszystkiego, liter. Troszczyła się o niego.

Na przełomie jesieni i zimy 2014 roku, czyli na krótko przed zabójstwem małżonków, świadek widywał się z nimi niemal co drugi dzień. - Zwykle przychodziłem wieczorami, bo oni spali do godziny 13 czy 14. Nie bardzo wiem z czego się utrzymywali. Z tego co zrozumiałem to ona miała bogatych dziadków i chyba w ogóle bogata była z domu. To mieszkanie, które kupili w Łodzi miało być z pieniędzy po sprzedaży jej mieszkania w Kielcach. Przed śmiercią zajmowali się głównie poszukiwaniem materiałów do wykończenia tamtego mieszkania. Czekali tylko na zwrot pieniędzy, które kiedyś pożyczyli oskarżonemu, bo chcieli zapłacić notariuszowi. Potrzebowali też pieniędzy na remont mieszkania - tłumaczył świadek.

Jak dodawał, w jego obecności para wielokrotnie mówiła, że pieniądze ma zwrócić oskarżony, którego wtedy para nazywała przyjacielem domu. - Ona mówiła o nim per "wujek". Nigdy go nie widziałem u nich. Z tego, co opowiadali wnioskowałem, że pożyczyli kiedyś mu pieniądze na jakiś interes, ale nic z niego nie wyszło, więc oczekiwali na spłatę pożyczki - wyjaśniał mężczyzna.

Przypomnijmy, że w początkach lutego 2015 roku w jednym z mieszkań wieżowca przy ulicy Pomorskiej w Kielcach śledczy znaleźli zwłoki 30-letniej kobiety i jej 53-letniego męża. Początkowo wiele wskazywało na to, że któreś z małżonków zamordowało to drugie, a następnie popełniło samobójstwo. Dokładna analiza śladów na ciele ofiar wykazała jednak, że oboje zostali zamordowani. Dwa miesiące później w Radomiu policjanci zatrzymali 48-letniego wówczas mężczyznę, którego podejrzewali o zabicie małżonków z Kielc.

Podstawą do jego zatrzymania była opinia biegłego z zakresu genetyki i analiza śladów DNA. Według ustaleń 49-letni dziś były biznesmen winien był pieniądze rodzinie kobiety - ponad 200 tysięcy złotych, nie mogąc zwrócić pieniędzy - postanowił zabić małżeństwo. W lutym tego roku mężczyzna stanął przed sądem pod zarzutem podwójnego zabójstwa z motywem zasługującym na szczególne potępienie. Oskarżony nie przyznaje się do winy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Proces w sprawie zabójstwa małżonków na Pomorskiej w Kielcach. "Mówili, że to ich wujek" - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na i.pl Portal i.pl